Edycja: 10.06.2017r. Misia znalazła domek stały i się przeprowadziła
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Edycja dn.17.05.2017r. :Misia- mama kociąt z tego wątku rozpaczliwie szuka troskliwego domu stałego.
Jest nosicielem wirusa FIV,ale bezobjawowym. Czuje się dobrze,ma świetne wyniki badań. O stanie jej zdrowia świadczy także fakt,że nie zaraziła FIV żadnego ze swoich kociąt. Jest w dobrej kondycji.
Została zaszczepiona,odrobaczona.Jest po sanacji jamy ustnej.
Ma ok.10lat.
Jest spokojna,nieabsorbująca.
Pieszczocha.
Link do zdjęć:
https://goo.gl/photos/9PXCsGer35p2Y9eG6[/quote]
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To kolejny miot,któremu muszę pomóc,a nie mam już kompletnie sił ani fizycznie,ani psychicznie,ani finansowo.
Błagam pomóżcie,nie daję już rady. Potrzebny DT!!!!!!!!!!
Ja mam grzyb w domu,nie mogę zabrać malców do siebie. Mam 6 kociąt,nie mogę ich pozarażać dodatkowo herpesem i calici. Te kocięta awaryjnie umieszczone w lecznicy na chwilę, ale co dalej? Gmina nie ma środków na pomoc,fundacje też mnie spławiają. A ja już naprawdę nie mam kasy,nie mam siły i nie mam chęci. Wypaliłam się,jestem bardzo zmęczona trzema poprzednimi miotami. Nie byłam od 1,5roku na urlopie nawet pół dnia. Ciągle tymczasuję,leczę. Mam dość.
NAPRAWDĘ MAM SZCZERZE DOŚĆ!
Małe przyszły na świat u bezdomnych. Wysterylizowałam już tam krocie,drugie tyle wyadotowałam.Ale jedna kocica się uchowała,bo nie mogłam się dogadać z bezdomnymi gdzie jest.Koczuje tam kilka osób i każda mnie odsłyłała do innej.Ja kotki-matki nigdy na oczy nie widziałam,a bywam tam okresowo. Ponadto kocica matka ma nacięte lewe ucho. Nigdy bym jej nie łapała,gdybym ją zobaczyła,bo ucho wygląda typowo jak oznaczone u kota wysterylizowanego . Nie wyszarpane ,a równo ucięte od góry. Podejrzewam,że któraś z lecznic zgarnęła kasę za sterylkę,której nie zrobiono
Są cztery maluchy. W fatalnym stanie. 3 kocurki i koteczka. Ważą 341-720g. Jedzą same.Mają ok.7-8tyg. Dwa miały kopletnie sklejone oczy.Jak otworzyłam ,wylała się ropa. Oka nie widać pod czerwonym mięsem. Kiedy spytałam Pani Chlorki jak można byo dopuścić do takiego stanu oczu u kociąt,przecież widać ,że były chore,kichały. Pani na to odpowiedziała: "Bo ja się NIE ZNAM". No ta się pytam na czym się tu nie znać,do diabła!???? Skoro nie ma oczu,nie widać oczu, a każdy kot ma dwoje oczu to k..rwa, na czym tu się trzeba znać lub nie
Błagam niech mnie ktoś dobije,bo nie mam sił do tych ludzi! Kupiłam transporter ,zawiozłam,mówiłam,że jak któryś kot będzie chory to niech pakują i do lecznicy. Ja pojechałam tylko po to,by porobić maluchom zdjęcia do ogłoszeń.Uprzedzałam,że teraz nie zabiorę,niech siedzą i niech ich wychowują jak nie chcieli wcześniej współpracować. Teraz nigdzie nie ma pieniędzy.
I dobrze,że pojechałam,bo to oto zastałam:
tak kompletnie sklejone było oko,po otwarciu wylała się ropa-za chwilę mały straciłby kompletnie oko
Kotkę-mamę wczoraj wreszcie po 2 latach(?) mojej pracy na wysypisku i z bezdomnymi odłowiłam do sterylizacji. To także mama wyadoptowanych i znanych już w poprzednich moich wątkach Lili,Stefcia i Edzia z tego wątku
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13 ... &start=195