Miałam zgłoszenie i prośbę, żeby wysterylizować na działkach dwie kotki. Pojechałam dziś tam w końcu. Na miejscu okazało się, że kotek do zabiegów jest pięć. Wszystkich kotów kilkanaście.Letnicy powyjeżdżali, koty zostały. Zeszły się więc do starszej pani, która za kilka dni też wyjeżdża na zimę do Wwy. Zostawi klucze od działki mojej znajomej, która będzie tam chodziła karmić. Tylko, że to wtedy spada na moją głowę. Znajoma jest na skromnej rencie, nie stać jej na karmienie kotów. Fizycznie może pomóc, w sensie sumiennego codziennego karmienia. Dziś zostawiłam tam 16 kg suchej. Gdyby ktoś chciał wspomóc te koty woreczkiem karmy, byłaby to dla mnie ogromna pomoc.
Są tam też 3 maluszki, takie poniżej dwóch miesięcy. Proludzkie, głaskane, przytulane. Siedzą skulone w ogrodzie. Pingwinki, idealne do adopcji. Są też kilkumiesięczne starszaki. I kocurek jednooki. A kilka dni temu dołączyła ruda kotka. Ludzie z sąsiedniej działki wyjechali i z głodu przyszła do tej pani.
Dziś złapałam pierwszą z kotek. Jest już po sterylizacji. Stopniowo kolejne. A wiosną młode, te które przetrwają zimę