Radyjko i inne krakowskie koty pod naszą opieką

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt wrz 03, 2021 10:46 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Rzeczywiście - wyglądają na zaprzyjaźnionych! :D
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 05, 2021 10:50 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

to są tylko pozory, ale na szczęscie Raduś ma szansę na dom.
Trzymajcie kciuki.

W dodatku dowiedziałam się, że ten rudas którego znajoma wepchnęła ciotce chyba tam u nich zostanie. Mąż już go sobie nosi na ramieniu i pyka z nim fotki pisząc o nim " nasz kot", także chyba samo gładko przejdzie ;)

choć jestem przerażona, dawniej rude koty "szłyu jak ciepłe bułeczki", a tu przez parę mcy nie było o niego ani jednego telefonu...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 05, 2021 21:34 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Kciuki za domek dla Radusia! :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 12, 2021 8:18 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Raduś miał dzisiaj jechać do nowego domu i..nie pojechał.
Pani zrezygnowała po mojej panicznej batalii w sprawie siatkowania i tego że jednak bym wolała przed oddaniem kota na własne oczy zobaczyć a nie wierzyć na słowo. Dostałam więc smsa że przedyskutowała z mężem i jednak nie są w stanie zapewnić kotu bezpieczeństwa takiego jak oczekujemy...

Czuję się trochę winna, a trochę wmawiam sobie, że to dobrze, bo gdyby się coś wydarzyło (niesiatkowany taras na 2 piętrze, tylko moskitiera w drzwiach i to jakaś nie do końca szczelna...) to nie darowałabym sobie. Sama pani mega przyjemna i pozytywna, nie mam jej nic do zarzucenia, natomiast moja klepka szaleństwa się tu zbyt uaktywniła i spanikowałam.
Poznałam Radusia na tyle że wiem że Raduś jest tak samo mądry co i głupiutki. I kiedy siedzi z dystansem i myśli to jest fajnie, ale jak Raduś się rozpędzi to jest RAdusioKIETA.
Niestety moskitiera jest na komary, a nie na małe koty. Raduś moją urwał, a tylko chciał sprawdzić łapkami z czego to jest i czy to można drapać, a zrobił to w ułamku sekundy będąc na moich rękach podczas wynoszenia go do drugiego pokoju na czas wietrzenia. To jest bardzo śmigłe zwierzątko, wesołe i pozytywne.
Nie powinnam tego napisać, ale zaczynam tracić głowę dla niego :oops:

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 12, 2021 11:10 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Dobrze zrobiłaś! :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 12, 2021 12:26 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Kciuki za domek Radusia, chociaż jak przeczytałam ten cudowny dom już ma. :mrgreen:
Młoda go kocha, pies jeszcze go nie zjadł więc po co szukać innego. :1luvu: :201461

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25464
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 12, 2021 16:12 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Nadal mam mieszane odczucia i wyrzuty sumienia, ale już zawaliłam to teraz trzeba wypić piwo które nawarzyłam i po prostu szukać dalej kotu domu.
W każdym razie nie pali mi się skoro kot przekroczył turnus o jakieś 3 tygodnie i nadal jakoś żyjemy.
Nie jest lekko i kolorowo. Wkładam w to dużo starań. Wiem, fajnie to wygląda jak piszę i pokazuję zdjęcia, ale nieraz mam serdecznie dość. Ostatnio karuzela - rano ogarnianie kuwejtów, rozdanie misek z żarciem, dziecko do szkoły, ja do pracy.... Wracam, usiadłabym chętnie choćby na kibelku na 5 minut, ale już pies domaga się spaceru, dziecko kąpieli, kot jedzenia a z kuwet cuchnie. Więc od nowa - karmienie wszystkich, sprzątanie po wszystkich, żwir na podłodze, mycie kuwet, misek, ogarnianie i nawet nie skończę a już trzeba spać. Jak nie z powodu godziny to ze zmęczenia.
I tak idzie lepiej niż myślałam.
Kot z psem się jakoś dogadują.
Na początku uważałam, Waldek był w kagańcu i na smyczy, teraz to już nawet odwracam się do komputera a oni śpią bez żadnych osłon.
Wczoraj nawet były jakieś próby zabawy. Widok cudny!
Raduś jest bardzo fajnym kotem. Waldek nie zna takich kotów. Nigdy nie pchałam się w kocięta , zawsze miałam koty dorosłe, które już jakiś tam bagaż miały i rozumiały ciut więcej, nie pozwoliły do siebie podchodzić psu, atakowały, fuczały.
Raduś jest ciekawy. Chce powąchać, nie stresuje się jak on jest wąchany. Nie ucieka.
To bardzo wiele pomogło, dużo pracowałam nad ich kontaktem na spokojnie kiedy np leżeli i odpoczywali. Pierw kontakt przez kraty, zwykła obecność coraz bliżej i bliżej, potem wąchanie od tej najlepszej strony (kociej pupki) i tak pomalutku Waldek przestał się eskcytować każdym ruchem kota i zaczął uważać za normalne te rzeczy które go podniecały do granic możliwości i tracił głowę rozpędzając się żeby kota złapać. Teraz Raduś chodzi po domu legalnie, mijają się, stykają, podchodzą do siebie, rano się wąchają... Mnie się to bardzo podoba. Bardzo bardzo, nie myślałam, że mój pies aż tak potrafi!
Wczoraj nastąpiło coś co było wg mnie próbą zabawy. Raduś dostał " skakawki", zadarł ogonek do góry i zaczął pędzić po całym pokoju i czaić się, potem atakować zza winkla albo zza firanki Waldek nie zna zabaw z kotem, więc na panięcie łapką zareagował jak na uderzenie i wyskoczył w kilometr do góry. Raczej stara się trzymać dystans. Raduś go bacznie obserwuje i tak próbuje różnych technik. A to się chowa, a to wyskakuje, a to uderza znienacka. Tak się patrzyłam i rechotałam widząc te rozczulające scenki, aż Waldek widząc że tak mnie to cieszy wpadł w euforię i zaczął też się cieszyć. Wziął do pyska piłeczkę i tak jakby Radusiowi chciał ją podać. Niestety spuścił mu ją na łebek po czym w euforii że Raduś ją tak świetnie do niego odbił ...próbował rzucić jeszcze raz :D
Raduś już chyba nie chciał,ale on tak łatwo się nie zraża więc zaaranżował polowanie i chowanie za firanką i o dziwo pies też się zaczął w to bawić, bo jego myśliwska dusza cieszy się kiedy trzeba wywęszyć i odnależć . Znowu się uśmiałam. Raduś na odnalezienie reaguje euforycznym skokiem i turlaniem się z zaczepianiem łapkami. Waldek też próbuje jakoś na to odpowiedzieć. Nawet były próby podgryzania, niestety i tu brak Waldkowi delikatności. Waldek nie wie co to delikatność, całe życie się bawił z wielkimi psami, molosami, psami typu bull i dla niego zabawa to galop i rzucanie się wzajemnie na ziemię i szarpanie za fraki albo nieustraszony pęd. Nie może tego zrozumieć że z kotem tak nie można, bo się kot poniszczy. Próbował też wyciągać kota łapą z tajnych baz i też musiałam interweniować.
Ale dobrze ogólnie to wygląda, nie zostawię ich samych, natomiast kontrolowani mogą razem przebywać i nic złego się nie dzieje.
Nawet dziś jedli z jednej miski i dali radę.
Zrobił się nam istny wyścig jak o jedzenie chodzi. W jeden posiłek opędzlowali PONAD KILOGRAM serduszek, który miałam zamiar sporcjować i zamrozić. Nie zdążyłam, polują stadnie, rzucają się na mnie i nawet nie zdążę podzielić do misek jak jest już zjedzone. Raduś się śpieszy biedny, bo Waldek raz machnie pyskiem i już zjedzone, ale Raduś to jest dziarski chłopak.
Dzisiaj nawet razem wszyscy spaliśmy. Pies z kotem na powitanie otarły się pyszczkami. Raduś zaczął tak głośno mruczeć <3

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 12, 2021 16:47 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Wspaniale! Czyli potwierdza się, że zaprzyjaźnienie kota z psem bywa czasem łatwiejsze niż dogadanie się 2 kotów :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 13, 2021 11:46 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

A jeśli o młodą chodzi to jest strasznie zżyta z tym kotem.
Wczoraj wróciła do domu od ojca i pierwsze co to poleciała sprawdzić czy kot jest. Jak okazało się że jest to zaczęła tak strasznie szlochać że ona nie chce z Czarusiem ( czyli Radusiem) się rozstawać i że blaga mnie żebym powiedziała tej pani żeby jeszcze nam tego kota zostawiła...

Powiedziałam ze powiem. Bo młoda nie wie o tym że kot jest bezdomny... powiedziałam że go tylko pilnujemy mojej znajomej i że w niedziele znajoma go odbierze...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 13, 2021 12:18 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Oj, to masz dylemat. Młodej ten kot zakradł się do serca i jeśli odejdzie, zostawi ranę...
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto wrz 14, 2021 15:13 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Nie mogę mieć dylematu.

Mam 2 swoje koty nastoletnie, z czego jeden jest praktycznie już od jakiegoś czasu leżący i sikający pod siebie. W ostatnim czasie kot bardziej chory zjadł pół mojej wypłaty jeżdżąc codziennie do weterynarza za jakieś 130zł dziennie ( od pon do soboty). Kot bardziej chory przyjmuje też insulinę, której 5 wkładów to jakieś 200zł... Kot chory to też specjalistyczna karma , podkłady, chodząca 24h pralka bo z kota chorego bezwiednie leci mocz, kot chory to tabletki, badania... Drugi kot na szczęscie nie choruje, ale i tak jest drugim kotem i to wcale nie jest tak że ilośc nie robi różnicy.
Mam psa, który też już osiągnął wiek taki że jego moce spadają (9 lat) i co jakiś czas też trzeba do weta zajrzeć.
No i mam dziecko.
Do tego mam mieszkanie, którego opłacenie zjada pół mojej wypłaty a jest tak małe że aż żal - 26m2.

Uwierzcie, że gdybym mogła mieć kota to bym miała kolejnego, ale nie mogę.
Nie zmienia to faktu że pomagam jak mogę i Raduś dojdzie do najlepszego domu tak czy siak.

A skoro mi się ostał na dłużej to zastanawiam się czy nie podskoczyć znowu do weta i nie zaszczepić go. Myślicie że to już dobry czas od wszelkich zabiegów żeby można było?
Przy tej okazji myślę że można mu wbić kolejną igłę i zaczipować go.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 14, 2021 17:34 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

No tak, warunki obiektywne... Wiem, jak to jest, sama mam chore koty, jedna też z cukrzycą. Ale mieszkanie większe. 26 m2 to rzeczywiście strasznie mało. :(
A Rudaska bym zaszczepiła i zaczipowała, dobry pomysł!
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 16, 2021 13:26 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

To podejdziemy w najbliższym czasie.
Zobaczymy co powie doktorka na niego.
Jak do mnie trafił to miał lekki katar i chyrlał. Po leczeniu mu to przeszło, a teraz mam wrażenie że znowu nawraca...
On strasznie sapie! Przynajmniej jak dla mnie, ale dzis rano jak zaczął się bawić to myślałam, że to pies dyszy. Była 5.00, mrok, usłyszałam takie sapanie i myślałam że może pies potrzebuje na spacer po tych porcjach mięsa co zjadają, a tu się okazało że to kot!
Jak się zacznie bawić albo nakręci to zaczyna dyszeć, wtedy też prycha jakoś, kicha, a chyrla. Nie podoba mi się to , a już było dobrze. Nie było tego.

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 16, 2021 19:46 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Astma? Albo coś z sercem?
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob wrz 18, 2021 16:39 Re: Potrącony Dyzio i reszta nieszczęść...

Nie strasz.
Raczej biorę to jako jakieś nawrócone katarzysko. Mam wrażenie że ma też flegmę, więc to nie jest na sucho. Mam iśc w poniedziałek to teraz znowu jakby się uspokoiło...

MajeczQa

Avatar użytkownika
 
Posty: 1679
Od: Nie sty 27, 2008 11:16
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 189 gości