» Sob maja 06, 2017 1:47
Re: Kocie sekrety -drogi i rozdroża- Szczecin
A najlepsze były argumenty które mi przytoczył.Z jednym miałam naprawdę duży orzech do zgryzienia i musiałam mocno skupić się w sobie żeby zrozumieć o co mu do cholery może chodzić.....a wiecie jaki padł argument?Że ludzie widzieli że....przywożę na działki koty......
Mało tego.Machnął mi na moment tą skargą przed nosem.Wzięłam ją do reki żeby zobaczyć ilość podpisów i nawet nie zdażyłam zobaczyć kto i już mi ją wyrwał.No to poprosiłam jeszcze raz o nią i spokojnie mu mówie że no dobrze jest 15 podpisów z alejki, bo okazało sie ze to tylko nasza alejka a skarga dotyczyła tylko mnie i Eryki, wiec mówie ze ja tutaj nie widzę podpisów moich najbliższych sąsiadów a to przecież oni powinni chyba najbardziej narzekać.No owszem są jacyś ludzie , no przede wszystkim pan.W jako wnioskodawca no jakżeby inaczej, nasz skazany notabene, ale reszty zupełnie nie znam i nawet z tego co widzę to jesteśmy na innym końcu alejki.I wtedy mnie oświecio.No tak woziłam koty.Jakzeby inaczej.Przez te prawie 15 lat co mam działke wysterylizowałam co najmniej 50 kotek.No to jak wziełam to musiałam przywieść kiedy wydobrzały.I wtedy też wykorzystałam do końca ten argument.Powiedziałam jaki sajgon był na działkach kiedy ją kupiłam.Ile głodnych kotów latało, ile kotek z brzuchami.Ile kasy poszło na paliwo i czasu na wożenie na sterylki i na to nie dostałam od Zarządu ani grosza.A wykonałam ogromną społeczną pracę na rzecz działek i wszystkich działkowców, kładąc szczególny nacisk od samego poczatku na ograniczenie liczebności kotów.Prezes jest od dwóch lat wiec zauważyłam ze moze nie mieć o tym pojęcia, ale za to miał drugi Pan który z nami siedział.Wiec zapytałam dlaczego Zarzad nie dał złotówki na karmę kiedy przyszłam jesienia prosic o wsparcie ,bo kotów na działkach jest od cholery i lataja chore i głodne.Wspomniałam też o kotach które były trute w ciagu ostatnich lat.Które zabrałam i których już nawet nie dało rady uratować.Wiec gdzie tu mowa o przywożeniu.Pokiwali i tyle.
Nie omieszkałam zaprosić Przezesa na działke w celu sprawdzenia ilości kotów.Nie wyraził chęci.Uznał że sprawa jest wyjaśniona i na tym koniec.Przytaknął także że wie że owa skarga to zemsta.
Myślałam że papier załatwi dużo.Pismo które było bardzo dobre wcale nie interesowało prezesa bo oni nie uważają takich organizacji.To samo legitymacja Opiekuna.Jedyna rzecz która była istotna w tym pismie to stanowisko okręgowego Prezesa ROD dotyczace bytowania kotów wolnożyjacych na działkach.Prezes tylko ubolewał ze nie jest to pismo od samych naczelnych tylko od jakiejś tam organizacji prozwierzecej.I miałam wrażenie że bardziej przemówiły do niego konkretne argumenty z życia wziete niż to co dostał na papierze.Nie zmienia to jednak faktu że na tym wszystkim najbardziej ucierpiały koty.