Strona 14 z 25

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Pt cze 29, 2018 10:16
przez MajeczQa
Wypadłam totalnie z obiegu. Od ponad 4 tygodni choruję ( dziecko z przedszkola przyniosło wirus i poległyśmy obie),a zakupione 20 kg karmy leży mi w garaźu.
Karmicielka natomiast w tym czasie zgarnęła już piwniczny miocik i ma go u siebie. Czekam na zdjęcia,pòki co wiem tyle że dwòch chłopakòw.

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Nie lip 01, 2018 18:31
przez Baltimoore
Dużo zdrowia dla Ciebie :1luvu:
I kciuki za piwniczaków :ok: :ok: :1luvu:

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Śro lip 11, 2018 21:16
przez MajeczQa
Karmicielka walczy dzielnie. Pòki co bez złych wieści.


Kochani,bo ja taka nie za techniką,jest jakiś bazarek na miau z pakietami ogłoszeń może aktualny?

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Pon sie 06, 2018 21:07
przez MajeczQa
Maluszki z piwnicy znalazły domek. :201461
i co superowe - pani wzięła je dwóch braciszków razem. Takie adopcje uwielbiam :1luvu:
Maluchy trochę dziczą jeszcze,ale to dopiero2 tygodnie od adopcji, więc mogą. I co zaskakujące -bardziej ufają dzieciom niż dorosłym, powoli dają się prowokować do zabaw i głaskanek. Za nimi kolejne odrobaczanie, bo miały takie bogactwo życia wewnętrznego że uhhh.


I tyle dobrych wieści, bo jak się dowiedziałam co tam u karmicielki słychać to zamarłam.
Pierwszy martwiący news to to, że u karmicielki bigos na całego.
Jest remont elewacji, w związku z czym od kilku tygodni jest wiercenie,barierki, folia na oknach i robotnicy wyskakujący znienacka zaa okien z dwóch stron.
Koty są przerażone, szczególnie te największe dzikuny jak Kropka, Dyzio, Cykora i Pusia Pierwsza. Nie wiedzą gdzie się podziać, wszystkie masowo wpychają się pod wannę i wychodzą tylko nocą. Przewidziany termin zakończenia prac na budynku to koniec sierpnia...

W związku z remontem elewacji karmicielka straciła też wszystkie osłony okien żeby koty nie wypadły... Powiem szczerze- te jej osłony były jakie były. Wiem, że zrobiła wszystko co w jej mocy żeby te okna zabezpieczyć, ale jednak w mojej opinii to zabezpieczenia nie są. Siatka balkonowa jest montowana tak jak potrafiła, ponarzucana, pozakrywana doniczkami, niekompletna i prawdę mówiąc to już moja siatka na borówkach przed ptakami jest mocniejsza. W dodatku lata i ilość kotów zrobiły swoje...
Ta siatka zwyczajnie się nie nadaje, choć znając życie ona i tak ją nałoży jak skończą remont.
Już kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat,ale liczyła że jakoś uzbiera. Nie uzbierała od kilku lat,chyba czas jej pomóc.
Jestem na etapie szukania osoby która podjemie się zrobienia jej takiej siatki po jakichś niewielkich kosztach, jeśli macie kogoś godnego polecenia w Krakowie to proszę pisać. Prawdopdobnie będziemy też szukały wsparcia, bo ile nas będzie stać to wyłożymy, natomiast w obecnej sytuacji ani ja ani ona nie jesteśmy w stanie zebrać całej kwoty...
Jeszcze nie wiem tylko jaka to będzie forma, czy zbiórka czy bazarek, bo wszytsko mi się sypie w rękach.

Tknęło mnie tak, bo wydarzył się potworny incydent.
Pusia wypadła. Ta starutka Pusia bezogonka z fortów,która tak pogryzła karmicielkę podczas łapania , a potem w jej kuchni znalazła swój azyl na dożywocie.
Właściwie to nie wypadła a wyskoczyła podczas akcji straży pożarnej.
Pod nieobecność karmicielki wybuchł w kuchni pożar,jak wróciła do domu to już strażacy wyważali jej drzwi. Koty oszalały ze strachu, pogubiły się w kłębach dymu, karmicielka omal nie dostała obłędu, bo strażacy usiłowali ją wyprowadzić i pootwierać okna. Doszło do szarpaniny między nią strażakami, bo najważniejsze w tej chwili dla niej było zabezpieczenie kotów,które nie wiadomo gdzie były.
Pusia była w najgorszym położeniu, bo w kuchni, nie miała gdzie uciec, więc skorzystała z otwartego przez strażaka okna i wyszła na balustrady.
Karmicielka rzuciła się za okno jej na ratunek w asyscie wciągających ją do środka strażaków i udało się je jakoś wrócić do środka.
Cała akcja, szarpanina i próby wyprowadzenia karmicielki szukającej w panice swoich kotów bardzo się odbiły na całym stadzie. Koty zapamiętały ten incydent i od tej pory większość czasu siedzą w ukryciu. Dodatkowo remont nie pozwala im wrócić do równowagi.
Póki co więc jest gorzej niż źle...

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Śro sie 08, 2018 12:24
przez MajeczQa
Są nowości na pokładzie. Jedynie miejsca brakuje.
4 takie małe parchatki i ich zaciążona mamuśka. Pilnie szukamy jakichś miejsc dla nich.
Mamuśkę postaram się złapac na sterylkę,natomiast z braku miejsc gdziekolwiek muszą mieszkać na gòrze śmieci za stodołą...

URL=https://www.fotosik.pl/zdjecie/8a6bbe415cde5134]Obrazek[/URL]

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Sob sie 18, 2018 18:58
przez MajeczQa
Taaadaaam! Następne!

Obrazek

:strach: :strach:

I też jest matka przybłęda ( jak ja to nazywam - spadła z kosmosu, bo przecież koty biorą się znikąd) i wylazła nagle ze stodoły z przybytkiem. I też będzie mieć młode, a maluszki pasowałoby zabrać i oswoić i znaleźć domy...
A przede wszystkim sterylki sterylki sterylki...

Jeżu... pomocy! :placz:

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Sob sie 25, 2018 12:31
przez MajeczQa
Dzięki za tak liczne przybycie.
Skoro pytacie co tam u nas słychać to melduję.
Grzybów nie ma to kotów chociaż dużo.... :roll:

Karmicielka łapie kolejne maluchy w pakiecie z matką ( 4 to jakaś magiczna liczba,bo to 3 miot z 4 kociakami), a ja tymczasuję na weekend takie gnojaszki :


Obrazek

Pani przyniosła do tozu, bo jej zbędne były, a że trzeba je karmić co parę godzin to zgłosiłam się na jelenia ;)
Są prześmieszne i fajne, szalenie zapchlone i co gorsza meldują mi się co chwila na łóżku.
W pon wracają znowu do klatki, a ja się jak zwykle łamię i łamię...


A jesli chodzi o kocięta z poprzednich fot to sprawa ma się następująco - pojawił się DT za Kielcami gotowy całe 8 przyjąć, jednak tradycyjnie nas żżera problem transportowy. Nastawiałam się na weekendowe łapanie i nic z tego nie wyszło,bo DT nie zgra się z transportem i na odwrót. W międzyczasie gospodarze sami rozwiązali problem tych mniejszych kociąt i rozdali je jak świeże bułeczki. Z miotu rudasków jeden zaginął, a jednego ktoś zabrał po znajomości. Zostaje jeszcze dzikusek i białasek.
Kotki natomiast udało się ogarnąć z ramienia gminy czego się nie spodziewałam. Podstawiłyśmy mamę koleżanki i niczym w Usterce przeprowadziła z panem rozmowę kontrolowaną, a pan bez problemu podał adres weta i zaprosił z kotem nawet swoim prywatnym. Tak sądzę, że wiedział że jest nagrywany ;)
Także ogarnęliśmy się w połowie i to już wielki plus,a koty do adopcji są już tylko 2 :ok:

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Sob sie 25, 2018 12:38
przez Meteorolog1
Śliczne kociaki :201461

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Śro paź 17, 2018 10:45
przez MajeczQa
Obecnie sytuacja z kociakami opanowana.
Wszystkie znalazły nowe domy.

Oczywiscie w tym czasie już zdążyły siè pojawić nowe....

Tym czasem szykujemy koty do zimy. Karmicielka z puli gminnej stara się o domki dla wolnoźyjących. Jak się okazuje największym problemem jest... miejsce. Bo na postawienie takiej budki już teren powinien być bezpieczny tak żeby drugiego dnia nie skasowala budki jakaś świnia...
Karmicielka skontaktowała się z zarządcami terenów słuźb mundurowych,ale coś czuję że skończy się bujaniem - kazali napisać maila i odpowiedzi ani widu ani słychu...

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Śro paź 17, 2018 13:23
przez Bungo
A ponad 300 budek gnije w schronie i jest biadolenie, że nikt ich nie chce...

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/k ... ch/hmwl5fl

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Pt paź 19, 2018 9:52
przez MajeczQa
Ja się temu wcale nie dziwię. Nikt nie chce na siebie brać takiej odpowiedzialności,bo potem ma na głowie problem jak ktoś zniszczy,a ludzie są totalnie dzicy w tym temacie. Stale ktoś niszczy kocie zakątki,kradną miski,lokują się tam bezdomni itd.
Ja to trochę rozumiem,sama bym miała mieszane odczucia,a to przecież starsze osoby,ktòrych zwyczajnie na wiele rzeczy nie stać. Za duża odpowiedzianośc.
Ale zobaczymy. Może się uda.
Będę informować.

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Śro paź 31, 2018 19:30
przez MajeczQa
Zapomniałam o temacie,bo źycie tak pędzi i się pląta,że mało o czym pamiętam..

Ale wczoraj spotkałam moją osiedlową karmicielkę i ona też przyznała rację że z budkami jest horror. Głòwnie to z tymi podaniami i zgodami. Wystarczy jeden pieniacz ktòry się nie zgadza na budkę w otoczeniu i nie ma nawet szans.

A moja karmicielka walczy dzielnie . Mail uciekl w niepamięć. Karmicielka więc powtòrnie uderzyła,tym razem osobiscie. Skierowano ją do naczelnika, naczelnik znowu kazal napisać podanie ,ktòre kazał jej wysłać do Warszawy,bo on nie wie czy może decydować.
Także tak...

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Sob lis 24, 2018 16:55
przez Baltimoore
Ja pamiętam o Was :1luvu:

A niestety w tym roku jakiś straszny wysyp kociąt na każdym kroku, a adopcje słabo :(

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Pt kwi 05, 2019 10:05
przez MajeczQa
Witajcie,nie piszę, bo ostatnio pochłania mnie diabelna choroba i zamiast być lepiej to jest gorzej.

Z wysypem kociąt jakoś sobie nawet radzimy. Rok rozpoczął się bez dramatów pt kot zamknięty w piwnicy itd. Karmicielka ma rękę na pulsie, sterylizuje na bieżąco i ma na oku całe swoje osiedle.

Natomiast, że tak powiem, samoistnie przybył karmicielce kolejny kot. Tym razem kotka po zmarłej włascicielce.
Jest już u niej kilka mcy i sytuacja nie wygląda najlepiej. Strasznie się boi, ciągle siedzi w szafie,wszystko ją stresuje. W dodatku dwie kotki ją tępią przy próbach kontaktu, karmicielka musi je izolować, ale kicia i tak bardzo źle znosi tą nagłą zmianę (to już starszy kot, nowy dom był dla niego szokiem :placz: ).
Doradziłam karmicielce zakup feromonów, może one coś rozluźnią tą napiętą atmosferę. Ostatnim razem bardzo pomogło. Szukamy więc wolnego finansu (niestety obydwie ciężko przędziemy, od ponad roku usiłujemy zebrać na siatkowanie na nowo balkonu....) i będziemy kupować.
A może zdarzyłoby się tak że komuś zalega i chciałby oddać? Jeśli tak to chętnie przygarniemy (ostatnim razem właśnie mieliśmy taki podarowany, który u kogoś się nie sprawdził).

Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

PostNapisane: Nie sie 15, 2021 11:34
przez MajeczQa
Pandemia trochę przyhamowała całe życie i kontakty, ale pomimo nie ujawniania się - jestem i działam.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejny mój tymczasowicz szukający domku.
Znajda, zapchlona, z bogatym życiem wewnętrznym i zewnętrznym.
Najlepszy z tymczasów jakie miałam. Mówię na niego "stary-malutki" bo jest dorosłym statecznym kotem w dwumiesięcznym ciałku.
Serio, nie miałam jeszcze takiego kota. Te wszystkie kocięta co miałam na DT to były zanzajery, jeden nurkował wiecznie za lodówkę gdzie utykał na amen, drugi bez przerwy gdzieś właził, kolejne sikały po kątach, a ten... NIC jeszcze nie odwinął. W dodatku od początku mnie kocha i jest u siebie. Zabawny, wchodzi na ramię wspinając się po nogach. Bez przerwy musi być obok. Idealny!
Jakby pies się zgodził to bym go chętnie zostawiła :roll: