Strona 1 z 2
Rudasek na wczasach ?

Napisane:
Sob sie 07, 2004 11:15
przez Lucynka
Właśnie sąsiedzi przynieśli mi beżowo-rudego kotka ok 5 m-cy pod opiekę na dwa tygodnie bo jadą na urlop. Na szczęście nie są właścicielami srebrnego seata/patrz "kotka rodząca na ulicy"/. Trwa zaznajamianie z moim zwierzyńcem. Fredek na małego fuczy, Ptyś go ignoruje, Czika koniecznie chce go umyć a Borysek chyba się denerwuje czy koty nie zrobią małemu krzywdy. W końcu Borys to wykwalifikowana kocia opiekunka i pielęgniarka chociaż jest pieskiem. Mały zwiedza teren ofukując na wszelki wypadek napotkane po drodze koty. Ale generalnie go to za bardzo nie zraża i wytrwale zwiedza mieszkanie. Bałam się,że będę musiała do izolować ale na szczęście jestem w domu na urlopie i mogę mieć na nich oko. Najwyżej na początku zamknę małego jak będę na chwilę wychodzić z domu. Borysek się jednak bardzo denerwuje bo mały znikł mu z pola widzenia a ze względu na łapy, które odmawiają mu posłuszeństwa nie może wszędzie za nim latać. Teraz próbuje się czołgać.

Napisane:
Sob sie 07, 2004 11:22
przez Funia
No, to zaraz wpadnę obejrzeć towarzystwo!


Napisane:
Sob sie 07, 2004 11:51
przez Lucynka
Czika i mały bawią się ze mną sznurówka. Fredkowi dałam jeść w tym samym pokoju. Ponieważ łakomstwo jest silniejsze od niechęci do kotka zajął się zajadaniem przysmaków obserwujć małego spod oka. Ale jak jest zajęty połykaniem karmy to nie fuczy.

Napisane:
Sob sie 07, 2004 12:58
przez zuza
No to dalszej poprwawy pozostaje zyczyc


Napisane:
Wto sie 10, 2004 7:03
przez Lucynka
Koty już prawie doszły do porozumienia. Ptyś zupełnie ignoruje Rudego,ale ma też swoje prawa. Ma prawie 15 lat i jedyne czego chce to spokoju. Na szczęście mały go nie niepokoi. Czika jest zdziwiony, ze kotek nie chce dać się polizać. Z Fredkiem ustalają hierarchię i jak na razie bez większych potyczek. Tylko Borysek/piesek/ nie może przeżyć jak mały się na niego rzuca albo fuczy na inne kotki

.

Napisane:
Wto sie 10, 2004 9:41
przez Lucynka
Małemu tymczasowo dałam na imię Citek, bo przecież musi mieć jakieś imię. Robię mu zdjęcia jak wywołam i mi Funia zeskanuje to zamieścimy. Citek pokazał mi wszystkie moje niedociągniecia w sprzątaniu. Dotarł wszędzie tam gdzie ja nie dotarłam z mokrą szmatą. Już zapomniałam jak to jest z takim maluchem w domu. Ostatnio miałam małego kotka 9 lat temu. Wydaje mi się,że moje były spokojniejsze ale może po prostu nie pamiętam. Najważniejsze, że koty się tolerują bo o przyjażni to czyba za wcześnie mówic, to dopiero czwarty dzień. Mały jest bardzo ruchliwy, stale się na coś rzuca, gryzie mnie, skacze po klawiaturze i wydaje się być szczęśliwy, że ma tyle towarzystwa.

Napisane:
Wto sie 10, 2004 9:59
przez Nelly
Lucynka pisze: Mały jest bardzo ruchliwy, stale się na coś rzuca, gryzie mnie, skacze po klawiaturze i wydaje się być szczęśliwy, że ma tyle towarzystwa.
To będzie mu smutno po powrocie do siebie. Może sąsiedzi się dokocą, skoro małemu tak odpowiada kocie towarzystwo


Napisane:
Wto sie 10, 2004 10:06
przez Lucynka
No właśnie. Tym bardziej, że całymi dniami nie ma ich w domu.Razem byłoby mu weselej.

Napisane:
Czw sie 12, 2004 8:35
przez Lucynka
Citek /lub Rudi?/ bardzo dzielnie pomaga mi w sprzątaniu. Gonitwa za mopem i sprawdzanie zawartości wiaderka okazały się być bardzo interesujące. Wczoraj zrobiłam mu zdjęcia z Boryskiem. Ułożył się przy brzuszku do spania i był bardzo grzeczny. Jakby czuł, że Borysek jest bardzo chory. Niestety z tego powodu nie mogę się w pełni cieszyć Citkiem. A jest taki cudowny! Jak tylko będą zdjęcia to mi je Funia zamieści. Magda /10 letnia właścicielka Citka/ będzie miała co oglądac jak wróci z wakacji.

Napisane:
Czw sie 12, 2004 9:16
przez koteknaplotek
a co dolega biednemu boryskowi???

Napisane:
Czw sie 12, 2004 9:31
przez Lucynka
Ma bardzo poważne zmiany zwyrodnieniowe kegosłupa. Wczoraj przestał chodzić. A tomograf dopiero na wtorek. O Borysku piszę na
www.dogs.pl weterynaria/choroby

Napisane:
Nie sie 15, 2004 21:06
przez Lucynka
Niestety okazało się, że Citek ma świerzbowca i zaraził nim moje koty. Na dodatek nie był odrobaczony.A więc do sytuacji z Boryskiem teraz jeszcze leczenie uszu i odrobaczanie wszystkich kotów. Byłam tak zaabsorbowana chorobą Boryska , że nie spytałam a okazuje się, że oni wcale nie byli z kotem u lekarza. Citkowi coraz bardziej się u mnie podoba. Naprawdę będzie mu BARDZO smutno jak wróci do swojego domku. Namawiałam wczoraj jego właściciela na drugiego kotka żeby Citek miał towarzystwo ale chyba bez skutku.


Napisane:
Pt sie 27, 2004 23:40
przez Lucynka
Dwa dni temu Citek wrócił do swoich właścicieli. Nie sądziłam, że aż tak sie do niego przyzwycziłam. Jak go zabrali i wyszli to się popłakałam.Dziś przynieśli go na czyszczenie uszu. Powiedziałam, że moga go do mnie przynosić "do przedzkola" jak wychodzą z domu. Czuł sie u mnie już bardzo dobrze i rorabiał z Cziką. Bałam sie tylko czy choremu psu nie zaszkodzi, że się tak denerwuje ale wet. powiedział, że ma się ruszać a na widokCitka to nawet z posłania chciał sie zerwać tulko mu gorset nie pozwala.

Napisane:
Pt sie 27, 2004 23:46
przez anna57
Lucynka pisze:Dwa dni temu Citek wrócił do swoich właścicieli. Nie sądziłam, że aż tak sie do niego przyzwycziłam. Jak go zabrali i wyszli to się popłakałam.Dziś przynieśli go na czyszczenie uszu. Powiedziałam, że moga go do mnie przynosić "do przedzkola" jak wychodzą z domu. Czuł sie u mnie już bardzo dobrze i rorabiał z Cziką. Bałam sie tylko czy choremu psu nie zaszkodzi, że się tak denerwuje ale wet. powiedział, że ma się ruszać a na widokCitka to nawet z posłania chciał sie zerwać tulko mu gorset nie pozwala.
A może jednak zostanie u Ciebie na stałe

Może by to było dla niego lepiej.

Napisane:
Sob sie 28, 2004 15:09
przez Lucynka
Chyba jednak nie. Ale za moją i Funi namową chyba sie dokocą i będzie miał towarzystwo. I nawet właścicielka obiecała, że jak przywiezie nowego kotka /on już jest tylko musi podrosnąć/ to najpierw pójdzie z nim do weta. A narazie i tak musi go przynosić do mniie na czyszczenie uszu bo sama nie da rady. Zdecydowanie jednak otrzymał imię RUDOLF. To sprawa Funi i mojej córki, nawet w lecznicy go tak zapisały. A ja prawdopodobnie też się dokocę. W lecznicy jest mały kotek, znaleziony i przyniesiony przez jakąś pania. Ma chyba koci katar i stracił oczko o na drugi podobno widzi chociaż ma mętne. Jest w trakcie leczenia, ale potem to kto wie? Przecież cudnego, zdrowego kotka to wiele osób weżmie a taka bidulka to co? Jednego ślepego już mam to i drugi by się wychował.
