Mika chora.
Wczorajsze popołudnie przechodziłam na wdechu. Mika prawie nie jadła. Wieczorem nie jadła. Była osowiała. Nie wyszła do mnie tylko leżała na kocyku przy kaloryferze za wersalką. Dużo piła.
Wczęśniej, jeszcze w tamtym tygodniu, gdy miała rujkę, słyszałam, jak kicha czasem i wydawała takie dziwne dźwięki jakby miała kłaki, ale trochę inne. Wczoraj się zastanawiałam - nerki czy infekcja kk? I czy podać unidox w ciemno, nie mając pewności? Podasłam, bo obliczyłam sobie, ze jak to kk to przed wyjazdem na święta mogę podać maks 6 dawek. Więcej nie zdążę.
Ale bałam się bardzo, ona ma jednak pnn i nie wszystkie leki są dla niej bezpieczne.
W nocy zaczęło się lać z oczek i już trochę mi ulżyło, ze antybiotyk miał szansę być dobrym rozwiązaniem. Całą noc się przytulała, ale widać było jak nosek jest zatkany.
Dzisiaj rano zjadła, potem trochę ugotowanej piersi z kurczaka. Wieczorem wyszła na korytarz, wgramoliła się na moje kolana. Kicha bardzo, oczko mokre, ale kolację też zjadła, taką swoją prawie porcję. Teraz nie chciała, ale i tak jest nieźle.
Najgorzej, ze zaczęła kichac Nutka.
Zastrzelę się. Dlaczego przed moim wyjazdem?