Strona 79 z 93

Re: Łódź-FFA 2017 - ruda Julka - kocie nieszczęście -

PostNapisane: Pt sty 26, 2018 22:31
przez kocka
bazarek rozliczony na koty Ewy :ok:

Re: Łódź-FFA 2017 - ruda Julka - kocie nieszczęście -

PostNapisane: Sob sty 27, 2018 13:47
przez ciotka59
Zaglądam do Rudej Julki i czekam cierpliwie na dalsze info.

kocka pisze:bazarek rozliczony na koty Ewy :ok:

ciociu <3

Re: Łódź-FFA 2017 - ruda Julka - kocie nieszczęście -

PostNapisane: Sob sty 27, 2018 18:55
przez ewa_mrau
kocka pisze:bazarek rozliczony na koty Ewy :ok:

dziękuję jakniewiemco
---

Re: Łódź-FFA 2017 - ruda Julka - kocie nieszczęście -

PostNapisane: Pon sty 29, 2018 16:01
przez kalewala
Jakiś tydzień temu zadzwoniła szefowa mojej przyjaciółki - ma dzikie koty, trzy, chce je, ale nie chce np.15.

Udzieliłam światłych rad, pożyczyłam klatki-łapkl, zasugerowałam lecznicę. W środę.
W czwartek dwa młode pojechały na cięcie, w piątek rano - kotka-matka. Zresztą - przeczytajcie:


Obrazek

"Kilka miesięcy temu zadomowiła się na naszej posesji czarna kotka - a we wrześniu obdarowała nas 2 czarnymi kociętami… piękne i kochane, ale nie chcieliśmy przyrostu do kwadratu w następnych okresach rujki…. Więc kilka rozmów ze znajomymi, kilka telefonów, wypożyczenie klatek łapek, porada jak „złowić” do nich kompletnie dzikie koty, ciut wysiłku i cierpliwości - udało się modelowo.
Ścieżka ze szprotek zwabiła do jednej z klatek najpierw młodego kocurka, potem do drugiej - jego siostrę. Pojechały natychmiast do umówionej lecznicy, a klatki wróciły do „pracy” - tej samej nocy udało się także złapać kotkę-matkę, rano zawieść do lecznicy.
Teraz wszystkie są już po sterylizacji i kastracji, zniosły zabiegi bardzo dobrze.

Obrazek

Chciałabym także podziękować za polecenie przychodni weterynaryjnej Lirga w Tuszynku Majorackim - bardzo sympatyczni lekarze czekali na nas i wykonali zabiegi w taki sposób, że po kilku godzinach wybudzania można było kotki wypuścić do otoczenia, w którym czują się dobrze…. Wykonali też odrobaczanie, inspekcję uszu i dali porady jak pielęgnować kotki w przyszłości.
Teraz - tylko cieszyć się ich pobytem u nas i radością jaką same okazują.
Chociaż nasza domowa kotka wciąż zdziwiona towarzystwem za oknem…."

Obrazek

Re: Łódź-FFA 2017 - chcieć to móc - s.79

PostNapisane: Pon sty 29, 2018 17:32
przez Stomachari
Szkoda, że nie ma więcej takich ludzi...

Re: Łódź-FFA 2017 - chcieć to móc - s.79

PostNapisane: Pon sty 29, 2018 20:17
przez Boszka
Budująca jest taka postawa mądrych ludzi.

Re: Łódź-FFA 2017 - chcieć to móc - s.79

PostNapisane: Śro sty 31, 2018 11:25
przez kalewala
Stomachari pisze:Szkoda, że nie ma więcej takich ludzi...

Boszka pisze:Budująca jest taka postawa mądrych ludzi.


Ależ są :) Rośnie kolejne pokolenie rozsądnych i skutecznych kociarzy - np Wioletta - nie "odpuściła" czarnej trójce z Wedmanowej - mnie skrzydełka opadły na str.77 - bo oswojone. Oto jej relacja - a czarna trójka szuka domów!!!

Czarnulki z Wedmanowej

Obrazek


„Koty są mocno oswojone, nieagresywne, w czasie pierwszego spotkania z nimi brałam na ręce, głaskałam - chętnie je przekażę, konieczna jest decyzja SZYBKO - dziś jest 2017.01.08 - przetrzymywane w ciepłej lecznicy rozhartowują się”
- mówiła Ania.
Miała już je odbierać z lecznicy i odwieźć, lecz cały czas były wątpliwości czy warto wypuszczać koty w tak mało bezpieczne miejsce, gdzie grasują lisy, no i koty były dość drobne, delikatne i z zaropiałymi oczami. No i to, że były oswojone nie dawało nam spokoju. Biłyśmy się z myślami no i z zawartością portfeli. Bo choć tak wiele osób pisało o smutnej sytuacji tej kociej rodzinki, nikt prócz Ani nie wykonał żadnego konstruktywnego ruchu. Ostatecznie postanowiłyśmy dać kotkom więcej czasu i przewieźć je do hoteliku na parę dni, a w tym czasie spróbować poszukać im domów tymczasowych albo stałych. Ryzykowne. Dałyśmy im 3 doby by się nie rozhartowały.

Obrazek * Obrazek

„Kocia Rodzinka, po zabiegu sterylizacji i kastracji dochodzi do siebie w Hoteliku.
Niestety, sielanka nie będzie trwała długo. Mają tylko 3 dni, potem, muszą wrócić na miejsce bytowania. Najbardziej martwimy się o maluchy, one są jeszcze takie niewyrośnięte. Zimno doskwiera wszystkim bezdomnym zwierzętom. A co dopiero, takim malcom. To ich pierwsza zima. Poza tym w miejscu ich bytowania grasuje lis. Nie będą bezpieczne. Martwimy się o nie.”
- pisałyśmy na wydarzeniu facebookowym. Nikt nie zgłosił się by przetrzymać kocią rodzinkę po sterylizacji. Nikt. Pomimo, że zima w pełni. NIKT.
Koty w hoteliku nie sprawiały kłopotów, grzecznie jadły, bezbłędnie korzystały z kuwety, nie były to typowe dzikusy, tylko takie delikatne i przerażone nowym miejscem bidulki. Pomimo, że po 3 dniach nikt nie zgłosił się jako dt dla kociej rodzinki, nie umiałyśmy tak po prostu odstawić ich w miejsce ich ostatniego bytowania czyli w rejony ul. Wedmanowej.

Obrazek * Obrazek

Po 5 dniach spędzonych w hotelu koty podjechały do lecznicy na przegląd, zostały ponownie odrobaczone - hotelik powiadomił nas o mega zarobaczeniu. Podjęłyśmy również decyzję, by wykonać testy na białaczkę i FIV - wyszły ujemne. Przycięto również pazurki i ponownie obejrzano czy wszystko z nimi w porządku po zabiegu.

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Szukanie domów tymczasowych to był dramat. Wszyscy zapchani, zakoceni albo zapsieni. Ale udało się !!!!! Udało się uprosić znajome osoby, by przygarnęły koty tymczasowo. Wiedziałyśmy, że ta kocia rodzinka miała do czynienia z lisami. Dlatego dom tymczasowy z psem to czyste szaleństwo - koty mogą panicznie bać się psów, albo zapomnieć, że inne zwierzę to zagrożenie… Ale tylko takie miałyśmy. Zaprzyjaźnione, cudowne osoby zgodziły się wiedząc, że jak koty nie znajdą tymczasu to wrócą na miejsce bytowania. Trzeba było rozdzielić kocią rodzinkę - każde pojechało do innego domu tymczasowego.

Tak pisałyśmy na facebooku o pierwszych dniach w domach tymczasowych:

Obrazek * Obrazek * Obrazek

„Kocia mamusia w domu tymczasowym póki co ma kryjówkę pod stołem, ale jest bardzo miziasta. Pies to dla niej nowość, ale nie ma awantur. Kocie rezydentki obrażone, no cóż. Kotka widać, że była kiedyś w domu, bez problemu ogarnia kuwetę, a je niestety najchętniej ludzkie jedzenie, suchą karmę też zjada, ale mokrej już nie ruszy. ”Kotka będzie ponownie odrobaczona, trzeba będzie ją zaszczepić i zachipować przed adopcją do nowego domu.

Czarny synek mamusi dostał na imię Lucek. Oto Lucek i relacja z jego domu tymczasowego.

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek

„Kocurek również ma azyl, tylko, że pod łóżkiem, ale już coraz śmielej wychodzi i zwiedza dom tymczasowy. Również konfrontacja z psem była - nie jest źle. Rezydenci trochę marudzą, ale to dopiero pierwsze dni. Kocurek je wszystko, też bezbłędnie korzysta z kuwety i również lubi mizianie.” Czeka go również ponowne odrobaczenie, szczepienie i chipowanie przed wydaniem do nowego, już stałego domu.

Córeczka w domu tymczasowym dostała imię PRETA, zdrobniale Precia. Oto Precia w domu tymczasowym.


Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek

„Kicia to istny przytulak, coraz śmielej chodzi po domu tymczasowym, ale nadal boi się trochę psa, a rezydentka tak jak w innych domach tymczasowych - też daje jej popalić. Ale to pierwsze dni, a kotka je, korzysta z kuwety i wygląda na
szczęśliwą.”
Również ją czeka szczepienie i chipowanie. Szukamy jej odpowiedzialnego domu, przy adopcji obowiązuje umowa adopcyjna.

I tak z przygód na Wedmanowej pozostaje ta oto kocia rodzinka czarnuszków, którym szukamy teraz domków stałych. Kto pokocha piękną czarną mamusię – Krysię?, Kto zakocha się w 6 miesięcznym czarnym rodzeństwie - Lucku i Preci?
Kontakt: 509-406-218

Oto Krysia:

Obrazek * Obrazek

Lucek

Obrazek * Obrazek


Preta

Obrazek * Obrazek


Pojechałyśmy jeszcze na ul.Wedmanowej w miejsce dokarmiania kotów. Budka dla kociej rodzinki, która była postawiona i wszystko miało być tak pięknie leżała przewrócona w kącie… Chyba pomyśleli, że skoro już nie ma kotów to jest nie potrzebna…
Ale czy aby na pewno wszystkie koty stamtąd zostały już zabrane i zaopiekowane?
Oto takie czarno-białe dorosłe kocię z zaropiałym okiem przybiega na widok człowieka…

Obrazek

Przybiega ale człowieka się trochę boi. Pewnie został tam sam. Trzeba go złapać, wykastrować i oby nie był domowy bo ….

Re: Łódź-FFA 2017 - chcieć to móc - s.79

PostNapisane: Śro sty 31, 2018 22:18
przez Boszka
Jak to zwykle bywa w łyżce miodu musi znaleźć się łyżka dziegciu. Może i temu koteczkowi się poszczęści.

Re: Łódź-FFA 2017 - chcieć to móc - s.79

PostNapisane: Czw lut 01, 2018 0:29
przez Stomachari
Boszka pisze:Jak to zwykle bywa w łyżce miodu musi znaleźć się łyżka dziegciu. Może i temu koteczkowi się poszczęści.

Chyba w beczce miodu ;)

Uprawiam czarnowidztwo, ale coś czuję, że biało-czarny jest domowy... Powodzenia w łapaniu i oby znalazł się dla niego (w razie czego) DT!

Re: Łódź-FFA 2017 - chcieć to móc - s.79

PostNapisane: Czw lut 01, 2018 19:35
przez Boszka
Oczywiście, że w beczce.

Re: Łódź-FFA 2017 - b.potrzebny dt - s.77, cud świateczny?-

PostNapisane: Nie lut 04, 2018 16:03
przez pisiokot
kalewala pisze:Ruda Julka z czerwoną kulką

Obrazek


Aniu, jak Julka ?

Re: Łódź-FFA 2017 - b.potrzebny dt - s.77, cud świateczny?-

PostNapisane: Pon lut 05, 2018 14:28
przez kalewala
pisiokot pisze:Aniu, jak Julka ?

Czeka na operację - na razie po początkowych kroplówkach i antybiotyku dostała convenię - i czekamy. Ładnie je, dobrze się czuje.


Zrobiona w …. kota

Obrazek

Wiem, jak to odbierzecie moje kolejne opowiadanko z żalami - ale trudno. Bo staram się pomagać, ile mogę, ale co innego prosić mnie o wzięcie pod opiekę kota, bo wyprowadzili mieszkańców, wyburzają kamienicę i stareńka kotka nie ma się gdzie podziać - tak, jak trafiła do mnie Tosia z rogu Sienkiewicza i Piłsudskiego, czy o miejsce dla dzikiej trzyłapnej Tatry od karmicielki z ciężką astmą, a co innego prosić o pomoc w złapaniu i załatwieniu lekarza, a w rezultacie zostawiać mnie z kotem, czasem oswojonym, czasem chorym, a czasem dzikim i chorym.
Wspomniałam o Tosi, do uzupełnię informację - stara jak świat czarna łagodna koteczka, ostatnia z podwórzowej trójki, karmiona przez ludzi, których na czwartego kota już nie stać - mają starą kotkę, naszego adoptusia i parkową znajdkę. Dla Tosi podrzucają kurze ćwiartki - dziękuję.
Tosia trafiła do nas z takim gilem, że oczu spod ropy i trzecich powiek nie widać. Ząbków - nędzne resztki.

Obrazek * Obrazek

A wracając do moich żalów - o kotach ze Rzgowskiej wiedziałam wcześniej, ale ani kontaktu do karmicielki, ani dokładniejszych informacji nie miałam, sygnalizowała problem pani Ewa, podobno trzeba delikatnie, karmicielka oporna. Wiedziałam, że włączyła się mieszkająca w tym rejonie pani J.

I kilka dni temu taka rozmowa mailowa:
„Dzień dobry, Pani Anno, piszę w spr ostatniego kota ze Rzgowskiej. To jest pers - dziewczynka którego nie widziałam ale jest tak skołtuniony że na pewno mu zimno. Jeden jedyny nie dał się złapać. Pani J. była tam wielokrotnie ale ten jeden się nie dał. Dzwoniłam do niej ale nie odbiera i nie oddzwoniła, Pani która dokarmia kota mówiła że ma problemy osobiste. Moja znajoma - p.Jadwiga, która też Panią zna miała kogoś kto by go przygarnął. Trzeba go złapać i odwieźć do lekarza na sterylizację i chyba ściąć mu sierść. Czy mogłaby Pani pomóc w złapaniu (wiem że to może być tylko niedziela) i załatwieniu lekarza? Pozdrawiam, Ewa.
„Pewnie mogłabym, ale bez kontaktu z tą panią karmicielką chyba nie da rady?
Do zamkniętego pomieszczenia nie da się zagonić?”
„Ale tamte koty weszły do klatek. Jutro będę u tej pani i zapytam. Dam znać.. Mamy jej tel. w razie potrzeby można się umówić.”

Umówiłam się na sobotni wieczór, pani karmi o 8mej i 15tej, jak nie złapie się w sobotę, spróbuję w niedzielę świtem. Przeszłyśmy przy świetle latarek labirynt zrujnowanych komórek, nastawiłyśmy klatki, karmicielka poszła do domu, zimno i nogi bolą, ja do pobliskiego sklepu. Zrobiłam małe zakupy, zajrzałam do klatek - idąc słyszałam charczenie i brzęki, chyba ta, bo kudłata, ale do persa zupełne niepodobna! Dzwonię po karmicielkę - to ta kotka.
No to dzwonię do p.Jadwigi, która miała kogoś, kto przyganie. Lecznica, przekazanie kota, koniec akcji. Nie odbiera, Wysyłam smsa, nic.
No to do sms p.Ewy - odpowiedź - „nie mogłaby pani zawieść na Pojezierską, do lecznicy, a ona stamtąd by odebrała?”
Mogłabym, jeśli zdążę, jest 19.38, a ja na drugim końcu miasta. No i o ile mają wolne miejsca, w co wątpię. Kiedy ta p.Jadwiga odbierze? I kto za hospitalizację zapłaci? Bo doświadczenia mam takie sobie, ktoś tam dziś nie może, jutro, pojutrze, a każdy dzień w lecznicy to kilkadziesiąt złotych.
„A fundacja jeszcze z jakąś inną lecznicą?” Współpracuje, ale jw….
„Pani Ewo, miałam kota złapać, a nie szukać mu miejsca…”
„Pani Anno, nie ma mnie w Łodzi. Kota przecież zawsze trzeba zawieźć do lekarza, zanim ktoś go zaadoptuje. P.Jadwiga widocznie nie może w tej chwili odebrać.”
„Może. Ale nie wiedziałam, że mam mu szukać miejsca. Nie uprzedziła mnie Pani. A kot jest b.chory i raczej dziki.”
„To nie wiem, co teraz. Wracam w środę. Nigdy go nie widziałam.”

Obrazek * Obrazek

Ja właściwie też nie wiem. Kolejny chory kot, którego w żaden sposób nie planowałam. Na którego nie mam ani miejsca, ani pieniędzy. DZIKI kot - popis dał już w lecznicy, w domu kolejny - nie tylko ucieka po ścianach klatki, ale atakuje - np. przy wymianie kuwety czy miseczek. I poważnie chory - osłuchać się nie udało, ale gil, ropa i rzężenie o czymś świadczą, na razie linco w zastrzykach (ratunku!!! - pazurów przyciąć się nie udało). Coś nieciekawego w po zewnętrznej stronie prawego oka. Podejrzenie zapalenia płuc. Żeberka na wierzchu, brzuszek wzdęty, może być biegunka - na razie nie widzę, bo prawie nie je. Takie pchły i dredy to już drobiazg… Potem sterylka.

Obserwować - nie problem.

Oprzątać klatkę i karmić - uj…

Dawać zastrzyki….

A w niedzielę zadzwoniła p.Jadwiga, która miała kogoś, kto by kota przygarnął, i która mnie zna… Otóż to miejsce ma mieć znana Wam Ania H. - ma poszukać w fundacjach. Czy z Anią H. o tym ktoś rozmawiał? Tak, w listopadzie - o błąkającym się persie. P.Jadwiga dzwoniła wtedy do mnie w sprawie kota widzianego przy Pstrągowej, skontaktowałam ją z Anią H - Ania właśnie te koty łapała na sterylki i do adopcji. Stąd p.Jadwiga mnie zna… I pewnie Anię. Z jednej rozmowy telefonicznej…
Słabą mam nadzieję na to, że kot znajdzie miejsce w fundacjach - są zapchane, podobnie jak my. Ale może???

W tym wszystkim nie chodzi o to, że nie pomogłabym dzikiemu choremu kotu - jasne, że zrobiłabym wszystko, co mogę, pewnie skończyłoby się tak, jak teraz…

Ale przygotowałabym się jakoś, organizacyjnie i psychicznie. Po raz kolejny nie zmniejszyłabym i tak już małego zaufania do ludzi proszących o pomoc….

Nie czułabym się zrobiona w kota….


Jeśli chcecie i możecie pomóc w leczeniu tej dzikiej bidy - prosimy na konto:
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 - dopisek do wpłat - kudłata dzikunka.
Fundacja For Animals Oddział Łódź 0-384 Katowice, 11go Listopada 4

Re: Łódź-FFA 2017 - zrobiona w ...kota - s.79

PostNapisane: Pon lut 05, 2018 15:16
przez pisiokot
Sytuacja cudna - z cyklu pomagania cudzymi rękami .. "niech ktoś" ... Wcale się nie dziwię Twoim żalom.

Czy po wyleczeniu kudłata kicia może wrócić na swoje miejsce ?
No bo kto weźmie takiego dzikusa ? :( jeśli trafi do jakiejś fundacji to chyba już do końca swoich dni ... :(

wysyłam trochę pieniędzy na Tosię i na tę bidę kudłatą.

Re: Łódź-FFA 2017 - zrobiona w ...kota - s.79

PostNapisane: Pon lut 05, 2018 19:21
przez wiesiaczek1
Mam telewizor, tzn. ktos ma do oddania.
Nie nowy, nie płaski, ale sprawny.
:D

Re: Łódź-FFA 2017 - zrobiona w ...kota - s.79

PostNapisane: Pon lut 05, 2018 23:53
przez ewa_mrau
głosować znowu trzeba
https://apps.agencja-art.pl/apl/cote-wine/
---