Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
misiulka pisze:Zależy ile kota ma lat. Jeżeli jest młoda , to sama to zwalczy (to znaczy zagoi się).
inaid pisze:Kiedy moja Pani wet dawała mi pierwszy raz kołnierz dla Zoli to powiedziała, że czasem noszenie kołnierza gorzej znoszą właściciele niż koty
Ale doskonale Cię rozumiem, bo ja też strasznie się martwiłam i kombinowałam jak uwolnić nieszczęśliwego kota od tego "cierpienia", uszyłam jakieś "szorty" z rajstopy (zmiana skórna była na zewnątrz tylnej łapy), potem uszyłam miękki kołnierz z paska od szlafroka i wałków do papilotów, kupiłam taki typu oponka, zdejmowałam kołnierz do jedzenia itd. itp. Niestety nic się nie sprawdziło, a zmiany na skórze mimo smarowania nie chciały się przez dwa tygodnie do końca wygoić, bo Zola w końcu i tak zaczynała lizać to miejsce i znowu było "rozlizane". Nie było więc wyjścia i z bólem serca trzymałam ją w tym kołnierzu bez przerwy przez kolejne ponad 2 tygodnie, aż wszystko się wygoiło i ogolona sierść wystarczająco odrosła.
Zola po założeniu kołnierza chodziła do tyłu, obijała się o nogi mebli i framugi drzwi. Nie bardzo chciała jeść i pić, siedziała w tym kołnierzu w jednym miejscu i jednej pozycji jak kupka nieszczęścia Dlatego zdejmowałam jej ten kołnierz gdy dawałam jej jeść, czasem jak byłam w domu i mogłam mieć ją na oku. Kuweta była oczywiście otwarta i niska i jakoś z niej korzystała chociaż też czasem nabierała żwirek kołnierzem. Z czasem (następnego dnia) Zola nauczyła się łazić na przygiętych łapach szorując kołnierzem po podłodze i kręcąc głową na boki. Potem nauczyła się też skakać na telewizor (wąski) i na nim siedzieć.
Teraz po kilku miesiącach od poprzedniego razu, Zola znowu wylizała sobie coś na tylnej łapie, więc od razu została "zakuta" w kołnierz, tym razem znosi to znacznie lepiej niż poprzednio, choć szczęśliwa oczywiście nie jest ja też nie jestem i zamówiłam inny kołnierz ... trochę niższy, na rzep i wykończony lamówką z materiału. jeszcze nie dotarł więc nie powiem czy będzie lepiej niż w starym "kloszu". Ale już się przekonałam, że taki "klosz" bywa niezbędny i po trudnych początkach kot dostosowuje się do tej przymusowej sytuacji. Oczywiście wyswobodzony na chwilę potem zwiewa na jego widok więc trzeba "narzędzie tortur" chować za plecami i zakładać z zaskoczenia, potem nagradzać smakołykiem
Na Twoim miejscu, jeśli kot tak źle znosi chodzenie w kołnierzu, na początku zdejmowałabym go kotu do jedzenia np. rano i wieczorem gdy jesteś w stanie ją obserwować. Na noc niestety jest konieczny
Sprawdź czy kołnierz nie jest za ciasny lub nie uraża szyi, czy nie jest zbyt wysoki. Twoja kota ma zmianę na głowie i ma jej nie rozdrapywać, to może uda Ci się wymyślić jakąś gustowną "czapeczkę" z elastycznej opaski, nie ograniczającą kotu tak bardzo widzenia i skuteczności wibrysów jak kołnierz (bo wydaje mi się, że to jest główny powód sprzeciwu kota).
Obserwuj też kota uważnie, bo może jej wiotkość i brak apetytu to przypadkowy zbieg okoliczności i kotu coś jest.
Pozdrawiam i życzę Tobie i kotu jak najszybszego wyleczenia i pozbycia się niechcianego ustrojstwa z użytku.
izka53 pisze:zerknij tu - ta zmiana wygląda podobnie viewtopic.php?f=46&t=153334&start=1110
wistra pisze:Zrobiliście wymaz z rany?
Czy ona wychodzi na balkon/ogród albo masz w domu jakieś kwiatki, którymi mogła się pokłuć?
Dokładnie rok temu moja Glitne miala podobną przygodę z głową i ranami, zaraz spróbuję znaleźć wątek
wistra pisze:Zrobiliście wymaz z rany?
Czy ona wychodzi na balkon/ogród albo masz w domu jakieś kwiatki, którymi mogła się pokłuć?
Dokładnie rok temu moja Glitne miala podobną przygodę z głową i ranami, zaraz spróbuję znaleźć wątek
Znalazłam: viewtopic.php?f=1&t=170257&p=11196905&hilit=Glitne#p11196905
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 271 gości