Dosłownie odpadłam.Przeholowałam z pracą,lekami przeciwbólowymi,
Mam awarię w domu. Cieknie mi terma .W sumie ma prawo bo ma 12 lat i wszystko sie niszczy przez uzytkowanie.Tyle ,z e to drewniany dom i podciekało na płyty OSB na podłodze. Musiała usunac kawał podłogi. To znaczy deski pod spodem sa folia ocieplenie i kolejnea płyta ale poszła pierwsza warstwa od góry .Zaciekało pod gumolit. To juz druga awaria z podłogą.Pierwsza w zeszłym roku bo rozszczelnił sie brodzik ,puścił silikon i zaciekło pod podłoge pod listwą od strony kuchni.
Ponieważ mieli u mnie wywozic duże gabaryty a robia to tylko dwa razy w roku)musiałam sie śpieszyc aby wszystko co usuniete wywieżli.
Połozyłam tymczasy i poczekam do lata ,jakiejś ,kasy i przypływu sił aby z tym dalej walczyć.
Do tego kończyłam wczesniej grabienie ogrodu ,przesadzanie itp.Międzyczasie aż się przestraszyłam kilogramom kurzu na ksiazkach w skosach dachowych i ruszyłam lawinę .Przy okazji zrobiłam selekcje ksiażek i przestawianie kilku mebli w pokoju
A ksiażek u mnie dostatek...
W rattanowym łózku ( jest wyjatkowo duże )podczas przesuwania puściły kołki i miałam naprawę .Dobrze ,ze miałam w domu kątowniki.
Wiertarka była ,wiertła też ale...śrub odpowiednich zabrakło
Wszedzie na moich bibelotach scieram kurz. Ogrzewanie kominkowe jest fajne ale na weekendy .Od czasu ,do czasu.Jest widowiskowo romantyczne.Tyle ,ze w codziennym uzytkowaniu podczas zimy to mordęga. Gdybym miała jeszcze raz to urzadzic to nie wybrałabym kominka zpłaszczem wodnym.
Wybudowałabym pomieszczenie na dozownik na groszek i podpięła pod instalacje grzejników.Kominek pozostawiłabym na zimniejsze dni wiosenno-letnie i ozdobnie.
Podobno pierwszy dom w życiu buduje się dla wroga dopiero trzeci dla siebie.Ja trzeciego nie dożyję
Pierwszy mnie juz wykańcza .
Niestety kurz przy wybieraniu popiołu wdziera sie wszedzie i po zimie to porazka . Zwierzaki dokładały na przedwiośniu nosząc z dworu ogromne ilości błota . Masakra sprzataniowa. Fryeryk zaczął w ciagu dwóch dni zrzucać sierść. Dosłownie wychodziła kłębami.
Wyczesałam i oddałam ptakom na gniazda puszczając puch na łąkę. Juz jest dobrze.Podobnie jak z podsikiwaniem Dagmary które ustało .
Jest teraz pięknie.Bociany klekoczą za oknem ,ptaki budza śpiewem o świcie .Z okna widze parę łabędzi w godach. Samiec taki napuszony
Martwi mnie tylko ,ż e obawiam sie wyjsc z psami na starorzecze .Fryderyk łapie zapach dzików które tu sie przeniosły i ciagnie jak szalony w tamtą stronę. Niekoniecznie chce sie przekonac jaka to będzie sytuacja jak spotkam sie z nimi z psami.
Biały Jaśmin poczuł wiosne i zbzikował na dobre.
Wypadł mi dzisiaj ze szklanymi półmiskami. Na szczescie CUDEM szkło przetrwało. Otwiera sobie szafki i wywala ich zawartośc na podłogę.
I to te wiszace bo włazi od góry
Blisko domu podchodzą obce koty i moje z tych wiosennych emocji zaczeły znaczać teren .
Są wszystkie wysterylizowane .
Widac to jest gdzieś w głowie
Noce sa niestety jeszcze bardzo zimne .
Po nocy ganiałam się po działce z Fryderykiem bo nie chciał przyjść. Droczył się ze mną .Ja po kilku godzinach jego szczekania bałam się ,z e sie podkopie pod parkanem aby dopaść te dziki. Wolałam kiedy zasnę by był w domu.
Rano sie wstydził .Udawałam obrażoną ,a on chodził za mna i podawał mi łapy na zgodę