Rudy Waldemar już po kastracji i przy okazji, wyrwaniu kilku zębów. Niestety dziąsła goją się kiepsko, więc jest na lekach. Z resztą białaczek się już jakoś dogadał, nie wchodzą sobie w drogę, w pokoju jest więc spokój.
Reszta futer różnie, ale ogólnie bywało gorzej. Kilka ciepłych dni kiedy mogli być na słońcu na balkonie dała im chyba więcej sił. Najgorzej wciąż Żarka, jest bardzo chudziutka, ale na razie je i kręci się po mieszkaniu. Dostaje leki i kroplówki, ale wygląda mi to chyba jednak na suchy fip.
A dzisiaj w nocy do szpitala trafił Janusz, muszą Go przebadać i ustawić leczenie, bo inaczej może nie być dobrze. Jakoś muszę sobie ze wszystkim dać radę, bo najbliższe dni mam bardzo trudne z powodu załatwiania spraw administracyjnych i pakująco-sprzątająco-przeprowadzkowych mojej Mamy.
Tak jakoś wszystko się nawarstwiło