» Pon maja 01, 2017 11:25
Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)
Ja brałam z DT fundacji kota zupełnie wystrachanego i wycofanego. Gdy pojechałam zobaczyć kotka do DT, to jako jedyny został przyniesiony w transporterze - (opiekun DT inne kotki przyniósł na rekach) i mój kociak nie garnął się ani do pozostałych kotów ani do opiekuna DT, tylko uciekał do transportera. Jak wzięłam go na ręce od razu mi wtulił nosek w zgięcie mojego łokcia i bynajmniej nie był to objaw miłości od pierwszego wejrzenia do mnie, ale strachu - również przede mną. DT raczej polecała mi inne kocurki, mówiła że są miziaste, uwielbiają ładować się na kolana, mojego kotka raczej nie reklamowała. Zaznaczam, że dzwoniłam do fundacji w spawie innego kotka wystawionego na OLX (o tym, że to fundacja dowiedziałam się dopiero w DT). Jak zadzwoniłam pod nr ogłoszenia, okazało się że kotek w sprawie którego dzwonię jest już adoptowany, ale że jest inny czarny (chciałam czarnego kocurka). Do DT jechałam w ciemno. Mój kociak bynajmniej nie był czarny ale brązowo-rudy (potem podczas szczepienia wet mnie poinformował, że to z powodu niedożywienia). mimo, że pokazano mi 3 koty zakochałam się właśnie w nim. Po przywiezieniu do mnie tego kotka przez opiekuna DT przez prawie 1,5 miesiąca jakbym kota nie miała - nie miałam pojęcia nawet gdzie się przede mną chowa, widziałam tylko, że wychodzi na posiłki i ze strachem je zjada i znowu znika (a moje mieszkanie do wielkich nie należy). Potem nagle odmiana. Teraz mój kociamber rządzi. Nie jest szczególnie miziasty, ale uwielbia kłaść się obok mnie, rano ładuje mi się do łózka pod kołdrę LOL i ma Formalne ADHD. Nie boi się wcale, jak mam gości nie ma mowy żeby się gdzieś schował. Nie ten kot co we wrześniu i październiku zeszłego roku. I nie uważam, żeby był szczęśliwszy, gdybym zabrała go od DT z jakimś "kumplem". Bał się tych kotów, z którymi mi go pokazano. Teraz jest panem na włości. I nie sądzę, aby był uszczęśliwiony jakbym mu przyprowadziła kociego towarzysza (kociamber jest u mnie 8 miesięcy). Jestem laikiem, jeśli chodzi o kocią psychikę, ale myślę, że błędnym jest twierdzenie, że każdy kot mieszkający w pojedynkę w "niewychodzącym domu" jest nieszczęśliwy.