W Wigilię Bartuś zadzwonił. Nie ,nie wysyłał TYLKO smsa,ale ZADZWONIŁ i gadał w słuchawkę
Było mi najmilej na świecie!
A wczoraj przejeżdżałam obok jego i Buni dawnego miejsca,gdzie biedaczyska przemieszkały parę lat
. Po prawej stronie budka strażnicza,obok której mieszkały. Błoto po kolana,pył,beton,bajoro błotne. Z takich kałuży piły wodę,bo strażnikom szkoda było dawać kotom czystej.Piły jak padało oczywiście. Latem nie było kałuży,tylko brudna woda z betonowym pyłem,w mróz zamarzało wszystko na kość.Ledwo wczoraj tamtędy przebrnęłam. Nie dziwne,że musiałam Bartusia kąpać po zabraniu stamtąd ,bo nijak nie wymył betonu z futerka. Nie dziwne,że mu zlazła cała skóra na nosku ,ten pył i beton to przecież sama żrąca chemia,a on szperał noskiem tu i tam szukając jedzenia.
Po prawo budka strażników (niebiesko-żółta przy drzewie) i obok stała budka kocia-wywalili już.
Po lewo hałdy żwiru,kruszywa budowlanego itp.
a po tej rampie sobie spacerował lub pod dachem się chował przed deszczem,a ja próbowałam tam wciskać miseczki,żeby lisy nie wyjadły zawartości,albo ptaki nie wydziobały.
Do dziś mam traumę jak sobie przypomnę ile razy tam brnęłam po ciemku i po błocie
Brrrrrr!!!!
Na szczęście teraz to już tylko pławienie się w luksusie i...nowej świątecznej pościeli zostało-jak pisze jego ukochana Pańcia
No pościel jak zwykle przepiękna. W renifery,ach!!!
edit:
to jeszcze dodam mój piękny ,kolejny prezent świąteczny
-sms od MisioKota, też z tamtych okolic,a dokładniej z tamtejszego śmietnika pod blokiem
,gdzie przekoczował ze 2lata. A teraz żyje jak prawdziwy król,z koleżanką yorczką. Wstawiam w tym wątku,bo inne z tamtego okresu już zamknęłam.