Być może ktoś to kiedyś przeczyta i mój wpis okaże się przydatny dlatego zrelacjonuje podjętą przeze mnie decyzję.
Zdecydowałam się wziąć Chiko ze sobą na wakacje ! I nie sądziłam, że z niej taki podróżnik ! Zapakowałam cały jej dobytek (kocyk, łóżko, miski, karmę, podstawki pod miski, zabawki, szczotkę, zaopatrzyłam się w Feliway, wzięłam Zylkene na wypadek gdyby sytuacja była naprawdę cieżka - niepotrzebnie, podróżną butelkę na wodę, syrop na zaparcia- również nie potrzebnie i zakropliłam ją kropelkami od kleszczy na wypadek gdybyśmy jakiegoś przynieśli).
Chiko przesiedziała całą drogę w swoim pudełku, na moich kolanach albo rozłożona na tylnym siedzeniu. Przez to, że jest dość długa i lubi się wyciągnąć było trochę ciasno, ale dałyśmy radę. Kocie szelki nie do końca się sprawdziły więc musiałam je na miejscu dodatkowo trochę przerobić. Przy okazji doszłam do wniosku, że na dłuższe trasy lepiej zostawiać jej otwarte pudełko i wpinać w szelki. Przed wyjazdem zmusiłam ją jeszcze do wizytacji w kuwecie i pojechałyśmy.
Kraków ? Chwilę po otwarciu pudełka wyszła sprawdzać teren i sumiennie obeszła każdy kąt. Żadnego stresu czy chowania się po kątach, czekała cierpliwie aż wrócę i tradycyjny lament jak wracałam co trochę denerwowało rodziców jak wracałam po nocy, a ona darła się na cały regulator. Jak w domu chodziła za mną krok w krok, spała ze mną, żadnych rewolucji żołądkowych i jak w domu- podgryzała wszystkich, którzy śmieli ją dotknąć. Monitoring okolicy zza okna i warczenie kiedy ktoś pukał do drzwi (tak, Chiko warczy kiedy ktoś obcy się dobija)- wszystko w normie. Mieszkaliśmy w cichym apartamencie więc to też na pewno miało dobry wpływ na jej zachowanie. W apartamencie właściciel zapomniał wziąć swoje zioła i tymianek z bazylią zostały skoszone (na szczęście właściciel machnął na to ręką, bo sam ma kota
).
Późniejszy tydzień u rodziców był trochę męczący, ponieważ siedziała sama zamknięta w pokoju, bo u rodziców mieszka Bąbel, która stała się wobec niej agresywna więc musiałam je na przemian zamykać aby dać trochę luzu, ale Chiko wychodziła z pokoju tylko przy mojej asyście, ale to już inna historia. Przy okazji wyszły na jaw kolejne traumy Bąbla.
Reasumując: jeśli właściciel będzie stał przed takim dylematem jak ja czyli zabierać bądź nie zabierać musi być pewny, że kot jest bardziej przywiązany do niego niż do miejsca w, którym przebywa i, że niezależnie gdzie się znajdzie będzie czuł się bezpiecznie mając u boku swojego człowieka. Wyjazd jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził i jeśli kiedykolwiek wypadnie jeszcze jeden dłuższy wyjazd nie będę tracić czasu na szukanie opiekuna i zapakuję ją ze sobą.