czarno-czarni pisze:Przytulamy.... (*) Myślę, wiele osób zagląda, ale może nie chcą być nachalne z pytaniami. Ja na przykład tak mam. Uściski w ten trudny czas.
Nachalne?
Jest wiele wątków, i pewnie sama doświadczyłaś obecności w postaci wstawiania kciuków, wysyłania ciepłych myśli, walcz kocie, za wizytę u weta/kupę/siku/jedzenie itp itd.
To jest nachalne?
Nie wiem.
Wiem jedno - nie mam pretensji, choć z moich słów można wysnuć taki wniosek. Nie mam.
Chcę tylko przekazać jak straznie jestem poturbowana - przez ostatnie dwa tygodnie, a właściwie 10 dni do śmierci Miki bylam kompletnie sama, kompletnie, I w tejh samotności kompletnie bezradna. Wiele osob wiedziało, ze z Miką jest kiepsko, a potem ze źle i... zamilkło. Z panią weterynarz na czele. Poprosiła mnie w środę 31.10 telefonicznie, gdy ustalałyśmy leki dla Miki o maila w piątek. Napisałam i... zero odpowiedzi do dzisiaj.
Ja po prostu jestem mocno potargana. I chciałabymz rozumieć dlaczego zostałam naprawdę sama, tak po prostu. Zero pytania, zero zainteresowania, zero pomocy, takiego spojrzenia z boku... Tym bardziej, ze z każdym dniem narasta we mnie poiczucie winy, ze czegoś nie zrobiłam, a mogłam bądź zrobiłam źle/za późno. I nikt mi tego nie wytłumaczy, nikt. Np. nie odpisała - moze trzeba było zadzwonić? Ja ciągle myślałam, zę w końcu odpisze, bo przecież chciała wiadomość, a ze był długi weekend... no właśnie, a może ktoś z boku by powiedział "nie czekaj tylko zadzwoń lub napisz sms"... ja na to sama nie wpadłam.... dopiero dzisiaj, a Miki nie ma już 6 dni..
Widocznie tak musiało być, mam nauczkę za to jaka jestem, zasłuzyłam sobie na to... Moze kiedyś zrozumiem dlaczego tak się stało.