Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 26, 2017 8:53 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Wrócę do tematu wątku jako druga strona właśnie. Może poleją się po mnie pomyje - trudno, ale może komuś coś uświadomię.
Pisałam już kiedyś w temacie o innych kryteriach adopcyjnych, baty zebrałam bo hurr durr się nie znam i "kota by mi nie dała" jedna z drugą.
Na wstępie dodam, że zanim zaczęłam szukać oczywistym dla mnie było zabezpieczenie okien ruchomych, karma dobrej jakości i regularny wet.

Próbowałam zaadoptować z fundacji i DT - nie udało się, ale zostało mi mocne uczulenie na takie twory. Dlaczego? Dlatego:
- przypadek 1: fundacja-zbieracja osoby z forum, wymagania wyśrubowane, ale nie wyrażone - trzeba się pani przypodobać, a pani nawet nie ukrywa, że nienawidzi ludzi. Kotów w kawalerce pod sufit, na olx niektóre ogłaszane od ponad roku - w ogłoszeniach nieprawdziwe informacje (dzikuny i agresory reklamowane jako miziaki kochające wszystko i wszystkich), ale pani wygłasza tyradę, że ludzie są głupi, bo czytać nie umieją. Tydzień zwodzi, prosi o przysługi i na koniec kota nie daje, bo kot będzie transportowany, a koty transportu nie lubią i tyle (chodziło o wyjazd 1-2 do roku na święta do rodziny).

- przypadek 2: tym razem po rozmowach telefonicznych z panią odsiewającą z fundacji, jedziemy do DT. Na olx oznaczony jako Warszawa, w rzeczywistości 40 minut w kolejce podmiejskiej. Na tym kłamstewka się nie kończą. Udomowiony miziak to jednak świeżo ciachnięty podwórkowy kocur, który w domu spędza minimum czasu - szama, drzema i w długą. No ale pani z fundacji uznała, że się 4-letniego dzikuna udomowi ot tak, to można w zasadzie już napisać, że domator.

- przypadek 3: fundacja organizuje casting, chociaż do dziś mam wątpliwości czy ten kot w ogóle istniał i był do adopcji czy robił na zdjęciach za wabia na charytatywne smsy

Sytuacji było więcej, ale oszczędzę opisów. Nawet hodowczyni - dorosła kobieta od której chcieliśmy adoptować dorosłą kotkę jednak postanowiła kotki wcale nie oddawać do adopcji, bo ją jednak loffcia bardziej niż myślała...

Ostatecznie kotkę wzięłam z Palucha, gdzie po raz pierwszy zetknęłam się z jasnymi zasadami i zwykłą życzliwością - kota ma się jak pączek w maśle. Wolontariuszka, która nam pomogła ma zaproszenie open na kawę, bo to normalna i bardzo fajna osoba, która rozumiała, że potencjalny adoptujący też ma swoje wątpliwości, emocje i może się stresować.

Nie jestem jedynym pechowcem w kontaktach z fundacjami. Jest nas sporo. Czym to skutkuje? Ano tym, że tracicie wszyscy - uczciwe DT, tymczasowi opiekunowie wkładający masę serca w odchowanie i przede wszystkim koty. Jak? Ano tak:
- wystarczy jedna/dwie ankiety, żeby człowiek wyłapał jak pisać, żeby się spodobać, a papier przyjmie wszystko. Ludzie szybko się uczą grać w gry.
- ogłoszenia fundacyjne na olx daje się odróżnić od prywatnych dopiero po jakimś czasie (kilka oklepanych fraz zdradza) - często wstawiane są jako te od osób prywatnych, a dopiero w rozmowie wychodzi, że trafiło się na kolejny pododdział Vivy. Fundacje się czegoś wstydzą, że się tak kryją? Po jakimś czasie pewnych ogłoszeń się unika albo od razu szuka pseuduchów.
- prowadzenie adopcji to nieuchronny kontakt z ludźmi, którzy nie są złem koniecznym, a potencjalnymi kochającymi opiekunami (o ile nie mamy do czynienia z fundacją-zbieracją), więc wystawianie osoby, która ma problem w kontaktach z ludźmi na pierwszy front kontaktu to głupi pomysł - nikt nie lubi być traktowany jak g... na podeszwie. Uprzejmym podejściem łatwiej jest wybadać chętnego
- wiem, że nie wszyscy są tacy sami, ale człowiek bazuje na własnych doświadczeniach i po 2-3 kontaktach ze zdziwaczałą zbieraczką, odpuści
- nie chcecie być okłamywane przez potencjalne DS, prawda? to nie okłamujcie w ogłoszeniach - to przecież zawsze wyjdzie w praniu...

Widzę, że tutaj się znacie i pewnie niejeden taki przypadek, jak opisane widziałyście. Dziwi mnie jednak, że takie numery nie są w Waszym środowisku piętnowane, że każdy "wie, ale nie powie". Opieka nad kotami to na pewno nie bułka z masłem, ale okazanie zrozumienia drugiej stronie procentuje - mniej potencjalnych dobrych domów kupi kota albo odpuści zupełnie. Póki co niestety sama kiedy słyszę o chęci adopcji przez osoby, które fundacje znają z fejsa i telewizji, mówię jak to może wyglądać z drugiej strony i odsyłam do schroniska albo hodowli, bo swój czas i nerwy straciłam.

ElBrus87

 
Posty: 22
Od: Pt sty 08, 2016 23:16

Post » Śro kwi 26, 2017 9:59 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

ElBrus87 pisze:
Widzę, że tutaj się znacie i pewnie niejeden taki przypadek, jak opisane widziałyście. Dziwi mnie jednak, że takie numery nie są w Waszym środowisku piętnowane, że każdy "wie, ale nie powie".


Jak ja mam jako dom tymczasowy piętnować takie sytuacje? O których najczęściej nie wiem, bo skąd? Ja kotów nie adoptuję. W Warszawie wiem na pewno o jednej osobie, która prowadzi fundację i jest od niej trudno kota adoptować. To tyle mojej wiedzy. Gdyby mnie ktoś zapytał o radę, to bym powiedziała, uważaj. Napisałaś tutaj (podobnie jak inne osoby) o swoich złych doświadczeniach i nie padł żaden konkret. Jaka fundacja? Jaki dom tymczasowy taki grymaśny, nieuczciwy w przedstawianiu kotów? Fundacje i domy tymczasowe nie tworzą zrzeszeń, nie znają się, mają bardzo różne standardy. A my tutaj znamy się bardzo często tylko wirtualnie,a działamy w różnych częściach Polski. Co może zrobić dom tymczasowy oprócz tego, że swoje adopcje stara się uczciwie prowadzić?

ElBrus87 pisze:- wiem, że nie wszyscy są tacy sami, ale człowiek bazuje na własnych doświadczeniach i po 2-3 kontaktach ze zdziwaczałą zbieraczką, odpuści


Są też tacy i zapewniam Cię jest ich wielu, którzy trafiają dobrze i po adoptowaniu jednego kota, często wracają po drugiego.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14192
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro kwi 26, 2017 10:31 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

ano jedna to właścicielka fundacji, która na forum występowała kiedyś jako Wydra - od dłuższego czasu się chyba nie udziela. druga to właśnie pododdział Vivy, ale dowiedziałam się o tym po dłuższym kopaniu - nazywają się jakoś podobnie do Zwierzęta z Mazowsza, czyli niepozornie. trzecia to baaaardzo medialne schronisko, pod auspicjami tej samej fundacji matki.
co do innych, to część historii znam ze słuchu tylko, ale najbardziej znamienne jest dla mnie to, że w toruńskiej fundacji nawet moja znajoma wolontariuszka powiedziała, żebym od nich nie próbowała, bo szefowej rzadko się ktokolwiek podoba.
i fakt, w pojedynkę każdy mało może, a ja gotowym rozwiązaniem nie sypnę z rękawa, ale może warto byłoby pomyśleć nad jakąś koalicją z jasnymi zasadami adopcyjnymi, jakimś kodeksem postępowania - jasnym i czytelnym, promowaniem dobrych praktyk zamiast zbieractwa i folgowania potrzebie wszechwładzy...

gdyby mi się jeszcze chciało (a mi się nie chce, zaznaczam) to w tej chwili byłabym w stanie okręcić sobie praktycznie każdą wolontariuszkę wokół palca - wiem, co powinno się mówić, co ukrywać i jak się przygotować. a to na podstawie tylko kilku kontaktów i lektury paru wątków na forum. to tak, jako "ciekawostka".

ElBrus87

 
Posty: 22
Od: Pt sty 08, 2016 23:16

Post » Śro kwi 26, 2017 11:14 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

ElBrus87 pisze:gdyby mi się jeszcze chciało (a mi się nie chce, zaznaczam) to w tej chwili byłabym w stanie okręcić sobie praktycznie każdą wolontariuszkę wokół palca - wiem, co powinno się mówić, co ukrywać i jak się przygotować. a to na podstawie tylko kilku kontaktów i lektury paru wątków na forum. to tak, jako "ciekawostka".

Ponieważ znaczna część wolontariuszek ma świadomość, że niektórzy ludzie nimi usiłują manipulować, dlatego też często - mimo, że teoretycznie nie ma się do czego przyczepić - zdarza się, że ludzie dostają odmowę "bo tak". Bo coś tej głupiej wolontariuszce się nie podoba, bo intuicja jej podpowiada, że nie wszystko złoto, co się świeci.
A potem krzyk na cały świat, że taki dobry dom się marnuje, a koty się kiszą.
Może nie kisiłyby się, gdyby ludzie byli szczerzy i uczciwi :roll:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 26, 2017 11:39 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

szczerość i uczciwość wskazana dla obu stron akurat.
skoro się kogoś odrzuca, to może warto dodać dlaczego? jeżeli nie jest się w stanie sformułować argumentu, to może należałoby się zastanowić, czy pośrednictwo adopcyjne jest dla mnie? o ile dt nie chodzi jedynie o wyłudzanie datków na de facto właścicielskie koty, to jednak jest to praca z ludźmi - warto ich jak ludzi traktować, żeby potem nie podnosić podobnego krzyku, że źli chętni, bo... bo... bo tacy rudzi! bo zdanie potrafią złożyć! bo nie chcą dać klucza do mieszkania, żebym mogła mojego mruczka odwiedzać 24 na dobę i zabrać, jak mi się odwidzi!

z ciekawości - jak wyglądają Wasze odmowy? co mówicie? jak komunikujecie odmowę i ją uzasadniacie? - to nie jest złośliwe pytanie, po prostu po przeczytaniu wątku nurtuje mnie to, jak to może wyglądać i czy to, z czym się spotkałam to reguła.

no i serio, po drugiej stronie stoi często osoba świadoma, że przygarnia żyjącą istotę, która będzie w pełni od niej zależna, że bierze dużą odpowiedzialność - nie tylko wy się stresujecie. byłam świadkiem sytuacji, w której dorosły, inteligentny chłop, na pytanie wolontariuszki "a karmić będziecie...?" (w domyśle: czym karmić), odpowiedział "nooo yyy będziemy", bo się zaaferował kotem, którego chciał przygarnąć. na całe szczęście wolo zaczęła się śmiać i ogarnął, co powiedział, ale podejrzewam, że wśród niektórych tutaj człowiek w ciągu sekundy oglądałby drzwi od drugiej strony.

ElBrus87

 
Posty: 22
Od: Pt sty 08, 2016 23:16

Post » Śro kwi 26, 2017 11:52 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Odmowy wyglądają różnie - najczęściej zależnie od tego, jak wygląda całość kontaktu z daną osobą.
Jeśli całość przebiega miło i sympatycznie, to i odmowa jest miła i sympatyczna.
Natomiast trudno mówić o miłym i sympatycznym kontakcie, jeśli - mówiąc wprost - ktoś usiłuje zrobić Cię w konia :roll:

Mam w tej chwili 12 kotów do adopcji, które kiszą się od paru lat. Jeśli ktoś uważa, że wie, jak powinny wyglądać rozmowy adopcyjne, to ja bardzo chętnie przyjmę pomoc w postaci tzw. pierwszego kontaktu. Z przyjemnością podam maila i numer tej osoby w ogłoszeniach. Bardzo chętnie przyjmę też od tej osoby pomoc w robieniu ogłoszeń o dowolnej treści, o ile to nie moje namiary będą w tych ogłoszeniach podane.
Udostępnię tej osobie wszystkie dane o kotach. Zaproszę, żeby przekonała się osobiście, jakie koty mają charaktery, jak wyglądają, jak się zachowują.
Zastrzegam sobie tylko osobiste zrobienie wizyty PA i ostateczną decyzję na jej podstawie. I znowu - bardzo chętnie w towarzystwie osoby "pierwszego kontaktu", żeby nie było niejasności.

Dodane: Z przyjemnością też podam namiary tej osoby w umowie adopcyjnej, aby mogła ona prowadzić całość kontaktów poadopcyjnych.
Nie wiązałoby się to z koniecznością odbioru kota przy ewentualnym zwrocie - chodzi mi wyłącznie o utrzymywanie kontaktów i ewentualną pomoc i kontrolę poadopcyjną.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 26, 2017 12:06 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Zawodowo zajmuję się gadaniem z ludźmi, więc mogłabym pomóc, ale dopiero od września, kiedy zjadę do Warszawy na dłużej. Mogę przeprowadzać rozmowy, ale do redakcji ogłoszeń się nie nadaję.

Co do odmów - mogę poprosić o jakiś konkretny przykład? Jest miło i sympatycznie, ale okazuje się, że... [no właśnie co się okazuje?], więc mówię... [to i to], oni reagują... [też miło i sympatycznie?], a ja na to... [no właśnie co?].

ElBrus87

 
Posty: 22
Od: Pt sty 08, 2016 23:16

Post » Śro kwi 26, 2017 12:21 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Nihil novi sub sole...

To krótki wątek z roku 2007:
viewtopic.php?f=13&t=56991&hilit

Klasyczna dyskusja między osobami wydającymi koty z DT a osobą, która chce kota adoptować i nie podobają się jej stawiane warunki.
W wątku tym wypowiada się także Pani Anna Wydra i jej wypowiedź jest jak najbardziej uzasadniona i sensowna.
Ten wątek pokazuje z czym, jakże często, spotykają się osoby wydające koty do adopcji i można zrozumieć nieufność tych osób w stosunku do drugiej strony.

Takich dyskusji było mnóstwo przez lata i wciąż powtarza się w nich to samo - więc automatycznie wynikają z nich zasady adopcyjne. Wystarczy trochę poczytać.
A że domy tymczasowe, stowarzyszenia i fundacje działają w rozproszeniu, siłą rzeczy stawiają swoje własne, czasami różniące się trochę, warunki adopcji.
Ostatnio edytowano Śro kwi 26, 2017 12:26 przez mb, łącznie edytowano 2 razy

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 26, 2017 12:22 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI, weź się do roboty, w końcu jak się jest DT, to się ma obowiązki. Zorganizuj koalicję, z jasnym kodeksem adopcyjnym i profesjonalnymi dobrymi praktykami.
Nie po to zostawałaś DT, żeby się wysługiwać ludźmi, prawda? :ryk:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Śro kwi 26, 2017 12:27 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Przykład z dnia dzisiejszego: potrzebna gwarancja, że kot pozwoli się głaskać w ciągu najdalej miesiąca, jeśli nie, to kot wraca.
Kot absolutnie nie nadaje się do kolejnego powrotu z adopcji (jeden już przeżył) i absolutnie żadna gwarancja nie wchodzi w grę w stosunku do żadnego kota, a tego tym bardziej, co podkreślałam od początku. Kotka jest bardzo miła, towarzyska, zawsze koło ludzi, ale może upłynąć dłuższy czas, zanim pozwoli sobie na kontakt fizyczny z nową osobą. Co też powtórzyłam (po raz kolejny) w odpowiedzi na ultimatum, że w razie, jeśli kot nie pozwoli się dotykać, to wraca. Stwierdziłam, że w takim układzie adopcja nie wchodzi w grę, bo nie zrobię tego kotu. Nie zacytuję dokładnych sformułowań, bo była to rozmowa telefoniczna. Mam jednak wrażenie, że odmowa została przyjęta ze zrozumieniem; zresztą ja również rozumiem, skąd taki wymóg od potencjalnego domu.
Są koty, co do których miałabym prawie pewność (prawie robi różnicę), że zaaklimatyzują się w ciągu kilku dni, jednak akurat ten kot do takich nie należy (czego od początku nie ukrywałam). Jednakże tego typu ultimatum (że kot musi coś tam, a jeśli nie, to wraca) zawsze będzie z mojej strony przyczyną odmowy, niezależnie od kota. Nie dam głowy sama za siebie, że w kompletnie nowych okolicznościach, zachowam się w konkretny sposób, a co dopiero dawać głowę za kota. Zaś adopcja z góry zagrożona powrotem kota nie jest dla mnie do przyjęcia.

BTW. Ja też się nie nadaję do redakcji ogłoszeń :? Do rozmów z ludźmi również. A już najbardziej do podtrzymywania stałych kontaktów.

Agneska pisze:OKI, weź się do roboty, w końcu jak się jest DT, to się ma obowiązki. Zorganizuj koalicję, z jasnym kodeksem adopcyjnym i profesjonalnymi dobrymi praktykami.
Nie po to zostawałaś DT, żeby się wysługiwać ludźmi, prawda? :ryk:

Byłabym złośliwa, ale nie będę :twisted:
Tym razem :smokin:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 26, 2017 12:32 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

mb pisze:Nihil novi sub sole...

To krótki wątek z roku 2007:
viewtopic.php?f=13&t=56991&hilit=amisu

Klasyczna dyskusja między osobami wydającymi koty z DT a osobą, która chce kota adoptować i nie podobają się jej stawiane warunki.
W wątku tym wypowiada się także Pani Anna Wydra i jej wypowiedź jest jak najbardziej uzasadniona i sensowna.
Ten wątek pokazuje z czym, jakże często, spotykają się osoby wydające koty do adopcji i można zrozumieć nieufność tych osób w stosunku do drugiej strony.

Takich dyskusji było mnóstwo przez lata i wciąż powtarza się w nich to samo - więc automatycznie wynikają z nich zasady adopcyjne. Wystarczy trochę poczytać.
A że domy tymczasowe, stowarzyszenia i fundacje działają w rozproszeniu, siłą rzeczy stawiają swoje własne, czasami różniące się trochę, warunki adopcji.


nie wiem, jak to się ma do mnie, bo kot miał być niewychodzący, okna i balkon zabezpieczone, karmy i wet ogarnięte? a pani właścicielka po wizycie u niej od razu kazała dom szykować na kota. no i był naszykowany, a pani po wydębieniu paru darmowych przysług powiedziała, że kota ona jednak nie pozwoli transportować. nie i już. kotu będzie lepiej w kolekcji na półce u niej.
to, o czym mówię to nie są oczywiste uchybienia, a "nie bo nie", nie dam ci kota, bo jesteś fuj, tylko nie wiem czemu.

OKI, moja propozycja była serio. Jeśli chcesz i faktycznie potrzebujesz pomocy, to się do mnie odezwij na priv i może będę w stanie Cię częściowo odciążyć. No chyba, że był to klasyk typu "taka jestem biedna, a nikt nie chce pomóc, podziwiajcie", wtedy nie zawracajmy sobie głowy.

ElBrus87

 
Posty: 22
Od: Pt sty 08, 2016 23:16

Post » Śro kwi 26, 2017 12:36 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Jak najbardziej serio. Odezwę się wieczorem, bo teraz muszę wyjść z neta.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 26, 2017 12:38 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

W takim razie jesteśmy w kontakcie. Nie wiem, czy mam nastukane wystarczająco wiadomości, żeby odpowiedzieć przez forum, więc podaj przy okazji maila :)

ElBrus87

 
Posty: 22
Od: Pt sty 08, 2016 23:16

Post » Śro kwi 26, 2017 12:38 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Masz "nastukane", ale maila podam, nie ma sprawy ;)

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 26, 2017 12:39 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI pisze:
Agneska pisze:OKI, weź się do roboty, w końcu jak się jest DT, to się ma obowiązki. Zorganizuj koalicję, z jasnym kodeksem adopcyjnym i profesjonalnymi dobrymi praktykami.
Nie po to zostawałaś DT, żeby się wysługiwać ludźmi, prawda? :ryk:

Byłabym złośliwa, ale nie będę :twisted:
Tym razem :smokin:

Spoko, mnie ostatnio złośliwość roznosi. :wink:
Miałam być ironiczna, jednak moje zdolności komunikacyjne szwankują coraz bardziej. 8)
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: luty-1, skaz, taizu i 234 gości