Najnowsza i najsmutniejsza wiadomość, to wczorajsza śmierć Dziadusia Dyzia. Posypały się nerki i w ciągu kilkunastu godzin dobrze czujący się kot nie miał siły stać na łapach. Po badaniach podjęłam decyzję, której nie żałuję, choć strasznie mi z tym ciężko
To był mądry, kochany i wyjątkowy kot[*]
Zarobił u nas tylko trzynaście miesięcy życia
----
Tak dawno tu nie zaglądałam, ale po prostu za dużo się dzieje i czas przecieka mi przez palce.
W międzyczasie przeprowadziliśmy się w nowe miejsce gdzie ciągle jeszcze się urządzamy (i pewnie potrwa to jeszcze długo). Dzięki pomocy Znajomych udało się nam sprawnie przetransportować zwierzaki, a potem rzeczy. Potem zaraz Pisanka miała operację usunięcia nowotworu, a po tygodniu w części szwu zrobił się stan zapalny, który staram się do tej pory wyleczyć. Jest już prawie dobrze, a suka czuje się bardzo dobrze.
Małe psice rosną i rozrabiają, na szczęście mogą wyszaleć się w ogrodzie. Potem trochę spokojniej jest w domu.
Koty trzymają się nieźle, choć u kilkorga dzieją sie jakieś niefajne rzeczy (w sumie prawie wszyscy są w jakiś sposób chorzy), więc co jakiś czas robimy wycieczki do stolicy.
Jakaś narośl zrobiła się na głowie białaczkowej Tosi, ale ze względu na jej stan postanowiliśmy z wetami, że diagnozowanie (biopsja itp) może zaszkodzić na już, więc niech sobie dziewczyna żyje póki czuje się komfortowo.
Nowotwór ma też w pyszczku Lidka, wczoraj pobrano wycinek i zobaczymy czy coś z tym da radę zrobić.
Ciągle problemy z pęcherzem ma Bursztyn (pomimo wyszycia cewki). Jest pomysł otworzenia kota i przepłukania mu pęcherza, bo dieta i leczenie nic nie dają.
Są różni fafluniący i rzygający, ale to taka norma.
Aa, jeszcze dwa tygodnie temu umarła Żareczka, u której pojawiły się nagle silne objawy neurologiczne. Potwierdziły się trwające już ponad rok podejrzenia o suchego FIPa
Z dobrych wiadomości, to zdecydowana większość kotów odżyła mając kilkakrotnie więcej przestrzeni niż dotychczas. Nawet Opienieczka, Bajka, Hoja i Zuza chodzą swobodnie po domu, wylegują sie na parapetach i po raz pierwszy od dawna widać, że jest im dobrze. Najbardziej to widzę po Opieńce, która wygląda na zdrowszą i szczęśliwszą
I za jakieś dwa tygodnie powinna być budowana woliera, a właściwie od razu dwie i dla Felvików i dla reszty, więc będzie im jeszcze lepiej
Mam też nowe koty pod opieką, dojechała czwórka struwitowców z fundacyjnej kociarni (Wąsik, Gnom, Daisy i Agaton) i młoda kicia białaczkowa, przeniosły się też z po roku TDT dwie trisie (nie mogę jeszcze zapamiętać ich imion). Na chwilę mam dwa pieluchowce, Uterusa i Zapałkę, do czasu powrotu ich Opieki. A dwa dni temu, zupełnie niespodziewanie, przyjechały dwie pary znalezionych maluchów, jedne zdrowe (odpukać!) ponad dwumiesięczne, a drugie maleńkie (po 260g wagi) w stanie bardzo kiepskim, z ogromnym KK, zaklejonymi noskami i oczkami -o te mocno walczę, bo stan jest naprawdę poważny.
To chyba wszystko tak w skrócie