2o.o4.2o17, ul Kilińskiego 252, godz. 7:3ota historia ma początek późną wiosną 2o16 r.
otóż w zeszłym roku zadzwoniła do mnie
KarmicielkaBogusia, że w pustostanie pod w/w adresem jest dużo kotów
podobno ok. 1o było
(wtedy było, ale nie wybiegajmy w przyszłość)to strasznie daleko ode mnie
no i miałam już w innych miejscach dużo roboty
zajęła się więc tym
DorotaGie, bo mieszkała
(i nadal mieszka) parę metrów obok
no i się zajęła...
---
jakoś tak w pod koniec lutego tego roku zadzwoniła do mnie
KarmicielkaBogusiai zapytała mnie, czy bym nie pomogła im wyłapać koty na sterylizację
no to przypomniałam sobie, że
DorotaGie przecież tam łapała w zeszłym roku
zapytałam
KarmicielkęBogusię dlaczego dzwoni do mnie, skoro
DorotaGie się już tym zajmuje
i powiedziała mi, że:
-
DorotaGie powiedziała jej, że ja się tym zajmę
-
DorotaGie powiedziała jej, że ona nie może
-
DorotaGie powiedziała jej, że ona jest chora
-
DorotaGie powiedziała jej, że ona nie ma czasu
-
DorotaGie powiedziała jej, że ona ma swoje życie
-
DorotaGie powiedziała jej, że bolą ją kolana
-
DorotaGie powiedziała jej, że...
no to się wkoorwiłam bardzo
a jeszcze bardziej, kiedy dowiedziałam się, że
DorotaGie złapała tam TYLKO dwa koty
- przez cały sezon -> TYLKO dwa koty
- mieszkając obok -> TYLKO dwa koty
- nie musząc jeździć z drugiego końca
Łodzi z majdanem -> TYLKO dwa koty
i jeszcze
bardziejbardziej, kiedy dowiedziałam się, że
DorotaGie złapała tam maluchy i...
je wypuściłano i już wiedziałam dlaczego do złapania w tym roku jest ok. 14...
1o-2=8+4=12
plus dochodzące kocury
(rudy i łaciaty), co daje nam w/w ilość
i jeszcze
bardziejbardziejbardziej, kiedy uzmysłowiłam sobie, że
DorotaGie nie zadzwoniła do mnie i nie opowiedziała o całej tej sytuacji
DorotaGie po prostu podała mój nr, nawet się nie zająknąwszy, koorwa!
---
w zeszłym tygodniu umówiłam zabiegi na dzisiaj, tylko 5, bo więcej nie dało się
wyżebrałam jeszcze jedno miejsce
spakowałam majdan -> 6 kontenerów i dwie klatki łapki
koleżanka
AniaM po mnie przyjechała o 7:oo
pognałyśmy
na miejscu czekała już na nas
KarmicielkaAniazimno jak cholera
kotów nie ma
na kicianie też nie wyszły
postawiłyśmy dwie klatki i schowałyśmy się do auta
po jakieś godzinie wyszła ciężarna
na wypęku - szaro-biała
daleko było, ale ona tam w tych trawach jest - musicie mi na słowo uwierzyć
obeszła klatkę
coś tam skubnęła z brzegu
i wskoczyła do okienka
wychodziła jeszcze ze dwa razy
pojawił się ciemno szary
(prawie jak niebieski) kot i pognał w chaszcze nawet się nie zatrzymując
pojawił się szaro-biały podrostek i pognał w chaszcze nawet się nie zatrzymując
pojawił się czarno-biały kot i pognał w chaszcze nawet się nie zatrzymując
zrobiło się późno
ja na 9:15 do, za przeproszeniem, pierwszego kontaktu umówiona byłam
AniaM do pracy musiała pojechać
no to zaczęłyśmy zwijać majdan
podeszłam do okienek, z których wyskakiwały koty
i wszystko jasnym się okazało...
w pojemnikach był sucha karma
-
nie dawałyśmy jeść od wczoraj - powiedziała
KarmicielkaAnia-
a to suche, to co? - zapytałam
-
a nie, one tego nie jedzą - odpowiedziała
KarmicielkaAnia-
no żesz, koorwa jego mać! - mi się wymsknęło...
---
przed chwilą zadzwoniła do mnie
AniaM, że podjedzie tam ok. 17:oo w porze karmienia
może ciężarna się złapie
bo jeśli nie, to będą następne maluchy
a wejść do środka tego małego budynku po lewej jest strach - jeśli tam się okoci
bo może jeszcze urodzić po drugiej stronie w tej dużej zamurowanej kamienicy
https://www.google.pl/maps/@51.7400666, ... 56!6m1!1e1 i wtedy będzie czapa...
---
nie byłoby takiego emergency, gdyby akcja-talony ruszyła wcześniej
w tej chwili wszędzie biegają już ciężarne
na wypękulub przed chwilą urodziły
tam gdzie urodziły, to aż strach łapać
bo jak taka karmiąc wejdzie, to mamy dwie możliwości do wyboru:
- wypuścić, by wykarmiła -> może potem drugi raz nie wejść
- zabrać i skazać malce na śmierć głodową
---
z dedykacją dla
Wydziału Ochrony Środowiska UMŁ---