Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
OKI pisze:Akurat w zestawie jest próbówka typu eppendorf I instrukcja mówiąca, że test można przeprowadzać z krwi pełnej, osocza i surowicy - czyli, nawet w braku dedykowanej próbówki, można pobrać do dowolnej
A można też pobrać kroplę krwi bezpośrednio na płytkę, np. z ucha - całkiem jak do glukometru.
Stosowałam te testy z linku wielokrotnie i nie mam zastrzeżeń.
Wynik wątpliwy (słabododatni) pojawił mi się raz i to w ostatniej minucie lub już po czasie wymienionym w instrukcji (wykluczony w PCR).
Z wiodącą na rynku, najbardziej polecaną marką, mam o wiele gorsze doświadczenia, bo zdarzyło mi się otrzymać wynik fałszywie ujemny
Yocia pisze:OKI pisze:Akurat w zestawie jest próbówka typu eppendorf I instrukcja mówiąca, że test można przeprowadzać z krwi pełnej, osocza i surowicy - czyli, nawet w braku dedykowanej próbówki, można pobrać do dowolnej
A można też pobrać kroplę krwi bezpośrednio na płytkę, np. z ucha - całkiem jak do glukometru.
Stosowałam te testy z linku wielokrotnie i nie mam zastrzeżeń.
Wynik wątpliwy (słabododatni) pojawił mi się raz i to w ostatniej minucie lub już po czasie wymienionym w instrukcji (wykluczony w PCR).
Z wiodącą na rynku, najbardziej polecaną marką, mam o wiele gorsze doświadczenia, bo zdarzyło mi się otrzymać wynik fałszywie ujemny
Nie każdy ludź z ulicy wie jak wygląda próbówka eppendorf i do czego służy. Pełnej krwi się na nią nie pobierze, służy do przechowywania surowicy. Raczej nie każdy ma w domu wirówkę A na "dowolną probówkę" jak pobierzemy krew to zaraz zrobi nam się z tego skrzep i tyle, dlatego trzeba wziąć odpowiednią z antykoagulantem. Umieć tę krew pobrać. Nie każdy ludź z ulicy wie nawet jak pobrać krew z ucha. To jest taka sama czynność lekarska jak choćby zrobienie kroplówki - jak potrzeba, to też można się nauczyć.
OKI pisze:IMHO, testy PCR warto robić wyłącznie w przypadku uzasadnionych wątpliwości co do wiarygodności testu płytkowego. Np. objawowy kot z wynikiem ujemnym, lub jedyny ujemny kociak z dodatniego miotu, lub dodatni wynik u kota zupełnie zdrowego, bezobjawowego (zwłaszcza, jeśli wiadomo, że jest bezobjawowy od dłuższego czasu).
W przypadku badania wyłącznie kontrolnego zdrowego (z prawidłową morfologią), dorosłego, niewychodzącego kota ujemny wynik testu płytkowego ma bardzo wysoką - wg mnie zupełnie wystarczającą - wiarygodność w przypadku obu chorób. Zwłaszcza, jeśli jest to kot, którego historia jest znana od dłuższego czasu - czyli takiego, który mieszka już jakiś czas ze swoim opiekunem i nie ma kontaktu z kotami o nieznanej historii choroby.
Oczywiście u takiego kota test płytkowy nie wykaże infekcji uśpionej. Natomiast PCR ją z dużym prawdopodobieństwem wykaże, ale nie odróżni od aktywnej postaci choroby. W sumie to nie wiem, którą z tych opcji bym wolała w przypadku bycia prywatnym właścicielem jednego kota
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby domowemu kotu zrobić PCR - bogatemu wszystko wolno
Ja robiłam PCR-y jako pierwsze (i jedyne) badanie tylko raz - jak musiałam przetestować nieobsługiwalne koty z kontaktu z białaczką i wiedziałam, że krew będzie pobierana w znieczuleniu. Żeby uniknąć dwukrotnego znieczulania (pozostałe koty były testowane dwukrotnie z odstępem czasowym), zdecydowałam się od razu zrobić PCR. Pierwszy test i PCR u tych kotów robiłam jakiś miesiąc po kontakcie z białaczką (szczęśliwie kontakt był krótki i nikt się nie zaraził).
Tak na marginesie - u kotów z tej grupy testowanych płytkami pierwszy test był wykonany właśnie tymi "tytułowymi" testami z pierwszego postu, a powtórka była robiona testami Fastest firmy MegaCor. Poza jednym testem wątpliwym zweryfikowanym PCRem, o którym już pisałam (kreska w ostatniej minucie/po czasie), pozostałe wyniki były tak samo ujemne. Kilkukrotnie miałam też okazję powtarzać po kilku latach testy płytkowe i również wyniki były powtarzalne.
Co do wiarygodności testów płytkowych, to można sobie poczytać tutaj https://drive.google.com/open?id=0B1agw ... 1lQMUZCWTA
lub poszukać w sieci aktualniejszej publikacji (bo widziałam, że te badania są powtarzane co parę lat).
Odnośnie wiarygodności, to mam jeszcze osobiste wnioski z obserwacji różnych internetowych, że być może ważne jest też, gdzie konkretnie (w której lecznicy) wykonuje się test. Odnoszę bowiem wrażenie, że są miejsca, w których wyniki fałszywie dodatnie zdarzają się (statystycznie) znacznie częściej, niż gdzie indziej. Moje podejrzenia idą w kierunku nadgorliwego przechowywania testów w lodówce - a są one wrażliwe na przemrożenie, przynajmniej te immunochromatograficzne (wbrew potocznej opinii większość, o ile nie wszystkie, testy na naszym rynku to nie Elisa). Jednak to tylko moje osobiste podejrzenia
I jeszcze taka ciekawostka o PCR - mimo ich cholernie wysokiej czułości, pewny w 100% jest tylko wynik dodatni. Wynik ujemny takiej gwarancji nie daje. Bardzo kompetentnie, a zarazem przesympatycznie informuje o tym pani, która odbiera telefon w naszym polskim biurze IDEXXu Nawet jeśli się dzwoni z innym pytaniem dotyczącym badań wykonywanych tą techniką
Co do kosztów, test płytkowy FIV-FeLV wykonywany lecznicy w Warszawie to koszt 80-100 zł.
Test FeLV PCR podobno aktualnie 180-200. Ja płaciłam 130, ale to było cztery lata temu i dla bezdomniaka dostałam cenę fundacyjną, jednak nie wykluczam, że są lecznice, które teraz również mają niższe marże (bo zniżkę dostałam w lecznicy, nie w labie). Testów FIV/FeLV (podwójnych) PCRem nie robiłam i nie dowiadywałam się o koszt.
Pojedynczy test płytkowy to koszt 50-70 zł (w lecznicy lub w labie - weci często nie mają na stanie pojedynczych testów, ale laboratoria też wykonują testy płytkowe).
OKI pisze:Akurat FIV po latach nie wyjdzie, bo FIV nie ma uśpionej postaci choroby - tylko FeLV.
Postać uśpiona to nie to samo, co bezobjawowa (która występuje w obu chorobach).
Użytkownicy przeglądający ten dział: qumka, Zeeni i 515 gości