Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
ana pisze:To proszek, nie tabletki. Fenbenat, bo o nim piszę, jest neutralny smakowo. Inny być nie może, bo to uniwersalny środek - dodaje się go do paszy zwierząt hodowlanych.
Koniczynka47 pisze:milva b pisze: Bardziej by mu zaszkodziły badziewne karmy typu suchy royal canin i inne podobne pasze dla kur. Taste of the Wild to dobra karma, a jeśli kot dodatkowo dostawał porządne mięso, z tłuszczem i ścięgnami, tym lepiej.
A jaką autor ma gwarancję, że kot rzeczywiście jadł TOTW i mięso?
Zamiast badziewnych karm.
Żadnej. Poza słowem hodowcy, które jak widać mało jest warte w kontekście chociażby tych badań.
Znam hodowców, co prawda psów, którzy roztaczają przed nabywcami wizję czym to szczeniąt nie karmili, "taak Pani Orijenem karmię miot i wołowiną", podczas gdy szczeniaki jadą na RC. W najlepszym wypadku.
W najgorszym na karmach z niskiej półki za 100zł/20kg czy marketowych "no name".
I to szczeniaki sprzedawane za cztery tysie.
Nie "po taniości".
milva b pisze:
A może nie dorabiajmy żadnych historii i nie linczujmy hodowcy zawczasu
milva b pisze:Jak już wspomniałam, nie wiem co to za hodowla i daleka jestem od bronienia w ciemno innych hodowców, bo wiem jak wiele hodowli działa bez najmniejszego nawet zarysu planu hodowlanego, nie wspominając o wszystkich niezbędnych badaniach i testach. Ale też kupujący nie zadają sobie trudu by dobrze sprawdzać gdzie kupują.
milva b pisze:Dowodem tego moja wczorajsza rozmowa ze zrozpaczoną panią, która na dniach miała odbierać syjama z hodowli a hodowczyni nagle obwieszcza że kociak nie żyje.
Kupujący nie rwał się do jeżdżenia po hodowlach, nie chciał nawet odwiedzić kociaka przed wpłaceniem zaliczki, wszystko odbyło się online, na odległość. Zero weryfikacji hodowli, zero weryfikacji przyszłego nabywcy ze strony hodowcy. Żadna ze stron nie rwała się by sprawdzić drugą Wina leżała równo po obu stronach.
milva b pisze: Z ciekawości zapytałam o cenę kociaka i była jak na moje standardy straszliwie niska (od razu podkreślam, że ta hodowla jest zarejestrowana, to żaden pseuduch). Więc myślę, że tutaj obie strony świadomie działały z klapkami na oczach. Bo tak było wygodniej.
Koniczynka47 pisze:milva b pisze:
A może nie dorabiajmy żadnych historii i nie linczujmy hodowcy zawczasu
Nie dorabiam żadnej historii. Rozważam taką opcję. Całkiem realną.
Koniczynka47 pisze:milva b pisze:Dowodem tego moja wczorajsza rozmowa ze zrozpaczoną panią, która na dniach miała odbierać syjama z hodowli a hodowczyni nagle obwieszcza że kociak nie żyje.
Kupujący nie rwał się do jeżdżenia po hodowlach, nie chciał nawet odwiedzić kociaka przed wpłaceniem zaliczki, wszystko odbyło się online, na odległość. Zero weryfikacji hodowli, zero weryfikacji przyszłego nabywcy ze strony hodowcy. Żadna ze stron nie rwała się by sprawdzić drugą Wina leżała równo po obu stronach.
Nie, winę ponosił tylko hodowca. Bo jest zwykłym oszustem.
Natomiast nabywca jest naiwny (żeby nie powiedzieć: głupi) i zapłacił "frycowe".
Nienawidzę rozpatrywania winy za przestępstwo (w tym przypadku wyłudzenia) jako obopólnej.
To tak jakby powiedzieć: jesteś winny, że nie zamknąłeś roweru i Ci ukradli.
Czyli co? Umniejszamy winę złodzieja? Bo miał okazję i frajer "sam się prosił" więc "ma to na własne życzenie"? Typowo polskie myślenie.
Mój rower może stać na środku ulicy i fakt niezapięcia go nie stanowi żadnej okoliczności łagodzącej dla sprawcy kradzieży.
Owszem można powiedzieć, że jestem nieostrożna czy lekkomyślna zostawiając go w taki sposób i poniosłam tego konsekwencje.milva b pisze: Z ciekawości zapytałam o cenę kociaka i była jak na moje standardy straszliwie niska (od razu podkreślam, że ta hodowla jest zarejestrowana, to żaden pseuduch). Więc myślę, że tutaj obie strony świadomie działały z klapkami na oczach. Bo tak było wygodniej.
Standardy są niezależne od ceny. Zwierzę powinno być zdrowe niezależnie czy kupimy go za tysiaka czy pięć.
Wyższa cena daje jedynie wyższe prawdopodobieństwo, że unikniemy problemów.
Niestety nie stanowi gwarancji, a tak to się często przedstawia.
milva b pisze:
Nie zgodzę się, wiem jak wiele hodowli jest zakażonych pierwotniakami, ale wcale to nie oznacza, że również źle żywią koty.
milva b pisze:I nie ma tanich zdrowych kociąt z dobrej hodowli, co zresztą czasem widać tu na forum, gdy pojawiają się smutne historie kupujących kociaka "za pół ceny".
Koniczynka47 pisze:milva b pisze:
Nie zgodzę się, wiem jak wiele hodowli jest zakażonych pierwotniakami, ale wcale to nie oznacza, że również źle żywią koty.
Nie oznacza również, że żywią dobrze. Poza tym skąd masz pewność, że to pierwotniaki. Są tu gdzieś wyniki badań?
Koniczynka47 pisze:milva b pisze:I nie ma tanich zdrowych kociąt z dobrej hodowli, co zresztą czasem widać tu na forum, gdy pojawiają się smutne historie kupujących kociaka "za pół ceny".
Nieprawda. Trafiają się, rzadziej co prawda, ale to kwestia prawdopodobieństwa jak już wspomniałam.
Oczywiście, że należy mieć na uwadze, że hodowla nie jest działalnością charytatywną.
Ale nie radzę ślepo ufać we wszystko hodowcom, którzy sprzedają "drogo".
Tak samo można się naciąć. Tylko na większą kasę.
Interesy powinna zabezpieczać dobra umowa rzetelnie i równorzędnie traktująca obie strony. Niestety o taką trudno.
Koniczynka47 pisze:Jestem w stanie uwierzyć, że może być zdrowe kocię po rodzicach bez badań.
Koniczynka47 pisze:Uczciwie Ci powiem, że mam tylko jedną znajomą, która ma Syjamkę, a właściwie odmianę tajską (stary typ).
Kotka ma 19 lat.
Kupiona na wystawie bez specjalnych "ceregieli", umowy, badań...
Nie wiem z jakiej hodowli, kupiona niekastrowana, wykastrowana tuż po rujce.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 494 gości