Strona 1 z 100

(3) Mika.. Tato..(*).. (*)...Mamuniu, to juz czas

PostNapisane: Wto paź 18, 2016 8:13
przez Marzenia11
zakładam nowy wątek, ale napiszę wstęp później.


viewtopic.php?f=1&t=162619&p=11621659#p11621659

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 18, 2016 8:14
przez Marzenia11
i tu też sobie zaznaczę - mój notatnik, moje zapiski...

Rozliczenie leczenia Notki.
wpływy:
bazarki moje - 112,50zł
Atta - 194zł
taizu - 200zł /30+20/
bazarek alessandra - 120zł
ASK@ (z bazarku) - 10zł
MonikaMroz (z bazarku Atty) - 20zł

razem: 656,50zł

wydatki
3.07 - wizyta wet dermatolog - 409zł
7.07 - Trovet horse 200g 1op. - 9,50zł
14.07 - Trovet horse 200g 2op - 19zł
12.07 - apoquel 6tabl - 30zł
17.07 - apoquel 4tabl - 20zł
21.07 - nuvelo saszetki, 2szt. - 9zł
4.08 - nuvelo saszetki, 3szt. - 13,50zł
25.08 - gusto 3szt, nuvelo 1szt, canagan kaczka 400g - 47,19zł
28.08 - zooplus (hermanns 6szt, Catz Finefood 12szt, pakiet 2, animonda carny senior 6szt, saszetki MAXC's 12szt) - 117,60zł
29.08 - country huntre, saszetki, 2szt. - 11zł
razem: 685,79zł
w skarpecie Notki jest 29,30zł


Rozliczenie Milenki

wpływy:
bazarki (pasta smilla, sapkowski, drobiażdżki) - 35zł

wydatki:
29.08 - badanie moczu - 35zł

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 18, 2016 8:19
przez mamaGiny
:kotek: :kotek:

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 18, 2016 8:25
przez MalgWroclaw
Jesteśmy

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 18, 2016 11:24
przez klaudiafj
Jesteśmy też :)

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 18, 2016 20:19
przez asia2
jesteśmy

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Pt paź 21, 2016 9:12
przez Marzenia11
Ooooo :D Wszystkich witamy i się cieszymy z obecności :1luvu:

Nagrobek dla Taty wybrany. Nawet postawią w przyszłym tygodniu. To było bardzo trudne. I w ogóle zbliża się rocznica co jest też trudne. Mama okropnie schudła, min 5 kg w ciagu miesiaca :roll: sama powiedziała, ze po święcie pójdzie do lekarza na badania.

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Pt paź 21, 2016 11:08
przez klaudiafj
:201461 :201461 :201461 :201461 :201461

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Pt paź 21, 2016 18:14
przez asia2
Marzenia11 pisze:Ooooo :D Wszystkich witamy i się cieszymy z obecności :1luvu:

Nagrobek dla Taty wybrany. Nawet postawią w przyszłym tygodniu. To było bardzo trudne. I w ogóle zbliża się rocznica co jest też trudne. Mama okropnie schudła, min 5 kg w ciagu miesiaca :roll: sama powiedziała, ze po święcie pójdzie do lekarza na badania.

Marzenko a ktoś kontroluje co Mama je jak Ciebie nie ma?

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Pt paź 21, 2016 21:12
przez Marzenia11
asia2 pisze:
Marzenia11 pisze:Ooooo :D Wszystkich witamy i się cieszymy z obecności :1luvu:

Nagrobek dla Taty wybrany. Nawet postawią w przyszłym tygodniu. To było bardzo trudne. I w ogóle zbliża się rocznica co jest też trudne. Mama okropnie schudła, min 5 kg w ciagu miesiaca :roll: sama powiedziała, ze po święcie pójdzie do lekarza na badania.

Marzenko a ktoś kontroluje co Mama je jak Ciebie nie ma?

No nie.. Mama sama mówi , że nie je, nie ma apetytu lub nie chce jej się zrobić.. I co możesz zrobi przez telefon? Oprócz proszenia, aby zjadła, nic więcej.

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Nie paź 23, 2016 9:49
przez Marzenia11
Nutek wczoraj miała taki sam atak. Znów związany z wymiotami. Tym razem było dłużej widać, ze się źle czuje i że ją mdli. W tym czasie, gdy ja obserwowałam i rozmawiałam przez telefon Milena nasikała mi pod rzesło w kuchni. Tak po prostu. Ona jst struwitowcem, więc może znów horóbsko wróciło, ale może to kwestia nie zajmowania się - dzień wcześniej oropnie się na mnie obraziła, ze nie głaskałam jej w pierwszej kkolejnoścci.
Notka, która nie lubi brania na ręce, od jakiegos czasu w rytuale powitania ze mną ma głaskanie na rękah i przytulanie. Podpatrzyła u Mileny. Kiedyś to był akt desperacji związany z tęsknotą za mną, teraz staje przy mnie i głośno miaucząc upomina się o ręce. Wczoraj to się z 10 minut przytulałyśmy.
A Mika znów grymmasi z jedzeniem.

Mnie chwycił lęk, ze wybrany pomnik dla Taty będzie brzydki. Facet z polecenia, ale nie pokazał, bo nie ma wzorów, nam przykładowego napisu itp. Ponieważ oglądałyśmy już trochę nagrobków to z automatu uznałam, ze napis piaskowy to wiadomo, jak wygląda. Ale to nie jest oczywiste, przecież. I teraz się denerwuję. Bo moja siostra ostro go skrytykowała choć to jej znajomy kamieniarz akurat nam tego polecał, jako solidnego i mającego dobre materiały.
Rok temu byłam ostatni raz w domu u Rodziców, gdy żył Tata. I mniej więcej o tej porze razem szliśmy na wybory.

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Nie paź 23, 2016 22:54
przez klaudiafj
:201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461 :201461
Jak tak czytam to ostatnio u wszystkich się tak wszystko miesza, kotki pokazują, że nam nie odpuszczą i zawsze coś wymyślą, żebyśmy się zaczynały martwić aż do osiwienia. Aż sama nie wiem co Ci napisać, bo sama mam tak jak Ty i podobnie się czuję z tymi moimi. Chciałam więc zaznaczyć, że byłam, czytałam i jestem :kotek:

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 25, 2016 20:39
przez Marzenia11
Refleksje.
Próbuję się ogarnąć po odejściu Taty. I innych odejściach, które mnie mocno dotknęły, obeszły wywierając piętno na mojej osobie, psychice.
Nawet rozumiejąc, czyli słuchając rozumu, ze ażdy musi odejść i to jest to wspólne, tóre łaczy wszystkie istoty na ziemi, miałam myśl, że niikt mnie nie przygotował na istnienie śmierci w życiu. Może nie tylko mnie.
Nie nauczono mnie , jak sobie radzić, jak zaakceptować odejśccie i odchodzenie, jak uzyskać ponowną stabilizację po destabilizacji, jaką powoduje śmierć waznej istoty w życiu.
Teraz się męczę, sama ze sobą, z sytuacją. I pewnie męczę innych, a nie chąc tego unikam ludzi jak ognia. Dodatkowo to się nałozyło na problem z pieniędzmi, który trwa już 5 lat. To 5 lat życia na ciągłym minusie , na pozyczaniu na szybko pieniędzy , aby komuś oddać. Całokształt kiepski. Tym bardziej nie umiem sie w tym odnaleźć.
Nie umiem sobie radzić z odchodzeniem. Ciągle same sie pojawiają myśli, obrazy, przypomnienia tego co działo sięrok temu o tej porze. Nikt mnie nie nauczył. Nie mam pretensji, ale zastanawiam się, co dalej? dokąd iść, do kogo, kto może mi pomóc poukładać sobie zycie, osiagnąć stabilizację w nowej rzeczywistości? bo pozostanie w tym co jest skończy się tym, co nieustannie mam w głowie, mniej lub bardziej świadomie - śmiercią.

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 25, 2016 21:18
przez asia2
Marzena na śmierć ważnych dla nas osób nigdy nie jesteśmy przygotowani i nie bedziemy. Tego się nie nauczymy , z tym można tylko życ i czekac az minie największy ból. Gdy jest źle, życie jest do dupy , trudniej znaleźć w sobie moc, trudniej pogodzić się z odchodzeniem. Ale śmierć nie może stanowić celu , prawda? Nie może zajmować naszych myśli i mieszkać tam jako srodek ratunkowy. Mozesz mi zaufać, że czym bliżej ona tym chce się aby była dalej ta myśl. A ja mówilam Ci że potecjał jest i ze powinnas spróbowac go wykorzystac.

Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)

PostNapisane: Wto paź 25, 2016 21:43
przez Marzenia11
Ale zobacz. Ludzie potrzebują czasu, ale po jakimś czasie np. mowią, ze pojawiaja się dobre wspomnienia wspólnych chwil. Na przykład. Czyli jakoś ogarniają sytuaccję, własnie, zaczynaja zyć w nowej rzeczywistości. Ktoś ich nauczył czy skąd to mają? 10 dni temu umarł mój znajomy, niewiele starszy - glejak mózgu. Bardzo wierzący, jego zona też - w nekrologu napisała "zawiadamiam, ze " (zamiast z głebokim żalem zawiadamiam , że) "pozostająca w głebokim uwielbieniu za piekne wspólne zycie żona".. Wiadomo, ze osobom wierzącym łatwiej jest poradzić sobie z odchodzeniem, tak jak ona napisała "odszedł w ramiona Ojca'. Ale nie tylko wierząccy sobie radzą, przeccież, przyznasz. A ja mam świadomość, ze każdy umrze i, niestety, poprzez ten fakt patrzę - na Mikę, słabą Mamę, na chudnącą DeeDee, Nutkę z dziwnymi zachowaniami i ogarnia mnie lęk, albo przygnębienie.
Śmierć nie jest dla mnie celem samym w sobie. Ale tak się we mnie rozpanoszyła, że nie widzę innych celów, nie umiem sobie ich znaleźć, nie mówiąc o ich realizacji. Z osoby kiedyś dynamicznej, prącej do przodu, odwaznej stałam się zalęknioną, przygnebioną, bez pomysłu jak sobie poradzić z kłopotami w zyciu. Ja nie widzę w sobie jakichś mozliwości, które np. Ty widzisz. Ale wierzę, ze ten potencjał istnieje i prłóbuję go wykorzystać, i co? Nie mam efektów. Podczas gdy inni robiąc dokładnie w tym samym czasie i prawie w tym samym miejscu to co ja mają efekty. Dlaczego? nie rozumiem.