przeprowadziły się. bardzo się bały, Amorka zsikała się ze strachu. teraz są w mieszkaniu na 6 piętrze, u pana z zabezpieczonym balkonem, który miał wcześniej styczność z dzikawymi kotami (półroczną kotką). oczywiście, są pod wanną. ale mają czas, nikt na nic nie nalega. jak pan wyszedł, jedzenie w większej części zniknęło, w kuwecie było pokopane. jak pan wracał, jedno z kotów uciekło spod szafki w pokoju z powrotem do łazienki.
pan jest rozsądny, podjął wyzwanie ze świadomością trudności, nie ma ciśnienia na mizialskie koteczki. będą miały tyle czasu, ile będą potrzebować. mieszkanie nie jest raczej duże, ale mają sporo możliwych kryjówek. mam nadzieję, że szybko się oswoją - opiekun pracuje teraz w domu, więc nie będzie efektu schronu, czyli człowiek raz na parę dni i od nowa strachy.
opiekun obiecał, że będzie w tygodniu zaglądał na bazarek po serduszka, ich przysmak
mam nadzieję, że to się powiedzie i kotały szybko przywykną. w schronie siedziały na drapaku przytulone do siebie.