Femka pisze:Rakea pisze:bierze sie pod uwage Febee, tylko czesto Ci przecietni ludzie nie widza potrzeby np. kastracji, zabezpieczenia balkonu, itp. A jesli twoj DT peka w szwach i problemow multum, a tu nastepny telefon od pana/-i z cyklu juz-wiem-o-kotach-wszystko-bo mialem-jednego, nerwy latwo puszczaja. I to potem wlasnie Ci odrzuceni opowiadaja niestworzone historie przemocy ankietowej.
Ankiety robia przewaznie fundacje lub duze DT (podlegajace pod fund.), ci ktorym zarzuca sie czasem, ze " byle komu kota oddaja, a potem kota szukaja" (ze niby nie dopelnili obowiazku sprawdzenia wszystkiego, lacznie z tym co DS ma w glowie). O takich zarzutach wszyscysmy zapomnieli.
Jest jeszcze cos takiego jak zdolnosci interpersonalne - idealnie byloby gdyby dt mialo mentalnosc i luz sprzedajacych odkurzacze rainbow. Ale to cecha osobnicza, ja zawodowo zajmuje sie przekonywaniem ludzi, a w rozmowach adopcyjnych juz nie mialam 100% skutecznosci. Musi uplynac czas, az spoleczenstwo dojrzeje, do lepszych standardow opieki nad zwierzetami.
Tak na marginesie, to co ma wlasciwie znaczyc "wypelnil ankiete celujaco"? Sa gdzies publikowane takie wyniki? Nie znam takiego zwyczaju, ze podaje sie do wiadomosci publicznej wlasciwe odpowiedzi. Nie pochwalam adopcyjnego faszyzmu, ale tez nie bede agitowac zeby za cene sprawiania dobrego wrazenia wydawac kota na deklaracje, ze "bedzie kochany".
sorry, Rakea, że na Twoim poście się poznęcam, ale wytłuszczone to dla mnie kwintesencja niezrozumienia roli DT czy fundacji w rozmowach z domami. Jeśli te ostatnie nie rozumieją, to znaczy, że DT jest kiepski w swojej roli. I to nie domy "mają obowiązek rozumieć", tylko DT nawiązywać życzliwe relacje i przez to przekonywać (pokazywać związki przyczynowo/skutkowe) do swoich racji.
Adopcja to nic innego jak sprzedaż/akwizycja (jak 99% relacji międzyludzkich) i rządzą nią takie same prawa.
Ja bym raczej porównała do HR
No i nie - rolą dt jest zająć się kotem i znaleźć mu dobry dom. DT nie ma obowiązku dydaktycznego w stosunku do społeczeństwa.
Są DT, które umieją i lubią to robić, ale nie każde dt musi się spełniać w tym zakresie.
A życzliwe relacje można nawiązywać z życzliwymi ludźmi, a nie z każdym, kto napastliwym tonem żąda kotka, choć generalnie ma w dupie, co ten kotek potrzebuje. I nawet nie chce mu się przeczytać ogłoszenia.
Ja mogę wytłumaczyć, dlaczego potrzebne są siatki w oknach lub czemu resztki ze stołu to kiepski pomysł, ale po drugiej stronie słuchawki muszę czuć przede wszystkim zainteresowanie ciut większe niż bębnienie paluchami w stół i czekanie "kiedy ona wreszcie skończy, przecież to tylko kot - ja i tak wszystko wiem".
Ankiet nie stosuję - mam trzy strategiczne pytania/warunki: o zgodę na wizytę PA*, podpisanie umowy i gotowość do zabezpieczenia okien/balkonu**. Jeśli odpowiedź na którekolwiek pytanie jest negatywna, szybciutko kończę rozmowę. Bo szkoda mojego i rozmówcy czasu. Natomiast jeśli potencjalny dom odpowie na te pytania pozytywnie, albo chociaż faktycznie zainteresuje się, z czego te pytania wynikają, to dopiero jest pole do dalszej rozmowy, pytania o warunki, karmę, weta i tłumaczenie, dlaczego są to sprawy ważne.
*Przez wizytę PA rozumiem też osobiste odwiezienie przeze mnie kota do domu, z zastrzeżeniem, że fakt, iż przyjeżdżam z kotem, nie znaczy jeszcze, że kot zostaje. Zawsze się upewniam w takim przypadku, czy w domu nie ma dzieci - jeśli są (lub mam jakieś inne wątpliwości), wizytę zawsze robię wcześniej, bez kota.
**W 99% jakiegokolwiek zainteresowania tematem brak - jest krótkie stwierdzenie, że nie ma mowy o zabezpieczeniach (lub nie wypuszczaniu), bo nie. To co tu tłumaczyć i uświadamiać? Pan/i i tak wie lepiej. Jak ktoś ma wątpliwości, czy to na pewno konieczne, to dopiero jest pole do rozmowy i tłumaczenia.
Nie rozmawiam też zazwyczaj z ludźmi - a taki przykład też był w artykule - którzy szukają "kota dla mamy" (babci/cioci/dziadka itd.). Grzecznie informuję, że muszę w tej sprawie porozmawiać z osobą bezpośrednio zainteresowaną: mamą (babcią/ciocią/dziadkiem itd.). I tylko raz (na kilkadziesiąt takich rozmów) mi się zdarzyło usłyszeć "nie ma problemu, mama się z panią skontaktuje, ja chciałam tylko wstępnie porozmawiać". Poza tym jednym przypadkiem owa mama (itd.) nigdy nie zadzwoniła.