Maluszki z piwnicy znalazły domek.
i co superowe - pani wzięła je dwóch braciszków razem. Takie adopcje uwielbiam
Maluchy trochę dziczą jeszcze,ale to dopiero2 tygodnie od adopcji, więc mogą. I co zaskakujące -bardziej ufają dzieciom niż dorosłym, powoli dają się prowokować do zabaw i głaskanek. Za nimi kolejne odrobaczanie, bo miały takie bogactwo życia wewnętrznego że uhhh.
I tyle dobrych wieści, bo jak się dowiedziałam co tam u karmicielki słychać to zamarłam.
Pierwszy martwiący news to to, że u karmicielki bigos na całego.
Jest remont elewacji, w związku z czym od kilku tygodni jest wiercenie,barierki, folia na oknach i robotnicy wyskakujący znienacka zaa okien z dwóch stron.
Koty są przerażone, szczególnie te największe dzikuny jak Kropka, Dyzio, Cykora i Pusia Pierwsza. Nie wiedzą gdzie się podziać, wszystkie masowo wpychają się pod wannę i wychodzą tylko nocą. Przewidziany termin zakończenia prac na budynku to koniec sierpnia...
W związku z remontem elewacji karmicielka straciła też wszystkie osłony okien żeby koty nie wypadły... Powiem szczerze- te jej osłony były jakie były. Wiem, że zrobiła wszystko co w jej mocy żeby te okna zabezpieczyć, ale jednak w mojej opinii to zabezpieczenia nie są. Siatka balkonowa jest montowana tak jak potrafiła, ponarzucana, pozakrywana doniczkami, niekompletna i prawdę mówiąc to już moja siatka na borówkach przed ptakami jest mocniejsza. W dodatku lata i ilość kotów zrobiły swoje...
Ta siatka zwyczajnie się nie nadaje, choć znając życie ona i tak ją nałoży jak skończą remont.
Już kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat,ale liczyła że jakoś uzbiera. Nie uzbierała od kilku lat,chyba czas jej pomóc.
Jestem na etapie szukania osoby która podjemie się zrobienia jej takiej siatki po jakichś niewielkich kosztach, jeśli macie kogoś godnego polecenia w Krakowie to proszę pisać. Prawdopdobnie będziemy też szukały wsparcia, bo ile nas będzie stać to wyłożymy, natomiast w obecnej sytuacji ani ja ani ona nie jesteśmy w stanie zebrać całej kwoty...
Jeszcze nie wiem tylko jaka to będzie forma, czy zbiórka czy bazarek, bo wszytsko mi się sypie w rękach.
Tknęło mnie tak, bo wydarzył się potworny incydent.
Pusia wypadła. Ta starutka Pusia bezogonka z fortów,która tak pogryzła karmicielkę podczas łapania , a potem w jej kuchni znalazła swój azyl na dożywocie.
Właściwie to nie wypadła a wyskoczyła podczas akcji straży pożarnej.
Pod nieobecność karmicielki wybuchł w kuchni pożar,jak wróciła do domu to już strażacy wyważali jej drzwi. Koty oszalały ze strachu, pogubiły się w kłębach dymu, karmicielka omal nie dostała obłędu, bo strażacy usiłowali ją wyprowadzić i pootwierać okna. Doszło do szarpaniny między nią strażakami, bo najważniejsze w tej chwili dla niej było zabezpieczenie kotów,które nie wiadomo gdzie były.
Pusia była w najgorszym położeniu, bo w kuchni, nie miała gdzie uciec, więc skorzystała z otwartego przez strażaka okna i wyszła na balustrady.
Karmicielka rzuciła się za okno jej na ratunek w asyscie wciągających ją do środka strażaków i udało się je jakoś wrócić do środka.
Cała akcja, szarpanina i próby wyprowadzenia karmicielki szukającej w panice swoich kotów bardzo się odbiły na całym stadzie. Koty zapamiętały ten incydent i od tej pory większość czasu siedzą w ukryciu. Dodatkowo remont nie pozwala im wrócić do równowagi.
Póki co więc jest gorzej niż źle...