» Sob paź 20, 2018 19:52
Re: (3) Mika..wychodzi z kryzysu? oby!!!.. Tato..(*)
Dużo się wydarzyło, ale spróbuję w miarę to odtworzyć.
Gdy wróciłam w czwartek do domu nie mogłam znaleźć Miki - już miałam czarne myśli, wiadomo jakie... wyskoczyła z wieży. Wyszła na korytarz, nawet usiadła mi na kolanach... No ale, to chwila była. Potem przyszła wprawdzie do łózka, cała spieta, gdy ją głaskałam czy przytulałam, majtała ogonem.. Już się ucieszyłam, zę po powrocie z pracy nie znalazłam wymiotu, a tu nagle mega, w łózku, na podłogę.. Uciekła i już nie przyszła. Nie tknęła niczego do jedzenia, a jeszcze moje czarne nutka i Notka ją zaatakowały w łazience i biły i Mika zabunkrowała się w budce na pralce. Jak podchodziłam niemalże się wciskała w ścianę budki, tak była przerażona, a jak chciałam pogłaskać to się rozpłaszczała..Rano zjadła moze 4-5 drobinek ugotowanego kurczaka, w nocy nie tknęła nawet swojej ukochanej gotowanej ryby.. Natomiast spooro wypiła mleka z zylkene.
Konsultacja telefoniczna z wet rano - powinnam przyjść, po leki, no ale z racji tego, ze szłam do pracy umówiłyśmy się na sobotę - najpierw telefon, a potem miałam się nastawić na wizytę z kotem.
Moja siostra podpowiedziała mi, abym ją odizolowała od reszty kotów. Rano się przeniosła do wieży, więc - patrząc i lokalizując całą czwórkę w mniejszym pokoju przeniosłam Mikę w wieży do dużego. Plus łazienka, kuchnia i przed pokoj.
Nie ukrywam, ze wracałam z dusza na ramieniu. Wchodzę, a na środku pokoju rozwalona jak długa lezy... DeeDee... Kiedy ona wbiegła - nie mam bladego pojęcia, naprawdę. Przeciez jest dużym kotem i naprawdę jestem zszokowana, ze nie zauważyłam.
Mika by la w budce w łazience. Ale był;y dwa razy siku w kuwecie. Jedzenie nie tknięte, wypity trochę rosołu z gotowania kurczaka (rano też piła, przed wyjściem moim do pracy).
Nie wyszła na korytarz. A ja będąc z kotami na korytarzu przypomniałam sobie, ze mam jeszcze nie rozpakowane z zooplusa dwie poduszki z walerianą i kocimiętką - o sa takie małe poduszeczki baldiniego, które moje kocice uwielbiają. Da.lam jedną Mice do budki. Po jakimś czasie zaglądam do niej, a ona leży wyiągnięta jak struna z łapeczkami do przodu. Dotąd w budce siedziała skulona i przerażona, wciśnięta gdzies w kąt. Ponieważ przez dwa dni spałam łącznie cztery godziny położyłam się koło 23 na chwilę dosłownie - za czas jakiś przyszła do mnie. Byla mniej spięta i lpiej reagowałą na głaskanie. Zasnęlam. Obudziłam się o 3.30. Mika była w łazience. Zaczełam sprzatać kuwety, szykowac jedzenie - wyszła. Wychodze z miseczkami z kuchni a w pokoju Mika nad miską z rybą siedzi. Zjadła kilka kawałeczków. Potem oczywiście uciekała tzn odchodziła ode mnie, gdy szłam za nią zeby jej dac jej miseczkę. W końcu weszłą do budki w łazience - postawiłam jej miseczkę, znów zjadła trochę saszetki. Dolałam wody i znów trochę zjadła. Potem dolałam wody więc wypiła wodę. To naprawdę było trochę, no ale jedno trochę to więcej niż nic, a dwa czy trzy trochę to więcej niż jedno.. A co jest jeszcze ważne - już patrzyła na mnie bardziej przytomnymi oczkami, a nie jak wcześniej, oczami mega dzikiego, przerażonego kota, który jest w obliczu swojego oprawcy.
Poszłam spać, z nadzieją w sercu. W sobotę - matki, czyli dzisiaj, ok 8.30 znow dałam jej troszkę saszetki z wodą - zjadła. Potem otworzyłam taką w sosie, znów zjadła troszkę. Zadzwoniła wet o ustaliłyśmy, ze nie przycodzę. Wprawdzie dobrze by było zeby dostała leki, ale jej spokój i odbudowanie zaufania do mnie jest najważniejsze dla niej.
Wyszłam, zostawiłam ją w łazience, a dziewczyny w dwóch pokojach. Wrociłam wieczorem -nie było siku, nie wypiła nic, ale zjadłą jakieś 3/4 łyżki saszetki i wypiła sos. Mam cały zestaw rzeczy, które jej i im kupiłam - wyciągnęłam mielone mięso i pieczone udki z kurczaka. Mielone było bee, ale udko - pierwsza klasa! Nawet się wdrapała na kolana, aby sobie ściągnąć całe z talerza. Zjadła znówu troszkę, nawet moze trzy troszki. Podrapała drapak, pochodziła po pokoju. Teraz sobie śpi w budce.
W pokoju w kontakcie feliway friends. W poniedziałek przyjeżdża drapak. Wprawdzie jeszcze nie mam uzbieranej całej kasy, ale na razie skorzystam zawodowych pieniędzy (zreszta tak jak na wet), które będę musiała jakoś pozyczyć czy co do środy..
Zaczynam mieć nadzieję.
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI...""Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...