Śmiercionośna choroba?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 08, 2017 19:22 Re: Śmiercionośna choroba?

Witajcie. Czy ktoś jeszcze zagląda do tego wątku.
Nie mogę się pozbierać po stracie Nokii i Czesia. Nie jestem w stanie się podnieść.
Nie wiem co mam robić...

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Wto sie 08, 2017 20:28 Re: Śmiercionośna choroba?

Zaglądali - ale Ty przestałaś pisać, więc ruch ustał...
z pomocy u psychologa korzystasz? leki przyjmujesz?
nie wiem co Ci doradzić, ktoś bez problemów z poziomem serotoniny itp. po prostu zaczyna przenosić uwagę na sprawy bieżące, wiem, ze masz kłopoty i potrzebujesz wspomagania chemia - stąd pytanie o to czy wspomagasz się lekami.
odpowiedni poziom dopaminy pozwoli Ci wyjść z poczucia utraty sensu wszystkiego.
Pisz co się dzieje. ok?
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

Post » Czw lis 23, 2017 19:59 Szukam koteczki do adopcji

Witajcie,
przepraszam, ze piszę dopiero teraz, miałam spore załamanie, ale stanęłam w końcu na nogi.
Dojrzałam do tego, żeby wziąć koteczkę dla mojego Zyźka.
Niestety wciąż słyszę o potrzebie zabezpieczenia balkonu, nie mam na to pieniędzy. Czy znacie kogoś, kto mógłby mi pomóc w adopcji bez przymusu zabezpieczenia balkonu? Przynajmniej nie teraz. Zyziek jest samotny, potrzebuje kompana do zabawy. Ja cały dzień w pracy, a on widać jakby mógł to by się cały czas bawił.
Szukam dziewczynki, z sentymentu do posiadania kota i kotki. Zyziek ma już ponad rok. Rok skończył jakoś tak w połowie sierpnia.
Nie chcę wziąć wystraszonej kotki, wycofanej, bo u mnie i tak mało bodźców dla takiego kotka i nie chcę by przebywanie w pustym (w sensie bez ludzi) domu ją jeszcze bardziej wycofało a przy tym mojego Zyźka, który też jest trochę dzikus w stosunku do obcych ludzi.

Będę wdzięczna za pomoc, podppwiedzi.
Pozdrawiam,
Ewa

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Czw lis 23, 2017 21:02 Re: Śmiercionośna choroba?

Ale zamierzasz koteczkę wypuszczać na ten niezabezpieczony balkon?
Bo jeśli tak - to średnio pomogę, za wiele znam osobiście tragicznych w finale historii związanych z niezabezpieczonym oknem i balkonem oraz kotem. Nie mówiąc o masie historii z netu i opowieści innych.
Więc jeśli zamierzasz kotkę wypuszczać to nie czytaj tego co poniżej ;)

Bo jeśli balkon masz, ale będzie dla kotów niedostępny a w mieszkaniu masz osiatkowane okna - to przecież jest ogrom ogłoszeń o kotach szukających domu, gdzie takiego wymagania nie ma.
Każdy portal z ogłoszeniami w nie obfituje.
Możesz też dać sama ogłoszenie - na forum tu, w inne miejsca, że oferujesz dom, serce, opiekę, balkon jest, ale kot na niego nie będzie wychodził - w planach jest ewentualne osiatkowanie etc.
Szukasz kota o takich to i takich cechach.

Blue

 
Posty: 23414
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw lis 23, 2017 22:17 Re: Śmiercionośna choroba?

Dzięki Blue. Dzięki za podpowiedź.
I tak mogę napisać, że w planach, bo mogę to zrobić na wiosnę, jak balkon będzie otwierany, no bo zimą to ja na niego nie wychodzę, nie ma ani widoku z niego ani miejsca by tam jakoś spędzać czas. Natomiast latem, ciepłą wiosną balkon otwieram.

Potrzebuję też się doradzić jakiego typu kotki mam szukać, ze względu na cechy Zyźka. No i na moje cechy. Już troszkę mi podpowiedziała Rakea.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Pt lis 24, 2017 11:19 Re: Śmiercionośna choroba?

Rozmawiałyśmy telefonicznie i zrozumiałam, że kocurka wypuszczasz na balkon, a o zabezpieczeniu okien też nie było mowy. Bardzo ryzykujesz. Gdyby mnie było stać na utrzymanie drugiego kota, to w pierwszej kolejności pomyślałabym o jakichś tanich zabezpieczeniach, a potem o kociaku. Współczuję Ci tego, co przeszłaś, ale możesz sobie zgotować kolejną traumę z własnej winy :(

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 14 >>

Post » Pt lis 24, 2017 12:07 Re: Śmiercionośna choroba?

Arcana pisze:Rozmawiałyśmy telefonicznie i zrozumiałam, że kocurka wypuszczasz na balkon, a o zabezpieczeniu okien też nie było mowy. Bardzo ryzykujesz. Gdyby mnie było stać na utrzymanie drugiego kota, to w pierwszej kolejności pomyślałabym o jakichś tanich zabezpieczeniach, a potem o kociaku. Współczuję Ci tego, co przeszłaś, ale możesz sobie zgotować kolejną traumę z własnej winy :(

popieram w całości Arcanę. Z całym szacunkiem dla ciebie i bez złośliwości stwierdzam ,ze ja nie wierzę w coś takiego jak "nie wypuszczanie" kota na nie zabezpieczone balkony czy okna. Sama sobie nie wierzę, bo zawsze można przegapić jakis moment. Ale innym w szczególności. Dlaczego? Dlatego ,ze człowiek przyzwyczaja się do danej sytuacji i traci czujność. Bo zawsze są inne wydatki, pilniejsze. Bo mój kot "nigdy" nie wykazywał zainteresowanie i po co mam forsę wyrzucać. Bo jest gorąco i musi być przewiew inaczej się udusimy, i na pewno upilnuję kota. Bo są dzieci lub inni domownicy co nie będą zwracać uwagi i szanować moje postanowienia (jak mnie nie bedzie na przykłąd w domu) i kot wyleci na łeb na umarcie. Jest pełno, pełno NIE!
Jestem DT i miałam pełny przekrój pomysłów kocich. Wiem ,że słowo "nigdy" w przypadku dzieci i kotów nie istnieje.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55321
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pt lis 24, 2017 12:39 Re: Śmiercionośna choroba?

Tanim i prostym rozwiązaniem jest siatka w drzwiach balkonowych (drzwi siatkowe, zamykane na sztywno, na zasuwkę czy jakiś zatrzask). Balkon może być otwarty, a dla kotów niedostępny.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39231
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pt lis 24, 2017 12:45 Re: Śmiercionośna choroba?

Tak czy owak będę próbować. W tej chwili nie mam mowy o otwieraniu okien i balkonu. Mam zbyt zimne mieszkanie by to robić zimą.
Poza tym balkon jest na pierwszym piętrze a pod balkonem jest jakieś 60 metrów "spacerniaka" otoczonego murami. Nawet człowiek nie wyjdzie z tego podwórka jeśli nie będzie miał klucza do drzwi.
Skontaktowałam się z Paluchem, wieczorem mam umówioną rozmowę z jedną z pań. Zależy mi na czasie, bo wzięłam wolne w przyszłym tygodniu i miałabym 24h na bycie w domu z kotkami i mogła je obserwować.

Dziękuję dziewczyny.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Pt lis 24, 2017 13:23 Re: Śmiercionośna choroba?

Mealania pisze:Tak czy owak będę próbować. W tej chwili nie mam mowy o otwieraniu okien i balkonu. Mam zbyt zimne mieszkanie by to robić zimą.
Poza tym balkon jest na pierwszym piętrze a pod balkonem jest jakieś 60 metrów "spacerniaka" otoczonego murami. Nawet człowiek nie wyjdzie z tego podwórka jeśli nie będzie miał klucza do drzwi.
Skontaktowałam się z Paluchem, wieczorem mam umówioną rozmowę z jedną z pań. Zależy mi na czasie, bo wzięłam wolne w przyszłym tygodniu i miałabym 24h na bycie w domu z kotkami i mogła je obserwować.

Dziękuję dziewczyny.

Miałam tymczasa co spadł z 1 piętra. Tylko z pierwszego piętra. Pominę to ,że balkon miał być zabezpieczony po zimie. A kot nie wypuszczany jakby co. Ciepło się zrobiło i poszło... nie tak jak obiecano. A kot za pticą wyskoczył nie wiedząc co i jak jest za tą barierką.
Kostek miał krwotok wewnętrzny. Usuniętą część wątroby i całą śledzionę, połamaną nogę (kuleje do dziś) ...oraz wiele innych obrażeń. Ledwo przeżył. Oczywiście kazano mi go odbierać już i teraz bo...pieniędzy na leczenie nie ma.
Nie ma bezpiecznych podwórek i upadków. Kot nie musi się zgubić. Może gleby nie przeżyć. Kot skacząc wymierza sobie odległość. Jak wylatuje spontanicznie np polując na motylka, nie ma na to czasu. On nie zdaje sobie sprawy ,że za parapetem jest dziura do samej ziemi. Spadanie na 4-ry łapy to bajka.
Co do zabezpieczeń na wiosnę. Znam firmę co już takowe umawia i na wiosnę nie ma szans na instalację. Choćby na głowie człek stanął. Brak terminów. Może na lato lub jesień się chętni załapią. Można w ratach płacić. Zaliczka+raty...
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55321
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pt lis 24, 2017 13:31 Re: Śmiercionośna choroba?

Paradoksalnie upadek - o ile nie jest świadomym, kontrolowanym zeskokiem - z 1 piętra bywa czasem dużo groźniejszy w skutkach niż takowy z 3.
Kot ma zbyt mało czasu na to by prawidłowo się ustawić do bezpiecznego lądowania. Straci go za dużo na próby złapania się balkonu, parapetu i łup.
A kocie ciało jest bardzo kruche - złe lądowanie to pęknięte żuchwy, wątroby, śledziony, połamane kości.

Blue

 
Posty: 23414
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lis 24, 2017 14:01 Re: Śmiercionośna choroba?

Mealania, pierwszym krokiem do nieszczęścia jest to, że Ty sama chcesz wierzyć, że jest bezpiecznie. Bo kot wychodził na balkon i nie wypadł, bo niskie piętro, bo podwórko zamknięte...
Ja czasem pomagam w adopcjach do domów bez osiatkowania, ale tylko wtedy, gdy jestem przekonana, że adoptujący nie lekceważy niebezpieczeństwa i od razu robi to, co może zrobić od ręki, czyli zabezpieczenie okien tanimi ogranicznikami lub kratkami, zablokowanie balkonu drzwiami z siatki itp.
W necie jest dużo instrukcji, nawet filmy na youtube, jak zrobić osiatkowanie we własnym zakresie. Wychodzi na pewno dużo taniej, gdy się kupi materiały i poprosi znajomego fachurę, pokazując mu, jak można to zrobić.

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 14 >>

Post » Nie lis 26, 2017 2:01 Re: Śmiercionośna choroba?

Przejrzałam wątek, a co się stało z Kalinką ?

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 29, 2017 22:37 Re: Śmiercionośna choroba?

Kalina wróciła do tymczasowego domu. Była bardzo wystraszona od samego początku, a to, że nie było mnie w domu, w ciągu dnia, nie poprawiało sytuacji.
Ostatecznie Państwo z domu tymczasowego przyjechali zobaczyć jak się miewa Kalina i podjęliśmy decyzję, że to nie jest dobre środowisko dla niej.
Byłam przerażona tą wystraszoną kotką. Psychicznie bardzo to przeżywałam. Natomiast Zyziek i Kalina potrafiły obok siebie spać. Nie miały ze sobą kłopotu.

Miałam ostatnio kilka dni na myślenie o tym, czy ostatecznie decydować się na kotka. Wzięłam wolne, by zorientować się we wszystkim. Dzięki rozmowom z różnymi osobami zrozumiałam, że doprowadziłam do śmierci Nokii i Czesia właśnie wprowadzając na ich teren i do naszego życia kotka, gdzie one były ze mną bardzo emocjonalnie związane.

Zachowałam się bezmyślnie, zupełnie nie rozumiejąc kociej natury. To dlatego, że zapomniałam, że są kotami. Wiem, to może brzmieć nieco przerażająco.
Teraz czytając i słuchając co macie do powiedzenia zrozumiałam, że jestem w pełni odpowiedzialna za śmierć mojej rodziny, bo inaczej nie nazwę mojej relacji, mojego domu i życia z Nokią i Czesterem.

Jestem bezmyślną idiotką a przy tym chorą psychicznie osobą, która sama potrzebuje opieki, a nie sprawowania opieki nad kimś. Piszę to z uczuciem złości do siebie. Damy sobie razem z Zyźkiem radę. Balkon nie balkon, tu chodzi o coś więcej. Średnio co cztery lata zmieniam mieszkanie. Jestem niemniej bezdomna niż wszystkie te koty. Znalazłam Nokię, jako pięciomiesięczną kotkę, mroźną, grudniową nocą pod blokiem i to najlepsze co mogło mi się przydarzyć.

Wiem tylko jedno, że dzięki nim (Czesio urodził się po roku) przetrwałam najgorsze chwile i dzięki nim nigdy nie dałam wygrać chorobie. Bo musiałam wstać i dać im jeść, iść do pracy, by zarobić na to jedzenie, na to, żebyśmy wszyscy mieli dach nad głową. Bo miałam się do kogo przytulić, odezwać, czuć bliskość. Miałam do kogo wracać z pracy. Poza hospitalizacjami i koniecznymi wyjazdami, nigdy nie jeździłam na urlopy, nie wyjeżdżałam nigdzie. Nie potrafiłam ich zostawić samych na noc, zawsze, zawsze musiał ktoś z nimi nocować, bo nie chciałam by spędzały noc same. Moje życie kręciło się wokół mojego zdrowia i wokół nich. Tyle dawałam radę udźwignąć.

Ostatecznie jednak nie umiałam ich ochronić. Wiem, że muszę przejść terapię i pogodzić się z tą śmiercią, albo jak uważam, z tym, że je zabiłam.

Gdyby nie Zyziek ,odeszłabym z nimi. Tak czułam jeszcze do sierpnia, aż pomogła mi się otrząsnąć terapeutka, którą znalazłam. Wydałam ostatnie pieniądze na te sesje. Życie było dla mnie zbyt ciężkie by żyć, ale były one, a teraz znów muszę żyć i chronić Zyźka, i dbać o niego tak jak potrafię najlepiej. Jeszcze stosunkowo niedawno chciałam go oddać. Teraz wiem, że mnie potrzebuje i ja go potrzebuję. Nie chcę go zabić wprowadzając nieumiejętnie kolejnego kotka. Czas pokaże. Może powinnam poszukać sobie przyjaciela a nie przyjaciela dla Zyźka. Bo raczej przenoszę jakąś swoją samotność na niego.

Tak mniej więcej to mi się układa.

Przepraszam, że musicie to czytać. Obiecuję, już więcej nie wypisywać takich rzeczy.
W piątek zaczynam spotkania z psychologiem. Postaram się zająć emocjami związanymi z Zyźkiem i tą bolesną świadomością, że jest sam, no i emocjami związanymi z Nokią i Czesterem.

Zakończmy ten wątek. Proszę o wyrozumiałość. Wszystkim bardzo dziękuję za porady i wsparcie i serdecznie pozdrawiam.

Mealania

Avatar użytkownika
 
Posty: 41
Od: Pon sty 30, 2017 20:19
Lokalizacja: Praga Płd.

Post » Śro lis 29, 2017 23:39 Re: Śmiercionośna choroba?

Byłam, czytałam, zawsze chciałam coś napisać, ale nie wiedziałam co :( To może napiszę, że jestem.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Damian- iza71koty i 145 gości