ASK@ pisze:Nikt nie pomyśli, że pomaganie kotom to nie tylko karma. Sucha, mokra, mięsko jakieś, okrawki czy inne rzeczy nabyte w sklepach/ciuchlandiach typu polary, podkłądy, koce... To także czas i benzyna. Nie ma tego w wekach. Wody sie nie naleje w bak. A przede wszystkim to nerwy i wieczne zmartwienie. Wieczne, totalne zmęczenie rónież. Nikt też nie pomyśli o innym aspekcie. O zwiększonych kosztach mediów i pobocznych rachunków. Więcej płaci się za wodę, gaz, światło... Więcej zużywa proszków do prania, mycia i detergentów, środków dezynfekujących. Reczników papierowych idzie tona. Sprzata sie i sprząta. leki dla kotów to też wydatek.
Iza trzymaj się cieplusio.
Otóż to.Mam co najmniej dwa razy wyzsze rachunki za prąd poprzez ilość prań które musze wykonać przez koty.A moje koty sa coraz starsze.Często nabrudzą.Naplują.Zwymiotują.Lub normalnie popuszczą.No teraz jedna z kotek wiele lat temu zabrana z Tęczy.Całe życie kuwetkowa.Ledwo już ciągnie żywot ale je funkcjonuje tylko ...sie zapomina.No i co mam zrobić.Piorę zmieniam ona sie wtedy cieszy ze ma czyściutko brzuszek wywala a po kilku godzinach bach.
Koszty gazu nie wspomnę.Tyle co gotuję sobie wodę na kawę czy cherbate, czasem jakieś ciepłe żarcie w porównaniu z codziennym gotowaniem gara 20 litrów mięcha to...no samo mówi za siebie.Ale nie da rady tego przeliczyć ani zastąpić puszkami.Trzeba gotować.Internet płace tylko po to zeby miec łącznosć ze swiatem i nie być samotną w tej walce o koci byt.
Proszki, płyny, ręczniki tak cała masa.Reczników jednorazowych szczególnie.Bez tego sie nie da.
Trzeba pojechać po polarki,po pellet do kuwet.Tego nie natargam na plecach.Bo to wory.I tutaj bez paliwa sie nie obejdzie.Czy zawieżć kota na zabieg.
Ja to mogę tylko być szczesliwa ze mi ostatnio koty prawie nie chorują.Starzeja sie fakt mają swoje przypadłości ale nie tak jak bywało kiedyś.
Poza tym czarna dupa.Koszty, Koszty i jeszcze raz koszty.
Dzisiaj dostałam 100 zł wsparcia od P.Ewy która sie z Tobą kontaktowała mailowo.Opłace internet bo juz mi rano facet wydzwaniał.Ale kolejny problem sie urodził.Rodzą mi sie ostatnio jeden po drugim jak grzyby po deszczu.
Ledwo ogarnełam prąd, teraz ogarnę internet a w piątek dostałam juz ponaglenie o gaz.No i 14 dni czyli sie nie wyrobię przed 10 czerwca.
Mąż mi mówi czasem że żyję z dnia na dzień.Tak tak żyję.Bo chyba inaczej w takiej sytuacji się nie da.To nie jest dobre.Wiem.
Kolejny mój koszt juz chyba coraz bardziej zbyteczny to działka.Koszt dzierżawy, pradu i gazu.Po tym co sie stało z kotami już w tamtym roku miałam jej dosyć.I obiecałam sobie ze jeśli coś przytrafi się MACIUSIOWI TO SPRZEDAM DZIAŁKE.Nie będzie już jej dla kogo trzymać.Jeśli kiedyś odnajde Zuzię zabiore ją do domu.Wiem że Zusia prawdopodobnie nie żyje bo została zagryziona przez psa i to się człowiekowi potwierdziło dwa razy.Teraz jeszcze tylko mam nadzieję że skontaktuje sie ze mną ktoś kto znalazł mojego Maciusia martwego i zakopał.Aczkolwiek moze sie zdarzyc ze takiego kontaktu nie będzie.
Poczekam.Lidka przywiozła ogłoszenia.Dobre.Ładne.Nawet kasy nie miałam bo 20 zł kosztowały to wzieła ode mnie 2 bransoletki i się rozliczyłysmy.
I ja chyba na serio sprzedam działkę.Spłacę przynajmniej trochę długów kocich.Jeżdze tam tylko po nocach z żarciem.Pożytku z niej nie mam żadnego.Nie mam czasu odpoczywać.Grillować.Obok piją.Naprzeciw piją.Jabłka gruszki pyszne co z tego.Nie zdaże oberwać a juz owoca na gałęzi pozostaje tyle co dla szpaka.Nawet jagoda wiecznie oberwana.
Do kitu to wszystko.