Święta się kończą, choć u nas o Świętach świadczy tylko choinka, którą paskudy wciąż podgryzają i rozbierają z bombek, bo poza tym wszystko jak co dzień.
Chorowały wszystkie Felviki, teraz już prawie dobrze (choć antybiotyki odstawiamy bardzo powoli, żeby nie przedobrzyć za szybko), ale jakoś kiepsko wygląda Karolinka. Dzisiaj popatrzyłam na jej futro i coś musi być w środku nie tak, bo wygląda nie ładnie. Przy czym nic więcej się niby nie dzieje. Zapineczka rozrabia, próbuje uciekać, wspina się i włazi wszędzie gdzie tylko jej się uda. Takie żywe sreberko, które u nas powoduje za każdym razem uśmiech na twarzach
Wśród reszty stada przewala się jakiś herpes albo inne g*wno, które mocno atakuje po jednym oczku, daje krótkotrwałą gorączkę, katar i kichanie.
Ciężko przechodzi to dziadek Dyzio, wpierw walczyliśmy z długotrwałą sr*czką, a potem od razu to. Widać, że czuje się źle, ale przynajmniej jakoś je.
Niestety zaatakowało też kilkoro mniej dotykalskich, więc mam trochę problemów z ich leczeniem.
Opienieczka na szczęście nieźle, apetyt jest, a samopoczucie wróciło do normy, tzn jej normy, dużo śpi na/koło kaloryfera, ale na posiłki, w tym nasze, stawia się natychmiast
Jakoś trzymają się na razie ci przewlekle chorzy i z nich tylko Triest ma dużo gorszy katar i gorsze samopoczucie.
Maciek i Kiza już się z powrotem zadomowili, tak że nie muszę się już przejmować. Za to Zuza ciągle bardzo bucząca i warcząca na inne koty, do tego co bardziej
dowcipni specjalnie ją gonią i straszą, więc zamiast lepiej jest coraz gorzej.
Na ogłoszenia nie ma odzewu, miałam może ze dwa-trzy telefony, z których nic nie wynikło
I spóźnione Życzenia dla Was :
Wesołych Świąt!!!