Tola już po operacji którą miała po 18 godzinie bo nie można było czekać. Pojechałam i z miejsca na stół.
Zadzwoniłam po 21 godzinie, bo tak miałam zadzwonić i powiedziano mi tylko,
że stan stabilny i proszę jutro dzwonić.Podejrzewam, że rachunek za operację bedzie spory +- 500zł.
Od godziny 9;30 rano na nogach i przed 21 dopiero wróciłam.
Rano zawiozłam całą kocią rodzinkę (o której pisałam wcześniej)
viewtopic.php?f=1&t=176831&start=60#p11601162 do lecznicy na leczenie którą udało mi się załatwić ale trzeba opłacić.
w samochodzie
już w klatce
i już razem w klatce
Potem pojechałyśmy ze znajomą na wieś gdzie były chore koty abym oceniła sytuację.
No oceniłam, mam dodatkowe 3 koty w domu.
Jutro będą tam łapane kocice do sterylki, są dwie i 2 mioty.
Następnie pojechałam szybko do lecznicy (około 14 godziny) i zabrałam Tolę z którą i tak miałam jechać, bo jej oddech mnie niepokoił bardzo.
Miała zrobione jeszcze 2 zdjęcia RTG i wyszło, że ma przepuklinę przeponową i musi być operowana.
Rachunek tylko za tą wizytę do zapłaty 154 złote bo niestety nie miałam.
Potem już jak opisałam na wstępie, pojechałam do innej lecznicy nie w Pabianicach.
ten jeden nie dostał antybiotyku a tylko mam mu zakraplać gentamycynę do oczek
pozostałe dwa szmery w oskrzelach, wypływ z nosa i oczek i fatalny stan.
Proszę o pomoc dla tych kotów.