nyoe pisze:nie zadreczaj sie. Zrobilas to co moglas zrobic w beznadziejnej sytuacji. Zastanow sie, czy sama chcialabys byc leczona w takiej sytuacji, zeby owineli Cie makaronami rurek i przedluzali beznadziejnosc bez konca, bo przeciez Mika dala Ci jasno do zrozumienia czego chce. Posluchalas jej i cale szczescie. Kazdy kiedys musi umrzec, bardzo mi przykro, ze to tak przezywasz, ale z sytuacji ostatecznych wyjscia nie ma. Dalas Mice szczesliwe zycie i tego sie trzymajmy, cala reszta nie ma znaczenia. Wspaniale, ze miala spokojna i dobra smierc z mruczeniem w tle. Trzymaj sie !
Tak. Z nieuleczalną chorobą nie wygram. Ani ja ani nikt, to prawda. Nawet jeśli błedami przyśpieszyłam ten proces choroby to i tak by się on toczył i zabrał mi Mikę... Ona dała mi jasno do zrozumienia co chce, jak chce być głaskana, kiedy i jak d ługo mam jej śpiewać piosenkę, z nią siedzieć, dotykać, kiedy do niej przyjść a kiedy już sobie pójść.. Wszystko na jej warunkach.
Dzisiaj idę do wet z milenką. I pewnie dlatego udało mi się złapać mocz Notki. Ech, przewrotnosc kotów nie zna granic..