Misia się chyba dobrze odnajduje jako pani na włościach, cudowne wieści
To jeszcze dorzucę wieści od chłopaków. Długo nie donosiłam, co u nas słychać, bo mamy pełne ręce roboty - jak wspomniała tabo10, od miesiąca walczymy z rzadką, odporną na większość antybiotyków odmianą gronkowca. Na szczęście nie jest to bardziej groźne niż dowolny inny gronkowiec i nie dokucza kotkom szczególnie, tylko zdusić go należy, a jest trudno. Poza tym ulubionym kocim sportem jest kopanie się po twarzach, więc Miso czasem obrywa w jeszcze nie do końca wyleczone oczko i leczymy nowe zadrapanie na rogówce. Na szczęście kotki mają cudowną internistkę i okulistkę i (poza histerią, kiedy dłubiemy przy uszkach) mają się doskonale. Mają wprawdzie już serdecznie dosyć tych zabiegów, ale jakimś cudem nie znienawidziły nas jeszcze, ani nawet się solidnie nie obraziły. Przysmaki przed i po widocznie działają
Sushi rzeczywiście ciemnieje w oczach (sorry, tabo10, nie mogę temu zapobiec - ale w tym marmurku jeszcze mu ładniej, przysięgam
). A Miso faktycznie przypadkiem został nazwany po mamie - nawet przybiega, gdy wołamy "Misiaczku" (oba koty rozpoznają swoje imiona doskonale, w różnych wariantach, i zawsze pędzą na wołanie - takie mądre!). Ostatnio wciąż burze, więc spodziewaliśmy się paniki, ale gdzie tam - najchętniej kotki siedziałyby wtedy na balkonie, bo wtedy się dużo dzieje; mokro, ale woda im zupełnie nie przeszkadza, pakują się nawet do wanny, jak człowiek bierze prysznic.
Poza tym niedługo kończą rok (rety, już prawie siedem miesięcy u nas!) i są już solidnie wyrośniętymi kocurkami - Sushi jest nieco większy, ale też mniej ruchliwy, więc jest taką słoninką, przylepą i słodkim ciężarem; najbardziej lubi spać przytulony do człowieka (najlepiej, jeśli to TŻ), owinięty wokół ręki. Poluje chętnie, ale jest trochę gapciem (możliwe, że błękitnooki widzi trochę gorzej wieczorem, kiedy ćmy szaleją), za to jest mistrzem otwierania pudełek, torebek i szaf oraz zapalonym ogrodnikiem. Jest bardziej spokojny i zrównoważony od brata, ale też bardziej psotny - bo interesuje go wszystko, czego NIE WOLNO, musi zbadać, rozebrać wszystko na części. Jedzenie w misce jest nudne, woli sobie zdjąć z półki pojemnik i otworzyć. Rozmontować fontannę. Wykopać bazylię. Przewrócić konewkę (tam lepsza woda). Człowiek chciałby nawet się czasem pogniewać, ale ten pysio... Sushi ma zawsze taką rozczulającą poważnie-zdziwioną minę
Myszki są dla małych kociąt, Sushi woli bawić się z bratem albo z TŻtem, łapie go za nogę i każe się gonić, i tak biegają obaj - raz jeden ucieka, raz drugi, albo TŻ jeździ po mieszkaniu na hulajnodze, a Sushi przy nim biegnie jak pies
Rano jest niezawodnym termoforem i wtula się w nas na zmianę, przeczołgując się od człowieka do człowieka i wtedy wydaje się najszczęśliwszy. Rozespany - mruczy przy najlżejszym dotknięciu. Jest bardzo delikatny (poza nosami, nosom śmierć), czuły i bardzo opiekuńczy, zwłaszcza wobec brata. Sushi jest mniej samowystarczalny niż Miso - nie narzuca się, ale wyraźnie musi mieć towarzystwo ludzkie lub kocie.
Miso wprawdzie w bezwzględnych wartościach waży niewiele mniej, ale wydaje się dużo drobniejszy i lżejszy, taki wysportowany minikotek z niesamowitym instynktem łowcy, poluje bardzo skutecznie i do upadłego. Bardzo lubi mizianie po brzuszku, mycie nam włosów, tulenie się na kolankach, jest bardzo interaktywnym pieszczochem. Za mną chodzi krok w krok - może spać jak zabity, ale jeśli na palcach wyjdę z pokoju i zamknę się w łazience, natychmiast w otworze w drzwiach pojawia się łapka, bawimy się! Miso jeśli nie śpi, to biega, nawołuje, ciągle ma coś do roboty. A jeśli akurat nie ma - to bierze sobie myszkę i morduje ją po całym mieszkaniu; chętnie się goni z bratem, ale też doskonale potrafi się sam sobą zająć. Jeśli coś przewróci, to raczej niechcący, bo stało na drodze gdy pędził do ćmy (wczoraj tak cały wylądował w dużej misce z wodą i był straszny dramat, bo my tu wycieramy ręcznikiem, a tam ćma czeka). Za to bardzo aktywnie domaga się pieszczot i uwagi, włażąc nam dosłownie na głowę. Ostatnio się przemógł i zaczął przesypiać z nami w łóżku sporą część nocy, więc teraz obydwa kotki wędrują z nami wieczorem spać
Miso jest żywym sreberkiem i zawsze daje z siebie wszystko - bawi się intensywnie, śpi mocno, je żarłocznie, głaskany wije się na wszystkie strony, bo chce być miziany jednocześnie i po brzuszku, i pod brodą, i przy uszkach. Miso nie uznaje kompromisów.
Nie muszę mówić, że oba są z dnia na dzień coraz śliczniejsze (i bardzo dziękujemy za wszystkie oddane na Sushi głosy w konkursie - puchniemy z dumy
). Dokumentacja poniżej:
Miso i jego ząbeczki:
Mister Sushi - zdjęcie w ruchu, ale dobrze pokazuje jak się pięknie wybarwia: od białego przez kawę z mlekiem do czarnych koniuszków. Podejrzewamy, że będzie jeszcze dużo ciemniejszy - wzory zrobiły się dużo wyraźniejsze, odkąd kotki zaczęły spędzać więcej czasu na balkonie, zwłaszcza wieczorami - chłód podobno temu sprzyja.
Oto co zastaliśmy pewnej nocy na balkonie:
A to autor owego łapkodzieła, z noskiem i uszkami całymi w ziemi i miną "że niby kto? ja?" No i jak tu skarcić urwisa?
Oraz dwaj bracia śpiący: