Strata ukochanego kota

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 07, 2017 18:40 Re: Strata ukochanego kota

Nie jestem w stanie pogodzić się ze śmiercią mojego Czakusia, miał tylko 2,5 roczku:((( Chodzę cała zaryczana, wpadam w histerię i nie umiem pracować normalnie. Został mi po nim jego braciszek, ale to nie jest przecież ten kot. Czakuś był moją bratnią duszą, czułam z nim magiczną więź, która została bardzo brutalnie przerwana przez jego śmierć:( :cry: :cry: :cry: Ja naprawdę nie wiem co mam robić....ten ból, to jest ból utraty dziecka, wyrwania kawałka serca, duszy. Ja nie umiem się uspokoić, nie umiem przebywać w swoim mieszkaniu, bo wszędzie go widzę i słyszę jego miauczenie. Patrzę w okno i go widzę:(( na prześcieradle jest jego sierść, na posłanku też, miseczki stoją, zabawki leżą..A ja z moim narzeczonym siedzimy patrzymy się tępo w ścianę. Te mieszkanie jest tak strasznie puste bez tej kuleczki. Nazywałam go kiciusiem, moim małym szczurkiem. Nie przytulę go i nie wycałuję pyszczka i to jest cholernie bolesne:((

iza86

 
Posty: 3
Od: Wto mar 07, 2017 18:02

Post » Wto mar 07, 2017 22:56 Re: Strata ukochanego kota

Bardzo współczuję :cry:

Kotek, który został, też przeżywa żałobę i potrzebuje Ciebie. Nie odtrącaj go. :201461

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 08, 2017 9:49 Re: Strata ukochanego kota

Staram się tulić jego braciszka, i widzę w nim Czakusia... Wiem, że muszę iść dalej i żyć bez niego. Jakiś miesiąc temu wzięłam Czaka na ręce i go przytuliłam mówiąc -Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła gdyby coś Ci się stało...I Kurde nie wiem!! Bo on wypełniał moje serce:( Mam ogromne wsparcie w moim narzeczonym, który też stara się być twardy ale czasem pęka:( Przecież kocham go i on jest moim mężczyzną życia, ale miłość to tego małego ciałka była inna i nikt mi go nigdy nie zastąpi. Teraz wiem co czują inne osoby, które utraciły najlepszego kociego przyjaciela, ból jest nie do opisania...

iza86

 
Posty: 3
Od: Wto mar 07, 2017 18:02

Post » Śro mar 08, 2017 13:10 Re: Strata ukochanego kota

Dobrze wiem, co czujesz. W 2013 straciłam ukochaną kotkę. To była ta jedyna, najważniejsza. Przed nią, ani po niej nie kochałam tak żadnego kota. Kto nie zna tego uczucia, to znaczy, że nie spotkał jeszcze tego jedynego. Większość kociarzy jednak wie, że niektóre straty bolą bardziej.
Obecne koty oczywiście uwielbiam, ale ze stratą tamtej kotki nic już nie będzie takie samo. Ubyło kawałek mnie i już nie wróci.
Jestem wdzięczna swojej zmarłej kotce, bo dzięki niej jestem bogatsza o większą głębię uczuć o którą siebie nie podejrzewałam.
Ostatnio edytowano Śro mar 08, 2017 16:20 przez Alija, łącznie edytowano 1 raz

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 08, 2017 14:51 Re: Strata ukochanego kota

Dokładnie miesiąc temu w tragicznych okolicznościach odszedł jeden z naszych trzech Przyjaciół. Przez ten czas wyrzucałam sobie, że tęsknota za Nim przesłoniła mi miłość do pozostałej dwójki. Że nie kocham ich równie mocno jak Tamtego. Ale teraz powoli dochodzę do wniosku, że to nieprawda. Po prostu każdy zajął 1/3 część mojego "kociarskiego" serca i każdy swoim odejściem spowodowałby równie wielką pustkę. Każdy ma wyjątkowy charakter i nie sposób jednego kota zastąpić drugim.

Odkąd umarł Bilbo, tęsknię za jego niewinnym wyrazem twarzy, niespożytą energią i chęcią do zabawy. Żaden inny kot nie stoi na dwóch łapkach i nie sięga kuchennego blatu, domagając się kurczaka na obiad. Żaden nie szaleje po domu z papierową kulką ani nie kładzie się na moich stopach prosząc o wymasowanie brzuszka.Tylko on potrafił tak pięknie okazać swoją miłość względem nas i swojego rodzeństwa, emanował radością za całą trójkę i własnie dlatego w domu zrobiło się tak spokojnie. Za spokojnie.

Melka to poważna "intelektualistka", Bogdan awanturniczy dominator. Owszem, bawią się i dokazują, ale to Bilbo był prowodyrem największych psot. Miesiąc po Jego śmierci odczuwam cichą tęsknotę, bo przecież w towarzystwie nie wypada ciągle mówić o swoim kocie. Wspominam go codziennie, uśmiechając się na widok zdjęć i filmów z Nim w roli głównej, a jednocześnie płacząc na wspomnienie Jego losu. Pokłóciłam się przez to z siostrą, która wręcz wyśmiała mnie twierdząc, że póki nie mam dzieci nie mogę nic wiedzieć o bólu i strachu. A mnie boli, tak cholernie boli, że już nigdy Go nie zobaczę, a żal ściska mi gardło i nie pozwala "przejść do porządku dziennego". Zostały nam dwa koty, trzeciego dzikuska dokarmiamy i szukamy sposobu na jego oswojenie. Każdy wnosi do naszego życia coś innego, każdy na swój sposób skradł nam serce. A mimo to w domu jest wciąż za cicho i wciąż za mało kota...

Wiedźma_00

 
Posty: 9
Od: Śro lut 08, 2017 13:31

Post » Śro mar 08, 2017 16:41 Re: Strata ukochanego kota

Wiedźma_00, to nigdy nie przestanie boleć. :( Gdyby przestało, to miłość nie byłaby prawdziwa. Takie jest moje zdanie, nie mam pojęcia, czy odosobnione.

Kiedy przeżywam trudne chwile, lub takie mnie czekają - lubię umieszczać fotkę nieżyjącej kotki na tapecie telefonu, z którym się nie rozstaję. Mam wtedy, może złudne, odczucie, że Ona mnie wspiera z miejsca w którym obecnie się znajduje.

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 08, 2017 17:48 Re: Strata ukochanego kota

Alija, odkąd pojawiły się u nas koty, mam na tapecie monitora ustawiony pokaz slajdów całej trójki. Tuż po śmierci kota zamieniłam tapetę w komórce - z mężowskiej fotki (nie miał nic przeciwko) na zdjęcie moje i Bilba. Widać na nim moją rękę, na której Kocurek zasnął, nie dając mi pracować na komputerze. Jesteśmy na niej ramię w ramię - jego łapka i moja ręka.
Od chwili śmierci śnił mi się tylko raz - przyszedł razem z psem moich rodziców, który niedawno zmarł ze starości. Sen był niepokojący, obudziłam się nieźle wystraszona. Mam jednak głęboką nadzieję, że po tamtej stronie ma się dobrze.

Alija pisze:Jestem wdzięczna swojej zmarłej kotce, bo dzięki niej jestem bogatsza o większą głębię uczuć o którą siebie nie podejrzewałam.


Podpisuję się obiema rękami. Dotąd zdarzało mi się narzekać na błahostki i przywiązywać wagę do pierdół. Teraz powtarzam, że tak naprawdę nie ma nic gorszego niż strata bliskiej osoby, w tym wypadku Kociego Przyjaciela. I nie wolno narzekać na głupstwa - bo to jak kuszenie losu, który może szybko nam pokazać, że nasze problemy to nic w porównaniu z tym, co może nas jeszcze spotkać.

Wiedźma_00

 
Posty: 9
Od: Śro lut 08, 2017 13:31

Post » Śro mar 08, 2017 17:59 Re: Strata ukochanego kota

Dobrze znaleźć osoby myślące i czujące podobnie. :kotek: .

Wiedźma_00, mój kocurek tak jak Twój, też ma na imię Bogdan. Częściej Boguś, Bodzio Bandziorek . Najmilszy kocurek pod słońcem :201461, tak jak Twój z pewnością i wszystkie nasze koty, które kiedykolwiek były i będą :1luvu:

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 08, 2017 18:10 Re: Strata ukochanego kota

Po prostu musimy się jakoś trzymać i wierzyć w to, że kiedyś się spotkamy ponownie z naszymi małymi bąbelkami. Nie wiem czy jest dusza, czy jakaś energia, ale na pewno czuję, że on gdzieś jest...Musi być, bo samo pomyślenie, że umarł i nic już nie ma jest przerażająca:(

iza86

 
Posty: 3
Od: Wto mar 07, 2017 18:02

Post » Śro mar 08, 2017 18:45 Re: Strata ukochanego kota

Musimy się trzymać i trzymamy. Jesteśmy potrzebni tym, którzy żyją. :201481

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 08, 2017 18:46 Re: Strata ukochanego kota

iza86 pisze:Po prostu musimy się jakoś trzymać i wierzyć w to, że kiedyś się spotkamy ponownie z naszymi małymi bąbelkami. Nie wiem czy jest dusza, czy jakaś energia, ale na pewno czuję, że on gdzieś jest...Musi być, bo samo pomyślenie, że umarł i nic już nie ma jest przerażająca:(


Często nazywałam go swoim bąbelkiem :( Ja z kolei mam irracjonalne myśli, że On wróci. Że to jeszcze nie koniec naszej historii, która trwała stanowczo za krótko. Czasami mam wrażenie, że pozostałe koty wyczuwają jego obecność. Ostatnio Melka zaczęła wpatrywać się w przestrzeń w salonie, "wąchała" powietrze, podchodziła kilka metrów, po czym wycofywała się rakiem. Tego samego dnia (tj. Dzień Kota) kilkukrotnie powtórzyła taką akcję. W każdym razie nie wyobrażam sobie, żeby życie sprowadzało się do kupki kości i prochu...


Alija pisze:Dobrze znaleźć osoby myślące i czujące podobnie. :kotek: .

Wiedźma_00, mój kocurek tak jak Twój, też ma na imię Bogdan. Częściej Boguś, Bodzio Bandziorek . Najmilszy kocurek pod słońcem :201461, tak jak Twój z pewnością i wszystkie nasze koty, które kiedykolwiek były i będą :1luvu:


Boguś - piękne imię dla kota :1luvu: U nas reaguje na Bogusia, Bogdana i Bogusława, ale tylko wtedy, kiedy sam ma na to ochotę. To nasz pierworodny czarnulek, który (podobnie jak pozostała dwójka) nie był w planach. Chcieliśmy koniecznie owczarka niemieckiego, koty nawet nie wchodziły w rachubę. Przedtem nigdy ich nie mieliśmy i do głowy by nam nie przyszło, że w ciągu pół roku zyskamy trzy pociechy. Przeprowadziliśmy się w nowe miejsce, szybko okazało się, że w spokojnej i wyludnionej okolicy nie mamy do kogo ust otworzyć. Żałowaliśmy zakupu domu i teraz śmiejemy się, że kupiliśmy go tylko po to, żeby zyskać koty. Nie sądziłam, że mogą dać tyle radości, ale i spowodować ogromny smutek swoim odejściem. W tym wypadku cierpienie nie tyle uszlachetnia, co uczy prawdziwej miłości do zwierząt.

Wiedźma_00

 
Posty: 9
Od: Śro lut 08, 2017 13:31

Post » Sob mar 18, 2017 8:21 Re: Strata ukochanego kota

Mi się śnił mój pies tylko raz po tym jak umarł kilka dni później miałam sen,taki zwyczajny widzieliśmy się na dworze,ale w tym śnie czułam zapach jego przemoczonej siersci ,ten jego zapach byl taki realny ze myslalam ze to jawa.Myślę że on wtedy wrócił się pożegnać .A gdy 2,5 roku temu samochód zabił mojego kotka po 3 miesiącach lezalam w szpitalu.Miałam nerwice wegetatywna,od długotrwałego stresu gorączkę,bóle twarzy,dretwienia drgawki (mialam tak dwa miesiace)nie mogłam się pogodzić,moje ciało nie wytrzymywalo. brałam sterydy robiono mo punkcje sprawdzano wszystkie choroby w tym stwardienie rozsiane,Lekarze i tak by nie zrozumieli ze ta kobieta wjeżdżając na Francia zabrała mi WSZYSTKO.Od tamtej pory mam arytmie serca.Od tamtej pory jestem inna.Nie wiem gdzie Franus teraz jest,chciałabym go spotkać kiedyś.
Gdybyś kiedys miała w planach,odejść sama i nie myśleć o mnie znów,bede szła wciąż po Twoich śladach...

kalaa

 
Posty: 134
Od: Wto paź 18, 2016 8:00

Post » Sob mar 18, 2017 21:02 Re: Strata ukochanego kota

Kochane Dziewczyny, siedzę, czytam i płaczę, tak bardzo rozumiem Was. Taka wielka miłość do naszych małych przyjaciół jest chyba miarą człowieczeństwa i ogromnej wrażliwości.

Boszka

 
Posty: 235
Od: Śro lis 02, 2016 15:02

Post » Sob lut 10, 2018 12:36 Re: Strata ukochanego kota

Witajcie
Poczułam niezmierną potrzebę wylać swoje żale i niepohamowane łzy wśród miłośników i miłośniczek tych cudownych zwierząt. Mieszkam na wsi i obecność kotków w domach i gospodarstwach to normalna rzecz. Ja ukochanego Stefana straciłam 5 lat temu i od tamtej pory nie miałam żadnego sierściuszka, choć bardzo chciałam. Kiedy zamieszkałam już z narzeczonym, chęć miałam jeszcze większą. Los sprawił że 23.05 zeszłego roku mała biało-ruda kuleczka przybyła pod nasz płot. Była bardzo wystraszona, gdyż mieszkamy przy samej szosie. Wyglądało jakby ktoś ją wyrzucił z samochodu lub przed nim uciekała. Kiedy wzięłam ją na ręce.. od razu pokochałam to cudowne stworzenie, obawiając się jedynie co na to powie mój Łukasz. Usadowiłam koteczkę na ławce przed domem i wróciłam do majsterkowania, a ona bystrym wzrokiem obserwowała mnie jakby znała mnie od zawsze. Kiedy Łukasz przyszedł i zobaczył małe kociątko, nie wyraził ani krzty sprzeciwu. Tak oto do wczoraj nasza ukochana Rózia towarzyszyła nam w doli i niedoli, przynosiła wiele radości i miłości. Kochała bezwarunkowo - potrafiła przyjść do mnie w nocy i kładąc się cała na mojej klatce piersiowej - spała tak do rana. Wulkan energii, łowczyni myszek, norników i ptaszków. Niestety wczoraj złowiła ją śmierć, 3 średnie psy dopadły ją i biedaczka nie miała żadnych szans. Najgorsze jest to, że będąc na sąsiedniej posesji rodziców chłopaka słyszałam jazgpt psów a brat Łukasza usłyszał kota, a ja tego nie sprawdziłam... Uśpiłam się pewnością, że na pewno ucieknie że poradzi sobie bo już nie raz wychodziła z opresji. Niestety, wieczorem poszliśmy jej szukać i znaleźliśmy ją za domem. Zabrakło jej 3-4m by doskoczyła do ogrodzenia i się uratowała.... Naszej kochanej Rózi nie ma z nami, a ja nie wiem co począć. Obwiniam siebie, że nie poszłam prędzej do domu. Że instynkt mnie zawiódł. Tak bardzo brakowało nam jej w nocy. Tego miękkiego, rudego futerka. Była niespotykana - chodziła za nami jak pies, skakała po łące jak lisek... Kiedy patrze na jej miseczki, na sierść na kocu, na kanapie... ryczę jak bóbr. Kiedy zobaczyłam nad ranem, jak szlocha mój chłopak - serce mi pękało. Nasza Rózia odeszła za Tęczowy Most i błagam Boga tylko o to, byśmy kiedyś mogli ją znowu przytulić. W nocy miałam wrażenie jakby była obok, leżała. Jestem w totalnej rozsypce :placz:

Rózia23

 
Posty: 1
Od: Sob lut 10, 2018 12:11

Post » Sob lut 10, 2018 17:39 Re: Strata ukochanego kota

Mogę tylko powiedzieć, że wiem co czujesz :placz:
Twój narzeczony musi być dobrym wrażliwym człowiekiem, jeżeli potrafił pokochać zwierzątko i płakać po jego stracie.
Bardzo Wam współczuję. :cry:

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Doris2, skaz, wicherek i 236 gości