Dzień dobry Najdrożsi,
Piszę Najdrożsi, bo kto jak nie Wy zasługuje na to słowo.
To żadne przypodobanie się, ludzie mają opiekę medyczną, socjalną, leki z refundacją, itd.
Koty mają tylko nas, więc uważam, że pomagający zwierzętom zasługują na najwyższe uznanie.
Czasem czuję się jak niezły dziwak, biega z tymi kotami jak z pieprzem do weterynarza, ciągle je leczy, myśli o zapasach leków, karmy i żwirku. Dziwak to mało powiedziane, czy coś mu się nie poprzestawiało ? Dziś mi się przypomniała pewna sytuacja. Prawie cały 2016 r. jeździłem z Mruczkiem do weterynarza, często w niedzielę na zastrzyki. Pamiętam, że to była ciepła i słoneczna niedziela, byłem autobusem MZK z Mruczkiem w kontenerze. Już byliśmy po wizycie i czekaliśmy obok lecznicy, na ul. Kościuszki w Kutnie obok stadionu miejskiego na przystanku MZK na linię 9, Mruczka postawiłem w cieniu pod drzewem chyba topolą, aby nie nagrzewało go słońce. Od strony miasta pewnie z Kościoła idzie starsza pani o lasce i już czuję, że będzie zagadywać. Mamy taką starszą Panią sąsiadkę, która jest żarliwą katoliczką, ale kotów nienawidzi jakby było w niej tylko zło. Do dziś nie potrafię pojąć mieszanki nieustannego biegania na mszę i ogromnej nienawiści do kotów. Ciekawe jak ona z tej nienawiści będzie się tam tłumaczyć, a tym bardziej w jaki sposób by się wytłumaczyła obecnej głowie Kościoła, który wreszcie jest za naszymi braćmi mniejszymi.
Wracając do tamtego niedzielnego przedpołudnia tamta starsza pani się zatrzymała: a kogo mam w kontenerze ? Powiedziałem, że leczę starszego i bardzo schorowanego kota i chyba coś, że ludzie już sobie pewnie różnie o mnie myślą. A ona, żebym robił to co robię, że właśnie to jest normalne i wspaniałe, a ludzie, którzy tak nie robią zachowują się źle i nienormalnie. Aż mnie zatkało. Wtedy zrozumiałem, że jest dużo dobrych ludzi, tylko się nie ujawniają.
Smutna wiadomość z ostatnich dni, o której nie pisałem, bo był okres świąteczno-noworoczny, nie chciałem martwić nikogo wiadomością o śmierci.
26 grudnia odszedł nasz ukochany senior stada - Rudy - Gucio. Miał blisko 13 lat. Przywieźliśmy go z działek w maju 2011 r, rokowania były złe, leczyłem go ponad pół roku na wszystko: oskrzela, oczy, uszy, biegunki. Później miał usunięte zęby - wszystkie zgniły z niedożywienia - po tym zabiegu dopiero zaczął jeść na potęgę. W domu siedział pod kliwią jak pod krzakiem na działkach, misek nie odstępował na krok - syndrom wiecznego głodu, pierwszy raz odważył się wyjść na balkon po roku podczas następnej wiosny. Jako jedyny nie umiał się wspinać - reumatyzm. To był bardzo spokojny i wdzięczny kot, wszędzie nam towarzyszył, kładł się zawsze blisko nas, gdy Ola była w szpitalu, przychodził do mnie i kładł się koło mnie, później na operowane miejsca pchała się Szylkretka - jako specjalistka medycyny naturalnej. Teraz u Gucia to był rak, jeździłem z nim na zastrzyki z Marbocylu, sterydowe, kroplówki, podawałem krople do oczu i tabletki na apetyt. Narośl prawie zniknęła z gardła, jednak chyba poszła niżej. Byliśmy przy nim, był z nami 6 lat i 7 mcy.
Życie toczy się dalej, musimy myśleć o całej reszcie naszego stada. Odszedł Diesel, Mruczek i Gucio, pojawiły się Junior i Plamka.
Nasze koty aktualnie:
- Szylkretunia - teraz najstarsza ma ok. 9 lat ( wczoraj zacząłem jej zakraplac Genta do prawego oka - zrobiło się czerwone, rozpulchnione, z wyciekiem płynu i minim. ropy - ostatnio długo było dobrze, myślę, że się przejęła brakiem Gucia, odporność spadła ),
- Przecinek - krótkowłosy krępy i Laluś - piękny długowłosy długi - bracia - po 5 lat - biało-czarne - różni ojcowie,
- Duszek - prawie cały biały z szarą plamą - jak był mały dostał prawie 100 zastrzyków na niedowład tylnych nóg - Nivalin i Milgamma - wyzdrowiał po nich zupełnie, od początku do dziś jest bojaźliwy i łagodny - umie chodzić po ścianach - ma 4,5 roku
- Benguś - szary kot umaszczony jak kot bengalski w czarne ślimaki - ze złamanym ogonem - już mu się u nas częściowo zregenerował i dość ładnie go podnosi, przyszedł wygłodzony i wyrywał innym jedzenie, teraz jest największy, najcięższy i najłagodniejszy - ma ponad 4 lata,
- Batman - czarne kocisko z małą białą plamką na piersi - najbardziej przypomina Diesela - piękny dzikus - ma niecałe 4 lata,
- Szaruś - jak rosyjski niebieski, ale z dużą tendencją do tycia - piękny i dużo ważący - ma ok. 3 lata,
- Kropek - dzikus - czarny z białymi plamkami w tym na nosku - brat Przecinka i Lalusia z nast. miotu, wykorzystał już jedno życie - pogryziony - prawie cały grzbiet miał obrany ze skóry, pod którą była ropa - w lecznicy go obierali i czyścili przez 2 godziny - czyszczenie, żel na skórę i Marbocyl w zastrzykach i tabletkach przez 22 dni pomogły - futro mu pięknie odrosło - lekarze nie mogli się nadziwić, ale chłopak wsuwał całe talerze serc drobiowych, w których przemycaliśmy Marbocyl, a podczas czyszczenia w lecznicy dostawał zastrzyki - ma ok. 4,5 roku,
- Junior - cętkowany buras bardziej brązowy niż szary, biała kryza i skarpetki, długi i giętki, długi ogon, jest zarazem niesforny i uroczy - ur. 06.2017,
- Plamka - biało-czarna, niezwykle drobna i skoczna, mały pyszczek z czarną plamą - ur. 08.2017,
- Czarny Nosek - dochodzący kocurek na jedzenie - biało-czarny, duża głowa, drobne ciało,
- 4 koty na utrzymaniu u Oli w pracy.
W terminologii sportowej waga ciężka u nas to Przecinek, Benguś i Szaruś, choć są jednocześnie bardzo szybkie i zwinne.
Junior okręca sznurek wokół wszystkiego, a Plamka nosi sznurek a szczególnie piłeczki ze srebrnych papierków w pyszczku ( jak pies ? ), ma niedosłuch, nie słyszy niższych częstotliwości (odkurzacza), słyszy szelest i gwizd.
Wszystkie były przez nas wysterylizowane oprócz Czarnego Noska, to czyjś kot, u nas się tylko dożywia. Może go jeszcze wysterylizuję w tym roku, jeśli się go uda złapać, choć jest bardzo łagodny, nie bije się z innymi kotami, więc raczej takiej presji nie ma.
Na zimę kupiłem dla naszego stada kilka dużych worków karmy razem kilkadziesiąt kg i ponad pół tony żwirku, Ola kupuje codziennie karmę mokrą - puszki, saszetki, dużo podrobów. Tylko była jeszcze dodatkowa nieplanowana, ale niezbędna obsługa weterynaryjna.
Nie pogniewajcie się, powtórzę nasze zapytanie i prośbę. Z powodu leczenia Gucia i Plamki, sterylek Juniora i Plamki mam do zapłaty w lecznicy sporą kwotę. Przesunęli mi termin do końca stycznia. To jest forum ogólnokrajowe. Czy ktoś z Was ma kontakt z fundacjami, na które ewentualnie lecznica mogłaby wystawić fakturę/y ?
Może chociaż jakieś niewielkie kwoty. W poprzednich latach przekazywałem podatki na 3 fundacje, z których jedna z musu przekazała trochę na leczenie, zaznaczając, że mają takie koszty, że później odpada. Podatki tak, z powrotem nie. Gdyby ktoś z Was spróbował się zapytać w znanej fundacji, czy pokryliby fakturę na 100-150 zł, to już by nas to poratowało. Proszę spróbujcie się zapytać, gdyby to było możliwe, lecznica wystawi fakturę na fundację. Gdybyście mieli jakąkolwiek wiadomość jestem pod mailem:
pawelmj1970@gmail.comPrzepraszam Was za kłopot, nie wiem co mogę więcej zrobić w tej sprawie, czas biegnie szybko, nie mogę przedłużać zapłaty u weta, lekarze zawsze bardzo dobrze traktują nasze zwierzaki, nie mogę im podpaść. W listopadzie minęło 10 lat odkąd leczę u nich nasze zwierzęta, z Dieselem byłem w 11.2007 r. - Lecznica dla Małych Zwierząt przy ul. Chodkiewicza w Kutnie.
Po sterylkach maluchy czują się bardzo dobrze, urządzają galopady, skaczą, Plamce brzuszek pięknie się zagoił.
Życzymy dla Was Wszystkich spokojnego, zdrowego i udanego tygodnia, gdybyście czegoś się dowiedzieli, będziemy bardzo wdzięczni.
Pozdrawiamy Wszystkich serdecznie życząc dla Was i Waszych kotków zdrowia, bo ma być teraz zimno.
Paweł i Ola - niepoprawni miłośnicy kotów