Łódź-FFA 2017 - "kawałek raju" - od Bordo - str.92

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 19, 2018 9:30 Re: Łódź-FFA 2017 -> ciągle jesteśmy - str.83

Planowanie

Obrazek

Plany, plany….
Podobno robi je ten, kto chce rozśmieszyć Pana Boga.

Od dawna planuję bardzo ostrożnie i krótkodystansowo, reszta „robi się” sama. Dzięki tej reszcie każda zaplanowana czynność zmienia się w ciąg czynności - ale też dzięki temu się nie nudzę. Nie mam też czasu dla siebie - zawsze są „walety i zady”.

No bo - wyadoptowałam pingwina z Wdzięcznej - pisałam, że ma szanse na dom - niestety wymknął się z mieszkania w kilka dni po adopcji. Więc pozaplanowa pomoc w szukaniu, drukowaniu i rozwieszaniu ogłoszeń… W końcu jest zlokalizowany - mieszka w komórkach, pani codziennie karmi, w weekend podjadę z klatką-łapką.
Planowane na środek tygodnia - zawiezienie do przyjaciółki dwóch pięknych wypłoszków na oswojenie. W zwykłym dt nabierają zaufania do ludzi bardzo powoli, a przyjaciółka poświęca im bardzo dużo czasu, ma ogromne umiejętności i świetne podejście - przerabia wypłoszki na przytulanki. Muszę co prawda sfinansować koszty utrzymania - ale naprawdę warto. Oto owe cuda, wkrótce będą szukać domów - Biały Kiełek z Wdzięcznej (vide „Przysługa”) i dymny Lucjan z Wacława - „prezent” od Ewy Mrau.

Obrazek * Obrazek

Ruszyły sterylki miejskie, znów dopiero w kwietniu - każdy - chyba oprócz UMŁ - wie, czym takie opóźnienie skutkuje. Więc żeby choć odrobinę nadrobić opieszałość UMŁ, trzeba rzucać się na łapanie - w każdej wolnej chwili.

Wolne chwile u mnie to weekendy - już nie jestem w stanie łapać w tygodniu świtami i po nocach, nie ten wiek, nie ta kondycja…

Wdzięczna, znana Wam z tekstu „Przysługa”. Zostały tam wg naszych wyliczeń dwa koty płci nieznanej - czarne i bure w skarpetkach, miały je złapać karmicielki, bo koty są przyjazne, pozwalają się głaskać i brać na ręce - wg słów karmicielek. Miały, ale nie złapały. I pojawił się kolejny kot - biały. Uzgodniłyśmy z p.H, że nie czekamy na karmicielki, bo doczekamy się kociaków, łapiemy - jeśli nie uda się w weekend, to w tygodniu metodą jak poprzednio, tzn stawiamy klatki wieczorem, ona lata i sprawdza, podjeżdżam o północy i przerzucam do lecznicy - jeśli jest co. I jeśli damy radę znów zarywać noce…
Zaczynamy w piątek 2018.04.13 późnym wieczorem - wchodzimy z p.H. na zamknięty teren - klucz udostępniony grzecznościowo i warunkowo, stawiamy klatki, spacerujemy i czekamy. Jest coś łaciate czarnobiałe szczupłe, nie to, co złapało się nam poprzednio, wielkie domowe wykastrowane. Niegłodne, wyszło tylko na spacer. Lecimy za nim - chowa się do domu przy Socjalnej.
Przemyka coś jasnego - ten nowy biały? W ciemności i z daleka słabo widać, ale to może być ten nowy - biały / jasny niełaciaty, krótkowłosy.
Północ. Cisza. Kotów nie ma. Zwijamy się i my.

Sobotni świt - stawiamy klatki, lokuję się w samochodzie i czekam…
Czekam… czekam… czekam…
Jest burobiały łaciaty z amputowanym uszkiem - podobno zrobił się bardzo żerki. Trzeba nakarmić, bo wlezie do klatki, a nie o niego chodzi, tylko o czarne okrąglutkie, ostrożnie kręcące się w pobliżu. Kocur pozwala sobie podać śniadanko i spokojnie wcina dwie (!!!) saszetki zagryzając chrupkami, za płotem czuje się bezpiecznie. Czarne ostrożniutkie… I mało głodne…. Miski sprzątnięte, karmicielki uprzedzone nie karmią, ki czort? Nowa karmicielka? Inna stołówka?

Obrazek * Obrazek

Najedzony, a raczej nażarty burobiały oddala się na sjestę i toaletę w porannym słońcu, za płotem klatki ogląda coś pingwinowate. Czyli czwarte do złapania. Te dwa łaciate białoczarne to na 95% domowe wychodzące, przynajmniej mam nadzieję…

Jest karmicielka - nie przyznaje się do żadnego pingwina ani do białego, łaciatych też nic nie wie, nic takiego nie absolutnie ma, chociaż… Mówię, że pingwinowte poszło w kierunku Żabki, karmicielka przypomina sobie, że tam karmili, były kocięta - to pewnie matka. Sprawdzamy - owszem, była kotka i dwa kocięta, kotkę i kocię zabrała pani z Żabki, drugie też by zabrała, ale przepadło. Ale biały był tylko jeden, ten łyso-długowłosy, absolutnie żaden inny, abslolutnie nie! Czarnobiałe łaciate? Też nie. Normalka…

Obrazek * Obrazek

Nawiązuję kontakt z mieszkańcami sąsiedniej posesji, zgadzają się na stawianie klatki na noce. Ale w poniedziałek zmieniają zmianę - i chyba lepiej, bo informują o procesji 15 czarnych kotów, przechodzącej przez ich działkę co rano… I że złapać ich nie można, się nie da. Podziękowałam, rozłączyłam się.

Siedziałam do 10tej, nic się nie złapało. Musiałam jechać, bo na 11tą umówiona byłam na Wawelskiej.


Po drodze przy Żwirki 1b/c zobaczyłam leżącego przy krawężniku kota, myślałam, że martwy, chciałam chociaż przełożyć ciałko na chodnik - kot miauknał, podniósł główkę… Wyciągnęłam ręce - syknął groźnie. Zawinęłam w kurtę, coś warknęłam do dwóch dam komentujących bezsens mojego postępowania, i popędziłam w kierunku Retkini - Vet-Med. ma umowę z miastem na takie przypadki. Po drodze dzwoniłam do SM, bo trzeba zgłosić i w lecznicy podać nr zgłoszenia. Dodzwoniłam się „już” po 6min. 40sek. - telefon „alarmowy” 986 - kazano mi jechać do schroniska. Albo zostawić kota w najbliżej lecznicy, AP odbierze.

Tak BTW w inne sprawie na ów alarmowy telefon dzwoniłam z podobnym skutkiem dwa dni wcześniej - coś około 8 minut. W końcu zgłosiłam na 112 z sugestią, by przekazali zgłoszenie do SM.

Ad rem - potrącony kot - schronisko. Nie. Jak znam życie, AP odebrały bo kilku godzinach, a w schronisku rtg miałby pewnie dopiero w poniedziałek - a tu liczą się minuty. Pojechałam do Sowy - serce biło, oddech się rwał. Intubacja, jakieś zastrzyki - niestety… Kot miał 36 stopni, było ciepło - ile godzin musiał leżeć, żeby temperatura mu aż tak spadła? Ile osób minęło go obojętnie, albo z takim komentarzem, jak usłyszałam?

Jeśli komuś z okolicy Żwirki / Kościuszki / Piotrkowska zginął białobury kot - niech go nie szuka. Może ktoś go rozpozna na zdjęciach…

Obrazek * Obrazek


Na tę Wawelską umawiałyśmy się telefonicznie w poniedziałek, pani miała w piątek zadzwonić i potwierdzić sobotę i konkretną godzinę spotkania… Jechałam niechętnie - ta sama historia, miejsce, osoby i argumentacja - jak opisane tu http://domowepiwniczne.blogspot.com/201 ... iatka.html

Tym razem pani trafiła do mnie przez moją przyszywaną siostrzenicę. W pierwszej chwili nie skojarzyłam jej z tata historią - wtedy dzwoniła ze stacjonarnego, teraz z komórki, Dopiero miejsce i nazwisko… Chciała klatkę-łapkę, bo jeden z kotów bardzo jej się podoba i chce go dla siebie. A reszta? Dałam klatkę łapkę siostrzenicy, przekazała, po południu pani zadzwoniła, że stała kilka godzin przy klatce i nic. Czas mi się nie zgadzał, bo od momentu, kiedy wzięła tę klatkę od siostrzenicy do telefonu żadną miarą nie mieściło się kilka godzin, ale niech tam.
Przyjechałam, dzwonię - pani w pracy. Umawiałyśmy się przecież. No tak, ale ktoś dzwonił, że będę w innym terminie. Umawiam się bezpośrednio - sama, osobiście, a pani miała w piątek zadzwonić, przypomnieć, ew uzgodnić zmianę godziny.

Tradycyjnie - wyszło na to, że to nie są koty tej pani, wystarczy, że je dokarmia. Że jestem „cała w pretensjach i na dodatek strasznie nieuprzejma”. Dostałam radę, że skoro wolontariat mnie przytłacza, powinnam przestać to robić - cóż, w stosunku do niektórych osób z tej rady już korzystam. A tej pani przypomnę tylko 4 koty z 2014 - też je „tylko dokarmiała”. Zostały zabrane przez p.Łucję, i przez kilka lat były pod jej opieką i na jej utrzymaniu - bo już za duże, żeby się oswoić. Teraz kolejna identyczna sytuacja. To nie przytłacza, prawda? A przypomnienie tamtej historii do faktycznie duża nieuprzejmość.

Taka dygresja - jak się umawiacie z urzędnikiem, lekarzem, kominiarzem, sprzątaczką, korepetytorem - jesteście punktualni, czekacie na wizytę. Jeśli nie możecie - odwołujecie. W czym „gorszy” jest wolontariusz, że nie zasługuje tę grzeczność - punktualność lub odwołanie wizyty? W tym, że pracuje za darmo? Jak coś darmo, to można lekceważyć? Czy rozmawiałaby pani w ten sposób jak ze mną - ze swoim lekarzem albo sprzątaczką? Czy wysłałaby pani do nich takie smsy, jak do mnie?
Drobne ekonomicznie uzasadnienie - w tej chwili pani tylko karmi tylko cztery koty. Jeśli ich pani nie wysterylizuje, za chwilę będzie pani karmić nie tylko cztery dorosłe, a jeszcze co najmniej dwa mioty maluszków. Za pół roku kolejne mioty. Sama pani nie złapie - to już pani stwierdziła doświadczalnie. Więc może odrobina współpracy, jeśli ktoś chce pomóc w łapaniu i wożeniu do lecznic.

Skoro już byłam na tej Wawelskiej i były dwa koty, ustawiłam klatki, złapały się dość szybko. Pingwin i ciężarna burasia. Jest jeszcze bura szylkretka - na pewno dziewczyna i na 90% w ciąży, i pingwin płci nieokreślonej, mam łapać dziś wieczorem - środa 2018.04.18. Szylkretkę pani chce dla siebie, pingwina dla sąsiadki.

Obrazek * Obrazek

Wielką grzeczność wyświadczyła mi lecznica Perełka - przyjmując te dwa koty w sobotę tuż przed zamknięcie. Dziękuję - za zrozumienie, że naprawdę mogę łapać tylko w weekendy albo nocami - nocami ratuje mnie całodobowy Vet-Med.

Sobotnie popołudnie spędziłam na mopie - moje mieszkanie ma wobec mnie pewne oczekiwania. A wieczorem znów Wdzięczna - tym razem klatki stały sobie samodzielnie do 1szej rano w niedzielę, potem przeniosły się na Drewnowską między działki, trafostację i policję. Łapałam tam w zeszłym roku (Gorący sierpień 2, Posterunkowy i nie tylko), przy policji i na działkach wszystko wycięte, o nowych na razie nic nie wiem, przy trafostacji są dwie karmicielki - z jedną można się dogadać, ale wiek i kondycja nie pozwala jej na wysiłek przy łapaniu, a wzrok i kondycja na określenie ilości i wyglądu kotów, z drugą ogólnie trudno, a ściśle rzecz biorąc porozumienie niemożliwe. Łapać se pani może, ale karmić będę, ile i jakie koty - wzruszenie ramion. Tyle że dość blisko ode mnie i ta pierwsza prosi… Posiedziałam tam sobie to świtu, złapało się jedno bure (kocur), żadnego innego kota nie widziałam - może dlatego, że jakiś film w telefonie oglądałam.

Obrazek * Obrazek

Świtem buras trafił do Vet-Medu, a ja ponownie na Wdzięczną.

Przyszedł jednouchy na śniadanie, do klatki zajrzało pingwinowate, pokazała się bura z naciętym uszkiem, przemknął biały - zatrzymał się w rogu przy plocie, coś chrupał, podeszłyśmy - i chyba wiemy, dlaczego się nie łapią…

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Westchnęłyśmy ciężko, p.H. będzie czuwać nad klatkami i w razie czego dzwonić, ja trochę odeśpię i spróbujemy po 22giej.
Spróbowałyśmy - o 22giej w klatce pingwinowate, a w ostatniej chwili, kiedy szłyśmy przez działkę do klatek - w drugiej czarne. Popędziłam do Vet-medu - i tam z lekarką spokojnie obejrzałyśmy. Pingwin - świeżo po kastracji, ucho nie nacięte, jest chip - czyli to ten zaginiony, kastrowany jeszcze odpłatnie, nie dopilnowałam nacięcia ucha - wrócił na swoje miejsce po ucieczce z nowego domu!! A czarna - koteczka, uszko nacięte minimalnie, nigdy nie podeszła tak blisko, żeby dało się to nacięcie zauważyć, na zdjęciach też nie widać. Popsikane na kleszcze i pchły, zdemontowane kleszcze, których sporo nałapały. Obudziłam dt, przekazałam - pingwin podobno szczęśliwy. Śpi w łóżku, ociera się o nogi, aż słupka staje, łazi za ludźmi. Tylko brudny, jeszcze się nie domył. Może tamten dom był nie dla niego?
Czarnulka lękliwa, ale wzięta na ręce przytula się. Zobaczymy. Na razie w dt zostanie, dopóki nie złapie się biały - żeby łatwiej było rozmawiać z karmicielkami. Teraz jednouchego można nakarmić nie zostawiać nic w miskach dla reszty kotów.

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Na razie nie informowałam domu, z którego zwiał, o odnalezieniu - jadę tam w piątek łapać tego duplikata z komórek, wtedy powiem. Powiem wcześniej - mogą wycofać się z łapania.
Dziś jest środa - po pracy lecę na Wawelską, nie wiem, na jakie wyżyny wespnie się moja uprzejmość, bo naprawdę z kimś o takich oczekiwaniach trudno mi współpracować. Ale mam nadzieję, że złapią się te dwa koty i zgodnie z radą pani będę mogła „przestać to robić”, przynajmniej tam.

W wczoraj i przedwczoraj - zadzwoniła zrozpaczona Ela M. - nieodpowiedzialna karmicielka wetknęła biednym ludziom kotkę i „zapomniała” wysterylizować. Przypomniała sobie i powiedziała Eli - kiedy kotka urodziła i maluszki otworzyły oczy… Rozpacz i zgrzytanie zębów po prostu… Na uśpienie za późno, zabrać nie ma gdzie ani teraz, ani potem, wyadoptowywać koty, które są u kogoś - na to się już nie piszę, z dużo złych doświadczeń. Więc nieco rozpaczliwie i z małą nadzieję dzwonię i piszę, szukam dla nich miejsca.

Obrazek

Miałam szczęście - znalazłam, dobrze mieć kocich przyjaciół - wczoraj z Elą M. zabrałyśmy kotkę z maluszkami, w lecznicy spotkałyśmy się w lecznicy z Dorotą - przegląd, odpchlenie, bo pchły aż skakały po maluszkach - i cała rodzinka do dt Doroty. Kotka śliczna burasia, maluszki - dwa buraski i czarnuszek, i dwie panienki w skarpeteczkach - bura i czarna. Opiekę nad nimi przejęła grupa Kotylion - bardzo, bardzo dziękuję. Tu jest ich wątek viewtopic.php?f=13&t=163772&p=11984200#p11984200
Burasia po odchowaniu maluszków wróci do swoich opiekunów, którzy już za nią tęsknią. Prosili o odpchlenie i odrobaczenie drugiej kotki - tam naprawdę jest cieniutko, a państwo karmią jeszcze trzy wysterylizowane kotki podwórzowe i kocura-nówkę. Tzn mówia, że karmią trzy i kocura, Ela M widziała siedem kotów.
Ela M. zajmie się kocurem kastracyjnie, kotkę już odpchliła i odrobaczyła.

Tak wygląda miejsce, w którym mieszkają ci państwo i koty - centrum Łodzi:

Obrazek * Obrazek

A żebym się wieczorem nie nudziła, o 19.30 zadzwoniła Ania H. - łapią przy Świtezianki, jednego maja, Futrzak nieczynny, na taksówkę też nie mają, ratunku!!! Do 21szej pracuje lecznica Na Złotnie, mieli wolne miejsca. Podjechałam, chwilę poczekałam, złapał się jeszcze jeden, zawiozłam. W lecznicy jeden (kocur) dał się grzecznie przepakować do klatki, drugi (kotka w ciąży) zrobił trochę zamieszania, ale w końcu trafił tam, gdzie trzeba.
Zagadka 1 - o której wróciłam do domu?

Obrazek * Obrazek * Obrazek


Plan na dziś (środa) - z pracy wyjdę o 19.00, jadę łapać na Wawelską. Muszę odebrać z Perełki - Narutowicza, czynna do 19tej - pingwina z Wawelskiej, a z Vet-Med-u - Retkinia, na szczęście całodobowy - buraska z Drewnowskiej, oba wypuścić na ich starych miejscach.

Zagadka nr 2 - jak to zrobić?

Zagadka nr 3 - o której dotrę do domu?

Łapanki nocne na Wdzięcznej odłożyłyśmy na weekend - od piątku.
W piątek wieczorem też będę łapać w tych po-pingwinowych komórkach. I muszę odebrać z Perełki burasię z Wawelskiej.
Czwartek? Nie martwcie się, coś wyskoczy.
No i co tu planować? Po co? Samo się ułoży.

Miałam kończyć.

Zadzwoniła Justyna - ta „moja” z Bełchatowa, też ją znacie z opowiadań. Pięć kociaków ca 2tygodniowych plus działkowa dzika kotka. Cztery kociaki w kontenerze, kotka z piątym w klatce. Ratunku!!! Kotkę łapały prawie trzy lata. Na tych działkach mają szansę przetrwać tylko kompletne dzikusy, cała reszta jest skutecznie likwidowana wymyślnymi metodami przez działkowiczów. Nie będę opisywać, nie jestem w stanie. Karmi działkowa starutka babuleńka, Justyna pomaga jej łapać.
Boję się mówić - tak zaczęła. I słusznie, bo ręce mi opadły… Obdzwoniłam przyjaciół, którzy deklarowali pomoc dla wczorajszych kociaków. Przyjmie je lecznica - ogromne podziękowania dla dr Joanny i dr Anny. Kociaki z mamą już jadą.

Obrazek * Obrazek

I taka prośba - zazwyczaj proszę Was o pomoc finansową na leczenie, na sterylki. Z karmieniem dajemy sobie radę - jakoś, raz karma lepsza, raz gorsza.
Chciałabym kupić karmę dla tych Państwa, który przygarnęli i chcą zatrzymać burasię od maluchów i oprócz dwóch swoich karmią kilka kotów w ruinie. Mówią, że cztery. Ela M. widziała siedem - trzy przychodzą z sąsiedniego podwórka. Wiem, że to będzie pomoc jednorazowa, ale zawsze coś.
No i dla tej Justynowej rodzinki - karma dla kociej mamusi, maluszki też za chwilę zaczną same jeść, potem trzeba je będzie odrobaczyć i zaszczepić, mamusię wysterylizować - jest dzika, wróci na działki….
Więc - jeśli ktoś chce i może - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - koty i kociaki z ruiny, (środki niewykorzystane przeznaczymy na pomoc innym kotom).3
Ostatnio edytowano Czw kwi 19, 2018 14:06 przez kalewala, łącznie edytowano 1 raz
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 19, 2018 12:51 Re: Łódź-FFA 2017 -> planowanie - str.84

Aniu wyślę coś na jedzonko, ale za tydzień, po wypłacie.
Cieszę się, że Biały Kiełek zaopiekowany :1luvu: I inni :1luvu:
Maluszki u pandap - miały szczęście dziecinki :1luvu:
Ciekawa jestem losu pingwina z Wdzięcznej ? Wróci ...? Napisz coś, jak będziesz wiedziała.
Pingwin ze Świtezianki - cudo urodziwe wyjątkowo :1luvu:

Oj, dzieje się 8O
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt kwi 20, 2018 16:54 Re: Łódź-FFA 2017 -> planowanie - str.84

pisiokot pisze:Aniu wyślę coś na jedzonko, ale za tydzień, po wypłacie.
Dzięki :1luvu:

pisiokot pisze:Cieszę się, że Biały Kiełek zaopiekowany :1luvu: I inni :1luvu:
Już mocno wyluzowany, natomiast dymny boi się i syczy...

pisiokot pisze:Maluszki u pandap - miały szczęście dziecinki :1luvu:
Oj tak-tak :)
I ten drugi miot - Justynowe działkowe

pisiokot pisze:Ciekawa jestem losu pingwina z Wdzięcznej ? Wróci ...? Napisz coś, jak będziesz wiedziała.
Już wiem - przecież się złapał - na starym miejscu, wrócił tam, teraz jest w dt, bardzo zadowolony z życia :mrgreen:

pisiokot pisze:Pingwin ze Świtezianki - cudo urodziwe wyjątkowo :1luvu:
I nie dziki... ale wczoraj wypuszczony....

pisiokot pisze:Oj, dzieje się 8O
Oj tak, tak....
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt kwi 20, 2018 20:10 Re: Łódź-FFA 2017 -> planowanie - str.84

kalewala pisze:
pisiokot pisze:Ciekawa jestem losu pingwina z Wdzięcznej ? Wróci ...? Napisz coś, jak będziesz wiedziała.
Już wiem - przecież się złapał - na starym miejscu, wrócił tam, teraz jest w dt, bardzo zadowolony z życia :mrgreen:


Czy wróci do ds ? O to chciałam zapytać - bo, że się odnalazł na starym miejscu i że jest w dt doczytałam.
Czy tamten dom stały okazał się taki niezabardzo i już nie macie zaufania ?

Szkoda Pingwina Urodziwego ... :(
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 22, 2018 13:30 Re: Łódź-FFA 2017 -> planowanie - str.84

Pech czy przeznaczenie?

Obrazek

Zaczęło się bardzo dawno temu - ale prehistorii Wam oszczędzę. Ten tekst mogę zacząć od tekstu prawie dokładnie sprzed miesiąca - o planowaniu. Króciutko przypomnę - w ciągu trzech dni musiałam pomóc dwóch kocim rodzinkom - obie rodzinki to kotka + 5 maluszków, za dużych do uśpienia, za małych, by zabrać bez matek. Jedna rodzinka z Łodzi z oswojoną kotką, druga - od Justyny z Bełchatowa, z kotką mocno dziką - maluszki na zdjęciu wyżej. Dzięki łańcuszkowi ludzi dobrej woli udało się je uratować, różnymi drogami wszystkie w rezultacie trafiły do Kotylionowych dt - za co serdecznie dziękuję, moje możliwości po prostu się już dawno skończyły…

Wczoraj - w poniedziałek 2018.05.21 - miałam odwieźć do Bełchatowa wysterylizowaną dziką-dziką matkę. Mogłam kilka dni wcześniej, ale wynikły kłopoty organizacyjne, no i dopiero ten poniedziałek… W uzgodnieniu oczywiście z lecznicą.
W niedzielę zadzwoniła do mnie Dorotka - też kociara. Miała bardzo zły dzień, potrzebowała pogadać. Pogadałyśmy. Gdyby w poniedziałek też miała zły humor - pojedzie ze mną na wycieczkę do Bełchatowa - po drodze też można pogadać.

Plan jak zwykle nieco szalony - z pracy do domu, dwa koty do weta - jeden na kontrolę, drugi zostaje na płukanie zatok, odbieram wieczorem. Tego po kontroli do domu, po Dorotkę, do centrum zawieźć ogłoszenia o zaginionym kocie do rozwieszania, na Retkinię po bełchatowską kotkę, pół drogi do Bełchatowa - tam się spotykamy z Justyną, powrót, odbiór kota zatokowego i jeszcze Jula, bo Małgosi zabrakło sznurka, a tworzy drapak. Ciasno trochę, ale przywykłam chyba….

Do momentu przekazania ogłoszeń szło zgodnie z planem, ale głodna byłam, więc nieco zła i roztargniona, rozglądałam się za czymś na ząb i dopiero przy wylocie na Pabianice zorientowałam się, że zapomniałam podjechać do lecznicy po kotkę... Zawróciłyśmy, na szczęście nie było kolejki, tylko Dr Joanna, która popatrzyła na mnie z dużym niesmakiem. No tak, dzika kotka i pięć kociąt, trochę ją rozumiałam… Zaczęłam przepraszać, tłumaczyć, że chciałam kotkę odebrać wcześniej, ale okoliczności niezależne, że uzgodniłam to z dr Anią… Nie powiedziała nic, wróciła do gabinetu…. Uj, cienko, zawsze była dla mnie miła, coś się stało, nabroiłam i nie wiem? Ktoś plotek narobił i trzeba będzie odkręcać?
Wróciła - w rękach tekturowe pudełko, w pudełku dwa płaczące kociaki… Za duże do uśpienia, za małe na samodzielność… Jakieś 2-2,5tygodnia…

Obrazek * Obrazek

Ufff…

Ów doktorski niesmak nie mnie dotyczył, tylko szczęścia z powodu wejścia w posiadanie owych maluszków wymagających karmienia smoczkiem co kilka godzin przez najbliższe 2-3 tygodnie. Kociaki ktoś znalazł i przyniósł do lecznicy…

Teoretycznie można AP i do schroniska, ale tam nie przetrwają - nawet jeśliby ktoś karmił, złapią pierwszą infekcję i po kociakach.

Do lecznicy weszły Madzia i Wiola, zadumalyśmy się nad doktorowym problemem. Madzia i Wiola mają problem z trzustkowym kotem, łapią na działkach i nie tylko, pracują po 10 godzin dziennie, protest rodzin - nie wezmą.

Ja - na pewno nie wezmę. Problemów za dużo, by tu wyliczać.

Dorotka - chwilowo ma więcej czasu, zajmie sobie głowę kociakami, to zmartwienie pójdą trochę na bok, zresztą kociaki lubi i sporo wykarmiła, ma doświadczenie. Jest tylko jeden problem - przywiązuje się za bardzo i trudno jej potem wyadoptować, a zostawić sobie przecież nie może.

Dorotka, weźmiesz? Pod warunkiem, że oddasz bez płaczu. Pani Dr, jak zaczną jeść same, wracają do Pani - zgadza się Pani?

Szczęśliwie się złożyło, że 10czerwca Dorotka wyjeżdża. A p.Dr za bardzo innego wyjścia nie ma,… Więc umowa zawarta.

Jak to ogarnąć, w ciągu najbliższych godzin? Bo do Bełchatowa muszę, Justyna pewnie już na tę połowę drogi jedzie, zresztą potem wraca na wieś, 100km dalej, wiec trzeba dziś. Kota zatokowego odebrać muszę. Dr Asia zamyka o 19tej - nie zdążymy w drodze powrotnej. Klatki na maluszki Dorotka nie ma, trzeba zorganizować. Wiola ma, podrzuci do lecznicy w Tesco, zabierzemy razem z zatokowym.

Obrazek

Na razie pakujemy kotkę - żeby znów o niej nie zapomnieć. Ma co najmniej 8lat, ząbków zero, malutka, chudziutka, całe życie rodziła 2-3 mioty rocznie. Właściwie nic z nich nie przetrwało…

Trudno, maluszki w pudle jadą z nami w podróż.

Dostałyśmy napoczętą puszkę convalescence, Dr Joanna próbowała je tym nakarmić, strzykawki do karmienia, kupiłyśmy puszkę kocięcego mixolu i jedziemy.

Ja nadal głodna, coraz bardziej i coraz bardziej zdenerwowana.

Maluszki też chyba głodne i coraz głośniejsze.

No to ja jeszcze bardziej zdenerwowana.

Dorotka jakoś nakarmiła, próbowała ululać i uciszyć, nie do końca się udało, ale po KFC w Pabianicach zaczęłam mniej nerwowo reagować.

Obrazek

Dojechałyśmy się i wyszło, że prawdziwą nerwówkę przeżyła Justyna - czekała, dzwoniła wtedy, gdy byłyśmy w lecznicy, a telefon leżał sobie w samochodzie. Na ogół dojeżdżam punktualnie, tu - nie ma mnie, nie odzywam się. Nic, tylko kotka uciekła… Jak na sobie da radę….

Zdążyłam dojechać, zanim zawału dostała. Przekazania kotki, szybko, bo program dalszy czeka, i biegiem do Łodzi.

Wiola z Magda były w lecznicy Na Złotnie, tam zostawiły klatkę, w sumie prawie pro drodze miałam… GPS doprowadził skrótem, potem biegiem po zatokowego, sznurek też zdążyłam kupić.

Tylko do domu już zdechłą dotarłam, za dużo nerwów i emocji..

Zdjęcia? Takie udało się zrobić telefonem w jadącym samochodzie. Pewnie Dorotka na spokojnie pstryknie lepsze + jak doczyści maluszki. Parka - chłopiec nieco większy i ciemniejszy. Być może będą nieco puchate.

Jeśli ktoś jest zainteresowany adopcją około 10go czerwca - prosimy o kontakt.

Jeśli ktoś chce pomóc w karmieniu, a potem odrabaczaniu i szczepieniu - tradycyjnie - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 – kociaki Dorotki (środki niewykorzystane przeznaczymy na pomoc innym kotom).


I niech mi ktoś powie, żeby nie wierzyć w pecha albo czy przeznaczenie - gdybym zabrała kotkę kilka dni wcześniej, gdyby Dorotka nie miała doła…

„Annuszka już kupiła olej słonecznikowy, i nie dość, że kupiła, ale już go nawet rozlała”

A Madzia i Wiola? Wieczorem znalazły 3m-czną domową szylkretkę… Do adopcji.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 22, 2018 15:47 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

Ciekawa i interesująca historia.
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3709
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Wto maja 22, 2018 20:31 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

Jakoś trudno mi wierzyć w przypadek przy takich historiach, chociaż nie użyłabym ani słowa: "przeznaczenie", ani tym bardziej słowa: "pech".
Tak czy owak kciuki potrzymam, żeby się wszystko poukładało.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro maja 23, 2018 9:34 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

Stomachari pisze:Tak czy owak kciuki potrzymam, żeby się wszystko poukładało.


:ok: :ok: :ok:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2018 7:52 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

Stomachari pisze:Jakoś trudno mi wierzyć w przypadek przy takich historiach

Hmm :?: :?:


Proszę kilka zdjęć z przedwczorajszej sesji - maluszki najedzone, prawie domyte, w każdym razie spokojniejsze i chyba zadowolone z życia - i próbują korzystać z kuwetki

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek
Ostatnio edytowano Czw maja 24, 2018 12:57 przez kalewala, łącznie edytowano 1 raz
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2018 8:45 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

:1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
ObrazekObrazek
Czaruś [*] Porsche [*] Naktis [*] Burasek [*] Gaja [*] Karla [*]

kociarkowaaaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1299
Od: Czw cze 26, 2014 17:48
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2018 14:02 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

Drobiazgi

Obrazek

Mała rzecz - a cieszy. Często nawet bardzo, przynajmniej mnie… W natłoku spraw trudnych, nieprzyjemnych, mocno obciążających psychicznie - każda drobniutka dobra wiadomość, malutki sukcesik - poprawia mu humor na kilka ładnych godzin.
O dwóch ostatnich opowiem.

Centrum Łodzi, dwie kamienice, podwórza oddzielone bramą. Jedna kamienica prywatna, druga komunalna. Trzy koty - kilkuletnie, wycięte. Karmicielki mieszkające w kamienicy komunalnej. Koty stołują się na przelotowym podwórku komunalnym, czas spędzają na prywatnym - spokojniejszym, zamkniętym i otoczonym budynkami.
Ale koty zaczęły przeszkadzać. Może nie koty, może coś innego, w każdym razie na bramę założono płyty poliwęglanowe - i koty straciły możliwość przechodzenia. Brama tuż nad ziemią, dołem miski się nie wsunie. Więc tekturki, na nich karma. Jak potem wyciągnąć tekturki? A trudno…

O sprawie dowiedziała się koleżanka, pojechała, rozmawiała z właścicielem kamienicy - niestety w obecności karmicielek. Niestety - bo panie nastawiono były bojowo i nie zrozumiały albo nie chciały zrozumieć na czym polega konkretna rozmowa i kompromis. A właściciel człek normalny, kociolubny, jakiegoś kota uratował - ale nie sam mieszka w kamienicy i musi się liczyć z najemcami.
Koleżance skrzydełka opadły, z jednej strony bramy głodne koty, z drugiej - rozsierdzone karmicielki. Piątek wieczór jest… Obiecałam, że w poniedziałek zadzwonię do administracji. Spokojniejsza jestem przynajmniej na zewnątrz, tu niezaangażowana emocjonalnie, łatwiej mi będzie. Na razie niech karmią na tekturkach ze sznurkami wyciągnięcia, zostawią bałagan - będzie kolejna awantura.

Poniedziałek 2018.05.21, dzwonię do administracji, odbiera miły pan. Tłumaczy, że koty, że samochody. A dodatkowo - wieje do bramy, przeciągi na podwórzu. Wierzę. Tłumaczę, że mała dziurka nie zaszkodzi, że koty posterylizowane, niemłode, było pięć, trzy zostały, a bez kotów myszy i szczury. Że raczej nie wpuszczą nowych na swój teren, a jak teren będzie pusty, to przyjdą niekastrowane / niesterylizowane, będzie smród, kociaki - generalnie większy problem. On z kolei, że obok jest ruinka, że na stołówkę mogą sobie chodzić przez tę ruinę. No mogą, tylko jak mogą na stołówkę, to mogą i wrócić, więc i tak będą na posesji. A że niemłode, to ciężko im będzie przez ruinkę, taka dziurka w bramie…. No i jakby ta dziurka, to w razie problemów z kotami będziemy starali się pomóc… Pan w tej chwili nie zdecyduje, rozważy, prosi o telefon jutro (wtorek) w południe.

Niby nic nie uzyskałam, ale nie było też kategorycznego NIE. Zadzwonię, podrążę.

Nie zadzwoniłam. Tzn zadzwoniłam, ale wcześniej - z podziękowaniem, bo rano takie zdjęcie dostałam:

Obrazek

Słabo może widać, ale jest kocia dziurka w lewym dolnym rogu bramy. Bardzo dziękujemy.

I od razu humorek ciut lepszy.


We wtorek 2018.05.22 koło południa zadzwoniła Agnieszka z Przytulanek - jest karmicielka, jest komórka, w komórce chora dzika kotka. Od kilku dnie nie je, więc nie da się jej złapać klatką łapką. Niedaleko, umawiam się z karmicielką, podjadę po pracy, może złapię w ręce. Czasu mam bardzo mało, na 18ta jestem umówiona, wcześniej muszę jeszcze swoje koty oporządzić, bo wrócę bardzo późnym wieczorem.

Jadę podenerwowana, łapanie dzikiego kota rękami nie jest ani bezpieczne, ani łatwe, szansa jest tylko jedna - jak ucieknie albo się wyrwie, to koniec. A jeśli ten kot od tygodnia nie je - to jest bardzo źle, albo go złapię, albo po kocie.
No i karmiciele - nie pomagają. Żeby chociaż nie przeszkadzali… Pani, ten kot się nie złapie, za mądry. Pani, a może tak i tak zrobić. A w decydującym momencie np. nie są w stanie podać otwartego kontenerka. Dlatego od razu proszę o ciszę, utrzymywanie odległości parasola od mnie i kota, i nie-pomaganie. A tych najbardziej „pomocnych” złym głosem pytam, ile kotów złapali. Czasem działa... Bo tłumaczenie, że muszę się skupić i sprężyć i potrzebuję spokoju - na nic.

Obrazek * Obrazek

Tu karmicielka przytomna, komórka pusta, drzwi i ściany szczelne, kotka wychodzi tylko dziurą za drzewem. Jest jakiś kawałek styropianu, karmicielka ma iść za drzewo, zapchać nim dziurę, ja do komórki. Wchodzę, kotka siedzi w swoim pudle, miauczy, zamykam za sobą drzwi. W miarę szczelne ściany i dach mają swoje wady - w komórce ciemno… Coś tam widzę, kotka ucieka z pudła do swojej dziury, niezbyt szybko, łapię ją, pakuję do kontenerka.
Ufff. Nie bardzo uciekała, nie bardzo się broniła - albo bardzo chora, albo mało dzika, choć karmicielka twierdzi, że dzika, bo nie daje do siebie podejść, Niemłoda - sterylizowana była 4lata temu, dwa lata temu miała coś z łapką, łapana była na badania.

Kotka na odległość śmierdzi ropskiem, nosek zaklejony, kk? Może ząbki, stara jest.

Do lecznicy, na szczęście nie ma kolejki. Kotka zachowuje się w miarę spokojnie, ważymy - 2,4kg, Lekarka myje buzię, ogląda paszczę, kotka odwodniona, skóra stoi, próbuje pobrać krew - nie leci. Wenflon, będą kroplówki. Buzia umyta, śmierdzi dalej, oglądamy brzuszek….

Obrazek * Obrazek

Obrzydliwy smród to nie katar i nie ząbki, ząbków już nie ma, to pęknięty guz nowotworowy - wylany z niego płyn skleił futerko w śmierdzące gluty. Obok tak sam guz jeszcze cały i ogromna ciemna gula - wodniak?

Obrazek * Obrazek

Te sklejone i śmierdzące kawały futra… Lekarka delikatnie je odmacza i po małym kawałeczku usuwa - to wszystko pewnie boli, trzeba delikatnie…

Obrazek * Obrazek

Tak wygląda brzuszek kotki po wstępnym oczyszczeniu - obok kawałki futerka…
Zostaje pod kroplówką. Potem badania krwi, rtg, może usg - jeśli nie ma przerzutów do płuc jest szansa, że operacja przedłuży jej życie.

Obrazek * Obrazek

Wczoraj (środa) zajrzałam do lecznicy. Brak dobrych wiadomości, Nadal odwodniona, nie je, krwi jeszcze nie próbowano pobrać. Pozostaje czekać…

Czy to zdarzenie poprawiło mi humor? Stan kotki na pewno nie, ale to, że udało się ją złapać, że udało się dać jej szansę - tak.
Kolejny pozytywny drobiażdżek..

A żeby nie było za słodko, wczoraj humor popsuła mi karmicielka - głośno i dużymi literami mówiłam, że jak będą nowe wiadomości, dam znać. Po złapaniu dzwoniłam zaraz po wyjściu z lecznicy. W środę dwa telefony - w pracy jestem, nic nie wiem. Trzeci złapał mnie w kolejce pod gabinetem - proszę panią, mówiłam, że zadzwonię jak się czegoś dowiem, teraz czekam pod drzwiami gabinetu, proszę nie wydzwaniać, to nic nie da, Ale ja nie mogę dodzwonić się do lecznicy (znaczy ja mogę?), proszę mnie zrozumieć, ja się denerwuję!!!
Rozumiem. Ale nie rozumiem, dlaczego ja akurat mam być piorunochronem albo terapeutą. Są przyjaciółki, sąsiadki itp. Nie chcę, zwyczajnie nie chcę. Pomogłam złapać kota, zawiozłam do lecznicy, przekazuję wiadomości.


Sprawa formalna - kotkę łapałam na prośbę Fundacji Przytul Kota i przekazałam pod opiekę tej Fundacji. Oczywiście, że interesuje mnie jej los, że lekarki i Przytulanki nie odmówią mi informacji, i że będę je przekazywała karmicielce.
Natomiast nie proszę Was o wpłaty na nią - z ww powodu.

Ale chciałabym, byście wiedzieli, że to nie jest odosobniony przypadek, Że wcale nierzadko znajdujemy koty w tragicznym stanie. Często decyzje o leczeniu, badaniach trzeba podejmować natychmiast, nie ma czasu na napisanie nawet kilku słów, nie ma siły na zrobienie cierpiącemu zwierzęciu zdjęcia, na poproszenie Was o pomoc. Pisałam niedawno o powypadkowym kocie ze Żwirki - zdołałam żywego dowieźć do lecznicy, ale mimo starań lekarze nie zdołali go zatrzymać…
Dlatego i tym tekście podam nasze konto - żeby w razie czego było pod ręką.
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4.

.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2018 14:34 Re: Łódź-FFA 2017 -> pech czy przeznaczenie? - str.84

kalewala pisze:
Stomachari pisze:Jakoś trudno mi wierzyć w przypadek przy takich historiach

Hmm :?: :?:


Proszę kilka zdjęć z przedwczorajszej sesji - maluszki najedzone, prawie domyte, w każdym razie spokojniejsze i chyba zadowolone z życia - i próbują korzystać z kuwetki

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek

Maluszki :1luvu: :1luvu: :201461 :201461
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34180
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Czw maja 24, 2018 17:10 Re: Łódź-FFA 2017 -> drobiazgi - str.84

ech, ile się ta biedna kocina ucierpiała :cry:
mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej :201461
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2018 21:43 Re: Łódź-FFA 2017 -> drobiazgi - str.84

zapraszam na bazarek viewtopic.php?f=20&t=185302

kocka

Avatar użytkownika
 
Posty: 4806
Od: Pt lut 27, 2015 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 25, 2018 9:38 Re: Łódź-FFA 2017 -> drobiazgi - str.84

kocka pisze:zapraszam na bazarek viewtopic.php?f=20&t=185302


dziękujemy :1luvu:

i zapraszamy - bardzo pachnacy bazarek :1luvu:
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 189 gości