Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 22, 2017 13:18 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Z artykułu powyżej:
Zdarzają się też sytuacje, że ktoś ankietę wypełni celująco, ale oblewa na egzaminie praktycznym.

Szmurło: – Przyjechała pani, która świetnie wypadła we wszystkich odpowiedziach. Chciała zaadoptować energicznego psa. Miała fantastyczne warunki, sama była aktywna. Poszła z nim na spacer, ale urwał jej się ze smyczy. Na szczęście sam do nas trafił, pani wróciła spacerkiem. Stwierdziła, że smycz musiała być zepsuta, ale przecież nic się nie stało.


Jakie beznadziejne są te opisywane sytuacje, które doprowadzają do "oblania egzaminu praktycznego". 8) Nie dziwię się, że ludzie oceniają przygotowania do adopcji, jak oceniają.
Mam nadzieję, że "oblanie" nie polegało na tym, że odmówiono pani adopcji w ogóle i że kupiono porządną smycz na której pies jest bezpieczny.


I jeszcze nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego nie bierze się pod uwagę, że pomiędzy wydaniem zwierzaka do adopcji, jak piszecie, pierwszej osobie z brzegu, tzw. byle komu, dla kogo wypadnięcie z balkonu, to pestka, a wymarzonym właścicielem który odpowie na 78 pytań z ankiety, nie obleje egzaminu praktycznego, zrozumie od pierwszej chwili, że ktoś nam całkiem obcy i nie zawsze dla nas miły "będzie chciał odwiedzić kota", jest cała masa osób przeciętnych, jeżeli chodzi o pojęcie opieki na zwierzakami, z dobrym sercem, dobrymi intencjami, z którymi można i trzeba po prostu rozmawiać, a nie skreślać, bo nie przejdą "sita egzaminacyjnego". 8)
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24313
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Śro mar 22, 2017 14:50 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

za Blue potwierdzę, że ważny jest zdrowy rozsądek, a od siebie dodam umiejętność rozmowy z drugim człowiekiem. Ankietę można przeprowadzić jak restrykcyjny egzamin, a można przeprowadzić ją jak rozmowę życzliwego DT z zainteresowanym domem. Ale warunek: życzliwość musi być faktyczna, a nie uśmiech nr 5 na twarzy i postawa "wiem wszystko najlepiej". Jeśli starającemu wyjaśni się, życzliwie, po co te wszystkie pytania, to on na nie odpowie bez kwasów.

Próbki życzliwości ze strony DT w ostatnich dniach widziałam na miau. Zresztą ciągle się pojawiają. Ja w każdym razie z miau nie wzięłabym nawet zdechłego szczura w obawie, że trafię na tę życzliwość.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro mar 22, 2017 15:26 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Feebee pisze:
I jeszcze nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego nie bierze się pod uwagę, że pomiędzy wydaniem zwierzaka do adopcji, jak piszecie, pierwszej osobie z brzegu, tzw. byle komu, dla kogo wypadnięcie z balkonu, to pestka, a wymarzonym właścicielem który odpowie na 78 pytań z ankiety, nie obleje egzaminu praktycznego, zrozumie od pierwszej chwili, że ktoś nam całkiem obcy i nie zawsze dla nas miły "będzie chciał odwiedzić kota", jest cała masa osób przeciętnych, jeżeli chodzi o pojęcie opieki na zwierzakami, z dobrym sercem, dobrymi intencjami, z którymi można i trzeba po prostu rozmawiać, a nie skreślać, bo nie przejdą "sita egzaminacyjnego". 8)


W sedno.

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

Post » Śro mar 22, 2017 15:31 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Feebee pisze:I jeszcze nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego nie bierze się pod uwagę, że pomiędzy wydaniem zwierzaka do adopcji, jak piszecie, pierwszej osobie z brzegu, tzw. byle komu, dla kogo wypadnięcie z balkonu, to pestka, a wymarzonym właścicielem który odpowie na 78 pytań z ankiety, nie obleje egzaminu praktycznego, zrozumie od pierwszej chwili, że ktoś nam całkiem obcy i nie zawsze dla nas miły "będzie chciał odwiedzić kota", jest cała masa osób przeciętnych, jeżeli chodzi o pojęcie opieki na zwierzakami, z dobrym sercem, dobrymi intencjami, z którymi można i trzeba po prostu rozmawiać, a nie skreślać, bo nie przejdą "sita egzaminacyjnego". 8)


A dlaczego uważasz, że przy adopcjach nie bierze się tego pod uwagę?
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14232
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro mar 22, 2017 15:50 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

mimbla64 pisze:
Feebee pisze:I jeszcze nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego nie bierze się pod uwagę, że pomiędzy wydaniem zwierzaka do adopcji, jak piszecie, pierwszej osobie z brzegu, tzw. byle komu, dla kogo wypadnięcie z balkonu, to pestka, a wymarzonym właścicielem który odpowie na 78 pytań z ankiety, nie obleje egzaminu praktycznego, zrozumie od pierwszej chwili, że ktoś nam całkiem obcy i nie zawsze dla nas miły "będzie chciał odwiedzić kota", jest cała masa osób przeciętnych, jeżeli chodzi o pojęcie opieki na zwierzakami, z dobrym sercem, dobrymi intencjami, z którymi można i trzeba po prostu rozmawiać, a nie skreślać, bo nie przejdą "sita egzaminacyjnego". 8)

A dlaczego uważasz, że przy adopcjach nie bierze się tego pod uwagę?

Właśnie. Gdybym nie brała tego pod uwagę, pewnie nie wydałabym żadnego kota.
A wszystkie trafiły dobrze. Może miałam szczęście.
Na 13 dotychczas wyadoptowanych kotów miałam jeden zwrot, nie z "winy" DS, po prostu czasem coś nie zagra.
Z tym że nie wysyłam ankiet, tylko właśnie rozmawiam, tłumaczę.
Chcę uniknąć wrażenia egzaminowania; wiele można się dowiedzieć z samej rozmowy lub korespondencji.
Pierwszym sitem jest ogłoszenie, gdzie piszę o wymogach.
Nie skreślam nikogo na wstępie, przecież zależy mi na znalezieniu DS.
Przeważnie nie robię PA, za to kota osobiście dostarczam do nowego domu (zdarzyło mi się co prawda, że z kotem wróciłam).
Staram się być przyjaznym DT, czasem idę na ustępstwa,
chociaż od pewnych wymogów nie odstępuję nigdy (głównie dotyczących bezpieczeństwa).
No i powoli, ale jakoś to się toczy.
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Śro mar 22, 2017 16:06 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

bierze sie pod uwage Febee, tylko czesto Ci przecietni ludzie nie widza potrzeby np. kastracji, zabezpieczenia balkonu, itp. A jesli twoj DT peka w szwach i problemow multum, a tu nastepny telefon od pana/-i z cyklu juz-wiem-o-kotach-wszystko-bo mialem-jednego, nerwy latwo puszczaja. I to potem wlasnie Ci odrzuceni opowiadaja niestworzone historie przemocy ankietowej.

Ankiety robia przewaznie fundacje lub duze DT (podlegajace pod fund.), ci ktorym zarzuca sie czasem, ze " byle komu kota oddaja, a potem kota szukaja" (ze niby nie dopelnili obowiazku sprawdzenia wszystkiego, lacznie z tym co DS ma w glowie). O takich zarzutach wszyscysmy zapomnieli.

Jest jeszcze cos takiego jak zdolnosci interpersonalne - idealnie byloby gdyby dt mialo mentalnosc i luz sprzedajacych odkurzacze rainbow. Ale to cecha osobnicza, ja zawodowo zajmuje sie przekonywaniem ludzi, a w rozmowach adopcyjnych juz nie mialam 100% skutecznosci. Musi uplynac czas, az spoleczenstwo dojrzeje, do lepszych standardow opieki nad zwierzetami.

Tak na marginesie, to co ma wlasciwie znaczyc "wypelnil ankiete celujaco"? Sa gdzies publikowane takie wyniki? Nie znam takiego zwyczaju, ze podaje sie do wiadomosci publicznej wlasciwe odpowiedzi. Nie pochwalam adopcyjnego faszyzmu, ale tez nie bede agitowac zeby za cene sprawiania dobrego wrazenia wydawac kota na deklaracje, ze "bedzie kochany".
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Śro mar 22, 2017 16:11 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Rakea pisze:bierze sie pod uwage Febee, tylko czesto Ci przecietni ludzie nie widza potrzeby np. kastracji, zabezpieczenia balkonu, itp. A jesli twoj DT peka w szwach i problemow multum, a tu nastepny telefon od pana/-i z cyklu juz-wiem-o-kotach-wszystko-bo mialem-jednego, nerwy latwo puszczaja. I to potem wlasnie Ci odrzuceni opowiadaja niestworzone historie przemocy ankietowej.

Ankiety robia przewaznie fundacje lub duze DT (podlegajace pod fund.), ci ktorym zarzuca sie czasem, ze " byle komu kota oddaja, a potem kota szukaja" (ze niby nie dopelnili obowiazku sprawdzenia wszystkiego, lacznie z tym co DS ma w glowie). O takich zarzutach wszyscysmy zapomnieli.

Jest jeszcze cos takiego jak zdolnosci interpersonalne - idealnie byloby gdyby dt mialo mentalnosc i luz sprzedajacych odkurzacze rainbow. Ale to cecha osobnicza, ja zawodowo zajmuje sie przekonywaniem ludzi, a w rozmowach adopcyjnych juz nie mialam 100% skutecznosci. Musi uplynac czas, az spoleczenstwo dojrzeje, do lepszych standardow opieki nad zwierzetami.

Tak na marginesie, to co ma wlasciwie znaczyc "wypelnil ankiete celujaco"? Sa gdzies publikowane takie wyniki? Nie znam takiego zwyczaju, ze podaje sie do wiadomosci publicznej wlasciwe odpowiedzi. Nie pochwalam adopcyjnego faszyzmu, ale tez nie bede agitowac zeby za cene sprawiania dobrego wrazenia wydawac kota na deklaracje, ze "bedzie kochany".
sorry, Rakea, że na Twoim poście się poznęcam, ale wytłuszczone to dla mnie kwintesencja niezrozumienia roli DT czy fundacji w rozmowach z domami. Jeśli te ostatnie nie rozumieją, to znaczy, że DT jest kiepski w swojej roli. I to nie domy "mają obowiązek rozumieć", tylko DT nawiązywać życzliwe relacje i przez to przekonywać (pokazywać związki przyczynowo/skutkowe) do swoich racji.

Adopcja to nic innego jak sprzedaż/akwizycja (jak 99% relacji międzyludzkich) i rządzą nią takie same prawa.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro mar 22, 2017 17:32 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

mimbla64 pisze:
Feebee pisze:I jeszcze nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego nie bierze się pod uwagę, że pomiędzy wydaniem zwierzaka do adopcji, jak piszecie, pierwszej osobie z brzegu, tzw. byle komu, dla kogo wypadnięcie z balkonu, to pestka, a wymarzonym właścicielem który odpowie na 78 pytań z ankiety, nie obleje egzaminu praktycznego, zrozumie od pierwszej chwili, że ktoś nam całkiem obcy i nie zawsze dla nas miły "będzie chciał odwiedzić kota", jest cała masa osób przeciętnych, jeżeli chodzi o pojęcie opieki na zwierzakami, z dobrym sercem, dobrymi intencjami, z którymi można i trzeba po prostu rozmawiać, a nie skreślać, bo nie przejdą "sita egzaminacyjnego". 8)


A dlaczego uważasz, że przy adopcjach nie bierze się tego pod uwagę?


Dlatego, że o tym nikt wcześniej nie napisał. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do przebiegu rekrutacji na opiekuna, to niechybnie byle kto, pierwszy z brzegu dla którego to rzecz nic niewarta.
W tym wątku też znalazłam brak zrozumienia dla zarzutów/wątpliwości osób z artykułu. Ktoś nie rozumie, nie jest przekonany do sposobu wybierania opiekuna dla kota? I standard niemal - przecież DT ma prawo stawiać warunki i nie wydawać kota przypadkowej osobie, pierwszej z brzegu która nie zabezpieczy balkonu. Wątpliwości miewa bowiem tylko patologia. :wink:
Ludzie! :wink: Nie każdy jest użytkownikiem prozwierzęcych portali społecznościowych, nie każdy zdaje sobie sprawę ze skali bezdomności, nie każdy zna żargon/słownictwo z tych portali, orientuje się w zasadach które dla zaangażowanych w pomoc są oczywiste i nie dla każdego jest oczywiste, że będzie kontrolowany, a intencje może mieć mimo to dobre i może to być dobry "materiał" na opiekuna kota, psa, czy innego zwierzaka.
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24313
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Śro mar 22, 2017 18:45 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Femka pisze:
Rakea pisze:bierze sie pod uwage Febee, tylko czesto Ci przecietni ludzie nie widza potrzeby np. kastracji, zabezpieczenia balkonu, itp. A jesli twoj DT peka w szwach i problemow multum, a tu nastepny telefon od pana/-i z cyklu juz-wiem-o-kotach-wszystko-bo mialem-jednego, nerwy latwo puszczaja. I to potem wlasnie Ci odrzuceni opowiadaja niestworzone historie przemocy ankietowej.

Ankiety robia przewaznie fundacje lub duze DT (podlegajace pod fund.), ci ktorym zarzuca sie czasem, ze " byle komu kota oddaja, a potem kota szukaja" (ze niby nie dopelnili obowiazku sprawdzenia wszystkiego, lacznie z tym co DS ma w glowie). O takich zarzutach wszyscysmy zapomnieli.

Jest jeszcze cos takiego jak zdolnosci interpersonalne - idealnie byloby gdyby dt mialo mentalnosc i luz sprzedajacych odkurzacze rainbow. Ale to cecha osobnicza, ja zawodowo zajmuje sie przekonywaniem ludzi, a w rozmowach adopcyjnych juz nie mialam 100% skutecznosci. Musi uplynac czas, az spoleczenstwo dojrzeje, do lepszych standardow opieki nad zwierzetami.

Tak na marginesie, to co ma wlasciwie znaczyc "wypelnil ankiete celujaco"? Sa gdzies publikowane takie wyniki? Nie znam takiego zwyczaju, ze podaje sie do wiadomosci publicznej wlasciwe odpowiedzi. Nie pochwalam adopcyjnego faszyzmu, ale tez nie bede agitowac zeby za cene sprawiania dobrego wrazenia wydawac kota na deklaracje, ze "bedzie kochany".
sorry, Rakea, że na Twoim poście się poznęcam, ale wytłuszczone to dla mnie kwintesencja niezrozumienia roli DT czy fundacji w rozmowach z domami. Jeśli te ostatnie nie rozumieją, to znaczy, że DT jest kiepski w swojej roli. I to nie domy "mają obowiązek rozumieć", tylko DT nawiązywać życzliwe relacje i przez to przekonywać (pokazywać związki przyczynowo/skutkowe) do swoich racji.

Adopcja to nic innego jak sprzedaż/akwizycja (jak 99% relacji międzyludzkich) i rządzą nią takie same prawa.

Ja bym raczej porównała do HR :twisted:

No i nie - rolą dt jest zająć się kotem i znaleźć mu dobry dom. DT nie ma obowiązku dydaktycznego w stosunku do społeczeństwa.
Są DT, które umieją i lubią to robić, ale nie każde dt musi się spełniać w tym zakresie.
A życzliwe relacje można nawiązywać z życzliwymi ludźmi, a nie z każdym, kto napastliwym tonem żąda kotka, choć generalnie ma w dupie, co ten kotek potrzebuje. I nawet nie chce mu się przeczytać ogłoszenia.

Ja mogę wytłumaczyć, dlaczego potrzebne są siatki w oknach lub czemu resztki ze stołu to kiepski pomysł, ale po drugiej stronie słuchawki muszę czuć przede wszystkim zainteresowanie ciut większe niż bębnienie paluchami w stół i czekanie "kiedy ona wreszcie skończy, przecież to tylko kot - ja i tak wszystko wiem".
Ankiet nie stosuję - mam trzy strategiczne pytania/warunki: o zgodę na wizytę PA*, podpisanie umowy i gotowość do zabezpieczenia okien/balkonu**. Jeśli odpowiedź na którekolwiek pytanie jest negatywna, szybciutko kończę rozmowę. Bo szkoda mojego i rozmówcy czasu. Natomiast jeśli potencjalny dom odpowie na te pytania pozytywnie, albo chociaż faktycznie zainteresuje się, z czego te pytania wynikają, to dopiero jest pole do dalszej rozmowy, pytania o warunki, karmę, weta i tłumaczenie, dlaczego są to sprawy ważne.
*Przez wizytę PA rozumiem też osobiste odwiezienie przeze mnie kota do domu, z zastrzeżeniem, że fakt, iż przyjeżdżam z kotem, nie znaczy jeszcze, że kot zostaje. Zawsze się upewniam w takim przypadku, czy w domu nie ma dzieci - jeśli są (lub mam jakieś inne wątpliwości), wizytę zawsze robię wcześniej, bez kota.
**W 99% jakiegokolwiek zainteresowania tematem brak - jest krótkie stwierdzenie, że nie ma mowy o zabezpieczeniach (lub nie wypuszczaniu), bo nie. To co tu tłumaczyć i uświadamiać? Pan/i i tak wie lepiej. Jak ktoś ma wątpliwości, czy to na pewno konieczne, to dopiero jest pole do rozmowy i tłumaczenia.

Nie rozmawiam też zazwyczaj z ludźmi - a taki przykład też był w artykule - którzy szukają "kota dla mamy" (babci/cioci/dziadka itd.). Grzecznie informuję, że muszę w tej sprawie porozmawiać z osobą bezpośrednio zainteresowaną: mamą (babcią/ciocią/dziadkiem itd.). I tylko raz (na kilkadziesiąt takich rozmów) mi się zdarzyło usłyszeć "nie ma problemu, mama się z panią skontaktuje, ja chciałam tylko wstępnie porozmawiać". Poza tym jednym przypadkiem owa mama (itd.) nigdy nie zadzwoniła.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 22, 2017 18:57 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Femka pisze:
Rakea pisze:bierze sie pod uwage Febee, tylko czesto Ci przecietni ludzie nie widza potrzeby np. kastracji, zabezpieczenia balkonu, itp. A jesli twoj DT peka w szwach i problemow multum, a tu nastepny telefon od pana/-i z cyklu juz-wiem-o-kotach-wszystko-bo mialem-jednego, nerwy latwo puszczaja. I to potem wlasnie Ci odrzuceni opowiadaja niestworzone historie przemocy ankietowej.

Ankiety robia przewaznie fundacje lub duze DT (podlegajace pod fund.), ci ktorym zarzuca sie czasem, ze " byle komu kota oddaja, a potem kota szukaja" (ze niby nie dopelnili obowiazku sprawdzenia wszystkiego, lacznie z tym co DS ma w glowie). O takich zarzutach wszyscysmy zapomnieli.

Jest jeszcze cos takiego jak zdolnosci interpersonalne - idealnie byloby gdyby dt mialo mentalnosc i luz sprzedajacych odkurzacze rainbow. Ale to cecha osobnicza, ja zawodowo zajmuje sie przekonywaniem ludzi, a w rozmowach adopcyjnych juz nie mialam 100% skutecznosci. Musi uplynac czas, az spoleczenstwo dojrzeje, do lepszych standardow opieki nad zwierzetami.

Tak na marginesie, to co ma wlasciwie znaczyc "wypelnil ankiete celujaco"? Sa gdzies publikowane takie wyniki? Nie znam takiego zwyczaju, ze podaje sie do wiadomosci publicznej wlasciwe odpowiedzi. Nie pochwalam adopcyjnego faszyzmu, ale tez nie bede agitowac zeby za cene sprawiania dobrego wrazenia wydawac kota na deklaracje, ze "bedzie kochany".
sorry, Rakea, że na Twoim poście się poznęcam, ale wytłuszczone to dla mnie kwintesencja niezrozumienia roli DT czy fundacji w rozmowach z domami. Jeśli te ostatnie nie rozumieją, to znaczy, że DT jest kiepski w swojej roli. I to nie domy "mają obowiązek rozumieć", tylko DT nawiązywać życzliwe relacje i przez to przekonywać (pokazywać związki przyczynowo/skutkowe) do swoich racji.

Adopcja to nic innego jak sprzedaż/akwizycja (jak 99% relacji międzyludzkich) i rządzą nią takie same prawa.


jasne, mozemy przejsc na jezyk biznesu - oto byla sobie kiedys firma ericsson i miala motto "it'a all about communication" i niestety upadla - wiec to chyba nie jest takie proste.

wedlug mnie tzw. core businessem DT jest pomoc kotom, a nie szlifownie wlasnego wizerunku medialnego i erudycji, wiec czasem zdarza sie ze, jakby tu ujac, "nie ma wystarczajacych zasobow na przeprowadzenie operacji". Tak to juz jest, trzeba byc w czyms dobrym, ja wole zeby dt bylo dobre w opiece nad kotami, bo zwykle dobre w PR sa osoby typu Iza Milinska i IKA6.
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Śro mar 22, 2017 18:58 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI, nie powierzasz opieki nad kotem, jak w domu są dzieci?
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24313
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Śro mar 22, 2017 19:14 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Pewnie nie jedzie zkotem, jak nie wiadomo czy kot zostanie.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro mar 22, 2017 19:53 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Feebee pisze:OKI, nie powierzasz opieki nad kotem, jak w domu są dzieci?

Patmol pisze:Pewnie nie jedzie zkotem, jak nie wiadomo czy kot zostanie.

Dokładnie tak - za duża presja.
Jak są w domu dzieci, to wizytę PA robię zanim pojawię się z kotem.
W razie wątpliwości, co do stosunku dzieci do zwierząt, zapraszam do siebie.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 22, 2017 21:06 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

zuza pisze:To jest nierozwiazywalny problem :(
Z jednej strony osoby zupelnie ok odpadaja w procesie adopcyjnym, bo zniechecaja sie procedurami, nie rozumieja ich i czuja sie rozzalone, ze one tu z sercem i w dobrej wierze,a napotykaja same trudnosci.

Z drugiej zas - te biedne bezbronne zwierzaki, ktore płaca za kazdy bład przy adopcjach :( I ci pomagajacy im, którym serce peka, gdy coś nie gra i zwierzak na tym ucierpi.

CIACH


Też tak sądzę.
Jakiś czas temu ludzie od lat będący na forum pisali o sobie: "nie dostałabym kota z miau"... Pamiętacie?

Hańka

 
Posty: 40431
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro mar 22, 2017 21:59 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Rakea pisze:
Femka pisze:
Rakea pisze:bierze sie pod uwage Febee, tylko czesto Ci przecietni ludzie nie widza potrzeby np. kastracji, zabezpieczenia balkonu, itp. A jesli twoj DT peka w szwach i problemow multum, a tu nastepny telefon od pana/-i z cyklu juz-wiem-o-kotach-wszystko-bo mialem-jednego, nerwy latwo puszczaja. I to potem wlasnie Ci odrzuceni opowiadaja niestworzone historie przemocy ankietowej.

Ankiety robia przewaznie fundacje lub duze DT (podlegajace pod fund.), ci ktorym zarzuca sie czasem, ze " byle komu kota oddaja, a potem kota szukaja" (ze niby nie dopelnili obowiazku sprawdzenia wszystkiego, lacznie z tym co DS ma w glowie). O takich zarzutach wszyscysmy zapomnieli.

Jest jeszcze cos takiego jak zdolnosci interpersonalne - idealnie byloby gdyby dt mialo mentalnosc i luz sprzedajacych odkurzacze rainbow. Ale to cecha osobnicza, ja zawodowo zajmuje sie przekonywaniem ludzi, a w rozmowach adopcyjnych juz nie mialam 100% skutecznosci. Musi uplynac czas, az spoleczenstwo dojrzeje, do lepszych standardow opieki nad zwierzetami.

Tak na marginesie, to co ma wlasciwie znaczyc "wypelnil ankiete celujaco"? Sa gdzies publikowane takie wyniki? Nie znam takiego zwyczaju, ze podaje sie do wiadomosci publicznej wlasciwe odpowiedzi. Nie pochwalam adopcyjnego faszyzmu, ale tez nie bede agitowac zeby za cene sprawiania dobrego wrazenia wydawac kota na deklaracje, ze "bedzie kochany".
sorry, Rakea, że na Twoim poście się poznęcam, ale wytłuszczone to dla mnie kwintesencja niezrozumienia roli DT czy fundacji w rozmowach z domami. Jeśli te ostatnie nie rozumieją, to znaczy, że DT jest kiepski w swojej roli. I to nie domy "mają obowiązek rozumieć", tylko DT nawiązywać życzliwe relacje i przez to przekonywać (pokazywać związki przyczynowo/skutkowe) do swoich racji.

Adopcja to nic innego jak sprzedaż/akwizycja (jak 99% relacji międzyludzkich) i rządzą nią takie same prawa.


jasne, mozemy przejsc na jezyk biznesu - oto byla sobie kiedys firma ericsson i miala motto "it'a all about communication" i niestety upadla - wiec to chyba nie jest takie proste.

wedlug mnie tzw. core businessem DT jest pomoc kotom, a nie szlifownie wlasnego wizerunku medialnego i erudycji, wiec czasem zdarza sie ze, jakby tu ujac, "nie ma wystarczajacych zasobow na przeprowadzenie operacji". Tak to juz jest, trzeba byc w czyms dobrym, ja wole zeby dt bylo dobre w opiece nad kotami, bo zwykle dobre w PR sa osoby typu Iza Milinska i IKA6.

nie pisałam o przechodzeniu na język biznesu, tylko o przejęciu z biznesu podstawowej zasady, że ten, kto ma towar do sprzedania musi się postarać o wzbudzenie potrzeby jego posiadania, a następnie językiem i metodami zrozumiałymi dla nabywcy pokazać korzyści z jego posiadania. Prawie robi wielką różnicę.

DT mogą sobie oczywiście żyć w złudnym poczuciu, że nic nie muszą. Bo pozornie nie muszą. Ale jeśli chcą mieć wpływ na kształtowanie "rynku" adopcji, to albo dostosują się do tych dobrze rozpoznanych i opisanych zasad, albo przegrywać będą z pozostającą poza wszelką kontrolą pseudohodowlą i rozdawnictwem kotów (i wszelkich innych zwierząt) osobom przypadkowym. Przez osoby przypadkowe. Zatem w sprawie kotów to DT są akwizytorami, obojętnie jak bardzo się nadymają.

A jak w każdym interesie, nie wystarczy produkować (być świetnym w opiece nad kotami DT), trzeba jeszcze produkt sprzedać (znaleźć dobry dom i wyadoptować). W przeciwnym razie przedsiębiorstwo upada (adopcje stoją i nie można brać na DT kolejnych kotów). Natomiast wspomniana przez Ciebie firma kłopotów nabawiła się z zupełnie innych niż hasło powodów.

Brak zrozumienia dla stosowania tych prostych zasad daje w efekcie rzesze DT dumnie obnoszących się ze swoją wyższością nad maluczkimi i coraz powszechniejszą opinią, że kociary to dziwacy, od których należy trzymać się z daleka, a po kota to do "hodowli" za 400 zł albo ogłoszenia oddam kocięta w dobre ręce.

Ale to już nie mój cyrk nie moje małpy, bo ani nie zamierzam kotów szukać na miau ani nie będę na miau konsultować swoich ewentualnych adopcji, jeśli jeszcze mi się trafią.

Inną zupełnie rzeczą jest, że osobiście śledziłam przebieg adopcji (a raczej "adopcji") z pewnej organizacji z misją do pouczeń w kwestii sztuki sprawdzania domów. Nóż się w kieszeni otwierał, w jaki sposób kot został wypchnięty do domu stałego. Aż trudno było uwierzyć, że to ta sama organizacja, która ochoczo macha paluszkiem przed nosem nieuświadomionej tłuszczy.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, Na Kocią Łapę i 166 gości