» Pon lip 18, 2016 14:03
Pierwsza część historii tymczaska nr 3
W sobotę znalazłam kociaka, na oko ma 8 tyg. Ale dokładnie dzień wcześniej zaczął się u mnie kolejny etap remontu. W związku z tym znacząco zmniejszyła się ilość pomieszczeń do przetrzymania tymczasa. A za 2 tyg. mam zaplanowany wyjazd. Rezydentki jadą ze mną a dla tymczasków z Jarosławia mam zaklepane lokum. Warunek był taki, że mają nie mieć pasożytów zew. i wew. ze względu na wiekowych innych rezydentów w słabym zdrowiu. Myślę, że udało się to osiągnąć, więc dla obecnej ferajny wszystko jest załatwione. Problem pojawił się z tym maluchem. Na dzień dobry prysnęłam go Fiprexem, ale możliwe że trzeba będzie zabieg powtórzyć, bo miał sporo pcheł. Ze względu na remont pojechał do Warszawy do Tymczasowego Domu Tymczasowego i z tej przyczyny dostał też lek na robaki (wiem, trochę za szybko, jednak w tej szalonej sytuacji musiałam się do tego posunąć), ale już wiadomo, że nie może tam zostać na mój wyjazd. Był też wstępnie obejrzany przez weterynarza, który wyczyścił uszy i stwierdził, że nie jest z nimi źle, więc nie daje leków. W domowych warunkach na dobrym żarciu maluch powinien sam zwalczyć świerzba. Kotek – samczyk – został też zaczipowany. Jest bardzo ale to bardzo proludzki, wtula się w dłoń i idzie spać i potrzebuje dużo kontaktu, bo inaczej nie chce jeść. Umie korzystać z kuwety (wygląda na czyściocha, któremu trzeba często sprzątać), jest przepełniony energią. To jeden z tych bardziej żywiołowych kotów, które latają wokół nogół od stołu w pogoni za piłeczką i nawet nie zauważają, że jej tam dawno nie ma. Je na razie tylko zblendowane saszetki, w dodatku 2 na dzień. Z relacji wynika, że lubi spać z człowiekiem, chociaż w zabawie narobił w kołdrze dziurek.
Nie wiem, czy obecny TDT przetrzyma malucha przez tydzień, żeby zdążył się u mnie skończyć kawałek remontu. Nawet jeśli, to potem po tygodniu będę musiała chyba umieścić kociaka u weterynarz, bo nie mogę go ze sobą zabrać, a zaklepane lokum dla jarosławskich nie weźmie tego brzdąca. Dlatego PILNIE potrzebuję DS lub przynajmniej drugiego TDT na najbliższy około miesiąc. Mogę spróbować wesprzeć w kwestii żywienia i partycypować późniejsze szczepienie (na razie i tak pierwsze, do drugiego zdążę wrócić), chociaż nie obiecuję cudów, bo Jarosławki przejadły moje oszczędności. (Drugi dowcip brzmi tak: tego samego dnia, co wzięłam malca, mignęło mi inne kocię w podobnym wieku, być może rodzeństwo, ale zdecydowanie mniej towarzyskie. Okaże się, czy znów je znajdę i czy jest pół-dzikie po wolnożyjącej kotce – wtedy zostanie na wolności, czy tylko nieśmiałe – wtedy będę szukać domku i dla niego).
POMOCY!
Ostatnio edytowano Śro sie 31, 2016 22:14 przez
Stomachari, łącznie edytowano 1 raz