Strona 99 z 100

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Wto lut 12, 2019 10:13
przez majencja
Dużo sił !

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Wto lut 12, 2019 21:07
przez Marzenia11
Dziękuję Wam - dziękujemy wszystkim.
Pożegnalam Mamę dzisiaj.
Zostala tam, obok Taty,skad przez trzy lata razem wracalysmy do domu,a Mama sie kladla pod kocykiem z pieskami.
Teraz siedze w domu, a Mama w zimnymgrobie, choc ubralysmy Ja w ciepla garsonke..
To jest matrix,koszmar, nie wiem jak wrocic do zycia.
Nie mam sil ani pomyslu na to.

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Wto lut 12, 2019 22:27
przez taizu
Przytulam

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Śro lut 13, 2019 14:28
przez nyoe
Bardzo Ci wspolczuje, Marzeniu. Oby zly czas dla Ciebie szybko sie skonczyl, a pojawila sie nudna normalnosc.

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Śro lut 13, 2019 17:18
przez ASK@
Przytulam

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Śro lut 13, 2019 18:37
przez Anna2016
Ja też bardzo współczuję

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Śro lut 13, 2019 18:59
przez kwiryna
Duzo sily w tym trudnym czasie

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Śro lut 13, 2019 22:54
przez Marzenia11
Ból i tęsknota..

I świadomość, ze lekarze na oiomie w Olsztynie przestali Mamę leczyć po 7 dniach od przyjęcia, wtedy gdy w badaniach wiudac było jak pięknie zareagowała na antybiotyk oni przestali go podawać. Przez dwa tygodnie od przyjęcia nie miała kontrolowanej morfologii - a przy przyjęciu miała świetne wyniki - 4 dni przed transportem do Konstanxina miała badania a w nich mega anemię - erytrocyty 2,75mln (gdzie poniżej 3 milionów jest wskazanie do transfuzji) i nikt na to nie zareagował - zero leczenia, a wręcz zabójstwo czyli pozwolenie na transport.
W Konstancinie lekarz po zobaczeniu wyników natychmiast wdrożył leczenie, no ale irganizm już był wycieńczony - wrócił stan zapalny uogólniony, krotko mówiąc sepsa, niewydolne nerki, wątroba, brak pracy jelit - na oiomie perystaltyka jelit zachowana, ok.
Wystąpiłyśmy do obu szpitali i karetki pogotowia, ktora była w domu, o pełną uwierzytelnioną dokumentację leczenia.
Ale ból i żal i poczucie winy jest nie do ogarnięcia..

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Czw lut 14, 2019 0:56
przez Atta
Spokojności... żeby powoli ogarnąć tę pustkę.

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Czw lut 14, 2019 16:48
przez Marzenia11
Kto żyje w sercu tych, którzy pozostają, nie umiera.

Kie­dy umrę i ło­pa­ty stuk­ną,
po­tem tra­wa po­ro­śnie na gro­bie,

jako księ­życ wró­cę pod twe okno,
będę baj­ki opo­wia­dał to­bie,

lecz wprzód dom twój roz­sre­brzę na bia­ło
far­bą taką srebr­na, do­sko­na­łą.

Noc wrze­śnio­wa tak­że się roz­sre­brzy,
noc, uli­ca i ten cień na ścia­nie,

i prze­cho­dzień po­wie: - Ależ księ­życ
świe­ci dzi­siaj ja­koś nie­sły­cha­nie,

i po­ło­ży swą rękę na ser­ce
nic nie wie­dząc, że to ja tak świe­cę.


Konstanty Ildefons Gałczyński.

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Czw lut 14, 2019 16:51
przez Marzenia11
Takie dostałam wspomnienie Mamy od mojej kuzynki...

Cioci Krysi Wspomnienie o Cioci Krysi.
Gdy myślę o cioci Krysi to widze uśmiechniętą twarz, słyszę łagodny glos, czuję pozytywną energie. Ciocia zaparza kawę w szklance z wiklinowym uchwytem. W powietrzu unosi się przyjemny zapach kawy połączony z dymem z papierosa. Zasiadamy do stołu. Rozmawiamy. Ciocia szydełkuje. Rozpoczyna się moment celebracji życia. Ciocia Krysia była osoba która wiedziała jak chwytać momenty, cieszyć się nimi, afirmować je, doceniać ich ulotnosc.
Pamiętam Jej wspomnienie o mieszkaniu na Żołnierskiej, jak w swojej maleńkiej kuchni po zrobieniu kolacji zapalala  papierosa podziwiajac widok Olsztyna z dziesiątego pietra. Lubiła rozświetlone blaskiem miasto nocą. Po wielkim praniu lubila zanurzyć się w gorącej kąpieli. Po skończonej pracy, po wysiłku wiedziała jak ważny jest moment odpoczynku. Zawsze mówiła o pozytywnych aspektach życia, nigdy nie narzekała. Trudne sytuacje łagodziła żartem i uśmiechem.
Nie szczędziła pochwal dla innych. Pamiętam jak w latach osiemdziesiątych zaprojektowałam wnętrze naszej łazienki w Kolnie na odważny jak tamte czasy kolor bordowy budzący wiele kontrowersji. Łącznie ze sprzeciwem malarza, który odmówił pomalowania. Ciocia, gdy weszła do odnowionej łazienki powiedziała „ Jak ładnie tutaj-piekny ten bordowy kolor”.   Wracałam wielokrotnie do tej pochwały nie wątpienia w swoje oryginalne spojrzenie, gdy studiowałam architekturę wnętrz.
Ciocia obdarowała mnie jeszcze jedna wielka pochwala odnośnie dizajnu Jej kuchni w mieszkaniu na Gałczyńskiego. Podobno byłam „sprawca” który zainspirował wujka Piotra do zrobienia kafelków w kuchni. Tym razem nie zrobiłam nic oprócz najazdu na Gałczyńskiego po północy z dwoma kolegami z którymi studiowałam w Poznaniu prosząc o nocleg. Ciocia wybudzona ze snu uśmiechnęła się, wpuściła nas do środka, nakarmiła, położyła spać w czystej pościeli. A gdy podczas kolejnych odwiedzin chciałam przeprosić za ostatnia niespodziewana wizytę, Ciocia odpowiadała „Chodź zobacz, jaka mam teraz ladana kuchnie dzięki Tobie. Wujek wziął się do pracy w następnego dnia po waszym wyjeździe, wcześniej nie miał motywacji". Nie spodziewałam się, ze mogę dostać podziękowanie za nocny najazd.
Tych nocnych najazdów i dziennych najazdów na Olszyn przy ulicy Żołnierskiej i później Gałczyńskiego było wiele. Mieszkanie cioci i wujka zawsze stało otwarte dla nas niezależnie od pory dnia i nocy. Pewnego letniego wieczoru w 1989 zapukałam do ich drzwi z bardzo chorym psem z pytaniem, czy moglibyśmy zamieszkać na dwa tygodnie. Oczywiscie-powiedziala ciocia. To dzięki ich wielkiej gościnności, wsparciu nasz pies Cyryl wyzdrowiał z nieuleczalnej choroby zapalenia wątroby.
W pamięci na zawsze pozostanie nasze ostatnie spotkanie urodzinowe Cioci. Przywitała nas przed blokiem z wielkim uśmiechem zapraszając na gore. Nie widzieliśmy się bardzo dawno, nawet nie mogliśmy zliczyć ile lat upłynęło od ostatniego naszego spotkania. Więź pozostała nie dotknięta upływem czasu. Radość wypełniła pokój z pianinem. Rozmawiamy, śpiewamy, wznosimy toasty, biesiadujemy do północy. Ciocia przynosi pudełko ze swoimi dziełami-serwetkami zrobionymi na szydełku. Pokazuje je nam prosząc, żeby każdy wybrał sobie ta która podoba mu się najbardziej. Obdarowani pięknym serwetkami zegnamy się wrześniową nocą 2018 roku. Nie wiedząc,  że widzimy się ostatni raz.
Momenty zapisane w sercu wracaja dzis i beda trwac wiecznie tak jak pamiec o cioci Krysi.
Dzis w niebie unosi sie zapach parzonej, mocnej, dobrej kawy. Wujek Piotr poda ja Cioci w szklace z wiklinowym uchwytem. Beda razem delektowac sie smakiem kawy celebrujac moment polacznia.
Od dzis na zawsze razem Wujek Piotr i Ciocia Krysia.

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Czw lut 14, 2019 17:30
przez majencja
Piękne....

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Czw lut 14, 2019 17:43
przez Marzenia11
To celebrowanie we wrześniu 2018 to były 81 Urodziny Mamy. Dokładnie 12.09. DOKŁADNIE 5 miesięcy później, czyli przedwczoraj był pogrzeb...
Jakie to zycie jest okrutne, do diaska..

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Czw lut 14, 2019 17:52
przez majencja
Coś wiem na ten temat....I to bardzo dobrze

Re: (3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Pt lut 15, 2019 2:01
przez Marzenia11
Godzina 2 w nocy.. Kolejny raz mielenie tego kto i kiedy i co zrobił co zaszkodziło Mamie i doprowadzilo do jej śmierci..
Nie daję rady.. a jednocześnie nie potrafie zatrzymać powtarzania tych pytań, refleksji, stwierdzeń..
Musimy czekać na dokumentację leczenia 15 dni roboczych, czyli trzy tygodnie.. wnioski złozyłam w poniedziałek przed pogrzebem.