MonikaMroz pisze:A co tu tak cicho???
Nie ma skąd ani jak pisać. Bo o czym to jest.
Weekend pokazał mi, w osobie mojej DeeDee, jak wrażliwe są koty i jak bardzo reagują na wszelkie zmiany w relacji z właścicielem. Dużo by pisać, ale większość jej zachowań, o które się niepokoiłam zastanawiaąc się, czy to starośx, czy choroba, były manifestacją jej niedoborów mojej uwagi i zajmowania się nią. Wiele czynników się na to złożyło, ale odzyskałam kotę w 96%.
Mikunia ciut lepiej, coś zaczęla jeść nawet, ale głównie się jej podobają feliksy i tego typu rzeczy. No trudno, neich je.
Milena się zrobiła taka fajna, odważna, kontaktowa, wskakuje do nie do łózka kiedy ma na to ochotę. Niestety jak tylko coś nie idzie po jej myśli od razu jęzor idzie w ruch.
A Mika wczoraj pokazała oblicze mordercy.
Koty wybiegły na korytarz. Na pocątku korytarza (moje mieszkanie jest na końcu) usiadła Milena a ja gdy schyliłam się, żeby ją pogłaskać, zauważyłam na mojej nogawce od spodni coś olbrzymiego i dużego i strasznego. Zaczęłam wymachiwać nogą, aby to strząchnąć, koty się przeraziły i uciekły do domu, no ale zanim ja zdążyłam się tego pozbyć to już z powrotem wybiegły. I Mika też. Ta mała istotka zrobiła wielkie oczy na widok tego chrząszcza czy chrabąszcza (bo to z kilka dobrych centymetrów miało, pancerzyk i było podłuzne i średniobrązowe). I dawaj, a to go łapą, a to podrzucić, a to popchnąć, a to pyskiem, a to podskoczyć, a to przeczekać a odsapnie i uwierzy, że ju nikogo nie ma i znów od nowa. Mika, którą najmniejszy halas na klatce schodowej wygania z korytarza do domu, tym razem nie był w stanie rozproszyć. Miałam ogromne poczucie winy, że biedny chrząszcz się męczy torturami itp. Milena też usiadła z drugiej strony i parę razy go trąciła. Na nic zabawki, ukochane wędki, nic nie bylo tak fajne (w sumie to zrozumiałe). Po jakiejś pół godzinie Mika się znudziła, chrząszcz został na korytarzu.
Ok 2 w nocy obudziły się we mnie wyrzuty sumienia. Poszłam sprawdzić, czy leży martwy, czy też może jeszcze żyje, ale np leżąc na grzbiecie nie może się odwrócić i obie pójść. Na szczęście go nie było. Czyli dał radę i sobie poszedł.