16.09.2017:
Szalony Kot pisze:Uwaga, ważna sprawa.
Opiekunka dwóch kotek z tego wątku - staruszek Dzidzia i Madzi - musi wyjechać w poniedziałek na tydzień. Z kotami zostaje znajomy rodziny, niestety mało ogarnięty w kotach... a niestety Dzidzia jest kotką nerkową, aktualnie w kryzysie, trwa diagnostyka - kotka niby wyniki ma lepsze i wygląda lepiej, ale nie je, ma zaparcia.
Opiekunka dodatkowo ma ograniczone możliwości finansowe
Poszukiwany:
- ktoś ogarnięty kocio z okolic Grochowa, kto w razie nieogarnięcia opiekuna tymczasowego będzie w stanie wesprzeć radą, pomocą, może obecnością. Do kogo będzie można zadzwonić i np. na szybko przegadać wyniki albo dalsze badania... facet, który z kotami zostaje ogarnie opiekę w domu, ale lecznice mogą go przerosnąć
- dobra lecznica na Grochowie, bo opiekunka widzi, że jej lekarzy sprawa przerasta i trochę rozkładają ręce.
Czy ktoś jest w stanie pomóc w tej sytuacji..?
17.09.2017:
Szalony Kot pisze:Dziś się okazało, że to wina zębów - zaglądali już w nie wcześniej, ale było ok, a dziś w nocy wyszła spora opuchlizna, pogrzebali głębiej, wdała się martwica. Pani umawia zabieg ekstrakcji, poradziłam, żeby w narkozie wziewnej (bo nerki).
Także tyle dobrego, że już wet będzie wiedział, jak prowadzić, bo na razie to błąkali się po omacku...
Jutro jeszcze badanie krwi i umawianie zabiegu. Pod nieobecność pani musi się odbyć, bo z jedzeniem u Dzidzi bardzo słabo
Ale ewentualne wsparcie (choćby na telefon!) osób, które ogarniają koty nerkowe nadal poszukiwane
18.09.2017:
Szalony Kot pisze:Dziś były badania przed ekstrakcją zębów - są bardzo, bardzo złe, mam je dostać na maila, w dwa tygodnie znacząco się pogorszyły lekarz mówi, że w tej sytuacji nie robi się operacji, że najpierw intensywniejsze płukanie kroplówkami, najpierw trzeba poprawić wyniki zanim zoperuje się kota.
Magda (opiekunka Dzidzi i Madzi) poprosiła mnie o zbiórkę finansową, przyznaje, że ostatnie miesiące ją rozłożyły, do tego od dwóch miesięcy jest bez pracy, ale jakoś dawała radę z regularnym leczeniem nerkowca... teraz gdy doszły dodatkowe badania i leki już ledwo wiąże koniec z końcem.
W tym wątku do tej pory nie prosiliśmy o pomoc finansową, cudem udało się ogarnąć wszystko bez wsparcia zewnętrznego - ale teraz, po roku prawie, już się nie da.
Czy ktoś może pomóc?
Pierwotna treść pierwszego postu
Klementy_na pisze:Drodzy forumowicze, nie udzielam się na forum, tylko czytam, aktywnie zajmuję się zwierzakami, które są w potrzebie, do tej pory obyło sie bez potrzeby szerszego nagłaśniania. Teraz jednak sama nie dam rady..
6 lat temu poznałam panią ze swojej ulicy, która od "zawsze" dokarmiała koty. Zaczęłam się sprawie przyglądać i zrozumiałam, że nikt inny ich nie wysterylizuje, więc sie tym zajęłam. Teraz mamy na ulicy kilka zaopiekowanych kotów pod kontrolą. Jednak wcześniej sąsiadka zdążyła pozabierać trochę kotów z piwnicy, w efekcie czego w mieszkaniu ma ich 14. Okazała się bardzo sympatyczną osobą, zaczęłam u niej bywać, od dwóch lat delikatnie sugerowałam pomoc w poszukaniu domów dla młodszych, jednak to na nic. Stadko jest w wieku d 8 do 14 lat. Przeróżne umaszczenia, szare, łaciate, ogromne czarne. Spokojne i kontaktowe, część mozna wziąć na ręce, część bardziej płochliwa, ale wszystkie reagowały na inicjatywe zabawy. Mieszkając na 60 metrach przyzwyczajone do małej przestrzeni tylko dla siebie.
Sąsiadka od 8 tygodni przebywa w szpitalu, a jej stan w ciągu ostatniego tygodnia bardzo się pogorszył, jest już nieprzytomna i na pewno nie wróci do swojego mieszkania, po udarze, na 3 piętrze bez windy. Jeszcze 2 tyg. temu była mowa o wyjsciu chociaż na Święta...
Jest samotna, ma tylko siostrę, z która dziś rozmawiałam. Zamierza ona "jak najszybciej ZLIKWIDOWAĆ TO". W najlepszym razie trafią na Paluch. Mam ich zdjęcia, o niektórych coś wiem (imiona, temperament). Mam czas do końca miesiąca.
Bardzo proszę o kontakt, opowiem więcej: 501 091 751
Koty są w Warszawie, choć wiem, że dla naprawdę zaangazowanych osób odległość to nie kłopot, sama kiedyś wywoziłam koty z Warszawy do Gdańska.
Wesołych Świąt.
S.