Strona 20 z 100

Re: (3)Mikunia..NOS Mileny bierze udział w konkursie :)Tato.

PostNapisane: Pt cze 23, 2017 22:03
przez Marzenia11
Maluszki zostały na działce umieszczone w rojnicy. To takie duże drewniane pudło do przewożenia rojów pszczół. Naprawdę nie miałyśmy nic, kompletnie nic, ani na działce, ani w olsztynie, nie było nic co by było pitrzebne do opieki nad takimi malcami. Było BOze Ciało, więc okazało się, zę jedyną czynną kliniką wet jest poliklinika w Kortowie. Pojechałyśmy, maluchy zostały obejrzane, dostałyśmy zalecenia. I saszetkę mokrej karmy Royala dla maluszków. Conva nie było. Saszetka mimo ogromnych starań nie dawała się rozetrzeć na papkę, ktora zmieści się do strzykawki i przejdzie przez nią bezpiecznie do kociego pyszczka. a samodzielnie z miseczki zjadały jedynie wodę zabarwioną tak naprawdę tą karmą. Pierwsza noc upłynęła na strachju kociąt i głodzie, bez mleka mamy. W piątek rano obskoczyłakm kilka gabinetów weterynaryjnych - nigdzie nie było conva, ani nawet mleka dla kociat,. znalazłąm niedaleko nas hurtownię zoologiczną sprzedającą też detalicznie i tam było, jedyne, mleko dla kociąt beaphara.
Niestety całą sytuację bardzo źle znosiła moja Mama. Ona nie lubi kotów, a już sytuacja, w której nie jesteśmy razem z nią, nie poświęcamy jej czasu, a zajmujemy się kotami, była dla niej strasznie trudna i pełna napięcia. W piątek Mama dostała aury padaczkowej, zaczęło się od silnych trzęsień rąk, w sobotę drżeń całego ciała, a w nocy z soboty na niedzielę Mama miała atak padaczkowy..

cdn - DeeDee mnie woła.

Re: (3)Mikunia..NOS Mileny bierze udział w konkursie :)Tato.

PostNapisane: Sob cze 24, 2017 10:13
przez taizu
Współczuję :(
Moja mama też ma zwyczaj nie cierpieć moich kotów, zwłaszcza tych specjalniejszej troski, bo poświęcam im zbyt wiele uwagi... :(

Re: (3)Mikunia..NOS Mileny bierze udział w konkursie :)Tato.

PostNapisane: Sob cze 24, 2017 10:58
przez Marzenia11
taizu pisze:Współczuję :(
Moja mama też ma zwyczaj nie cierpieć moich kotów, zwłaszcza tych specjalniejszej troski, bo poświęcam im zbyt wiele uwagi... :(

No.. Moja Mama moje koty toleruje, nawet je lubi. Tu chodziło o maluchy dzikiej kotki z działki. Mama uważa, ze niepotrzebnie je zabierałyśmy, bo matka by je wylizała z choroby, a jeśli nie to by najwyzej zdechły. :roll:

Re: (3)Mikunia..NOS Mileny bierze udział w konkursie :)Tato.

PostNapisane: Sob cze 24, 2017 11:24
przez Marzenia11
W sobote pojechałyśmy w ukryciu z kotami na kontrolę, gdyż ciągle nie robiły kupy. Były też starania o jakiś dt na miejscu w Olsztynie dla maluchów, ale nie udało się. Dlatego w niedzielę czekała malce , jak się okazało koszmarna, droga do Warszawy. Nie było już miejscówek, więc siadałam na wolnym miejscu, które na najbliższej stacji stawało się zajęte - trzeba było wstać i szukać następnego. W pewnym momencie było już tak dużo ludzi, ze nie można było przejść. Stanęłam więc w przejściu w wagonie, gdzie z góry z dwóch stron wiało na mnie lodowate powietrze z klimatyzacji. Po prostu przemarzłam do szpiku kości. Na szczęście transporterek z maluchami wzięła na kolana młoda dziewczyna. Ale one , jak się potem okazało, i tak odchorowały tę podróż.

cdn.

Re: (3)Mikunia..NOS Mileny bierze udział w konkursie :)Tato.

PostNapisane: Wto cze 27, 2017 15:19
przez klaudiafj
:201461

Re: (3)Mikunia..NOS Mileny bierze udział w konkursie :)Tato.

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 0:22
przez Marzenia11
W nocy z niedzieli na poniedziałek Jędruś zmarkotniał. Ciągle mimo jedzenia już tyle dni , nie zrobił kupy. Przestał się bawić. Mając w głowie to, zę u maluszków choróbsko czy stan moze się pogorszyć w ciągu godziny malce odwiedziły weta. O 3 w nocy. Dostały wzmacniacze, krople, lekarstwa, zalecenia. We wtorek w dzień postanowiłam pójść z nimi do wet, którą wybrałam na wet prowadzącą. To już chyba 4 wet była w ciągu niecałego tygodnia. Poza tym Jagienka od rana oprócz kichania strasznie miała założony nosek i rzęziła. Koty zostały dokładnie zbadane, wypytane, obejrzane. Okazało się, ze dotychczasowa dawka antybiotyku była zła i stąd pogorszenie u Jagienki. Zalecenie zwiększenie dawki, inhalacje itd. I tu się zaczął mój koszmar - nie wiem jak to ja usłyszałam, ale na pewno dopytywałam jeszcze, czy tą już normalną dawkę unidoxu jeszcze podac dzisiaj wieczorem. Byłam z nimi ok 14. Po powrocie do domu zakropiłam oczy, dałam jeśc, zrobiłam inhalacje a antybiotyk miała podac wieczorem moja siostra. Wieczorem okazało się, ze Jagienka bardzo źle oddycha, jest coraz gorzej. Pognałyśmy do wet będąc z wet prowadzącą w kontakcie telefonicznym. Dołączony został drugi antybiotyk. Wet prowadząca zdziwiła się, zę nie podałam jej od razu popołudniu antybiotyku. Jagienka wyglądała fatalnie. Tylko spała, niczym się nie interesowała i rzęziła, ze było słychać przez drzwi. Bardzo się bałam zapalenia płuc. Nie mogłam sobie darowac nie podania antybiotyku, nie mogłakm zrozumieć dlaczego popełniłam błąd, jak do tego doszło. Czułam się fatalnie, psychicznie i fizycznie. Byłam sztywna i zlodowaciała z poczucia winy i przerażenia. Wróciłam do domu około 1 w nocy. Źle spałam. I tu mnie bardzo zaskoczyła Mikunia. To co robiła przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Całą noc całym swoim ciałkiem robiła mi okłady. Zazwyczaj śpi blizutko mnie, wtulona w bok,w plecy, przytulona do policzka. Teraz spałą na mnie, ale nie tylko tak po prostu, ale też wyginając się i dopasowując do tych najbradziej zesztywniałych miejsc. Np spałam na brzuchu częściowo i trochę na boku to ułożyła się z łebkiem na mojej głowie i ciałkiem wzdłuż kręgosłupa. I cały czas głośno mruczała. Jestem przekonana, ze to ze jakoś płytko spałam, ale choć trochę to właśnie zasługa jej mruczenia. I tam gdzie się przytulała do mnie robiło mi się na chwilę ciepło.
Rano się okazało, zę Jagienka i Jędruś w nocy zaczęły się bawić, a rano zjadły śniadanie. Stres mi odchodził cały dzień...
cdn.

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 0:24
przez Marzenia11
Jeśli ktoś może pomóc i zajrzeć, bardzo będę wdzięczna...

viewtopic.php?f=20&t=180757

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 6:50
przez MalgWroclaw
Mikuniu
:201461
koty są wspaniałe. Zdrowia dla dzieciaków.

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 23:59
przez Marzenia11
Maluszki zapraszają na bazarek

viewtopic.php?f=20&t=180757

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Pt lip 07, 2017 13:38
przez klaudiafj
O rany, ale przeżycia :strach:
:ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Sob lip 15, 2017 0:21
przez Marzenia11
Wieczorem dostałam wyniki badania moczu Milenki - ma białko w moczu i bardzo liczne bakterie. Szczęśliwie tuż przed 22 w spożywczym moim spotkałam wet z na przeciwka - mam niezły tupet, zeby jej głowę moczem zawracać podczas zakupów, ale powiedziała mi, abym jej dawałą furaginę i powtórzyła badanie. I zę to moze być przyczyną jej wylizywania brzuszka. Zobaczymy.

A oto widok po otworzeniu oczek mych :love: :love: :love:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Sob lip 15, 2017 18:49
przez Marzenia11
Śpiąca Nutka :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Nie lip 16, 2017 11:22
przez Marzenia11
Milena pluje furaginą, najczęściej do przodu. Udaje mi się dać tabletkę, ale nawet jeszcze jej nie przekonują ukochane chrupki jako nagroda "po". :ok:
A Mika ma ruję i tym razem prawie nic nie je... :roll:

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Nie lip 16, 2017 12:11
przez klaudiafj
Na pewno Miki wylizuje brzuszek z tego powodu - znam ten problem, bo i Kitusia i Marysia miały takie problemy. Teraz też mi się zdaje, że Maryś brzucha liże, więc poszłam do wetki po tabletki urinomet mini i podaje i zobaczymy czy Marysia zostawi brzuchol w spokoju. Polecam te tabletki. Jak już kot miał raz taki problem to będzie on nawracał, dlatego ja nawet bez badania moczu poszłam po tabletki. Dlatego wiem, że taką kuracje co jakiś czas tabletkami urinomet mini muszę przeprowadzać. A w przyszłym tygodniu może w końcu wybierzemy się na usg całego brzucha - mamy daleko, więc się zbieramy jak sójki za morze.

Liczę na dużo zdjęć, bo widzę, że już problem opanowany z kablem czy co tam było :D

ps. chociaż w sumie źle mówię, te tabletki są na kryształy a nie bakterie. No, ale jakby co to polecam. A bakterie nie wiem jak wyleczyć - wetka coś dawała ale nie pamiętam :/ Tą furaginę też mi raz polecała jak prawie była na wakacjach a Kitusia zaczęła mieć problemy z pęcherzem, a był też weekend.

Re: (3)Mikunia..ocean miłości... Tato..(*)

PostNapisane: Nie lip 16, 2017 12:25
przez Marzenia11
Milena jest struwitowcem, ale teraz w badaniu moczu kryształów nie było. Choć wet twierdzi, ze moze mieć piasek w pęcherzu, który w badaniu moczu nie wyjdzie, potrzebne jest usg. Na razie furagina, potem zobaczymy, wszystko zalezy od kasy, a z tą ja na bieżąco muszę decydować, nie mogę planować.. Tym bardziej, zę DeeDee mi wycięła też numer taki, ze przestała chodzić. Jak ją położyłam na łóżku tak leżała kilka godzin. nie chciała jeść, warczała na mnie. Musiałam wyjsć z domu, wpadałam tylko, aby sprawdzić czy żyje, bo się obawiałam zatoru. Podejrzewam, zę może mieć reumatyzm czy coś zapalnego w tylnych łapach. ja już ten problem, choć nie tak silny, widzę od czasu do czasu od dwóch lat i dwie wetki ją macały, oglądały itp i wszystko ok. A to się pojawia gdy jest chłodniej i deszczowo, dlatego obstawiam jakieś reumatyczne zmiany. Pewnie byłoby dobrze pójść do wet wtedy gdy boli, na razie to się nie udało.

A oto Księżniczka DeeDee :P

ObrazekObrazekObrazek