-> dziesięć dni z życia wolontariusza <-od doopy strony spisanych z okazji jubileuszu dziesięciolecia latania po krzakach i prucia komórek w poszukiwaniu bogu ducha winnych kotówdzień 9 -> 22.o5.2o17 -> ul. Strzelców Kaniowskichchora godzina -> 14:3o -> upał jak cholera
jak zwykle
(ostatnio) zaczęło się od telefonu od
DorotyRona rodzinnym podwórku
Błotniaka[†] okociła się jego matka
(viewtopic.php?f=1&t=173501&p=11659801&hilit=B%C5%82otniak#p11659801 str.84)kociaki i ich matka zamieszkały w pomieszczeniu z kamiecznicznymi kiblami
(... XXI w.)i tam też
KarmicielkaEla dawała im jeść
i tam też wstawiłyśmy klatkę
MatkaBłotniaka uciekła natychmiast i nie chciała już tam wejść
kociaki pochowały sie w głębi pomieszczenia
i tu powstał problem
DorotaRo uważała, że w pierwszej kolejności należy łapać kocicę
ja uważałam, że w pierwszej kolejności należy łapać kociaki
i tak się sprzeczałyśmy jakiś czas, stojąc w upalnym słońcu
wreszcie zgodziłam się na
Dorotowe rozwiązanie
wyniosłyśmy klatkę
wzięłam sznurek w rękę i schowałam się za jaśminem
wszedł jeden kot
wszedł drugi kot
pot mi leciał po doopie...
oba wyszły
oba wycięte w zeszłym roku
przyszła
MatkaBłotniakaweszła
pociągnęłam za sznurek
na zdjęciu:
MatkaBłotniaka w
Jolinej klatce, moja zasłonka z lat siedemdziesiątych i noga
DorotyRo w tenisówce
przepakowałam
przyjechała
AniaM i zawiozła kocicę do
Tropawstawiłyśmy klatkę do kibelka
trochę to trwało zanim kociaki się pojawiły
po jakimś czasie z ukrycia wyszedł
CzarnyKociakzaczął jeść
czekałam za oknem w pełnym słońcu
czekałam aż mlaskanie jednego zwabi pozostałe dwa
żaden z pozostałych dwóch się nie zjawił
pociągnęłam za sznurek
kotka -> ręką przepakowałam
wróciła
AniaMacha, zapomniałam napisać, że
KarmicielkaEla cały czas wokół nas dreptała...
trochę to trwało zanim pozostałe dwa wyszły z ukrycia
obok
BiałoCzarnegoKociaka siedzi
DymnyKociak, którego, na czarnej szmacie leżącej na stoliku, nie widać
dziewczyny poszły po twarożek
KarmicielkaEla powiedziała, że bardzo go lubią
KarmicielkaEla wzięła jakiś sznurek i próbowała ściągnąć kociaki ze stołu
trochę to trwało
aż wreszcie
BiałoCzarnyKociak zeskoczył i się skusił na nabiał
DymnyKociak podszedł, popatrzył i znowu wskoczył na stolik
czekałam ukryta za przymkniętym oknem
zachodzące słońce na mokro odbarwiało mi koszule na plecach...
nie wytrzymałam nerwowo - pociągnęłam za sznurek
kocurek -> ręką przepakowałam
-
no to mamy problem - powiedziałam
-
trzeba będzie pomieszczenie przekopaćdo kibelka weszłyśmy we trzy:
KarmicielkaEla,
DorotaRo i ja
(tam to dopiero było gorąco!)AniaM pilnowała majdanu na zewnątrz
zamknęłam okno
zaczęłyśmy wynosić na zewnątrz meble i przydasie
trochę się przerzedziło
KarmicielkaEla powiedziała, że widziała jak
DymnyKociak schował się do kredensu
a teraz gwoli wyjaśnienia:
1. ja mam zepsute kolana i nie mogę kucać ani klękać
2. DorotaRo jest prawie ślepaDorota wyszła jako zupełnie nie przydatna i zabierająca resztki tlenu
schyliłam się i zaczęłam wyciągać jakieś szmaty z górnej półki na dole kredensu
poświeciłam latarką
pusto
zaczęłam wyciągać następne przydasie z drugiego kąta
za plecami coś stuknęło i grzechotnęło
okazało się, że to dźwięk powstały w wyniku kontaktu kości z betonem
odwróciłam się i widzę jak
KarmicielkaEla na kolanach grzebie w najniższej półce
-
mam go! - krzyknęła
i zaraz potem
DymnyKociak wyprysnął z kredensu i schował się w zamkniętej kabinie kibelka
okazało się, że
KarmicielkaEla złapała kociaka za nogę i jej się wysmyknął
otworzyłyśmy kabinę
kociak przeniósł się do drugiej, do której już nie miałyśmy klucza
wzięłam duży karton i zasłoniłam szparę między kabinami
znowu usłyszałam jak coś stuknęło i grzechotnęło
to
KarmicielkaEla znowu rzuciła się na kolana i kijaszkiem zaczęła wygarniać
DymnegoKociakakociak wyskoczył
KarmicielkaEla go złapała
źle go złapała, bo za skórę na grzbiecie
ale nie puściła, mimo, że wił się na boki drapiąc ją i gryząc
na podłogę zaczęła kapać krew
wzięłam go od niej, ale też złapałam za nisko
i teraz mnie zaczął drapać i kąsać
na podłogę zaczęła kapać krew, tym razem z mojej ręki
drę się do
DorotyRo, która jest za drzwiami -
wejdź i podaj mi kontener!drzwi się otworzyły
a w nich pojawiła się
DorotaRo taszcząc
Jolią klatkę...
-
koorwa Dorota, nie klatkę tylko kontener! - wrzasnęłam
postawiła klatkę, podała kontener
z ulgą uwolniłam się od gryzącego dymnego diabełka
wszystkie odetchnęłyśmy z ulgą
zalałyśmy z
KarmicielkąElą krwią podłogę w pomieszczeniu i bruk w prześwicie bramowym
pochowałyśmy wszystko co zostało wyniesione
spojrzałam na zegarek - do 2o:oo brakowało 2o min.
zadzwoniłam do
Tropa, co by dr
Szymon na nas poczekał
pognałyśmy z
AniąMw lecznicy okazało się, że ten trzeci
DymnyKociak to kotka
---
kociaki mają ok 7 tyg.
potrzebna jest dla nich karma, może być
Smilla dla kociaków
http://www.zooplus.pl/shop/koty/produkt ... iat/222913 ---
pod moją opieką jest w tej chwili 15 maluchów...
więc jeśli ktoś coś, to będę bardzo wdzięczna
Fundacja For Animals-Łódź
40-384 Katowice, ul. 11-go Listopada 4
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
z dopiskiem: koty Ewy---
są również zbiórki dla nich:
https://pomagam.pl/kociaki_ewy
https://zrzutka.pl/p47ne5 ---