Strrrrrasznie dawno nic nie pisałam. To dlatego, że ostatnio rzadko odpalam komputer. czytam często, ale przez telefon, a wtedy pisać trudno. Chyba że w dramatycznie pilnych sprawach. Teraz też ryzykuję - otworzyłam forum w pracy, ale przestraszyłam się, bo przeczytałam o dyskopatii w innym wątku i od razu sobie przypomnialam DeeDee.
Zmogły mnie problemy ludzkie i choróbsko okropne. Praktycznie ciągle jestem bardzo osłabona i po powrocie do domu głównie śpię. Futrzaki też są jakieś poddenerwowane - pewnie przez moją fizyczną bądź duchową nieobecność. Albo wyjeżdżam, albo nawet jak jestem w Warszawie to mnie nei ma w domu, a jak jestem w domu to śpię. mikunia w ostatnim czasie miała codziennie ataki zfs. Dużo pije, no ale też się bawi. Przeuroczio skacze polując zza rogu szafki. Strzyże uszyskami, przypłaszcza się do podłogi i wyskakuje jak piłeczka spadając na ofiarę (czyt: kawałek zwiniętej tektury na sznurku) z góry. Cudo! szkoda, że nie mogę jej nakręcić, ale niestety zwiewa na widok podchodzącej mnie , a zwłaszcza z czymś w ręku.
DeeDee znów smarcze. Ma przerwy w inhalacjach, bo jest jakiś brak olejku w aptekach. Tzn wszędzie można kupić firmy, której nie lubię, bo ma jakiś taki chemiczny a nie naturalny zapach no i nie jest tak skuteczny (sprawdzone nie tylko przeze mnie). Dzisiaj dorwałam kolejną buteleczkę w maleńkiej aptece, do której weszłam bez przekonania.
Te inhalacje jej bardzo pomagają. Jakieś co najmniej dwa tygodnie nie jadła mokrej karmy, tylko suchą. a odkąd zaczlam ją inhalować zaczęla jeść mokrą a nie chce suchej. Pewnie nos się jej odetkał przynajmniej trochę i odzyskała węch.
milena się wylizuje. notka drapie po nosku i pyszczku. Ma kilka ranek. Jak tylko dostanę kasę ekstra to jest pierwsza do wizyty u wet dermatologa. Nutuś się pieszczochuje i śpi ze mną codziennie. Po 9 latach od zamieszkania już nie ucieka na widok zbliżającej si wyciągniętej ręki w jej stronę - w koncu zrozumiała, że ją chcę pogłaskać.