Wstawiam Wam wierszyk. Do poczytania . Pisze wolnych chwilach o ,,Singlu Księciuniu szukającym żony.":)
Wierszyk tworzę na Fb i wstawiam w odcinkach
Ciag przygód Ksieciunia jeszcze nastąpi.Wszystko zalezy od mojej weny twórczej
Dla tych co chcą sie pośmiać :
Pewien książę był znudzony,
Postanowił szukać żony.
Patrzył wokół,szukał w necie
zdecydował szukać w świecie
Pan księciunio chce partnerki
ale wybór jest zbyt wielki.
Informacje ciagle zbiera
i najlepszą wciąż wybiera.
Jaka winna być ta babka?
Jak wyglądać ma jej chatka?
Ma mieć kury,owce konie,
To się przyda na zagonie...
Własne mleko,i przetwory
to nasz książę byłby skory
widzieć rano na śniadanie,
gdy kobieta wcześniej wstanie.
Musi także mieć pieniądze
I rozpalać w księciu żądze
Z szopy konia wyprowadził
i w czyn zamiar swój wprowadził.
Aby trasa była gładka
z Singli posłużyła mapka.
Gdzie samotne i stęsknione
pragną by je wziąć za żonę,
Ruszył książę do Bieszczadu .
Na swym koniu dawał czadu.
Jeździł, szukał jak szalony.
Cóż, w Bieszczadach brak jest żony
.
Zagadywał,rozpytywał
Wciąż nadziei jakiejś imał.
Ze odnajdzie cud dziewice,
spojrzy śmiało w piękne lice
Ma być śliczna i zaradna
,miła,dobra i układna.
Oczywiście chatka z bali
chociaż z cegły też się chwali
Może będzie miała lasy ?
To opału są zapasy...
Muszę myśleć o koniku.
Wszak nie będzie stał w kurniku...
Łąka by się ładna zdała,
bo hektary to podstawa.
Garaż,autko i maszyny
to jest atut dla dziewczyny.
Nie pogardzę tez basenem,
Wszak ja jestem businessmenem.
Wyobrażnia mu działała,
Sceny piękne powiadała.
Jak singielkę wymarzoną
będzie mógł nazywać żoną
Ktoś mu zdradził w tajemnicy
,że w najbliższej okolicy
Mieszka jedna pod Besidą,
Czeka tam ukryta z dzidą.,
Na zbłąkanych i znudzonych,
takich ,szukających żony."
Szlaki i bezdroża zbieżył
Kilometry trasy zmierzył
A u kresu swojej drogi
ma pakować się i w nogi?
Jedzie ,jedzie wśród gęstwiny,
wypatruje swej dziewczyny,
Nagle widzi dymu stróżkę,
i ukrytą w dziczy dróżkę.
Konik czując domu progi ,
rażnie wyprostował nogi.
I po chwili na polanie
miało miejsce powitanie.
Domek chyliłi się do ziemi ,
zatopiony wśród zieleni.
Wszędzie graty,wrak fiacika,
a do tego panna dzika.
Nie ma jednak co narzekać,
bo nie było gdzie uciekać
,
Słońce zaszło,noc już blisko
trzeba ryzykować wszystko
I przekimać się w tej chacie.
Jakieś rozwiązanie macie ?
Książę jadła dostał michę,.
ale gdy skosztował łychę....,
Nagle dostał takiej sraczki
,ze czym prędzej umknął w krzaczki.
Bał się wyznać cel podróży
bo krajobraz mu nie służy.
A tym bardziej baba z chatki...
Postanowił wziąć manatki.
Ale rankiem, bo po nocy
nawet konik tu nie zoczy
Dostał nawet legowisko,
Coś go gryzie,
swędzi wszystko...
Ale zdrzemnął się zmęczony
Rankiem będzie szukał żony.
Raptem czuje,jak kobita ,
mocno winem juz podpita
Zwala się na brzeg posłania
zabierając do kochania
Nic mu w pannie nie pasuje...
ale w końcu coś próbuje...
Wszak nie co dzień przytulanki,
chociaż nie od swej wybranki.
Ręka trafia na jej ciało.
Lecz coś tu się nie zgadzało..
Biustu wcale ,bioder mało
za to w ręce coś mu stało....
Jakaż była jego mina ....
to był facet, nie dziewczyna.
Zerwał się na równe nogi.
Pełen zgrozy no i trwogi.
Gdy gospodarz rankiem chrapał ,
książę juz za lejce złapał.
Wszak do kilku razy sztuka..
Tak wskazuje ta nauka.
Mapa pełna jest singielek
na poważnie i numerek
Postanowił zboczyć troszkę
by odwiedzić pewną, dziołszkę "
Co mu kiedyś mail przysłała
i ochoczo zapraszała.
Jak nie znajdzie,,
(w co nie wierzy...)
Pójdzie szukać w Białowieży
Zawstydzony i zmieszany
,postanawia zmienić plany.
I w krakowskie zmierza strony
poprzez knieje i zagony.
Gdy juz stanął w grodzie Kraka
sprawa się trafiła taka...
Miasto niby z bajek karty
wydobywa swoje kształty.
Całe dymem jest zasnute
,a powietrze jak zatrute.
Tak księciunio utrudzony,
trafił w progi,, przyszłej "żony.
Dym z kominów wszędzie czuje,
Smogiem mocno każdy truje.
Choć zmęczony i rozbity,węch
zachował znakomity.
Coraz bardziej nosem kręci ,
a singielka mniej go nęci
W kamieniczce okno w wieży
Stamtąd panna wzrokiem mierzy .
Kawalera wypatrzyła,
na wieczerzę zapoprosiła
Ładna jest ta krakowianka,
chociaż w spodniach i bez wianka..
Swą oszczędność wykazuje
z gościem zbytnio nie certuje
Dostał w talerz musli kilka,
i batonik marki Milka.
Po to ,jak mu obwieściła-
aby w rękach siła była.
Zawiedziony wstał z wieczerzy
,chociaż nadal w to nie wierzy
I oglądał się z godzinkę kiedy
poda z udżca szynkę.
Nie doczekał się dokładki
więc wyskrobał grosz z szufladki
I zakupił pęt kiełbasy
by przetrzymać trudne czasy
Książę zaczadzony wielce ,
ciągle chwyta się za serce....
Tylko trudno dojśc przyczyny
z czyjej to właściwie winy.?
Czy go dama tak urzekła ,
czy powietrze rodem z piekła ?
Porozglądał się wokoło,
stwierdził-
Nawet jest wesoło!
Tu zabytek wart miliony,
po co dalej szukać żony ?
Z braku stajni i obroku ,
konik zaparkował z boku.
Kraków cały podzielony
na postoje i rejony.
Nie ma wyjścia, płacić musi
Parking każdy grosz wydusi.
Jak nakarmić chciał zwierzaka
to jedyna opcja taka,
by zakupić od kwiaciarki
wiadro kwiatów niczym z bajki.
W zabytkowym grodzie Kraka
nie uświadczysz zieleniaka
Market stoi na markecie.
Co się dzieje na tym świecie?
Dom jest wielką kamienicą.
i nie będzie tajemnicą ,ze
we wnętrzu lśnią antyki
i Matejko i Ludwiki
Obrachunek okiem księcia.
do starania wręcz zachęca.
Odprężony i wyspany
postanowił podjąć plany
I spróbować oświadczyny ,
do krakowskiej tej dziewczyny.
Panna wszystko wysłuchała
Właśnie Audi parkowała .
Popatrzyła ,roześmiała
po czym tak sie odezwała.
-Mój księciuniu szczerozłoty....
-Weż się najpierw do roboty.
Tutaj mieszka gad-smoczysko,
co wyziewem niszczy wszystko.
Będę Twoja jak go zwalisz,
swoim męstwem gród ocalisz.
Nową Hutą zwą -smoczysko.
Zatkaj komin.Ot i wszystko.
Kiedy smok zagwożdżon będzie,
już nie szukaj żony wszędzie
Bo ja oddam Ci z ochotą
swoja rękę oraz złoto.
Sakwa mocno spustoszała....
Księciu się nie spodobała
taka wola tej dziewczyny.
Czy to jest za moje winy ?
Ja mam walczyć z potworami?
A pobawcie się w to sami !!!
Niech ktoś inny sie turbuje
Ja powietrza tu nie czuję !
Ja świeżością chcę oddychać ,
a nie spalin kłęby wdychać.
Był tu kiedyś szewc i dratwa,
sprawa tez nie była łatwa
Nawet dano mu koronę ,
Ja dziękuje ,choć chce żonę .
Nie poczułem namiętności
skoro tak przyjmuje gości.
Nie podejmę tej zabawy
skoro kiszki marsza grały
Po wystawnym jej przyjęciu
jadę dalej ,wprzód ku szczęściu
Może warta panna złota ,
ale przeszła mi ochota
Książę w głowę się podrapał.
Za sakiewkę swoją złapał.
Spłacił, bilet parkingowy ,
by najszybciej mieć to z głowy
Zaoszczędzić grosza chciałem,
a majątek tu wydałem .
I zaprzęgnął blond konika .
Ku wschodowi kraju zmyka
Minął pola i dąbrowy,
Widział rózne białogłowy.
Były rude i blondynki,
czarne ,siwe i szatynki
Ale w boku nic nie drgnęło .
Serce nawet nie pisnęło
Mijał lasy ,czarne chmury,
na zakrętach było z góry ,
U podnóża zbóje stali
Konia z siodłem mu zabrali
.
Chłopcy z łupów już się cieszą ,
Ksiażę dalej idzie pieszo.
By dac okup dla gangsterki
Postał problem całkiem wielki
Bo na koncie u księciunia
Była jedna,wielka dziura.
Zapożyczył sie po pachy
i wykupił swoje graty.
Odzyskawszy konia z rzędem
Powziął sobie za przysięgę,
ze zakończy te zabawy ,
Wróci mieszkać do Warszawy.