DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 24, 2018 0:29 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Mocne :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3709
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Pt sie 24, 2018 7:19 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Trzymamy kciuki i pazurki, żeby wszystko poszło dobrze :ok: :ok: :ok: :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto sie 28, 2018 11:00 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Wyczytalam na fejsie, ze chyba dzis operacja, ogromne kciuki zatem!
I za szybki powrot do zdrowia, choc dzwigac to juz nie powinnas.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84527
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Wto sie 28, 2018 11:10 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Tak, Hania ma dziś operację. Jesli nic się nie zmieniło :wink:
Jest w dobrych rękach!
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto sie 28, 2018 12:33 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

:ok: :ok: :ok:

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 14 >>

Post » Sob wrz 15, 2018 18:52 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Dzięki za wszystkie życzenia :1luvu:
Ludzcy weci zrobili mi face lifting kręgosłupa w odcinku szyjnym i podobno mam teraz tam wszystko jak w młodości :mrgreen: , znaczy w dzieciństwie (doktorek się zreflektował jak zobaczył mój wzrok po pierwszym stwierdzeniu) :lol: Czas szpitalny minął całkiem miło, bo zbiegiem okoliczności spędzałyśmy go razem z koleżanką Agneską leżąc na sąsiednich łóżkach. Bylo wesoło i pewnie nas dobrze zapamiętano :ryk:
Już prawie dwa tygodnie jestem w domu, zapakowana w sztywny kołnierz i tylko pokazuję paluszkiem co trzeba zrobić, bo na razie nie wolno mi prawie nic. A tak naprawdę, to staram się nie widzieć co jest do zrobienia, żeby nie marudzić tym wszystkim, którzy robią to za mnie. I to jest najtrudniejsze, pogodzenie się ze zwalaniem całej swojej pracy na innych :|
Odliczam dni do kontroli lekarskiej i możliwego powrotu do normalnego funkcjonowania. No może prawie normalnego. Ale już choć jakiegoś.
Na razie moje działania ograniczają się głównie do zmiany ułożenia drętwiejących półdoopków i układania kolejnych warstw gazy i waty między kołnierzem i odgniatanymi częściami szyi i czaszki.
Mam wakacje i podobno powinnam się z tego cieszyć, bo nie wiadomo kiedy będą kolejne :mrgreen:
Ale najważniejsze i najlepsze co mnie spotkało (poza naprawą mię rzecz jasna), to niesamowite wsparcie ze strony naszych kocich znajomych, teraz już w dużej części przyjaciół.
Nie wyobrażałam sobie, że tyle osób będzie chciało poświęcać czas i siły na przyjeżdżanie do nas tylko po to, żeby sprzątać i myć kuwety, podlogi, drapaki, okna itp, żeby mnie nie korciło zrobienie czegoś głupiego, a w domu bylo czysto i w miarę świeżo. Że stopniowo przez kilka kolejnych sobót dwóch panów zechce pomóc Januszowi w osiatkowaniu wszystkich okien, a ostatnio wybiciu w murze korytarzyka i zamontowaniu kocich drzwiczek, dzięki czemu koty spokojnie mogą wychodzić i wracać z woliery przy zamkniętych drzwiach balkonowych. Że grupa osób złoży sie na łóżko szpitalno-ortopedyczne i specjalną poduszkę i przywiezie mi to w ramach niespodzianki, żebym bez bólu mogła dochodzić do siebie i przesypiać noce bez prochów nasennych. Że dostaniemy z tż tak ogromne wsparcie, ktore da nam siły i możliwości na przetrwanie kilku miesięcy mojego unieruchomienia, kiedy, przykro o tym pisać, ale najbliższe osoby tego wsparcia dać nam nie chciały (albo się wręcz odwrócily d...).
Nigdy nie pomyślałabym, że właściwie obcy ludzie zrobią zupełnie bezinteresownie tak dużo dla nas i futer <3
I to jest wielkie :1luvu:

Hania66

 
Posty: 4591
Od: Pt mar 10, 2006 17:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob wrz 15, 2018 19:26 Re: DT u Hani cz.4, czyli nasze FelViki+reszta chorych bied

Haniu, bo karma wraca. wlozyliscie tyle serca, emocji, energii w odchowanie tylu kocich istnień, że nie wyobrażam sobie, żebyście teraz mieli zostać z tym sami.
Przykro mi, że nie mam jak pomagać, bo dzieci, ciąża i odległość, ale nieustająco trzymam kciuki! :ok: :ok: :ok:

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa


[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Mojo97, polalala i 215 gości