Dobrze cie rozumie
Moja 7letnia Tusia miala chore serce, chorowala od 3lat, każdy dzień był dla nas darem. I odeszla nagle 16.10.2016r o 6:56
Tego ranka zaczął deszcz padac, obudziłam sie nagle i poczułam w sercu dziwny ucisk spojrzałam na Tusie i juz wiedziałam, że ten deszcz jest dla nas
Miała atak jedyne co mogłam w tamtej chwili zrobić to ją przytulić, glaskac i mowic do niej jak bardzo ją kocham, i ze zawsze bedzie w moim sercu
i nagle odeszła
moje serce pękło.
Wpadłam w taką histerie, dostałam ataku paniki, tulilam jej ciałko bardzo długo, mimo, ze juz jej nie bylo
wszystko to było straszne
miec swojego zwierzaka na rękach i widziec jego śmierć. I nie móc nic zrobić.
Nie sypiam normalnie, jak juz usne to na godzinę, dwie. Budze sie z płaczem, patrzę na jej zdjecia które wiszą na ścianie i pytam sie dlaczego
Całą niedzielę, poniedziałek- jeden z moich kotow który bardzo kochal Tusie, zawsze ją myl, jak kładł sie obok niej, W tych dniach leżał kolo mnie, albo spal tam gdzie Tusia zawsze, drugi kot znow jest jakis nieswoj. Ponieważ dopiero w poniedziałek mogliśmy ją pochować na specjalnym cmentarzyku dla zwierząt, całą niedzielę była w domu
Moze to chore, ale nie chciałam aby jej ciałko leżało gdzieś u weta, zeby byla sama , chciałam aby była w domu wśród swoich. Przykrylam ją kocykiem, glaskalam ją, mowilam do niej, żeby spala spokojnie,że jestem nadal i zeby sie nie bała.
Nie wiem może potrzebowałam czasu, calej niedzieli, zeby sie z nią pożegnać. W poniedziałek rano pojechaliśmy do schroniska na cmentarzyk
Nie pozwoliłam nikomu, aby ją położyli do grobku. Sama to zrobiłam. Kucnelam w grobie trzymając ją na kolanach i ryczac znow
w tamtej chwili gdzieś mialam wszystkich ludzi, tych którzy byli obok mnie, tych ktorzy wykopali dół.
Tulilam moją Tusie mówiąc do niej jak bardzo ją kocham, ze jestem obok i nadal będę. Ucalowalam ją i ulozylam w grobku, w kocyku aby nie bylo jej zimno, dalam jej ulubioną zabawke laserek(oczywiście jako że miala chore serce nie mogla biegać za nim, więc zawsze jej pod łapki kropkę czerwoną dawałam i tak sobie łapkami tupala, tak jakby tańczyła z łapki na łapkę
) Przykrylam ją całą
i tylko przez łzy widzialam jak znika
Nadal jest mi źle, mam wahania nastroju, raz sie śmieje jak moje inne koty wariuja, zrobią cos śmiesznego, ale zaraz patrzę na zdjęcie Tusi i mówię sobie, ze nie jest mi dane sie śmiać, ze nie mam przecież prawa, i za chwilę znów płacz, po czym sie zawieszam i myślę.
Tusia zawsze przychodziła do mnie do łazienki wchodziła na deske i barankowala dobre 10-15min zanim położyła sie spać. Wczoraj mi tego cholernie brakowało i znow ryczalam
Przychodziła tez do wc, wchodziła mi na kolana i ugniatala, tego tez juz nie ma
Uwielbiala jak sie ją lekko po tylku klepalo
Zawsze wolalam do niej Tuuuuucka i od razu przybiegała
i choc teraz nie przybiega, a wołam tak nadal, wiem ze jest obok mnie, to sie czuje.
Musze sie wziąść w garść dla swoich pozostałych kotów, i dla wolnozyjacych. Ale to wszystko jest cholernie trudne.
Przepraszam za prywatne, ale chyba tego mi bylo trzeba