Zaczęło się dość niewinnie. Kociak, 5 tygodni, z katarem. No dobra, niech przyjeżdża.
Na pierwszy rzut oka - nie wygląda to źle. Mała, zdecydowanie bardzo brudna, oczy mocno załzawione i trochę zaropiałe, na nosie ranka. Spoko. Na wydruku z lecznicy do której zawiozła ją SM widzę, że dostała słaby antybiotyk, przeciwzapalne, odrobinę płynu. Nic specjalnego nie stwierdzili. No to super. Niech się ogrzeje, naje, na razie nie będę jej specjalnie dręczyć.
Wsadziłam zwierzaka do klatki, coś tam polizała babypate, pokręciłam się trochę po domu - i bierzemy się za zdjęcia, żeby zdążyć zanim się umyje
chciałam mieć dokumentację brudaska
I przy okazji stwierdziłam, że coś mi się nie podoba z opuszkami na łapkach. Jakieś takie lepkie, żwirek się od razu przykleił, podkrwawiają. No to pod kran żeby porządnie obejrzeć co i jak. Myję, myję, myję, kot miauczy i się wyrywa, ewidentnie ta czynność sprawia jej ból. Oglądam opuszki, widzę, że na większości z nich - są odmrożenia. No to telefon do naszych wetów co robić. Kazali porządnie umyć, odkazić, posmarować maścią i zawinąć by kot nie miał do tego dostępu.
No to myję dalej, żeby te brudne cosie zmyć. W międzyczasie rozmawiam z Hanią skarżąc się, że mam zawinąć kotu łapki. Obie czynności trwają i nagle dociera do mnie że coś się nie zgadza. Wykonuję okropną dla kota czynność, on miauczy i się wyrywa, a ja... nie mam na rękach ani jednego drapnięcia! Chwila konsternacji, oglądam uważnie trzymaną w garści łapę, potem 3 kolejne i nagle zaczynam rozumieć. Ona nie ma ani jednego pazura!
Nie wiem czy ktoś je wyrwał/obciął, czy też np. przymarzły jej łapy i wyrwała je urywając sobie pazury. Wolę chyba wierzyć w to drugie, choć wydaje mi się, że w tym drugim przypadku albo nie straciłaby wszystkich pazurów albo miałaby więcej widocznych uszkodzeń. Może jutro chirurg odpowie na to pytanie, a może pozostanie ono bez odpowiedzi. Na razie jestem po prostu przerażona, nie wiem jakie będą rokowania. Nie wiem na przykład na ile groźne okażą się być bakterie siedzące w tych ranach. Na trzeźwo trudno je idealnie oczyścić, a na narkozę to to się na razie nie nadaje
Tak czy inaczej - zawinęłam jej wszystkie łapy zgodnie z instrukcją. Rano jesteśmy umówione z chirurgiem.
Nie umiem i nie chcę wyobrażać sobie tego bólu.
Jeśli ktoś chce wspomóc Garrę - prosimy o dobre jedzenie dla maluszka, musi mieć bardzo drobne chrupki (np. royal canin babycat czy applaws kitten) i mokre np. saszetki RC kitten, tacki animonda vom feinstein kitten czy puszki schmusy nature. Na razie nie wiem czy będziemy potrzebować jakichś specjalistycznych preparatów do pielęgnacji tych łap, mam nadzieję, że coś się jutro wyjaśni. Można oczywiście po prostu wpłacić jakąś kwotę na jej leczenie:
Fundacja JOKOT
ul. Klaudyny 38 m. 75
01-684 Warszawa
PL 60102010260000140201820927
SWIFT: BPKOPLPW
dopisek: na leczenie GARRY
A przede wszystkim - prosimy o kciuki, by ten maluszek nie poddał się w walce.
Założyłam jej wątek:
viewtopic.php?f=1&t=172842