Witam w świąteczny poniedziałek
Oczywiście z zapytaniem....
Mruczek w sobotę wieczorem zaczął lekko kuleć na tylną łapkę.
We wtorek (pomimo kropelki na kleszcze) przyniósł kleszcza. Był maleńki i rano w środę go wyjęliśmy. Kolejny kleszcz był wyjęty w piątek (był większy, musiał być u niego ok. 48h). Potem zaczęło się to utykanie na nóżkę.
Oczywiście towarzyszy temu brak apetytu (je, ale niechętnie z ręki, choć kolacji dziś mu już pewnie nie wcisnę).
I tak sobie myślę, czy to może być jakaś choroba od kleszcza? Bo gdzieś mi się o oczy obiło, ból stawów i brak apetytu...
Tylko, że to nie typowy ból stawów, tylko jedna nóżka - chodzi kulejąc, ale potrafi też bez problemu wyskakiwać na blaty, wysokie parapety i biec normalnie, bez utykania po schodach. Kuleje tylko wtedy, gdy idzie po woli.
Jak mnie bolały stawy (gdy chore migdały sialy po całym organizmie), to ten ból był w różnych miejscach, raz noga, raz bark itp.
U Mruczka to na pewno jedna, ta sama nóżka. Może sobie nadwyrężył, bo szaleje w ogrodzie, skacze po drzewach jak małpka, biega po wysokiej stercie drewna itp. Ale nie widziałam, aby spadł, druga sprawa, to fakt, że nie mam go cały czas na oku.
Zastanawiam się jak długo może trwać taki ból od zwykłego nadwyrężenia. Moje dziecko jak skacze z Mruczkiem po drzewach, to też potrafi ze zbitym kolanem, albo wykręconą stopą wrócić do domu i przez tydzień marudzić, że ją to boli.
Nie wiem czy jechać do weta, bo to dla niego ogromny stres, ale jeśli to jakieś paskudztwo od kleszcza? On bardzo boi się weta, okropnie drży, nie chcę go niepotrzebnie narażać na stres... Nasz wet do najdelikatniejszych nie należy, nawet przy mierzeniu temperatury Mruczek piszczy.
Acha, wydaje mi się, że nie ma gorączki (nie umiem zmierzyć), ma normalnie ciepłe ciałko, uszy, łapki. Oczka - trzecie powieki nie są powiększone.
Załatwia się normalnie, nie ma rozwolnienia, ani nic takiego. Z siusianiem tez ok.