MCO - chory od hodowcy?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 28, 2017 13:36 Re: MCO - chory od hodowcy?

OKI dzięki za informacje, poczytałam. Ja niestety jestem w Holandii i tutaj leczę kociaka. Na pewno w klinice zapytam jakiego typu test będą przeprowadzać w kierunku lambli.

LeonMCO

 
Posty: 10
Od: Wto sty 24, 2017 19:05

Post » Sob sty 28, 2017 13:57 Re: MCO - chory od hodowcy?

ana pisze:To proszek, nie tabletki. Fenbenat, bo o nim piszę, jest neutralny smakowo. Inny być nie może, bo to uniwersalny środek - dodaje się go do paszy zwierząt hodowlanych.

Na pewno jest neutralny. Kiedyś trzymałam go w pojemniku na sól. Osoba gościnnie gotująca u mnie odrobaczyła całą moją rodzinę fenbendazolem w sałatkach. Niesłone były, ale to się posoliło w trakcie przyjęcia. Dodatkowy składnik przemilczałam, nikomu nie zaszkodziło.
Obrazek

Gutek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2624
Od: Sob wrz 09, 2006 0:34
Lokalizacja: Oława, Wrocław

Post » Sob sty 28, 2017 20:13 Re: MCO - chory od hodowcy?

Koniczynka47 pisze:
milva b pisze: Bardziej by mu zaszkodziły badziewne karmy typu suchy royal canin i inne podobne pasze dla kur. Taste of the Wild to dobra karma, a jeśli kot dodatkowo dostawał porządne mięso, z tłuszczem i ścięgnami, tym lepiej.


A jaką autor ma gwarancję, że kot rzeczywiście jadł TOTW i mięso?
Zamiast badziewnych karm.
Żadnej. Poza słowem hodowcy, które jak widać mało jest warte w kontekście chociażby tych badań.

Znam hodowców, co prawda psów, którzy roztaczają przed nabywcami wizję czym to szczeniąt nie karmili, "taak Pani Orijenem karmię miot i wołowiną", podczas gdy szczeniaki jadą na RC. W najlepszym wypadku.
W najgorszym na karmach z niskiej półki za 100zł/20kg czy marketowych "no name". :wink:

I to szczeniaki sprzedawane za cztery tysie.
Nie "po taniości". :wink:


A może nie dorabiajmy żadnych historii i nie linczujmy hodowcy zawczasu ;) Tylko dlatego, że kot sprzedany przez hodowcę ma Giardie czy innego pierwotniaka, nie znaczy od razu, że hodowca karmił resztkami ze stołu czy suchą karmą z biedry ;)

Jak już wspomniałam, nie wiem co to za hodowla i daleka jestem od bronienia w ciemno innych hodowców, bo wiem jak wiele hodowli działa bez najmniejszego nawet zarysu planu hodowlanego, nie wspominając o wszystkich niezbędnych badaniach i testach. Ale też kupujący nie zadają sobie trudu by dobrze sprawdzać gdzie kupują. Dowodem tego moja wczorajsza rozmowa ze zrozpaczoną panią, która na dniach miała odbierać syjama z hodowli a hodowczyni nagle obwieszcza że kociak nie żyje.
Kupujący nie rwał się do jeżdżenia po hodowlach, nie chciał nawet odwiedzić kociaka przed wpłaceniem zaliczki, wszystko odbyło się online, na odległość. Zero weryfikacji hodowli, zero weryfikacji przyszłego nabywcy ze strony hodowcy. Żadna ze stron nie rwała się by sprawdzić drugą ;) Wina leżała równo po obu stronach.

Nie piję absolutnie do Ciebie, LeonMCO, to tylko taka dygresja ;)
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 28, 2017 20:17 Re: MCO - chory od hodowcy?

A co z zaliczkę jak kociak umrze przed odebraniem? Vet wystawia jakis akt zgonu kociaka? Czy hodowca oglasza ze umarl niespodziewanie i juz?

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Sob sty 28, 2017 20:51 Re: MCO - chory od hodowcy?

Patmol, tego akurat nie wiem. Aż tak szczegółowo mi tamta pani nie opowiadała przez telefon.
Ale mam wrażenie, że hodowca z tej konkretnej hodowli raczej nie robi żadnych badań kotom hodowlanym ani tym bardziej kosztownych sekcji.
Pani mi tylko powiedziała, że kociak umarł i że hodowca nie chciał oddać pieniędzy. Z ciekawości zapytałam o cenę kociaka i była jak na moje standardy straszliwie niska (od razu podkreślam, że ta hodowla jest zarejestrowana, to żaden pseuduch). Więc myślę, że tutaj obie strony świadomie działały z klapkami na oczach. Bo tak było wygodniej.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 28, 2017 21:47 Re: MCO - chory od hodowcy?

milva b pisze:
A może nie dorabiajmy żadnych historii i nie linczujmy hodowcy zawczasu ;)


Nie dorabiam żadnej historii. Rozważam taką opcję. Całkiem realną.

milva b pisze:Jak już wspomniałam, nie wiem co to za hodowla i daleka jestem od bronienia w ciemno innych hodowców, bo wiem jak wiele hodowli działa bez najmniejszego nawet zarysu planu hodowlanego, nie wspominając o wszystkich niezbędnych badaniach i testach. Ale też kupujący nie zadają sobie trudu by dobrze sprawdzać gdzie kupują.


Fakt, kupują pod wpływem impulsu. Bez zgłębienia czegokolwiek.
Bo w Polsce jest pseudoedukacja oparta w zasadzie tylko na promowaniu jednych związków hodowlanych oraz potępianiu innych, zamiast rzetelnie przedstawiać nie tylko jakie standardy powinien dany hodowca spełniać ale i sposoby za pomocą których można zostać nabitym w butelkę przez niego. :wink:
I ludzie idą na skróty ślepo wierząc, że jak już wybiorą z tej a tej organizacji to będą mieli "gwarancje".


milva b pisze:Dowodem tego moja wczorajsza rozmowa ze zrozpaczoną panią, która na dniach miała odbierać syjama z hodowli a hodowczyni nagle obwieszcza że kociak nie żyje.
Kupujący nie rwał się do jeżdżenia po hodowlach, nie chciał nawet odwiedzić kociaka przed wpłaceniem zaliczki, wszystko odbyło się online, na odległość. Zero weryfikacji hodowli, zero weryfikacji przyszłego nabywcy ze strony hodowcy. Żadna ze stron nie rwała się by sprawdzić drugą ;) Wina leżała równo po obu stronach.

Nie, winę ponosił tylko hodowca. Bo jest zwykłym oszustem.
Natomiast nabywca jest naiwny (żeby nie powiedzieć: głupi) i zapłacił "frycowe".
Nienawidzę rozpatrywania winy za przestępstwo (w tym przypadku wyłudzenia) jako obopólnej.
To tak jakby powiedzieć: jesteś winny, że nie zamknąłeś roweru i Ci ukradli.
Czyli co? Umniejszamy winę złodzieja? Bo miał okazję i frajer "sam się prosił" więc "ma to na własne życzenie"? Typowo polskie myślenie.

Mój rower może stać na środku ulicy i fakt niezapięcia go nie stanowi żadnej okoliczności łagodzącej dla sprawcy kradzieży.
Owszem można powiedzieć, że jestem nieostrożna czy lekkomyślna zostawiając go w taki sposób i poniosłam tego konsekwencje.

milva b pisze: Z ciekawości zapytałam o cenę kociaka i była jak na moje standardy straszliwie niska (od razu podkreślam, że ta hodowla jest zarejestrowana, to żaden pseuduch). Więc myślę, że tutaj obie strony świadomie działały z klapkami na oczach. Bo tak było wygodniej.


Standardy są niezależne od ceny. Zwierzę powinno być zdrowe niezależnie czy kupimy go za tysiaka czy pięć.
Wyższa cena daje jedynie wyższe prawdopodobieństwo, że unikniemy problemów.
Niestety nie stanowi gwarancji, a tak to się często przedstawia.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob sty 28, 2017 22:39 Re: MCO - chory od hodowcy?

Koniczynka47 pisze:
milva b pisze:
A może nie dorabiajmy żadnych historii i nie linczujmy hodowcy zawczasu ;)


Nie dorabiam żadnej historii. Rozważam taką opcję. Całkiem realną.


Nie zgodzę się, wiem jak wiele hodowli jest zakażonych pierwotniakami, ale wcale to nie oznacza, że również źle żywią koty.
Często oszczędzają własnie na diagnostyce i opiece weterynaryjnej by mieć na lepszą karmę.
Możemy tylko dywagować co koty jadły a czego nie jadły w tej hodowli MCO. Kot z tego wątku nie jest niedożywiony. Przynajmniej nie ma żadnych badań świadczących o niedoborach. Ma niezdiagnozowaną biegunkę.


Koniczynka47 pisze:
milva b pisze:Dowodem tego moja wczorajsza rozmowa ze zrozpaczoną panią, która na dniach miała odbierać syjama z hodowli a hodowczyni nagle obwieszcza że kociak nie żyje.
Kupujący nie rwał się do jeżdżenia po hodowlach, nie chciał nawet odwiedzić kociaka przed wpłaceniem zaliczki, wszystko odbyło się online, na odległość. Zero weryfikacji hodowli, zero weryfikacji przyszłego nabywcy ze strony hodowcy. Żadna ze stron nie rwała się by sprawdzić drugą ;) Wina leżała równo po obu stronach.

Nie, winę ponosił tylko hodowca. Bo jest zwykłym oszustem.
Natomiast nabywca jest naiwny (żeby nie powiedzieć: głupi) i zapłacił "frycowe".
Nienawidzę rozpatrywania winy za przestępstwo (w tym przypadku wyłudzenia) jako obopólnej.
To tak jakby powiedzieć: jesteś winny, że nie zamknąłeś roweru i Ci ukradli.
Czyli co? Umniejszamy winę złodzieja? Bo miał okazję i frajer "sam się prosił" więc "ma to na własne życzenie"? Typowo polskie myślenie.

Mój rower może stać na środku ulicy i fakt niezapięcia go nie stanowi żadnej okoliczności łagodzącej dla sprawcy kradzieży.
Owszem można powiedzieć, że jestem nieostrożna czy lekkomyślna zostawiając go w taki sposób i poniosłam tego konsekwencje.

milva b pisze: Z ciekawości zapytałam o cenę kociaka i była jak na moje standardy straszliwie niska (od razu podkreślam, że ta hodowla jest zarejestrowana, to żaden pseuduch). Więc myślę, że tutaj obie strony świadomie działały z klapkami na oczach. Bo tak było wygodniej.


Standardy są niezależne od ceny. Zwierzę powinno być zdrowe niezależnie czy kupimy go za tysiaka czy pięć.
Wyższa cena daje jedynie wyższe prawdopodobieństwo, że unikniemy problemów.
Niestety nie stanowi gwarancji, a tak to się często przedstawia.


Tutaj też się nie zgodzę, jeśli dla kupującego jedynym kryterium jest niska cena i to że hodowca nie kazał im jechać 200 km w jedną stronę tylko by obejrzeć kociaka, i kupujący mogli dokonać rezerwacji na odległość mówi wiele o samych kupujących.
Wina jest ewidentnie po obu stronach.

I nie ma tanich zdrowych kociąt z dobrej hodowli, co zresztą czasem widać tu na forum, gdy pojawiają się smutne historie kupujących kociaka "za pół ceny".
;)
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 28, 2017 22:57 Re: MCO - chory od hodowcy?

Sorki że się wtrącę, nie znam się na MCO, ale miałam do czynienia z biegunką u kociaka (dachowca) po zbyt szybkich zmianach karmy.
Czym kociak był karmiony po zakupie? Czy hodowca dał próbkę karmy, czy została od razu wprowadzona inna karma?
No i zastanawia mnie to że kotek się rozdrapał. Moja kotka rozdrapywała sobie rany na pysku - okazało się że jest uczulona na wołowinę i cielęcinę.
Jeżeli kot po zakupie był karmiony karmami zawierającymi zboża, zwłaszcza pszenicę - to może celiakia?
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33245
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Sob sty 28, 2017 22:59 Re: MCO - chory od hodowcy?

milva b pisze:
Nie zgodzę się, wiem jak wiele hodowli jest zakażonych pierwotniakami, ale wcale to nie oznacza, że również źle żywią koty.


Nie oznacza również, że żywią dobrze. Poza tym skąd masz pewność, że to pierwotniaki. Są tu gdzieś wyniki badań?




milva b pisze:I nie ma tanich zdrowych kociąt z dobrej hodowli, co zresztą czasem widać tu na forum, gdy pojawiają się smutne historie kupujących kociaka "za pół ceny".
;)

Nieprawda. Trafiają się, rzadziej co prawda, ale to kwestia prawdopodobieństwa jak już wspomniałam.
Oczywiście, że należy mieć na uwadze, że hodowla nie jest działalnością charytatywną.
Ale nie radzę ślepo ufać we wszystko hodowcom, którzy sprzedają "drogo".
Tak samo można się naciąć. Tylko na większą kasę. :lol:
Interesy powinna zabezpieczać dobra umowa rzetelnie i równorzędnie traktująca obie strony. Niestety o taką trudno.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob sty 28, 2017 23:07 Re: MCO - chory od hodowcy?

Koniczynka47 pisze:
milva b pisze:
Nie zgodzę się, wiem jak wiele hodowli jest zakażonych pierwotniakami, ale wcale to nie oznacza, że również źle żywią koty.


Nie oznacza również, że żywią dobrze. Poza tym skąd masz pewność, że to pierwotniaki. Są tu gdzieś wyniki badań?


Ano nie ma, a od tego zaczyna się diagnostykę kota z biegunką, a nie od pisania na forum ;)
Z wynikami badań, z konkretami można podjąć jakieś kroki - napisać do klubu, w którym hodowca jest zrzeszony, ewentualnie pójść do prawnika i dochodzić swego, jeśli faktycznie cała wina jest po stronie hodowcy.
Ja nigdy nie będę bronić hodowców, którzy mają w domu nieprzebadane koty i wypuszczają chore kocięta. Ale też nie lubię gdy od razu w ciemno hodowcę się kamienuje na forach czy grupach FB.

Koniczynka47 pisze:
milva b pisze:I nie ma tanich zdrowych kociąt z dobrej hodowli, co zresztą czasem widać tu na forum, gdy pojawiają się smutne historie kupujących kociaka "za pół ceny".
;)

Nieprawda. Trafiają się, rzadziej co prawda, ale to kwestia prawdopodobieństwa jak już wspomniałam.
Oczywiście, że należy mieć na uwadze, że hodowla nie jest działalnością charytatywną.
Ale nie radzę ślepo ufać we wszystko hodowcom, którzy sprzedają "drogo".
Tak samo można się naciąć. Tylko na większą kasę. :lol:
Interesy powinna zabezpieczać dobra umowa rzetelnie i równorzędnie traktująca obie strony. Niestety o taką trudno.


Widzisz, ja nie znam takiego przypadku, gdy ktoś kupił zdrowego wycacanego syjama za 1400 zł ;) Po rodzicach z wszystkimi aktualnymi badaniami ;)
Bo takich syjamów zwyczajnie nie ma.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 28, 2017 23:12 Re: MCO - chory od hodowcy?

Badania to jedno a zdrowie to drugie.
Jestem w stanie uwierzyć, że może być zdrowe kocię po rodzicach bez badań. Oczywiście większe prawdopodobieństwo tego faktu dają badania rodziców.
Pod warunkiem, że rzetelnie przeprowadzone.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob sty 28, 2017 23:20 Re: MCO - chory od hodowcy?

Koniczynka47 pisze:Jestem w stanie uwierzyć, że może być zdrowe kocię po rodzicach bez badań.


Ja też mogę uwierzyć, że takie może się przytrafić, ale jeszcze o takim konkretnym od nikogo nie słyszałam.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 28, 2017 23:24 Re: MCO - chory od hodowcy?

Uczciwie Ci powiem, że mam tylko jedną znajomą, która ma Syjamkę, a właściwie odmianę tajską (stary typ).
Kotka ma 19 lat.
Kupiona na wystawie bez specjalnych "ceregieli", umowy, badań...

Nie wiem z jakiej hodowli, kupiona niekastrowana, wykastrowana tuż po rujce.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob sty 28, 2017 23:30 Re: MCO - chory od hodowcy?

Koniczynka47 pisze:Uczciwie Ci powiem, że mam tylko jedną znajomą, która ma Syjamkę, a właściwie odmianę tajską (stary typ).
Kotka ma 19 lat.
Kupiona na wystawie bez specjalnych "ceregieli", umowy, badań...

Nie wiem z jakiej hodowli, kupiona niekastrowana, wykastrowana tuż po rujce.


No jeśli ta kotka faktycznie nie była nosicielem niczego, to pogratulować. Choć wątpię szczerze by 19 lat temu ktoś badał szczegółowo kociaka po zakupie, skoro nawet dziś ludzie tego nie robią. Więc podejdę do tego, że kotka była całkowicie zdrowa z dużą rezerwą.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 28, 2017 23:34 Re: MCO - chory od hodowcy?

Nie mieli żadnych problemów z kociakiem, na dodatek to totalni laicy, serio.
Ot poszli na wystawę, spodobał się kociak, no to kupili.

Wtedy tak robili wszyscy, paradoksalnie można było porównać mioty :wink: zanim się wybrało z którego się nabyło.
To nawet nie było takie złe.
Chociaż ja bałabym się jako hodowca czy mi maluchy czegoś nie złapią w takim skupisku obcych kotów.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 494 gości