Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 17, 2021 11:07 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

W Kapitana od kilku dni coś wstąpiło i nie mogę za nim nadążyć. O rety co on wyrabia!!!

Po pierwsze z dziką pasją atakuje moje kwiaty.
Nie chce im odpuścić. Mniej ważne okazy już zniszczył, a teraz jest na etapie atakowania tych ważniejszych, które przed nim ukryłam. Znaczy...wydawało mi się że to zrobiłam.
Urósł i już nie jest kotkiem, dla którego trudem jest wskoczenie na wersalkę. Teraz fruwa jak lotopałanka zaskakując mnie coraz bardziej. I kiedy wydaje mi się że dałam rzeczy w miejsce totalnie niedostępne on robi sus i już tam jest....
Władował mi się do mojej jedynej szafki z bibelotami i spadł z niej wraz z całym szkłem... Potłukły się moje kolekcjonowane latami figurki, szkiełka i porcelana, które tak chowałam i nie używałam bo mi ich szkoda. :strach: Nawet się tym nie przejął, spojrzał na mnie, zrobił swoje żabie RRRAAAU i z zadartym ogonem pogalopował dalej. 8O
Kilkadziesiąt razy zrzucił z wysoości moje kwiaty, a wczoraj dopadł bukiet kocimiętki, wodę wylał na dokumenty, a ziele zjadł z apetytem 8O Resztę dnia więc chyba był pod wpływem...
Parę dni temu dobrał się do śmietnika i ..wsadził głowę w puszkę, która miała wyschnąć przed wyrzuceniem. Myslałam, że umrę z przerażenia, a dla niego to była świetna przygoda.
Z oknami uważam jak nie wiem, bo sekunda nieuwagi i on już leci. Na korytarz wybiegł milion razy. Nie ma go i nagle torpedaaaa i się pojawia.
Raz otworzył też sam balkon ale na szczęście tak bardzo był zajęty bawieniem się zabezpieczeniem, że nie zauważył. Za to ja idąc z zakupów zauważyłam, że u mnie się wietrzy na całą szerokość i myślałam że umrę.W związku z tym odkładam sobie kasę na lepsze moskitiery z grubszej aluminiowej siatki, bo to za wielki dla mnie stres...
A przedwczoraj w nocy zaatakował mnie we śnie i próbował odgryźć mi paznokieć (odkąd zrobiłam sobie żele to fascynuje się szaleńczo moimi dłoniami). Tak mnie użarł, że myślałam,że zwariuję. Skąd w tym wesołym dzieciątku tyle furii żeby dla frajdy przegryźć grubą utwardzoną warstwę, prawdziwy paznokieć i jeszcze skórę :evil: :evil: . W związkui z tym od kilku dni chodzę z obolałym paluchem odkażanym non stop i z przerażeniem patrzę na zbierającą mi się tam ropę wspominając jak to moja karmicielka została ugryziona i miała palec jak balon aż trafiła na SOR...

i ja się dziwię że nie ma na niego chętnych...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lis 22, 2021 10:17 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Kapitan był niegrzeczny i...dostał prezenty.
Z racji kilku groszy ekstra na moim koncie pozwoliłam sobie skorzystać z promocji i kupiłam trochę feringi i my star. Również pani , która go znalazła przysłała mu paczkę a tam...mnóstwo Bozity :1luvu: i 2 paki żwirku :1luvu: :1luvu:
Jesteśmy zaopatrzeni, odetchnęłam z ulgą, bo ostatnio kiepsko przędę a Kapitan ma wymagania.
Nie wiem kto bardziej się ucieszył z tej Bozity - ja czy on. To jego ulubiona, nawet jej nie jadł tylko ŻARŁ.
Z takim apetytem wsunął całą miskę, sapiąc i mrucząc, a potem wylizał do czysta dostając czkawki :ryk:

W efekcie czego zaprotestował jak chodzi o suchą i...wyrzuca ją z miski.
Ten kot mnie rozkłada na łopatki totalnie swoimi zachowaniami.
Kopie w suchym jak w kuwecie, wysypuje wszystko , po czym siada i miauczy, bo umiera właśnie z głodu, miski puste.... :ryk:
Mało tego zaczął wyrzucać też suchą psa!
I to robi to bardzo często tak, że zabiera całą miskę i ...wrzuca ją do miski z wodą.
A pies nie wie co ma mu powiedzieć, bo ciągle ma skakane po głowie i jest gryziony więc próbuje odespać i nie może.

No i dostał jeszcze jeden prezent - legowisko na grzejnik.
Obrazek
Przykleił się do niego jakby to było jego ulubione od zawsze.
Należały mu się te prezenty, co nie?

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lis 22, 2021 12:47 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Kotu zawsze należą się prezenty! A widocznie były mu potrzebne, skoro tak się z nich ucieszył!!! :D
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 23, 2021 12:02 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Bardzo inteligentny przedstawiciel kociego gatunku Ci się trafił :D
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3143
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Czw mar 24, 2022 13:11 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Witajcie.
Nie wiem czy Was to zaskoczy czy nie ale Kapiti dalej u mnie jest...

8 mcy...
Sama nie wiem co o tym myślę,ale przestałam go ogłaszać, bo już nie wierzę że znajdzie dom. Tyle razy go komuś oferowałam i ciągle mam wrażenie, że on jest jakiś przeklęty... czarny, nie może się przebic przez inne atrakcyjne kotki bo przecież zwykły czarny kot jest taki bleh... A na pewno nie przebije się przez dramatyczne błagania dla ukrainskich kotów i przez falę miotow wiosennych.

A te już się zaczęły. W międzyczasie swojego za....dolu jeszcze się wyrywam na łapanki i sterylki wśrod zaprzyjaźnionych domów tymczasowych i karmicieli.
Jestem w dośc dużym haosie bo mam tego trochę za dużo.

Kotpiti to jest tak na dobitkę. Nie tylko organizacyjną ale i finansową. Ostatni czas mnie zeżarł weterynaryjnie. Zachorował mi zarowno prywatny kot jak i pies i był mc że już myślałam że chyba pòjdę kraść, bo płacilam za jedna wizytę po 100 i 200zl a chodziłam codziennie...
Tego się najbardziej bałam i o tym cały czas mówiłam ludziom którzy mi wmawiali że 4 zwierzę to nic takiego.
To jest coś takiego własnie że.

W każdym bądź razie przestałam Kapita traktować jak nie naszego i wciągnęłam go w nasze szeregi i jest teraz częscią stada i jak będzie nam się kiepscić to wszystkim razem. Na razie Kapit nie narzeka. Co 2 weekend pakujemy go w transporter i jedziemy na wieś. Okazało się że to lubi. Ogólnie szczęście w nieszczęsciu bo on jest kotem bezstresowym i bawi się i bryka radośnie w każdych okolicznościach.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 24, 2022 14:08 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Tak to bywa - wieczny tymczas z czasem staje się rezydentem. Też mam takie. :wink:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw mar 24, 2022 15:05 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Inka - mój pierwszy kot, też tak zaczęła przygodę u mnie jako tymczas na awaryjny tydzień... Zupełnie przypadkiem znalazłam ją pod blokiem, miesiąc leczenia i latania po wetach a potem nagle mi się coś pojawiło i czas zrobił swoje...
Z tą ròżnicą, że Inkę wszyscy chcieli i ludzie mnie o nią błagali, bo ona była pseudosyjamska, a Raduś nie jest...

Swojego czasu zrobiłam nawet porównanie Inki do Radusia bo Inka też była taka ekstremalna za młodu, dodałam więc dwa zdjęcia w post - jej i Radusia i wiecie co? Pojawiło się mnóstwo zapytań. O Inkę oczywiście...
To smutne bo Radyjko jest o 100 razy lepszy adopcyjnie. Jest śmiały, ogarnięty,.czysty, zdrowy, może mieszkać i z dziećmi i z psem a nawet siedzieć przy wiertarce i nie boi się. Ale widocznie jego kolor zamknął mu drogę do podobania się ludziom.

A mnie on się bardzo podoba. Ten czarny jest taki piękny. Lśni tak cudnie że aż już kilka osób zapytało czy on jest czymś nasmarowany że tak błyszczy.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 24, 2022 22:38 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

MajeczQa pisze:Inka - mój pierwszy kot, też tak zaczęła przygodę u mnie jako tymczas na awaryjny tydzień... Zupełnie przypadkiem znalazłam ją pod blokiem, miesiąc leczenia i latania po wetach a potem nagle mi się coś pojawiło i czas zrobił swoje...
Z tą ròżnicą, że Inkę wszyscy chcieli i ludzie mnie o nią błagali, bo ona była pseudosyjamska, a Raduś nie jest...

Swojego czasu zrobiłam nawet porównanie Inki do Radusia bo Inka też była taka ekstremalna za młodu, dodałam więc dwa zdjęcia w post - jej i Radusia i wiecie co? Pojawiło się mnóstwo zapytań. O Inkę oczywiście...
To smutne bo Radyjko jest o 100 razy lepszy adopcyjnie. Jest śmiały, ogarnięty,.czysty, zdrowy, może mieszkać i z dziećmi i z psem a nawet siedzieć przy wiertarce i nie boi się. Ale widocznie jego kolor zamknął mu drogę do podobania się ludziom.

A mnie on się bardzo podoba. Ten czarny jest taki piękny. Lśni tak cudnie że aż już kilka osób zapytało czy on jest czymś nasmarowany że tak błyszczy.

Puk, puk
poczytuję wątek od dawna, ale cichaczem. Cieszę się, że Raduś ma już dom, ale wiem że cieszysz się nieco mniej :mrgreen:Nie wiem, nie rozumiem dlaczego nikt się nie zakochał w tak ślicznym kocurku. Dla mnie czarnuszki są najpiękniejsze ( mam 3 czarnych kawalerów)

marivel

Avatar użytkownika
 
Posty: 2400
Od: Sob mar 21, 2009 12:48
Lokalizacja: skądinąd

Post » Sob mar 26, 2022 8:40 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Nie podczytujcie cichaczem, bo jak nikt się nie odzywa to zdaje mi się że żyjemy w jakiejś próżni skazani sami na siebie... ;)

Ja też nie rozumiem dlaczego nikt go nie chciał, bo on jest mega fajny.
Do czarnuchów też mam słabość. Pamiętam jak tymczasowałam Lucka i zawsze stwierdzałam, że nie ma nic piękniejszego niż jego czarne futro. Ale między mną a Luckiem stała sciana pt jego felv, mój pies i moje koty, plus finanse.
Te dwa ostatnie są nadal, ale cała reszta jakoś zniknęła.
Z tymi moimi kotami to jest tak se.

Już ich nie izolujemy od dłuższego czasu. Na samym początku mieliśmy zamontowaną kratę na piętrze ale Kapit to nie jest kot który odpuszcza.
Maniakalnie obserwuje nasze koty, szczególnie jest zainteresowany podsikującą Emisią,która tak intrygująco pachnie... moczem.
Chodzi za nią i węszy, ona na niego ryczy a on patrzy z uwielbieniem i zagaduje deptając za nią krok w krok...
Z Inką jakoś się nie kontaktuje. Czasem zaglądnie do niej do szafy ale co to za kot co nie wychodzi z ukrycia. Za to Emisia...
Jego nowe uwielbienie.
Nieodwzajemnione.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob mar 26, 2022 9:10 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Z życiem uczuciowym kotów to tak, jak u ludzi - on ją kocha, ona go nie chce... :wink:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob mar 26, 2022 9:52 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Wcale jej się nie dziwię.
Moje koty przeżyły spojone sielskie życie polegające na lezeniu i spaniu, a tu nagle w 15 roku tej sielskości pojawia się osobnik,który mało że obserwuje to jeszcze komentuje.
A Kapiti ma dużo do powiedzenia na wszystkie tematy ;D

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob mar 26, 2022 10:06 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Starsze koty lubią spokój, więc Emisia ma swoje powody. Ale trochę szkoda, obserwowanie kociej miłości (platonicznej) jest lepsze, niż tv i internet :D
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie mar 27, 2022 7:16 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

One ogólnie są zamknięte na wszystko, nikogo nie lubią, nikogo nie chcą poznawać i oglądać. Każda ma swoj swiat i w nim pozostaje.
A Kapitek jest ich przeciwnością- wszystko mu się podoba, wszystko chce wiedzieć i nie boi się niczego tylko pędzi poznawać.
One go swoim warczeniem nie zrażą.
W sumie to warczy głównie Emi, bo Inka jest taka nijaka. Syczy jak już stoją pysk w pysk, a tak to siedzi naburmuszona taka sama jak zwykle.
Wydaje mi się że Kapit by z nią nawiązał przyjaźń prędzej a on się uparł na Emi. Do niedawna byli podobnej wielkości z Inką, wyglądali jak bliźniaki, ta sama postura, długie ciałka i trójkątne łebki. Teraz Kapit jest duuużo wyższy na tych swoich długich nogach. Nawet Emi przerósł jak o wysokość chodzi. Ciekawe kiedy skończy rosnąć,bo dla mnie to on dalej jeszcze jest dzieciakowaty.

Niestety kontakty z naszymi kotami mają też minus - wziął się za ich kuwety, a że one mają zwykły benitowy żwir to od razu zaczął kichać i smarkać. Jednak z uwielbieniem tam grasuje, bo nasze kocice mają duże kuwety pełne żwiru a on ze swojej małej niskiej nie jest zadowolony i jak Boczek w Kiepskich chodzi na cudze się wypróżniać. Oczywiście nie bezszelestnie.
Kapit ma manię kopania, a jak kopie to tak że żwir lata po ścianach.
Rozglądam się więc za kolejną krytą kuwetą dla niego.
Pech chciał że się praktycznie w tym samym czasie co go wzięłam pozbyliśmy świetnej wielkiej trójkątnej kuwety którą nasze koty pogardziły. Ale wtedy jeszcze nie podejrzewałam że będę miała na nią aż takie zapotrzebowanie....

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 28, 2022 5:50 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Wróciliśmy z weekendu na wsi i chyba mamy zaliczone na 5.
Teraz już będziemy tak jeździć. To nasz 4 wyjazd w 3 koty.
Dawniej jeździłam prawie co tydzień, a odkąd wzięłam Kapitka to byłam wykluczona, bo niby o jednego za dużo, kolejny transporter siè nie zmieści itd.
Tym czasem jakoś zapakowaliśmy się i jeszcze ten kolejny transporter jakoś się upchnął.
Choć on to jest zbędny,bo Kapit jeździ bez- na kolanach w szelkach i na smyczy. On musi przecież wyglądać przez okno, bo on tam ma abonament i to jego jest. Próbowałam mu się nie dać sterroryzować,ale to jest 2 h darcia rozpaczliwie pyska do obłędu i w dodatku strasznie to stresuje nasze koty ( szczególnie Emi która ma chorobę lokomocyjną i jazda to dla niej mordęga). Także transporter jedzie sam a kotwin na kolanach zadowolony,trochę powygląda a potem przytula się i idzie spać.
To jest takie uparte kocisko, że momentami się go trochę boję. On robi co chce. Już od małego mnie totalnie sterroryzował, bo przecież jak miał 2 mce to też się nie dawał zamknąc osobno a swoje centra sam sobie oczyszczał z moich zbędnych gratów. A teraz rośnie w tym przekonaniu że to on włada i jakie wyda rozporzadzenie tak wszyscy zrobią.
A rozporządza donośnie.

Na wsi usilnie próbował nas zmusić żeby go wypuścić. Darł się pod tymi drzwiami wsciekle ile wlezie.
Niesamowita jest ta jego świadomość wszystkiego. Żaden z kotów które miałam nie były świadome tego że można wyjść do innego swiata niż ten domowy. A on wie i jest zbulwersowany kiedy ktoś wychodzi bez niego, bo skoro ludzie i pies moga to czemu kotek nie?!
W związku z tym 4 krotnie rzucił się dzikim pędem w stronę lufciku i udało się - znalazł się na zewnątrz, zadarł ogonek i jak wesoły lemurek spokojnym krokiem poszedł zwiedzać. Do tych manewrów upatrzył sobie moją mamę, która po udarze mało co kojarzy i wychodzi w tempie żółwim. Raz przechytrzył mojego tatę i wyszedł mu pod lodowką turystyczną kiedy tato znosił bagaże do auta...
Tato przerażony rzucił się na niego żeby go złapać a Kapit jak torpeda wypalił w krzaki i tam wesoło się ukrył w przyczajce i gotowości do dalszej supergonitwy. Szczęście w nieszczęściu że on jest taki bezstresowy i żeby go złapać wystarczy do niego zagadać a on przychodzi z zadartym ogonkiem i daje się głaskać. Wykorzystuję więc ten fakt i przeszkoliłam domowników że trzeba go miło zagadać i broń boże nie ścigać tylko pogłaskać podejśc i dopiero w miłej atmosferze go zagarnąć do domu. I tak warczy jak się go zabiera ale przynajmniej daje się złapac.
W związku z tym zastanawiam się jakie wdrożyć dodatkowe zabezpieczenia i czy nie zainwestować dla Kapitka w obrożę po domu w razie gdybym jednak nie zauważyła jego wyjścia... Już jak miał kilka mcy to mnie ostrzegł w mieście kilkoma takimi skokami za drzwi więc go natychmiast zaczipowałam, ale na wsi to nie sądzę ze ktoś by mu sprawdzał czipa gdyby nam się zgubił. Niestety w jego przypadku zapobiegliwość jest wskazana...
Najgorsze jest to że on się niczego nie boi. Do kazdego idzie, do pieska podejdzie, nawet aut się nie boi. Wsyzstko wita z entuzjazmem.
Będą jaja z tym kotem... :strach:

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 28, 2022 17:51 Re: Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Oj, będą! Będą!
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bubuś8435, kicalka i 174 gości