Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 22, 2017 22:39 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Feebee pisze:
mimbla64 pisze:
Feebee pisze:I jeszcze nie rozumiem jednej sprawy, dlaczego nie bierze się pod uwagę, że pomiędzy wydaniem zwierzaka do adopcji, jak piszecie, pierwszej osobie z brzegu, tzw. byle komu, dla kogo wypadnięcie z balkonu, to pestka, a wymarzonym właścicielem który odpowie na 78 pytań z ankiety, nie obleje egzaminu praktycznego, zrozumie od pierwszej chwili, że ktoś nam całkiem obcy i nie zawsze dla nas miły "będzie chciał odwiedzić kota", jest cała masa osób przeciętnych, jeżeli chodzi o pojęcie opieki na zwierzakami, z dobrym sercem, dobrymi intencjami, z którymi można i trzeba po prostu rozmawiać, a nie skreślać, bo nie przejdą "sita egzaminacyjnego". 8)


A dlaczego uważasz, że przy adopcjach nie bierze się tego pod uwagę?


Dlatego, że o tym nikt wcześniej nie napisał. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do przebiegu rekrutacji na opiekuna, to niechybnie byle kto, pierwszy z brzegu dla którego to rzecz nic niewarta.
W tym wątku też znalazłam brak zrozumienia dla zarzutów/wątpliwości osób z artykułu. Ktoś nie rozumie, nie jest przekonany do sposobu wybierania opiekuna dla kota? I standard niemal - przecież DT ma prawo stawiać warunki i nie wydawać kota przypadkowej osobie, pierwszej z brzegu która nie zabezpieczy balkonu. Wątpliwości miewa bowiem tylko patologia. :wink:
Ludzie! :wink: Nie każdy jest użytkownikiem prozwierzęcych portali społecznościowych, nie każdy zdaje sobie sprawę ze skali bezdomności, nie każdy zna żargon/słownictwo z tych portali, orientuje się w zasadach które dla zaangażowanych w pomoc są oczywiste i nie dla każdego jest oczywiste, że będzie kontrolowany, a intencje może mieć mimo to dobre i może to być dobry "materiał" na opiekuna kota, psa, czy innego zwierzaka.


Według mnie napisał:
Jarka pisze:
zuza pisze:Mysle, ze w wielu przypadkach sytuacje nieco poprawialoby zaczynanie od tlumaczenia dlaczego takie wymogi, ankiety, umowy, spokojne i przyjazne.


Zawsze tłumaczę. Mówię o dobru zwierząt i osobistym zaangażowaniu, przedstawiam zalety adopcji przez fundację, żeby potencjalny opiekun wiedział, że za swój wysiłek otrzymuje sporo w zamian. Coraz mniej osób wycofuje się, słysząc o ankiecie i wizycie, chyba ludzie są bardziej świadomi. Gdyby jeszcze częściej skupiali się na treści ogłoszeń niż na zdjęciach, byłoby idealnie.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14225
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro mar 22, 2017 22:48 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Jestem świeżo po adopcji i w kwestii ogłoszeń mam zupełnie odwrotny postulat. Żeby zawarte w nich były praktyczne i ważne dla potencjalnego adoptującego informacje typu zachowanie, stosunek do innych zwierząt. Mnie chodziło wprawdzie o psa, ale do szału mnie doprowadzało, gdy po zerknięciu na zdjęcie chciałam się dowiedzieć, czy w ogóle powinnam zwierzaka brać pod uwagę i czego się dowiadywałam? Że psi anioł, kocha wszystkich, radosny i rozkoszny i bardzo potrzebuje domu. Oczywiście był podany kontakt albo telefoniczny albo mailowy. Tyle, że wykonywanie pierdyliarda telefonów tylko po to, żeby się dowiedzieć, że ten pies to jednak nie dla mnie, jest uciążliwe. Z drugiej strony DT też musi czuć irytację, gdy dzwoni fafnasta dziunia i zadaje pytanie, czy ten piesek lubi inne psy albo koty.
A to można łatwo wyeliminować.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro mar 22, 2017 22:55 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Faktycznie, idzie oszaleć, jak na ogłoszenie Baśki (na które, swoją drogą, jest relatywnie spory odzew) dzwoni fafnasta dziunia szukająca jedynaczki dla dziecka :roll:
Ogłoszenie Baśki https://www.olx.pl/oferta/baska-kot-ozd ... f65ml.html
Nie wiem, co powinnam jeszcze dopisać...
"Pomyśl zanim zadzwonisz!" może?

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 22, 2017 23:03 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI pisze:Faktycznie, idzie oszaleć, jak na ogłoszenie Baśki (na które, swoją drogą, jest relatywnie spory odzew) dzwoni fafnasta dziunia szukająca jedynaczki dla dziecka :roll:
Ogłoszenie Baśki https://www.olx.pl/oferta/baska-kot-ozd ... f65ml.html
Nie wiem, co powinnam jeszcze dopisać...
"Pomyśl zanim zadzwonisz!" może?

Zawsze znajdzie się jakiś procent ludzi nieczytających ogłoszeń. To zdaje się jest ryzyko wpisane w poszukiwanie domów?

OKI, po lekturze Twoich postów nasuwa mi się wrażenie, że DT nie cierpią ludzi, którzy interesują się zwierzakami.

p.s.
zdaję sobie sprawę, że rozmawiamy o marginesie DT i adoptujących. Są świetne Domy Tymczasowe lubiące i opiekę nad kotami, całą resztę obowiązków związanych z szukaniem domów i ludzi, którzy interesują się zwierzakami.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro mar 22, 2017 23:39 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Femka pisze:
OKI pisze:Faktycznie, idzie oszaleć, jak na ogłoszenie Baśki (na które, swoją drogą, jest relatywnie spory odzew) dzwoni fafnasta dziunia szukająca jedynaczki dla dziecka :roll:
Ogłoszenie Baśki https://www.olx.pl/oferta/baska-kot-ozd ... f65ml.html
Nie wiem, co powinnam jeszcze dopisać...
"Pomyśl zanim zadzwonisz!" może?

Zawsze znajdzie się jakiś procent ludzi nieczytających ogłoszeń. To zdaje się jest ryzyko wpisane w poszukiwanie domów?

OKI, po lekturze Twoich postów nasuwa mi się wrażenie, że DT nie cierpią ludzi, którzy interesują się zwierzakami.

Nie cierpią ludzi, którzy nie interesują się zwierzakami, a koniecznie chcą je mieć, choć tak naprawdę szukają pluszaka.
Większość dzwoniących po lekkim nacisku przyznaje się, że nie czytało ogłoszenia.
I wierz mi, że jeżeli dzwoni ktoś w miarę odpowiedzialny, kto przeczytał ogłoszenie ze zrozumieniem, to się czuje momentalnie.
Wtedy nawet jeśli jest kompletnie zielony i trzeba mu wszystko od początku do końca wytłumaczyć, to robi się to z przyjemnością.
Potrafię się dogadać i przekonać ludzi, którzy początkowo nie do końca są przekonani o konieczności np. zabezpieczenia okien.
Jest tylko jeden warunek - muszą to być ludzie, którym zależy na dobru kota i chcą zapewnić mu bezpieczeństwo.
Wtedy mogę się produkować, że jednak koty nie zawsze spadają na 4 łapy, tłumaczyć kwestie żywieniowe, weterynaryjne itd.
Ale jeśli ktoś uważa, że to tylko kot i jak nie będzie ten, to będzie inny ("no nie, nie szukałem tego kota... wie pani, koty to się po prostu gubią czasami i tyle"), to nawet jeśli wymuszę założenie siatek, będę gadać tydzień i zostawię stos ulotek, instrukcji obsługi itd., to ten kot i tak nie będzie w takim domu bezpieczny.
Znam swoje ograniczenia - nie jestem w stanie komuś przekazać empatii, wrażliwości na krzywdę, ani miłości do zwierząt, jeśli dana osoba nie ma ich w sobie. Natomiast jeżeli ktoś posiada umiejętności i kwalifikacje, żeby zmieniać podejście ludzi do zwierząt, to ja bardzo chętnie nawiążę współpracę z taką osobą i z najwyższą przyjemnością podam jej numer w ogłoszeniach 8) Szukam i szukam, i jakoś chętnych brak.

Femka pisze:p.s.
zdaję sobie sprawę, że rozmawiamy o marginesie DT i adoptujących. Są świetne Domy Tymczasowe lubiące i opiekę nad kotami, całą resztę obowiązków związanych z szukaniem domów i ludzi, którzy interesują się zwierzakami.

Nie lubię ludzi i nie widzę powodu, dla którego miałabym ich lubić lub miałabym mieć taki obowiązek jako dt.
Jakbym lubiła ludzi, to raczej nie prowadziłabym dt, tylko np. bujne życie towarzyskie :twisted:
Jednak mimo swoich wad i paskudnego charakterku, jak się trafi wartościowy dom lub chociażby dobrze rokujący, to jakoś potrafię z nim się dogadać i nie mam z tym większego problemu. Zdarza mi się wydawać koty ludziom, którym odmówiły fundacje czy inne dt i to niekoniecznie obniżając w jakikolwiek sposób swoje wymagania adopcyjne.
BTW, nie muszę być świetnym dt. W ogóle nie muszę być dt.
Nie muszę ratować kolejnych kotów, dokładnie tak samo, jak przeciętny człowiek nie ma obowiązku, żeby uratować przynajmniej jednego.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 23, 2017 0:46 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Są takie sklepy, w których obroty znacząco by wzrosły, gdyby za ladą była osoba lubiąca klientów. Uśmiech nr 5 i wymuszona uprzejmość nic nie pomogą.
To chyba tyle na temat, dlaczego często DT i adoptujący nie mogą się dogadać.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw mar 23, 2017 1:00 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Nie mogę mówić za inne dt, ale ja nie pracuję w sklepie i nie zależy mi na obrocie :roll:
Nie sprzedaję kotów i nie traktuję adoptujących jak kupujących, a kotów jak towaru, który należy zbyć jak najszybciej.
Tak, jak napisałam wyżej - raczej porównałabym adopcję do naboru pracowników niż do handlu.
Mi nie jest wszystko jedno, komu sprzedaję towar z lady (czy spod niej) - ja muszę znaleźć człowieka o odpowiednich kwalifikacjach dla konkretnego kota.

Wyobrażasz sobie, żeby sprzedawca chlebka tłumaczył Ci, jak należy go kroić, smarować i z czym powinno się jeść kanapki, a czego zdecydowanie unikać?
A poza tym, to najlepiej niech Pani weźmie ten ciemny pełnoziarnisty, bo przy Pani figurze nie powinna jeść Pani białych bułeczek!
Ja do takiego sprzedawcy, bym nie wróciła ;) O ile w ogóle bym cokolwiek od niego kupiła, niezależnie od tego, czy ma rację co do mojej diety i figury :P
Dlatego kompletnie nie rozumiem porównania ze sklepem i przenoszenia mechanizmów sprzedaży do procesu adopcyjnego.

Ale przekażę następnemu potrzebującemu kotu, którego los mi rzuci pod buty, że póki nie zjawi się nikt bardziej odpowiedni, to powinien sobie radzić sam ze względu na mój brak umiejętności interpersonalnych :mrgreen:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 23, 2017 1:06 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI, nie bierz tego o biznesie czy sklepie tak dosłownie.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw mar 23, 2017 1:26 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Tak sobie rozważam...
Mam jedną starszą (16 lat) kotkę i świadomość, że za jakiś czas będę szukać nowych kotów. Dla siebie. Pewnie dwóch.
I mocne wątpliwości, czy będę ich szukać przez miau.
Paradoks taki, bo jestem jedną z osób, które miau zakładały, która była DT i która odbyła wiele wizyt PA
I jestem pewna, że kota za pośrednictwem np. boniedydy i osób podobnie myślących bym nie zaadoptowała. Jaki by ów kot nie był, nie i tyle. Są DT i wolontariusze, którzy skutecznie zniechęcają do adopcji.
Osobiście jestem domem, z którego żaden kot nigdy nie zaginął, każdy (miałam to szczęście, bo to przecież nie reguła, mimo najlepszych starań) dożył sędziwego wieku, a jeśli nie sędziwego (mój najkochańszy Borys umarł, mając lat 12, na chłoniaka)- to odszedł, na nieuleczalną chorobę, na którą nie miałam wpływu. Mam zasiatkowane okna i drzwi balkonowe, karmię głównie mięsem, w domu są 3 drapaki i ileś legowisk, plus pierdylion zabawek).
I jak czytam absurdalne zarzuty (jak te wobec a.m. ) to mi wszystko opada.
I nie, nie chciałabym adoptować kota od takich osób. Mimo że mam warunki, ze koty mi nie giną, mają doskonałą opiekę wet, zarzygane i zasr..e miejsca po prostu się sprząta i robi się tak od lat i na rzęsach się staje, żeby zapewnić własnym zwierzakom najlepsze warunki.
Przy całym moim szacunku dla DT i założeniu, że mają prawo mieć swoje warunki i że zawsze jest to kwestia umowy pomiędzy adoptującym i DT.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39242
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Czw mar 23, 2017 1:30 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Femka pisze:OKI, nie bierz tego o biznesie czy sklepie tak dosłownie.

Tego się nie da brać nijak - tu po prostu, z mojego punktu widzenia, nie ma porównania.
Choć niektórzy, a znam też takie dt, na siłę to porównanie usiłują przeprowadzić. I z prawdziwie marketingowym podejściem dodają do kotka kuwety, drapaki i insze żarcie :roll:
Byle zrobić obrót i poprawić sobie statystyki adopcyjne.
Mnie osobiście mierzi takie podejście :?

Żeby nie było - też spotykam się z przypadkami nadmiernie wyśrubowanych wymogów czy z czapki wziętych warunków adopcyjnych.
Ale jak się pogrzebie w temacie i pomyśli z ciut większym zaangażowaniem, niż zrobiła to autorka tytułowego artykułu, to okazuje się, że albo są to faktycznie pojedyncze przypadki wśród organizacji/dt, albo są to organizacje wyspecjalizowane w takim zakresie, że (przywołując nieszczęsny handel) popyt przewyższa podaż - jak choćby jedyna chyba wymieniona z nazwy, czyli Mikropsy, które mają gros zwierzaków w typie modnych, malutkich ras i po prostu muszą robić silny odsiew chętnych na ciułałę. Jeszcze inną sytuacją jest wtedy, kiedy ktoś (fundacja/dt) ma raptem cykl kiepskich doświadczeń adopcyjnych z jakimś typem adoptujących i po prostu zaostrza rygory na zasadzie swojego doświadczenia.
Niestety ludzie działają w ten sposób, że najbardziej widać i słychać te zupełnie skrajne przypadki.
A krzyczą najgłośniej ci, którzy niekoniecznie się popisali w tych nieszczęsnych ankietach - jeszcze nie widziałam, żeby ktoś się chwalił, co tam wysmarował i poddał to pod publiczną weryfikację. Krzyk ogranicza się do stwierdzenia, że na pewno jestem dobrym domem.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 23, 2017 8:23 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Olat pisze:Tak sobie rozważam...
Mam jedną starszą (16 lat) kotkę i świadomość, że za jakiś czas będę szukać nowych kotów. Dla siebie. Pewnie dwóch.
I mocne wątpliwości, czy będę ich szukać przez miau.
Paradoks taki, bo jestem jedną z osób, które miau zakładały, która była DT i która odbyła wiele wizyt PA
I jestem pewna, że kota za pośrednictwem np. boniedydy i osób podobnie myślących bym nie zaadoptowała. Jaki by ów kot nie był, nie i tyle. Są DT i wolontariusze, którzy skutecznie zniechęcają do adopcji.
Osobiście jestem domem, z którego żaden kot nigdy nie zaginął, każdy (miałam to szczęście, bo to przecież nie reguła, mimo najlepszych starań) dożył sędziwego wieku, a jeśli nie sędziwego (mój najkochańszy Borys umarł, mając lat 12, na chłoniaka)- to odszedł, na nieuleczalną chorobę, na którą nie miałam wpływu. Mam zasiatkowane okna i drzwi balkonowe, karmię głównie mięsem, w domu są 3 drapaki i ileś legowisk, plus pierdylion zabawek).
I jak czytam absurdalne zarzuty (jak te wobec a.m. ) to mi wszystko opada.
I nie, nie chciałabym adoptować kota od takich osób. Mimo że mam warunki, ze koty mi nie giną, mają doskonałą opiekę wet, zarzygane i zasr..e miejsca po prostu się sprząta i robi się tak od lat i na rzęsach się staje, żeby zapewnić własnym zwierzakom najlepsze warunki.
Przy całym moim szacunku dla DT i założeniu, że mają prawo mieć swoje warunki i że zawsze jest to kwestia umowy pomiędzy adoptującym i DT.
Nie wiadomo czy zostałabyś uznana za dobry DS, za bardzo udzielasz się na miau. :wink:
a.m pisze: (...) Oberwało mi się m.in za moja aktywnosc na tym forum.
Bazylek 27.03.2012 [*] Ludzik 11.03.2015 [*] Julia 19.09.2021 [*] Bułka 9.10.2021 [*] Barszczyk 15.03.2022 [*] Na pewno do Was przyjdę, na pewno.
Obrazek

1969ak

 
Posty: 4338
Od: Nie kwi 22, 2007 12:33
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw mar 23, 2017 8:26 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Ja wypelniajac ankiete przedadopcyjna pozostawialam sporo wolnych miejsc, bo nie wiedzialam, co wpisac. Ale sie tym nie przejmowalam. Powiedzialam osobie, ktorą przywiozłam do siebie na wizyte pa, ze nie wiem, co tu wpisac.
Jestem w tej dobrej sytuacji, ze jak sie chce, to latwo mnie przeswietlic tu na forum.
Ale domyslam sie, ze dla osob niewtajemniczonych wypelnianie ankiet po 8 stron wydaje sie dziwne.
I np pytania o dziecko. A przeciez sa niezwykle wazne. Jak czesto widzimy ogloszenia, ze oddam kota, bo ciaza, bo niemowle?

Wczoraj uslyszalam, ze ktos nie bedzie wypuszczal kota, bo zaplacil za niego poltora tysia. I zrobilo mi sie strasznie smutno... Bo gdyby byl za darmo to by byl mniej wart? :( Nie chce tego zrozumiec.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84841
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Czw mar 23, 2017 9:46 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI pisze:Choć niektórzy, a znam też takie dt, na siłę to porównanie usiłują przeprowadzić. I z prawdziwie marketingowym podejściem dodają do kotka kuwety, drapaki i insze żarcie :roll:
Byle zrobić obrót i poprawić sobie statystyki adopcyjne.
Mnie osobiście mierzi takie podejście :?
.

Nie przesadzaj. Nikt nie zaadoptuje np trudnego czy niepełnosprawnego kota bo dostanie do niego wyprawkę, natomiast miziak znajdzie dom, bez względu na to, czy w ogóle i ile rzeczy będzie do niego dodanych "w prezencie".

Problem jest w czym innym.
Niektóre wątki składają się w większości opisów "głupków, którzy zgłaszają się po psa czy kota". Czy naprawdę osoba wypisująca takie rzeczy nie zdaje sobie sprawy, że nikt normalny od niej psa czy kota nie weźmie?
Nikt nie lubi protekcjonalnego tonu i traktowania "z góry". Ani zaglądania pod dywan.
Już treść niektórych ogłoszeń zniechęca do kontaktu.

Nie dziwne, że zwierzaki tkwią latami w przepełnionych dt, a ludzie kierują swe kroki do hodowli.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Czw mar 23, 2017 10:01 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Koniczynka47 pisze:Nie dziwne, że zwierzaki tkwią latami w przepełnionych dt, a ludzie kierują swe kroki do hodowli.


Kolejna krzywdząca generalizacja.
To po prostu nie jest prawda.
Domy tymczasowe i fundacje wyadoptowują bardzo dużo kotów.
Przykładowo w fundacji, w której byłam wolontariuszką, w 2015 roku poszło do adopcji ok.120 kotów.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14225
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw mar 23, 2017 10:04 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

To nie jest generalizacja. Są dt, które w przeciągu roku potrafią wyadoptować kilkanaście zwierząt i są takie, którym się nie udaje ani jednego.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 267 gości