Niky pisze:Szanowni Państwo,
Nikt z Państwa nie zwrócił się do mnie z zapytaniem prywatnym w tej sprawie, natomiast uczestnicy forum bez wyjaśnienia piszą opinie niekorzystne na temat mojej osoby tworząc fałszywy obraz mojej osoby i mojej hodowli.
W hodowlach koty też chorują, a jak trudna jest rasa orientalna można zapytać innych hodowców. Niemniej każdy kot opuszczający mój dom był badany przez lekarza weterynarii i opuszczał dom jako zdrowy. Jedna kotka pojechała do hodowli wraz z wynikami badań i badaniem klinicznym w paszporcie (nota bene czekałam na spłatę rat o dwa miesiące dłużej niż było to ustalone, gdyż jak podała hodowczyni w hodowli jej kocię zmarło i hodowczyni nie była wypłacalna finansowo). Ponadto każdy hodowca wie, że dbając o swoje zwierzęta na hodowli się nie zarabia. Jeśli ktoś z Państwa uważa inaczej, widać na małą wiedzę w tym temacie i małe doświadczenie lub wrzuca wszystkich do jednego worka z pseudohodowlami. Hodowla to jest pasja. A oprócz pasji jeszcze jest życie. Moja sytuacja życiowa, która nagle się załamała z powodu poważnych kłopotów zdrowotnych, nie pozwoliła mi na sfinansowanie kosztownego leczenia kociąt, gdy tego potrzebowały. Moje serce i sumienie nie pozwoliły mi też na to, aby pozwolić kociętom umrzeć tylko dlatego, że koszty leczenia mnie przerosły. Zgodnie z prawem polskim zwróciłam się z prośbą o pomoc w ich leczeniu. Pomagam ludziom od lat, teraz ja potrzebowałam pomocy. Nie planowałam dużej hodowli a jedynie małą, domową. Tylko kilka kociąt sprzedałam i to po niższej cenie. Kilka rozdałam. Kilka zostało ze mną i tym, które są, muszę zapewnić byt. Kiedy zakladałam hodowlę, nie miałam wiedzy z czym trzeba będzie się zmierzyć. Wieloletnia hodowczyni powiedziała kiedyś "przy tej rasie się dużo płacze". I miała rację. Jednak nigdy nie ukrywałam swoich zarówno sukcesów hodowlanych jak i porażek. A to niestety ma miejsce w hodowlach. Dziś za brak zamiatania problemów pod dywan przychodzi mi drogo zapłacić. Zrezygnowałam z hodowli. Niebawem najprawdopodobniej będę poruszała się na wózku inwalidzkim. Przeszłam 10 operacji, w tym 2 przeczepy, mam niedowład obu nóg i podejrzenie stwardnienia rozsianego, czekają mnie endoprotezy stawów. Mój syn jest dzieckiem autystycznym, ostatnio pojawiły się problemy kardiologiczne z powodu których znalazł się w szpitalu, ma również poważne problemy z kręgosłupem. Koszty leczenia są bardzo wysokie. Przed nami ryzyko utraty środków do życia i mieszkania. Dlatego uważam, że jeśli moje koty potrzebowały pomocy, której im w danym momencie nie mogłam zapewnić, to miałam do tego prawo.
Mój kocur jest już wykastrowany. Na kastrację czekają moje dwie kotki. Są dla mnie jednak rodziną i muszę zapewnić im byt. Dlatego nie wstydzę się tego, że te kocięta, które przeżyły, chcę sprzedać jako zdrowe do dobrych domów. Za ten przychód nie pojadę na wczasy. Opłacę opiekę medyczną, sterylizacje, wyżywienie. Mam do tego prawo, a do opieki nad kotami - obowiązek. Pełną odpowiedź wraz z informacjami co do mojej hodowli przekażę do SMK w Żorach, gdyż czuję się jedynie im zobowiązana udzielić wyjaśnień. I nie tylko nie mam nic do ukrycia ale i mam potwierdzenie sytuacji, która mnie dotknęła. Nie uważam aby osoby bez wykształcenia medycznego, nie leczące moich kotow, nawet ich nie widzące, miały prawo diagnozować moje zwierzęta i wystawiać tu swoje opinie tylko na podstawie domysłów, przekreślając cały mój wkład w jak najlepszą opiekę w moje kocięta. Komentarze traktuję jako zniesławienie i informuję, że złożę doniesienie do prokuratury na powyższe wypowiedzi oraz wniosę sprawę z powództwa cywilnego.
Ze względu na dwie opinie dwóch lekarzy skonsultowalam się z profesorem Frymusem. I jest on dla mnie i dla lekarzy autorytetem, więc temat panleukopenii uważam za zamknięty.
Nie będę tu więcej nic komentowała w tej sprawie. Dalsze wyjaśnienia otrzymają Państwo od mojego klubu.
To moja ostatnia wiadomość na tym forum. Boli mnie to, że nikt nie zapytał mnie osobiście. Bo wtedy może zamiast oczekiwania ktoś zapytałby czy może nam jakoś pomóc...
Szanowna Pani,
Wystarczający obraz zarówno Pani, jak i Pani hodowli wyłania się z Pani własnych czynów, postów na tym forum i ogłoszeń w internecie.
Z pewnością zupełnie inaczej wszyscy by się odnieśli do Pani problemów, gdyby postawiła Pani sprawy jasno, przede wszystkim informując wyraźnie w zbiórkach na Siepomaga o pochodzeniu i przeznaczeniu chorych kociąt, jak również informując o tym tu, na wątku już przy pierwszej zbiórce we wrześniu. Nie wierzę, że Pani o tym wątku dowiedziała się dopiero teraz. Osoba, która założyła wątek, niewątpliwie jest osobą blisko związaną z Pani hodowlą i dysponowała informacjami nie podanymi publicznie nigdzie indziej. Nie mogła to być przypadkowa osoba, która przypadkowo wrzuciła na miau znalezioną w internecie prośbę o pomoc. Miała informacje zarówno na temat hodowli, leczenia i jego kosztów, jak i fundacji (np. o zmianie statutu). Miała więc Pani zarówno szansę, jak i mnóstwo czasu na wypowiedzenie się w tej sprawie na forum publicznym i przedstawienie swoich racji.
Co do trudności hodowlanych, to, o ile mi wiadomo, prowadzenie hodowli nie jest obowiązkowe. Jeśli ktoś zabiera się za hodowlę żywych stworzeń i bierze na siebie odpowiedzialność za nie, to powinien też sobie zdawać sprawę zarówno z trudności, jak i z kosztów. ZANIM się zabierze za hodowlę. I tak, mam świadomość, że dobra hodowla nie będzie dochodowa, że czasem trzeba do niej dołożyć. Jednak pierwszy raz słyszę, żeby hodowca dokładał zamiast ze swojej kieszeni, to z pieniędzy darczyńców, w dodatku darczyńców nieświadomych pochodzenia kotów.
Ciągnąc dalej temat trudności hodowlanych, w szczególności tej konkretnej rasy, muszę stwierdzić, że z Pani postów wyłania się obraz rasy wyjątkowo podatnej na choroby wirusowe. Na przykład na koci katar
viewtopic.php?f=1&t=174017&p=11429654#wrapA także obraz hodowcy nie mającego pojęcia o tychże chorobach wirusowych.
Jak można mając we wrześniu "podejrzenie" panleukopenii w hodowli, powoływać na świat już w marcu kolejny miot?! W dodatku nie mając pieniędzy na leczenie, ani możliwości ich zarobkowania ze względu na stan zdrowia.
Jak tak można?!
Nawet zakładając, że wówczas diagnoza była błędna (choć nie przedstawiła Pani sensownego poparcia tej tezy, kolejny przypadek zachorowania też jej nie potwierdza), myślę że żaden szanujący się hodowca, któremu rzeczywiście zależy na zdrowiu swoich zwierząt, nie spieszyłby się w takiej sytuacji z kolejnym kryciem bez zachowania niezbędnej kwarantanny, czyli
minimum pół roku. A skoro kociaki urodziły się na początku marca (zgodnie z treścią ogłoszenia), to krycie musiało się odbyć pewnie na początku stycznia, czyli niespełna 4 miesiące po podejrzeniu PANLEUKOPENII. Nie przeziębienia, nie niestrawności, tylko PANLEUKOPENII - choroby najbardziej dziesiątkującej kocięta, śmiertelnej i szalenie zakaźnej.
Pani nawet nie raczyła w tej sytuacji zabezpieczyć surowicy przed urodzeniem się kociąt, skoro znowu, jak Pani twierdzi w treści zbiórki, nadaremno jej Pani szukała:
Szukacie kota ozdrowieńca, aby pobrać surowicę. Słyszycie w kolejnych kocich fundacjach i klinikach - nie ma. Podajecie surowicę od szczepionego kota z nadzieją, że choć trochę przeciwciał podziała[...]
https://www.siepomaga.pl/figa-bez-krwiRzeczywiście polskie prawo nie ogranicza możliwości zbiórek wyłącznie do kotów bezdomnych, jednak wprowadzanie darczyńców w błąd poprzez nieujawnienie pochodzenia (i przeznaczenia) kociaków już takie legalne nie jest. Zwłaszcza, jeśli do choroby doprowadziła niewiedza i beztroskie podejście hodowczyni.
Czekam z niecierpliwością na to zaproszenie do prokuratury.
Przy okazji chętnie się zapoznam z dokumentacją medyczną, jak również opinią prof. Frymusa dotyczącą tych - jakże tajemniczych - przypadków.
BTW, nie jestem fachowcem, ale czy taka reakcja (hemoliza) na podaną surowicę od innego kota, nie świadczy przypadkiem o konflikcie serologicznym?
Mam nadzieję, że rzeczywiście wykastruje Pani wszystkie swoje koty i nie będzie się więcej dotykać do hodowli jakichkolwiek żywych stworzeń.
Naprawdę nie każdy musi być hodowcą...