Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 27, 2017 20:20 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

casica pisze:
Scottie pisze:
casica pisze:Tutaj kolejny, mój osobisty, przykład czym może skończyć się brak siatki. Bardzo, bardzo dbali o kotkę jej opiekunowie. A w ostatnim dniu prawie zdarzyło się nieszczęście, ten post i chyba dwa kolejne, ku przestrodze viewtopic.php?p=10142749#p10142749


Przeczytałam historię z linku i mam pytanie do DT, które wydają koty do DS zabezpieczonych. Po prostu mnie to zaciekawiło :) Wydajecie koty do domów, które mają wszystkie okna (które można otworzyć) zabezpieczone siatką? Czy np. tylko te najczęściej używane, np. w sypialni?

A masz w domu okna, których nigdy nie otwierasz? Ja nie mam :)
I tak, generalnie wydaję do kompleksowo zabezpieczonych. Ale w niektórych przypadkach negocjacje są możliwe


Tak, mam jedno takie okno- w kuchni. Nie otwieram go na oścież, bo musiałabym pozdejmować z parapetu wszystkie szpargały (tak, tak, z tego samego powodu go nie myję :lol: ) i mam do niego utrudniony dostęp przez jego położenie. I tak się zastanawiam, czy z tego powodu byłabym skreślona w fundacji- bo ja nie otwieram, ale może ktoś kiedyś przyjdzie (jak w historii z linku) i otworzy.

W każdym razie- dzięki za odpowiedź.

Scottie

 
Posty: 4
Od: Pon mar 27, 2017 0:28

Post » Czw kwi 27, 2017 20:25 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol pisze:
casica pisze:
Bestol pisze:U mnie siatka też już zostanie :) Ale trochę się wystrachałam, jak mi sąsiadka, z która się przyjaźnię, powiedziała, że ma nadzieje że żaden dziwny inny sąsiad mnie nie zgłosi do Wspólnoty, że zrobiłam samowolkę :( Ona też ma kota i powiedziała, że z uwagi właśnie na taki ewentualny problem siatki nie zakłada. Tak czy siak, chyba mnie z mieszkania nie wyrzucą 8) Jeszcze mi zostało zabezpieczenie okna w sypialni. Dzięki temu forum już wiem, jak to zrobić. Też początkowo chciałam tam siatkę, ale się nie sprawdzi, ponieważ nie otwieram okna na oścież w sypialni tylko uchylam, a to bardzo niebezpieczne dla kota. Dlatego skorzystam z rad osób z forum miau jakie otrzymałam w tej sprawie, bo to szczerze dobre rady.
W umowie adopcyjnej - z kategorii bezpieczeństwo mieszkania - mam jedynie punkt o osiatkowaniu balkonu. Sama od siebie chcę zabezpieczyć okno. Nie takie straszne te zasady DT jak widać. Ciągle mówię o swoim przykładzie, bo nie wiem jakie warunki stawiają inni opiekunowie DT. BTW ciągle pamiętam pierwszy post tego wątku. Jakbym miała wypełniać ankietę i dostałabym pytanie, np. "czemu kot ziewa" albo "jakie podręczniki na temat wychowania kota przeczytałam" odpowiedziałabym "bo mu się nudzi" i "Forum Miau" :) Nie wiem, czy po takich odpowiedziach któryś DT by mi zaufał i oddał pod opiekę kotka 8)

Podepnę się pod ten Twój post, ogólnie, bo nie chce mi się tworzyć pierdyliona cytatów. A więc siatka nie boli? :wink: To dobrze.


Siatka nie boli :) i jestem z nią przeszczęśliwa. Mój kociak odkrywa świat :) Nadal nie umiem pozbyć się uczucia kontroli i jak coś robię w domu, a balkon jest otwarty, to co chwila zaglądam, czy wszystko z kociakiem jest ok. Ale pewnie mi to w koncu przejdzie. On jest szaleńczo zainteresowany światem zewnętrznym, a ja się ciesze, że on się cieszy 8) Dlatego szczerze mówię, dla mnie siatka balkonowa = kota szczęście + moje szczęście :D

Cudnie :201461
No i sama widzisz jaki to ogromny komfort psychiczny dla Ciebie i radość dla kota, a w bonusie gołębie nic nie obsrywają :)
Mam nadzieję, że będziesz teraz promować takie rozwiązanie.
A siatki też sprawdzam regularnie i jednak staram się mieć koty pod kontrolą, taka schiza, a zwłaszcza w kwestii balkonu nad ulicą, ten drugi jakoś budzi mniej moich obaw
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 27, 2017 20:29 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Jak najbardziej namawiam do zakładania siatek. Swoją mam od bardzo niedawna i jej założenie szczerze nie boli. A jaka radocha później :) jak pisałam wcześniej brnę dalej i już jestem umówiona na zamontowanie "bezpiecznika" na okno w sypialni :)
EDIT: Jak szczerze to szczerze o siatkach. Strona finansowa założenia siatki trochę boli (mnie zabolała) 8) Ale efekt rekompensuje wszystko :)
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Czw kwi 27, 2017 20:48 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

mimbla64 pisze:
Feebee pisze:Nie wynika jednak z tego, że naturalną potrzebą kota jest życie w stadzie i należy go adoptować przynajmniej w dwupaku, mimbla64.


Może jeszcze raz wyraźnie się do tego odniosę, bo tu widzę problem. Alienor napisała o niewydawaniu na jedynaków maluchów, a nie o tym, że koty zawsze powinny być adoptowane w dwupaku, ani tym bardziej, że powinny żyć w stadzie. (dla mnie stado to jest kilka kotów)


Koty nie żyją w stadach. Stada tworza psy wilki itp. Cyt. "Stado – grupa osobników tego samego, rzadziej różnych gatunków zwierząt, żyjąca na określonym terytorium, związana mniej lub bardziej zaawansowaną formą organizacji społecznej.Przyczyny skłaniające do przebywania w grupie są różne. Zwierzęta łączą się w stada na czas rozrodu, czasami na dłużej. U ssaków podstawowym elementem grupotwórczym jest relacja matka-potomstwo wynikająca z ssania mleka. Okres uzależnienia młodego od matki sprzyja tworzeniu się trwałych więzi, co może skutkować budowaniem coraz bardziej skomplikowanych struktur społecznych. Wspólne wychowywanie potomstwa, wzajemna pomoc w niebezpieczeństwie, wspólne polowania - wszystko to zwiększa szanse każdego z członków stada."

Katy mają słabo rozwinięty instynkt stadny; oznacza to, że w stanie dzikim same dbają o swoje podstawowe potrzeby (bezpieczeństwo, pożywienie). Dzikie koty żyją najczęściej w koloniach, lecz nie tworzą stada, gdyż każdy osobnik dba sam o siebie, a stado sobie nawzajem pomaga. To jest ta rożnica.
Ostatnio edytowano Czw kwi 27, 2017 20:55 przez FarciKot, łącznie edytowano 2 razy
“Jesteśmy tu na jakiś czas, któregoś dnia szlag nas trafi, to po co tak traktować wszystko poważnie.”

:kitty:

FarciKot

Avatar użytkownika
 
Posty: 1118
Od: Czw sie 04, 2016 18:15
Lokalizacja: Warmia

Post » Czw kwi 27, 2017 20:53 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Tak chciałam pokazać :) Moja kociambra i siatka:
http://imgur.com/a/GPMnc
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Czw kwi 27, 2017 23:48 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

jaaana pisze:[...]
Koty są różne. Jedne chętnie przyjmują bądź mają towarzysza, inne nie. Zależeć to będzie od charakteru danego zwierzaka, od płci, również od ludzi, z którymi mieszkają. Nie powinno się uogólniać. [...]


I to jest w zasadzie sedno.
Co więcej. To, że koty są jakieś u mnie, w określonych warunkach, nie znaczy, że takie same pozostaną, gdy zmieni się im warunki [np. po adopcji].
To nie jest towar, który doprowadza się do określonej formy, a potem jest taki sam, dopóki się nie zepsuje.

Jednak, kiedy widzę jak moje koty biegają i bawią się wspólnie, wiem, że człowiek im tego nie zastąpi.

P.S. W tej chwili fundacja ma pod opieką 60 kotów.
Na 170 metrach kwadratowych.
8)
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt kwi 28, 2017 0:05 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Agn pisze:P.S. W tej chwili fundacja ma pod opieką 60 kotów.
Na 170 metrach kwadratowych.
8)

Właśnie.
Dwoje przypadkowych ludzi - jaka jest szansa, że się polubią?
Wśród 60 ludzi łatwiej znaleźć kogoś, do kogo poczujemy sympatię, prawda?
Tak samo będzie z kotami.

A do promujących dwupaki do adopcji - czy nikt nigdy nie słyszał o uwielbiających się kociakach, które w okresie dojrzewania lubić się przestały? Ba, wręcz się nie znoszą?
Nie ma dobrych recept. Musimy pogodzić się z tym, że nie jesteśmy nieomylni i że nie potrafimy wszystkiego przewidzieć. Koty i tak zrobią, co chcą ;)

jaaana

Avatar użytkownika
 
Posty: 19350
Od: Śro gru 10, 2008 22:03
Lokalizacja: pomorskie

Post » Pt kwi 28, 2017 0:43 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

jaaana pisze:Dwoje przypadkowych ludzi - jaka jest szansa, że się polubią?
Wśród 60 ludzi łatwiej znaleźć kogoś, do kogo poczujemy sympatię, prawda?
Tak samo będzie z kotami.


Myśląc w ten sposób, nie należałoby ryzykować dwójki dzieci, bo mała szansa, że rodzeństwo będzie się kochać. A jednak zwykle fajniej mieć rodzeństwo niż być jedynakiem.

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 14 >>

Post » Pt kwi 28, 2017 0:51 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Nie można porównywać kotów do ludzi.
Człowiek jest istotą stadną również. Ma rozbudowany system komunikacji międzyludzkiej.
Ciekawe przedstawienie wykładu dr Irackiej:
http://www.naturalnie.pro/czy-koty-potr ... warzystwa/

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pt kwi 28, 2017 6:22 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Koniczynka47 pisze:Nie można porównywać kotów do ludzi.
Człowiek jest istotą stadną również. Ma rozbudowany system komunikacji międzyludzkiej.
Ciekawe przedstawienie wykładu dr Irackiej:
http://www.naturalnie.pro/czy-koty-potr ... warzystwa/


1. można - każdy kot jest inny tak samo jak każdy człowiek jest inny
2. to, że człowiek jest "istotą stadną" nie oznacza, że każdy człowiek lubi przebywanie w stadzie (ot choćby pustelnicy)
3. Pani dr Iracka niech wyjdzie z gabinetu i popracuje np. w schronisku, u moich kotów obserwuję bardzo bogatą mimikę, bardzo bogaty język ciała i bardzo bogaty repertuar wydawanych dźwięków (nie do mnie), jedyne co podobało mi się w artykule to "instrukcja dokacania"

no i oczywiście w moim mieszkaniu oprócz jednego fotela kompletnie nie ma żadnych czystych, miękkich i przytulnych miejsc, i biedne 10 kotów (tyle ich wtedy było) musiały gnieździć się na jednym jedynym fotelu
"Człowiek nie jest apoteozą ewolucji, a jedynie ślepą uliczką pomniejszej, bocznej gałęzi jednej z mniej wykształconych podgrup ssaków." pamietnikpoldka.blogspot.com

Killatha

 
Posty: 9644
Od: Sob lis 17, 2007 12:04
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt kwi 28, 2017 10:07 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Koniczynka47 pisze:Ciekawe przedstawienie wykładu dr Irackiej:
http://www.naturalnie.pro/czy-koty-potr ... warzystwa/


Informacje o zachowaniu kotów żyjących w bardziej naturalnych warunkach niż mieszkania są na pewno prawdziwe i zgodne z powszechną wiedzą. Dziką naturą kota zapewne można też wytłumaczyć różne problemy, z którymi dr Iracka się spotyka jako behawiorystka. Natomiast co do wyjątkowości kotów miziastych i towarzyskich w domowych warunkach to wychodzi na to, że większość z nas ma jakimś cudem wyjątkowego kota. Moje oba koty to wyjątki i drugiego, nieplanowanego, zostawiłam tylko ze względu na "wyjątkowość" obu. Nie chciałam mieć dwóch kotów i kierowałam się wyłącznie ich dobrem. Tak samo wszystkie moje tymczasowe kociaki w wieku 3-7 miesięcy wyjątkowo lgnęły do moich kotów i bez problemu odnalazły się w domach z kotami i psami. Za to wychodzące kotki u mojej rodziny świetnie pasują do opisu kotów niezależnych i nietowarzyskich.
Przy adopcjach "na dokocenie" ostrożność jest bardzo wskazana, zdarza mi się odradzać.

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 14 >>

Post » Pt kwi 28, 2017 10:30 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Nie pisałam, że jestem nieomylna.
To, co mnie wnerwia, to szukanie jednego schematu na wszystko. Mój poprzedni wpis był przykładem zaprzeczeń tego, co zostało w wątku napisane wcześniej.
To, że relacje między kotami się zmieniają, gdy zmieniają się okoliczności, to dla mnie norma.
Jeśli ktoś do nas przychodzi, to ma natychmiast przynajmniej dziesięć kotów na kolanach. Co więcej, samo siedzenie na kolanach im nie wystarcza - domagają się głaskania.
Ale te koty są u siebie, konkretnego gościa widzą przez parę godzin i zostają u siebie. Jak będą reagować na tego samego człowieka, gdy pójdą do nowego domu - nie jestem w stanie przewidzieć. I dobrze by wtedy było, gdyby miały wzajemne wsparcie w kimś, kogo dobrze znają od dawna [drugiego kota].
Koty zmieniają się również z wiekiem - ich zwyczaje, upodobania. I nie mam na myśli tego, że kocięta dorastają. Nawet tekst o tym, że wybierając dorosłego kota, wybierasz egzemplarz o ustalonym już charakterze, jest wg mnie nieprawdą.
To, co mnie wnerwia jeszcze bardziej, to postawa roszczeniowa ludzi wobec kotów [i innych zwierząt towarzyszących, a także... dzieci ;) ], że mają być jakieś.

Dlatego lubię, gdy adoptujący ode mnie kota, tak naprawdę liczą się z kompletną nieprzewidywalnością. I gdy są po prostu, zwyczajnie - cierpliwi.
I jak zawsze powtarzam - nie ma obowiązku brania kota właśnie ode mnie. Niestety, kotów jest w pip i mogą sobie zabrać kota choćby ze schroniska, które ma bardziej liberalne wymagania wobec adoptujących.

P.S. A o bogatej mimice kotów dr Iracka i autorka zalinkowanego bloga mogłyby się douczyć np. od dr Schroll, która w swej praktyce weterynaryjnej i behawiorystycznej każe opiekunom kotów zwracać pilną uwagę na... wyraz twarzy kota, gdy ten choruje.
I co ciekawe, wiele osób, które traktują swoich podopiecznych, jak równorzędnego partnera w relacji, robi to. I właśnie po wyglądzie, mimice, a nie tylko po zachowaniach potrafi rozpoznać, kiedy kot źle się czuje.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt kwi 28, 2017 10:33 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Killatha pisze:
Koniczynka47 pisze:Nie można porównywać kotów do ludzi.
Człowiek jest istotą stadną również. Ma rozbudowany system komunikacji międzyludzkiej.
Ciekawe przedstawienie wykładu dr Irackiej:
http://www.naturalnie.pro/czy-koty-potr ... warzystwa/


1. można - każdy kot jest inny tak samo jak każdy człowiek jest inny
2. to, że człowiek jest "istotą stadną" nie oznacza, że każdy człowiek lubi przebywanie w stadzie (ot choćby pustelnicy)
3. Pani dr Iracka niech wyjdzie z gabinetu i popracuje np. w schronisku, u moich kotów obserwuję bardzo bogatą mimikę, bardzo bogaty język ciała i bardzo bogaty repertuar wydawanych dźwięków (nie do mnie), jedyne co podobało mi się w artykule to "instrukcja dokacania"

no i oczywiście w moim mieszkaniu oprócz jednego fotela kompletnie nie ma żadnych czystych, miękkich i przytulnych miejsc, i biedne 10 kotów (tyle ich wtedy było) musiały gnieździć się na jednym jedynym fotelu


ad 1. Prosty sposób, by dojść do absurdu: każdy organizm jest inny (no chyba, że klon). I co z tego? Zaczniemy porównywać koty do np. ślimaków czy dżdżownic, szympansów bądź krewetek?
Kot domowy, jak większość kotowatych, jest z natury samotnym łowcą. W grupach socjalnych żyje wówczas, gdy nie ma innego wyboru - wówczas, gdy jest dużo kotów na relatywnie małym terenie.
ad 2. Zwykły człowiek do dobrego samopoczucia potrzebuje kontaktów społecznych.
ad 3. Mimika kocia jest nieporównanie bardziej uboga niż psia.

Hańka

 
Posty: 40370
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt kwi 28, 2017 10:43 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Hańka pisze:[...]
ad 1. Prosty sposób, by dojść do absurdu: każdy organizm jest inny (no chyba, że klon). I co z tego? Zaczniemy porównywać koty do np. ślimaków czy dżdżownic, szympansów bądź krewetek?
Kot domowy, jak większość kotowatych, jest z natury samotnym łowcą. W grupach socjalnych żyje wówczas, gdy nie ma innego wyboru - wówczas, gdy jest dużo kotów na relatywnie małym terenie.
ad 2. Zwykły człowiek do dobrego samopoczucia potrzebuje kontaktów społecznych.
ad 3. Mimika kocia jest nieporównanie bardziej uboga niż psia.


Ad ad1. No właśnie nie. Po pierwsze, sam proces domestykacji zmienił wiele zachowań. Analogia między kotem domowym a współczesnymi dzikimi kotowatymi, ma się tak, jak analogia psa do współczesnego wilka - nijak. Bo gdyby miała się jakkolwiek to psy byśmy też MUSIELI trzymać w grupie. [I faktycznie, dla psiej psychiki 'wataha' jest super sprawą, tylko że nikomu się nie chce zmienić swoich przekonań w tej kwestii.]
Po drugie, koty wolnożyjące żyją w grupach społecznych i to nie tylko z powodu tego, że ktoś je dokarmia w jednym miejscu. Co więcej, dokarmianie w jednym miejscu nie byłoby możliwe, gdyby nie 'skłonności grupowe' kotów.

Ad ad3. Bo większość z ludzi nie wysila się - psy jest łatwiej czytać, stąd powszechne przekonanie, że psy są bardziej wyraziste w okazywaniu emocji.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt kwi 28, 2017 10:57 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Agn pisze:
Hańka pisze:[...]
ad 1. Prosty sposób, by dojść do absurdu: każdy organizm jest inny (no chyba, że klon). I co z tego? Zaczniemy porównywać koty do np. ślimaków czy dżdżownic, szympansów bądź krewetek?
Kot domowy, jak większość kotowatych, jest z natury samotnym łowcą. W grupach socjalnych żyje wówczas, gdy nie ma innego wyboru - wówczas, gdy jest dużo kotów na relatywnie małym terenie.
ad 2. Zwykły człowiek do dobrego samopoczucia potrzebuje kontaktów społecznych.
ad 3. Mimika kocia jest nieporównanie bardziej uboga niż psia.


Ad ad1. No właśnie nie. Po pierwsze, sam proces domestykacji zmienił wiele zachowań. Analogia między kotem domowym a współczesnymi dzikimi kotowatymi, ma się tak, jak analogia psa do współczesnego wilka - nijak. Bo gdyby miała się jakkolwiek to psy byśmy też MUSIELI trzymać w grupie. I faktycznie, dla psiej psychiki 'wataha' jest super sprawą, tylko że nikomu się nie chce zmienić swoich przekonań w tej kwestii.
Po drugie, koty wolnożyjące żyją w grupach społecznych i to nie tylko z powodu tego, że ktoś je dokarmia w jednym miejscu. Co więcej, dokarmianie w jednym miejscu nie byłoby możliwe, gdyby nie 'skłonności grupowe' kotów.

Ad ad3. Bo większość z ludzi nie wysila się - psy jest łatwiej czytać, stąd powszechne przekonanie, że psy są bardziej wyraziste w okazywaniu emocji.

Nie zgodzę się. Domestykacja kota domowego nastąpiła stosunkowo późno i dlatego gatunek ten wciąż wykazuje cechy dzikiego przodka. Nie przeprowadzałam analogii między kotem domowym a współczesnymi dzikimi kotowatymi, stwierdziłam tylko, co charakteryzuje większość gatunków z tej rodziny.
Koty miejskie żyją w grupach społecznych z braku możliwości posiadania rewirów stosownej wielkosci, na jakie mogą sobie pozwolić koty wiejskie.

Psy jest "łatwiej czytać" nie dlatego, że ludzie są leniwi a dlatego, że psy mają wyrazistą mimikę - mylisz przyczyny i skutki.

A dla rozluźnienia atmosfery coś wesołego
Obrazek


Trochę nam dyskusja zwekslowała... :lol:

Hańka

 
Posty: 40370
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jacek1982 i 253 gości